Dziwny
dzień dzisiaj. Obudziłam się z fochem, przypomniały mi się czasy jak
Franek wstawał razem ze mną i robił mi śniadanie a teraz już ani myśli
:/ Fakt, ze stało się tak trochę przeze mnie, bo jak byłam na diecie to
wolałam sobie sama robić kanapki, bo on robił zbyt kaloryczne, ale już
na diecie nie jestem od dłuższego czasu, a jemu się nie chce wstawać. I
powiedziałam mu, co o nim myślę
Że kiedyś to się starał i mówił, że zawsze będzie mi robił śniadania, a
teraz to już mu się starać nie chce. No wiem, że jestem niedobra, ale
chyba wstałam lewą nogą. On powiedział, że to moja wina, bo go nie budzę i
jak obudzę go następnym razem, to zrobi mi to śniadanie. A jako
zadośćuczynienie posprzątał w kuchni kiedy ja robiłam sobie fryz w
łazience I tak się wychowuje faceta hehe. Zobaczymy tylko czy skutecznie
Z
domu wyszłam i tak wkurzona, bo sobie wymyślili jakiś remont torów na
mieście i musiałam zapieprzać na inny przystanek dość daleko. Oczywiście
przed samym nosem zwiała mi piątka :/ No i dupa, bo jeszcze bardziej
się wkurzyłam. W pracy jakoś poszło i nawet nikogo nie zjadłam, tudzież
nie zabiłam wzrokiem. Ale jak wracałam to znowu szlag mnie trafił –
oczywiście przez ten tramwaj. Wysiadłam na przystanku i dawaj marszobieg
do domu, no i oczywiście, jakby inaczej, zaczęło wtedy wiać cholernie.
Cały czas wiało, ale wtedy to już wyjątkowo. I jeszcze padać zaczęło. No
normalnie przechodziłam przez most i ryczeć mi się chciało, bo byłam
zmarznięta i mokra
Jak już dotarłam do domu to nawet mi się humor poprawił i nawet fajnie
się zrobiło. I nie omieszkam podkreślić, że jak tylko zamknęłam za sobą
drzwi zobaczyłam, że wiatru ani śladu, deszczu również i jeszcze słońce
wyszło. No i czy to nie było mi na złość??
Po
obiedzie zrobiłam sobie siestę. Wzięłam książkę i nad nią zasnęłam.
Nieraz zdarza mi się drzemać popołudniu, ale nie więcej niż 15 minut.
Regeneruję siły i jak się obudzę to jestem rześka. A dzisiaj spałam aż
45 minut. I to było za długo, bo czułam się otumaniona i zdołowana :/
Przyszedł Franek i zastanawialiśmy się co robić, mieliśmy iść do kina,
ale jakoś żadnemu z nas się nie chciało. Więc postanowiłam, że muszę
posprzątać. Franek zrobił to, czego ja nie znoszę, czyli poodkurzał i
pozmywał podłogi. Ja umyłam kuchnię, łazienkę i zrobiłam porządek w
każdej szafce i szufladzie jaka mi wpadła pod rękę. I jeszcze
naprawiliśmy wreszcie moją deskę do prasowania. Jak zaczęłam sprzątać o
18:30 to teraz dopiero skończyłam. Ale nie powiem, lśni
Ale
nastrój i tak pozostawia wiele do życzenia. Tragedii nie ma, ale jakoś
tak dziwnie jest. Ogólnie mogłabym powiedzieć – dzień satysfakcjonujący,
ale chyba nie całkiem udany. Idę spać. Jutro będzie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz