*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 28 maja 2009

Jestem Batman. Margolka Batman.

Nie znoszę kombinatorów. Na pewno nie raz miałyście z takimi do czynienia, czy to w szkole, czy na studiach, czy w pracy. To takie osoby, które palcem rzadko kiedy kiwną żeby coś zrobić, bo przecież jest tyle koleżanek i kolegów, którzy się uczą, systematycznie piszą wszystkie praca i robią prezentacje, że po co się wysilać? Wystarczy się do takiej koleżanki ładnie uśmiechnąć. Albo nawet i bez uśmiechu… Albo jeszcze inna wersja kombinatorów, która kłamie wykładowcom jak z nut, że nie mogli, że pilny wyjazd, że babcia chora, że dziecko chore albo lewe L4 załatwiają. A są i tacy, którzy na bezczela – po prostu nie chciało im sięi wcale się z tym nie kryją. Ci ostatni są najgorsi, bo jest to przeważnie forma kombinatorstwa, połączona w dodatku z niesamowitym fartem. Ja, jako osoba pracowita i ambitna, szczerze takich osób nie znoszę. Jestem za współpracą, ale jak sama nazwa wskazuje WSPÓŁpracą a nie że jedna strona haruje a druga tylko śmietankę spija. I aż trzęsie mnie, kiedy takiemu śmierdzącemu leniowi, pieprzonemu kombinatorowi w czepku urodzonemu się wszystko udaje.
Tyle tytułem wstępu. A oto sytuacja: Mam na studiach przykład takiego typowego bezczelnego kombinatora, który uważa, że wszystko mu się należy bez najmniejszego wysiłku. Nie lubiłam go od pierwszych zajęć, nie spodobało mi się coś w nim. Ale się nie odzywałam, a potem wyszło na jaw, że nie tylko ja nie trawię tego gościa. Większość z nas miała podobną opinię na jego temat. Ninja nigdy się nie wysilał, żeby się do zajęć przygotować a i tak mu się jakoś fuksło. Wydawało się, że szczeście odwróciło się od niego na jedynch zajęciach. Zaraz po świętach Bożego Narodzenia miał przygotować prezentację. Zawalił ją totalnie. Błąd na błędzie, akcent beznadziejny. Zgroza, bo przecież on uczy w szkole!!! Nie zaliczył. Tego samego dnia prezentację miała Manga, która na zajęciach jest zawsze aktywna i ogólnie jest dobra. Niestety kac posylwestrowy zrobił swoje i też jej poszło gorzej niż zwykle. Aczkolwiek pecha miała, że zaliczyła. Bo Ninja „za karę” miał przygotować jedną prezentację dodatkowo. I okazało się teraz, kiedy przyszło do wystawiania ocen, że Manga ma za jedną prezentację 3 a za drugą 4. Średnia jak byk – 3,5. Natomiast Ninja oprócz tej jednej pały ma dwie czwórki. No i facet zaczął się głośno zastanawiać, co mu postawić. Jak zdecydował, ze jednak 4, nie wytrzymałam. Powiedziałam, że to jest nie w porządku, bo wszyscy wiemy, że Ninja się miga i totalnie zawalił jedną prezentację… Stanęło na tym, że Manga też dostała 4. Potem na przerwie Manga mi podziękowała, bo powiedziała, że myślała, że „ch.. ją strzeli” jak on będzie miał lepszą ocenę od niej… Potem podszedł Ninja. Rozmawialiśmy na temat zaliczenia z egzaminu a on do mnie z tekstem:
- Ale nie będziesz się oburzała jak się okaże, że ja będę miał zal+ a Manga tylko zal?
- ?????
- No nie będziesz się burzyć?
- Słuchaj, nie wiem o czym pier…lisz, ale to byłoby nie w porządku, gdybyś miał lepsza ocenę od Mangi!!
- No dobra, wisi mi ta ocena, ale co ty masz Batman na drugie??
- Jak mi się coś nie podoba, to mam w zwyczaju głośno o tym mówić. I uważam, że gdyby robili tak wszyscy, to świat byłby mądrzejszy i mniej zakłamany…

Nie żałuję, ze się odezwałam. W doopie mam co sobie Ninja o mnie pomyślał. O wiele ważniejsze jest dla mnie, że Manga mi podziękowała. Wkurza mnie nieziemsko to co obserwuję nie raz- że ludzie o czymś mówią, a potem jak przyjdzie co do czego, to się nigdy nie odezwą. Udają że to ich nie dotyczy. Szlag mnie trafia. Tym bardziej, że większość moich koleżanek jest taka. Już nie raz wychodziłam jak Zabłocki na mydle na tym, że w jakiejś sprawie się odezwałam. Ale wiecie co? Wisi mi to. Wolę komuś podpaść niż podpaść samej sobie jako osoba obłudna i tchórzliwa.
Tak więc mówcie mi Batman :P