*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 14 października 2015

Szkoda lata.

Dzisiejszy dzień był zdecydowanie bardziej pogodny niż dwa ostatnie! Już nie było tak szaro i brzydko, wyjrzało słoneczko, zrobiło się trochę cieplej i od razu świat inaczej wygląda ;))
Pojechaliśmy dzisiaj na zajęcia, a potem Wikuś z Frankiem wrócili do domu, a ja miałam coś do załatwienia. Przy okazji miałam swoje wychodne :) Całkiem przyjemnie spędziłam czas, ale muszę Wam powiedzieć, że wróciłam koszmarnie zmęczona! Nie wiem za bardzo czym! Co prawda biegłam jak szalona, żeby zdążyć na kolejkę (spóźniłam się minutę :() ale to chyba i tak nie to... Chyba zmęczyły mnie trochę tłumy w sklepach a później w środkach komunikacji miejskiej, bo wracałam po 17, a więc w godzinach szczytu. Odwykłam chyba od tego. Strach pomyśleć co będzie, jak przyjdzie mi wrócić do pracy... Przecież po powrocie będę chciała jeszcze pobawić się z Wikingiem, zająć się nim, a sił brak i nic się nie chce... No, ale na pewno jakoś przywyknę. (Nadal jeszcze nie poruszamy na blogu tego tematu plis ;)) Na razie szykuje się chyba mała regeneracja, ale o tym za moment.

Dziś będzie krótko o wspomnieniach... Mam wrażenie - a sądząc po tym, co piszecie u siebie, nie jestem w tym jedyna - że tegoroczna jesień jednak zaskoczyła nas niskimi temperaturami i nieprzyjemną aurą. Chyba poprzednie lata trochę nas pod tym względem rozpieściły. Jakoś cały czas jestem zaskoczona nadejściem tych chłodnych dni. Właściwie nie wiem czemu. Może dlatego, że jeszcze końcówka września była piękna i upalna. Że nawet pierwszy weekend października był cieplutki i słoneczny. A potem tak nagle - szast prast i zimno! Ciągle mi się wydaje, że to tak na chwilę, a za moment znowu będziemy się rozbierać do krótkich rękawków :) No ale wiem, że to akurat jest już mało realne. 
Jako że przerzucałam dzisiaj zdjęcia z naszych telefonów na laptopa, zatrzymałam się dłużej przy zdjęciach, które były robione jeszcze całkiem niedawno, a jakby w poprzedniej epoce :) Grzeję się więc dziś w iskierkach wspomnień. Oj, bardzo tęsknię za tym lipcem, sierpniem i wrześniem... Za tymi momentami:
(zrobiłabym taką fajną mozaikę, jak Flo, ale nie umiem, więc nie zrobię :D)