*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 18 września 2009

Wirtualne oglądanie.

Kiedy zaczęłyśmy studia było nam bardzo ciężko. Mnie i Dorocie w sensie. O syndromie przedszkolaka już wspominałam niejednokrotnie, więc nie będę się powtarzać, ale poza tym, że chciałyśmy do mamy, czułyśmy się samotne, odizolowane i biedne w wielkim mieście dobijała nas ilość nauki. I u mnie na językach i u niej na fikołkach. Ledwo wyrabiałyśmy. Ale zawsze w poniedziałki i wtorki jak na zbawienie czekałyśmy na godzinę 20:00. To była godzina, kiedy książki na chwilę szły w kąt i mogłyśmy się przez chwilę odmóżdżyć oglądając M jak miłość. To dopiero była rozrywka :)
Uczyłyśmy się pod serial – byle się przed nim wyrobić. A jaka tragedia, kiedy któraś z nas nie mogła oglądać :) Kiedyś jak Dorota musiała na 20 iść jeszcze na jakiś fakultet robiłam jej notatki z odcinka :)Po jakimś czasie oswoiłyśmy się ze studenckim życiem i pojawiły się inne rozrywki. M jak miłość przegrywało z wyjściem do kina lub na imprezę, ale i tak starałyśmy się być mu wierne. Do czasu kiedy coś się stało z anteną trzy lata temu. Od tamtej pory nie mamy dwójki.
Ale jako, że seans odmóżdżający musiał być kontynuowany, przerzuciłyśmy się na Na Wspólnej. Nawet lepsze, bo krótsze :) Co ciekawe, oglądanie nie jest tak fascynujące, kiedy oglądamy w pojedynkę, bo nie ma z kim komentować. Kiedy Dorota nie oglądała – ja też zwykle nie. No chyba, że zapowiadał się fajny odcinek to trzeba było zdać z niego później relację (notatki już sobie odpuściłam :)). Od sierpnia już ze sobą nie mieszkamy. Co prawda nadal umawiamy się na oglądanie i ze dwa razy w tygodniu ja idę do Doroty lub ona do mnie, ale ogólnie, z wiadomych względów, wspólne oglądanie Na Wspólnej stało się nieco bardziej problematyczne. Znalazłyśmy jednak na to sposób. Włączyłam wczoraj telewizję i piszę smsa:
-Oglądasz?
– Tak :) Co za romantyczna ucieczka…
I później poszło, komentowałyśmy co drugą scenę:
- O, dbają o młodych, zdolnych, takie rzeczy to tylko w Na Wspólnej
– A takie nagłówki to tylko w artykułach Igora Nowaka
– O, ale romantycznie
– Ale ja jej współczuję, masakra.
itd…
W pewnym momencie jeden z bohaterów oświadcza swojej żonie, że ma kogoś na boku. Piszę do Doroty: ”O kurwa!” Za chwilę dzwoni telefon: „Kurdę co się stało? Bo byłam w kiblu!”
Polecam wszystkim takie oglądanie :)
Ps. A dzisiaj idę na impreze :D Bez Franka, zeby było jasne:)