*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 24 sierpnia 2011

Sny przedślubne (zapewne dopiero część pierwsza :))

Już od kilku lat zdarzało mi się miewać sny, które nazwałam sobie przedślubnymi. Nawet mimo tego, że o ślubie jeszcze nie myśleliśmy, bywało, że śniło mi się, że jadę do kościoła i zawsze było to samo – nie mogłam się wybrać, ciągle coś mi stawało na drodze i ostatecznie wyglądało na to, że spóźnię się na własny ślub. Ale zawsze w tym śnie sama sobie powtarzałam, że to nie jest rzeczywistość i od razu się uspokajałam i już na luzie odawało mi się dośnić do końca jak to moje wesele okazuje się klapą :)
Parę dni temu śniło mi się, że nadszedł ten dzień. Goście się już zjechali, czekają w kościele i właściwie już tylko mnie brakuje. Msza się rozpoczęła, a ja nie zdążyłam się przebrać! Weszłam więc tylko na chwilę w sweterku i pomyślałam sobie, że na czytaniu wyjdę i się przebiorę… Tak też zrobiłam. Wyszłam i w jakimś pomieszczeniu (nie, nie w zakrystii:)) szybko zaczęłam się przebierać. Ale czas nagli – już 1 list do Koryntian przeczytany a ja go nie słucham. Na własnym ślubie :( – myślę sobie. A tu jak na złość „na cebulkę” jestem ubrana – sweterek, jeszcze jeden, koszulka, podkoszulka… Ksiądz już kazanie rozpoczął – kazanie skierowane do mnie i Franka, a mnie nie ma! W końcu włożyłam suknię - w samą porę, bo kazanie się kończy, zaraz będzie przysięga! Jeszcze tylko buty – i co? Nagle robi mi się gorąco, bo przypomniałam sobie, że zapomniałam sobie kupić białe buty do sukni ślubnej!!! Mam tylko czarne czółenka! No i co teraz?
Pomyślałam sobie wtedy to, co zawsze w takich sytuacjach – spokojnie, to tylko sen. Nie podziałało. Margolka we śnie ze zgrozą uświadomiła sobie, że tym razem się jej to nie śni i że ten wielki dzień, na który czekała tyle czasu i do którego przygotowywała się tak długo będzie totalną klapą… I w tym momencie uratował mnie mój kochany narzeczony! Zadzwonił frankowy budzik wzywający go do pracy! Wierzcie mi, nigdy się tak nie cieszyłam, że Franuś musi wstawać o 3:25 :)
***
Ten sen był z gatunku ekstremalnych. Ale od kilku dni przygotowania, ślub i wesele śnią mi się prawie codziennie w wersji light. Zazwyczaj sny te dotyczą rozmów z innymi, w których opowiadam, co załatwiliśmy. Albo nawet nie dzieje się nic konkretnego, tylko jest biała suknia i generalnie temat ślubno-weselny. Cóż, co tu się dziwić – ostatnio o niczym innym prawie nie myślę. Z mamą mamy gorącą linię i ciągle omawiamy jakieś kwestie a później przekazuję to Frankowi i jeszcze raz dyskutujemy. Gorący temat, więc i w nocy spokoju mi nie daje. Mam nadzieję, że teraz, kiedy mamy już załatwione najważniejsze, na chwilę się uspokoi. Potem jeszcze we wrześniu załatwianie kościoła, a cała reszta trochę się czasie rozłoży… A więc i się uspokoję trochę.

Taką mam nadzieję, bo nie wyobrażam sobie, żebym była taka nakręcona przez cały rok!  A tak swoją drogą wiecie, co to będzie o tej samej porze w przyszłym roku? Skoro ja już teraz tak to wszystko przeżywam?