*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 29 czerwca 2010

Intensywna rzeczywistość.

No i zaczęło się. Tak zwane Wariatkowo :) Zdaje się, że nie będę miała na nic czasu – zresztą już nie mam.W tym tygodniu się przeprowadzamy. Do tego mamy początek miesiąca, więc w pracy będzie młynek. Jak na złość, w piątek muszę wziąć wolne, bo mam wizytę u lekarza (oczywiście „zabukowaną” trzy miesiące temu, jakżeby inaczej w naszej Polsce?). No i jeszcze te wybory mi pasują w ten weekend jak ogórek do musztardy po prostu. Ale nic, pojadę…

W weekend mnie nie było w sieci. Rzeczywistość niewirtualna okazała się zbyt absorbująca :) W piątek Franek z Panem Tatą malowali pokój i kuchnię w mieszkaniu. W kuchni mamy Hawajskie Słońce a w sypialni Niebieskie Migdały :) I tak piątkowe popołudnie spędziłam na myciu okien, zamiataniu i takich tam. W sobotę przyjechali moi rodzice. Sprzątaliśmy kuchnię, no i przewoziliśmy już część rzeczy. Jestem chomikiem – to było straszne. Czy Wy wiecie ile mam butów?? Prawie tyle samo, co torebek. Nie wspomnę już o książkach. 
A wieczorem zrobiliśmy pierwszą nasiadówkę w nowym mieszkaniu z moimi i Franka rodzicami. W niedzielę natomiast rodzice odwieźli mnie do Wrocławia, gdzie spotkałam się z Dorotą i poszłyśmy na mecz Ligi Światowej:) Ale o tym to następna notka będzie, więc teraz powiem tylko tyle, że wróciłyśmy o 3 a na 7 poszłam do pracy, więc możecie sobie wyobrazić jaka wczoraj byłam rześka :) Nic to, i tak miałam jeszcze siłę, żeby o 20 pójść na aerobik. Dzisiaj jako tako odespałam weekendowe zmęczenie :)

Jutro ciąg dalszy sprzątania i przewożenia, bo dzisiaj załatwiamy tylko kilka spraw organizacyjnych z właścicielami mieszkania. Może w końcu dostaniemy pilota do bramy i nie będzie trzeba przez pół osiedla z walizami zaiwaniać tylko pod klatkę sobie podjedziemy :) Nie wiem jak będzie z internetem, w ogóle nie wiem jak to będzie. Nie wiem nawet kiedy się na dobre wyprowadzę i wprowadzę – teoretycznie miało być to w czwartek, praktycznie w niedzielę. A fizycznie to chyba dam radę dopiero po weekendzie, o ile właściciele poprzedniego mieszkania nie każą mi więcej płacić i zostawią mi klucze. Jak nie to se sami będą sprzątać i tyle, bo ja zabiorę co moje i się zmyję :) Łoo matko. Mam już dość.