Czy ja ostatnio mówiłam, ze półrocze nie przyniosło nam żadnych kamieni milowych? No to już mamy. Wczoraj tak bardzo Wiking zainteresował się klockiem, że aż z wrażenia usiadł. Ale tego było mu mało, bo również wczoraj wieczorem złapał się szczebelków w łóżeczku i stanął! Ten nasz półroczniak nie przestaje nas zdumiewać. Teraz ciągle by się na wszystko wspinał. Leżaczek od dawna stał się dla nas raczej bezużyteczny, bo po pierwsze było w nim zbyt nudno Wikingowi a poza tym kręcił się w nim i podnosił do pozycji siedzącej. A teraz już bynajmniej nie służy do siedzenia!
A jak się Dzieciak wkurza, gdy mu udaremniamy te wspinaczki w obawie przed tym, że nabije sobie kolejnego guza!
Muszę jednak powiedzieć, że fajnie się obserwuje takiego małego odkrywcę :)
No musiałam się pochwalić ja - dumna matka :D W końcu to całkiem niezły wyczyn.
Ostatnio napisałam odnośnie rehabilitacji, ze stanęło na tym, iż mamy się pokazać za miesiąc a nie za tydzień, bo rehabilitantka powiedziała - "bo przecież raczej nic się nie zmieni do przyszłego czwartku" To by się zdziwiła... :P