*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 8 marca 2012

Warto rozmawiać.

Kiedy dzisiaj Franek wrócił chwilę po północy z pracy ledwie to odnotowałam przez sen. Ale gdy zapytał mnie, czy śpię, mruknęłam, że nie. Przytulił się więc, pocałował i złożył mi życzenia z okazji Dnia Kobiet – bo chciał być pierwszy. Niemal od razu później zasnęłam z powrotem i dopiero rano sobie o wszystkim przypomniałam.
Ale czasami bywa tak, że gdy Franek wraca w nocy (no, dla niektórych to dopiero późny wieczór, ale ja zazwyczaj już o tej porze śpię od jakichś dwóch godzin) siłą woli nakazuję sobie pobudkę. Leżymy sobie wtedy po ciemku i rozmawiamy. Zazwyczaj zaczyna się od tego, że Franek opowiada, jak było w pracy. Później rozmawiamy o moim dniu, a potem to już płyniemy i w zależności od dnia i okoliczności poruszamy inne tematy.
Gdy Franek idzie do pracy na rano, kładziemy się razem wcześniej i zazwyczaj najpierw czytamy a później gasimy światło i jeszcze wymieniamy parę słów. Nie lubię, kiedy on zasypia szybciej albo kiedy ja nie wytrzymam i oczy kleją mi się kiedy on jeszcze czyta – bo najfajniej jest, gdy uda nam się chociaż tę chwilkę przed samym zaśnięciem porozmawiać. Czasami – zwłaszcza w wolne weekendy, gdy te rozmowy są dłuższe – zdarza nam się zasnąć dosłownie w pół słowa :)
Ostatnio widziałam ankietę, w której jedno pytanie dotyczyło tego, o czym rozmawia się ze swoim partnerem/partnerką i byłam zaskoczona jej wynikami. Bo całkiem sporo osób na przykład rozmawiało ze sobą tylko o pracy albo wręcz przeciwnie – rozmawiało o wszystkim, a o pracy nie. I jeszcze kilka takich ciekawostek tam dojrzałam. Trochę się zdziwiłam, że ludzie w związku nie rozmawiają ze sobą o wszystkim – niech nawet powody tego będą różne, niekoniecznie zaraz trzeba się doszukiwać złej woli. Tak, ja wiem, że czasami popadam w inną skrajność i wszystko chcę rozmową rozkładać na czynniki pierwsze. Wiem, że czasami warto przemilczeć, odczekać. Franek tak ma, w końcu jest facetem, a oni podobno lubią się od czasu do czasu zaszyć w swojej jaskini i nie trzeba ich pytać „o co chodzi”… Ale z drugiej strony – on się też przy mnie tej rozmowy nauczył. Gadamy dużo i często.
I ostatnio, kiedy byliśmy na tej nasej „randce”, gdy wstawaliśmy od stolika Franek powiedział do mnie właśnie: „Dziękuję, bardzo miło się rozmawiało”. Być może spodziewałyście się czegoś bardziej romantycznego, czy zaskakującego. Ale mnie właśnie te słowa sprawiły ogromną przyjemność! Wszak zazwyczaj takie zdanie słyszy się w początkach znajomości. Ja na przykład wypowiadam je – ale też chyba słyszę – najczęściej, gdy ta przyjemna rozmowa, to werbalne porozumienie jest swego rodzaju zaskoczeniem… Oto zupełnie niespodziewanie spotykamy kogoś, z kim odbieramy na tych samych falach, z kim można porozmawiać o wszystkim bez skrępowania. Dlatego też, gdy usłyszałam od Franka, że dziekuje mi za miłą rozmowę, poczułam się, jakbyśmy naprawdę kończyli właśnie bardzo udaną pierwszą randkę :) Poczułam po prostu świeżość naszej relacji, która przecież trwa już prawie sześć lat.
Mnie też się miło rozmawiało. Zaczęliśmy od spraw bardzo przyziemnych. Ale później przeszliśmy też do niezwykle poważnych i ważnych tematów. Wymienialiśmy się opiniami, spostrzeżeniami. Dyskutowaliśmy na przykład o życiowych priorytetach, szukaliśmy kompromisów, słuchaliśmy swoich argumentów i dochodziliśmy do wspólnych wniosków. Ludzie na co dzień nie mają zbyt wielu okazji, żeby na spokojnie porozmawiać o niektórych wartościach, nawet gdy ze sobą żyją. Oczywiście wiele rzeczy po prostu się wie. Ale ja lubię niektóre kwestie zwerbalizować. Przyznam, że czasami gdy zastanawiam się nad jakimś zagadnieniem- bardzo ważnym choć nie pilnym, myślę sobie „ciekawe, co na ten temat myśli Franek…?” i na przykład notuję sobie gdzieś u siebie, że musimy kiedyś na spokojnie o tej sprawie pogadać :) Kiedy przychodzi taki wieczór jak sobotni, nieraz wyciągam ten swój notatnik i razem przyglądamy się tym sprawom do omówienia :) Franek chętnie daje się wciągać w takie rozważania.
A jego sobotnie słowa odebrałam tak, jakbym właśnie usłyszała wspaniały komplement pod swoim adresem :)