*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 2 czerwca 2010

Młynek.

Prawdziwy młynek dzisiaj mam. A ja to jak ta korbka latam w kółko, a to jeszcze nie koniec. No cóż – norma, bo to początek miesiąca. Specyfika mojej pracy polega na tym, że w środku miesiąca mogę się przez cały dzień obijać i nudzić. Ale w pierwsze dni mam strasznie dużo spraw do pozamykania. Zwłaszcza, jeśli wypadają one przed weekendem – a w czerwcu wypadają nawet przed długim weekendem, bo wzięłam sobie wolne w piątek. W dodatku mój szef od zeszłego tygodnia jest na urlopie – wróci w piątek, a więc miniemy się. Musiałam więc wszystkim się zająć i wszystko przygotować. Wstałam dzisiaj po piątej, przed siódmą byłam w pracy i wyszłam przed siódmą, tyle że wieczorem…
Wróciłam i musiałam się spakować. Jadę do Miasteczka. Moi rodzice wyjeżdżają na wycieczkę, siostra ugrzęzła w Krakowie, więc ja muszę się zająć naszym pieskiem kochanym. Dobrze, że wczoraj zdążyłam zrobić pranie, prasowanie, sprzątanie i takie tam. Dzisiaj już padam na pyszczek a przecież jeszcze mnie czeka 200 km samochodem do pokonania! Jadę z Franusiem. Tyle, że on dzisiaj pracuje do północy, wróci, wykąpie się, zmieni mundur na cywilne ubranie i koło pierwszej wyjeżdżamy. Rodzice wyjeżdżają po czwartej, więc mam nadzieję, że zdążymy, bo nie mam klucza :)
Trudna to będzie droga po nocy – zwłaszcza, że byłam tyle czasu w robocie i jestem zmęczona. Franek też jeździł dzisiaj od czternastej, więc nie chciałabym, żeby potem znowu siadał za kółkiem. Ja się prześpię jeszcze te trzy godzinki i damy radę :) Jakoś dojedziemy. A w perspektywie cztery dni słodkiego leniuchowania we dwoje :) No… z Rokusiem :)