*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 27 marca 2015

O stosunkach międzyludzkich :)

W tym tygodniu znowu wybraliśmy się z Wikingiem do Warszawy na spotkania z innymi dziećmi i ich mamami :) Znowu dodało mi to skrzydeł! Atmosfera na tych zajęciach - choć ze względu na ich specyfikę inna w środę i w czwartek - jest naprawdę świetna. W środę skupiamy się na dzieciach - śpiewamy im, gramy, tańczymy z nimi. Wikuś oczywiście jeszcze raczej niewiele z tego rozumie, choć prowadząca twierdzi, że na pewno ma to jakiś wpływ na niego, bo po prostu te wszystkie bodźce pobudzają w jakiś sposób odpowiednie obszary mózgu. Trudno mi w to nie wierzyć - wydaje mi się, że to niemożliwe, żeby nawet takie małe dziecko naprawdę nie wynosiło niczego z tego rodzaju spotkań. Obserwuje, słucha, uczy się, że nie jest jedynym dzieckiem na świecie... Myślę, że kiedyś to w jakiś sposób zaprocentuje. Po zajęciach mamy chwilę, żeby jeszcze ze sobą i z prowadzącą trochę pogadać.
Ale to czwartkowe zajęcia skupiają się na mamach (rodzicach - choć nie wiem, czy panowie też przychodzą), a dzieci oczywiście są niezbędnym dodatkiem :) Dziewczyny, które tam przychodzą są w większości super! Ciepłe, życzliwe, interesujące. Spotkania teoretycznie kończą się o 15, ale zostajemy tam dłużej i jeszcze rozmawiamy. 
Lubię poznawać nowych ludzi, zawsze lubiłam, ale teraz to się stało wręcz moją potrzebą. Po prostu zawsze byłam towarzyska, ale chyba dopiero teraz naprawdę to dostrzegłam. Cieszę się, że wobec tego potrafię sama zadbać o tę potrzebę. Mogłam przecież siedzieć w domu, rozmyślać o tym, że wszystkie koleżanki są w Poznaniu lub Miasteczku, że nikogo tu nie znam, że nie mam z kim pogadać i frustrować się tym, że codziennie spędzam czas głównie w towarzystwie 2,5 miesięcznego niemowlaka. Ale jednak nie czekałam aż jakimś cudem ktoś się sam zjawi u mnie w domu tylko wzięłam los w swoje ręce i wyszłam z domu. Myślę, że to wymaga mimo wszystko trochę odwagi, żeby wyjść samemu na spotkanie, na którym będzie już kilka osób, które pewnie się znają. Oczywiście początkowo trochę się krępowałam i kiedy pierwszy raz zmierzałam w stronę tej kawiarni to miałam pewne obawy, jak to będzie. Ale okazało się, że niepotrzebnie. I oczywiście nie jestem jedyną osobą, która się zmobilizowała i odważyła na takie wyjście, bo dziewczyny, które tam przychodzą w większości trafiły do tego miejsca tak jak ja - przypadkowo szukając czegoś innego w internecie. Też przyszły same, bez innych znajomych. Przychodzą nawet dziewczyny w ciąży (szkoda, że sama na to nie wpadłam wcześniej :)). To powoduje, że wszyscy są otwarci na nowe znajomości, życzliwie witają nowe osoby, nie tworzą się żadne grupki - no, chyba, że na chwilę :) Podoba mi się to, że czasami rozmawiamy sobie na forum, a chwilę później można sobie usiąść na dywanie i pogawędzić tylko z kilkoma mamami, obserwując jednocześnie czołgające się po podłodze dzieciaki.
Kiedy jestem w towarzystwie osób, które nie znam, zazwyczaj jestem do nich pozytywnie nastawiona (chyba, że w dane miejsce nie przychodzę absolutnie w celach towarzyskich - np. kiedy chodziłam na aerobik, to poćwiczyć, a nie pogawędzić; poza tym wystarczało mi, że jestem z Dorotą). Jestem otwarta i często sama wychodzę z inicjatywą rozmowy. Ale też kieruję się dwiema zasadami - po pierwsze, że liczy się pierwsze wrażenie, a po drugie, że nic na siłę. Chyba się jeszcze nie pomyliłam z oceną, za każdym razem gdy wydawało mi się, że może jednak zbyt pochopnie kogoś skreśliłam albo wręcz przeciwnie, to za jakiś czas okazywało się, że jednak miałam rację. Zdarza się czasami, że ktoś zwyczajnie z jakiegoś powodu nie przypada mi do gustu. Sama nie wiem dlaczego, po prostu coś mi w tej osobie nie pasuje, mimo, że nie miałam z nią żadnego spięcia ani nic podobnego. Wtedy nadal jestem uprzejma, ale nie nalegam na kontakt z taką osobą i wręcz go unikam (choć nie ostentacyjnie - to jest zarezerwowane dla osób, które zalazły mi za skórę ;)) Po prostu nie zależy mi na znajomościach, co do których nie jestem przekonana. I na tych spotkaniach poznałam dwie takie dziewczyny, w których coś mi nie zagrało, no ale nie muszę kochać całego świata :) Nie zmienia to faktu, że czuję się tam wspaniale. Odliczam dni do kolejnego spotkania! Wiking chyba też jest całkiem zadowolony z tych wypadów. 

Jutro też się wyrywamy z domu, bo jedziemy rano na warsztaty "Mama wie". Ciekawa jestem na czym będą polegały, ale już się na nie cieszę. A potem wyrywamy się jeszcze dalej! Przyjeżdża po nas wujek i jutro popołudniu jedziemy we dwójkę do Miasteczka! To będzie pierwszy taki wypad Wikusia, zobaczymy jak zniesie czterogodzinną podróż. Mam nadzieję, że nie będzie z tym większych problemów - dotychczas nie było, a już zdarzało się, że spędził w sumie około trzech godzin w foteliku samochodowym...
Bardzo się cieszę na ten wyjazd! Nie byłam w Miasteczku od świąt. Pobiłam swój życiowy rekord! Już mi się śniło po nocach, że tam jestem. No i jestem bardzo podekscytowana faktem, że po raz pierwszy pojawię się tam z Wikingiem. Już się nie mogę doczekać min sąsiadów :P Oni nawet nie wiedzieli, że jestem w ciąży :D Ich małomiasteczkowość (bez obrazy dla nikogo, wszak ja też z małego miasteczka jestem :) chodzi tylko o tę specyficzną mentalność polegającą między innymi na życiu życiem innych) może tego szoku nie przeżyć! :D