No dobra. Podejście trzecie
Mam nadzieję, że tym razem się uda. W miarę nadrobiłam już blogowe
zaległości. Przynajmniej jeśli chodzi o odpowiadanie na Wasze komentarze
i odwiedziny u Was. Teraz czas na nadrobienie zaległości w
zamieszczaniu notek. Wczoraj wyszła mi taka ładna, długa i poszła w
cholerę. Postaram się ją dzisiaj powtórzyć, chociaż i tak nie wyjdzie mi
już to samo. A było o weselu. Które jak już wspominałam wypadło średnio
na tle ostatnich, na których byłam. Ale nie wiem dlaczego. Od samego
początku trochę nam się nudziło. Co chwilę patrzyliśmy na zegarek. Tak
samo moja kuzynka i kuzyn z narzeczoną, którzy siedzieli z nami przy
stoliku. Chociaż nie mogę powiedzieć, że było źle – po prostu w
porównaniu z czterema innymi weselami, na których byłam w ciągu
ostatnich dwóch lat, to wypadło zdecydowanie najgorzej. Nie wiem…
brakowało mi jakoś jedności, wspólnej zabawy, sama nie wiem. Chociaż ja
osobiście się bawiłam dobrze. Dużo tańczyliśmy, rozmawiałam z
kuzynostwem, trochę się z kuzynką powygłupiałam, najadłam się i takie
tam. Ale jednak to nie było to, co ostatnio. Trudno powiedzieć z czego
to wynikało. Chyba trochę przez DJ’a. Gadał trochę bez sensu i mam
wrażenie, że nie potrafił wyczuć nastroju gości. Kiedy już udało się i
na parkiecie wszyscy się dobrze bawili, on nagle puszczał jakiś kawałek,
na którym wszyscy schodzili. Albo pusta sala a on „Hej sokoły” puszcza–
piosenkę, która jest świetna, kiedy się wszyscy już dobrze bawią, a nie
na rozkręcenie towarzystwa. Stwierdziłam,ze
jednak nie ma to jak orkiestra, disco polo i trochę kiczowate
wykonanie:)Naprawdę ludzie się dobrze bawią przy tym. Kolejna sprawa to
goście. Wielu z nich po prostu mało się bawiła. Może wynikało to z tego,
że dużo było znajomych młodej pary Anglii i nie rozumieli po polsku – i
na przykład podczas oczepin większość osób wyszła z sali w ogóle. Mało
osób tańczyło – tak naprawdę cały czas te same. Ja się wytańczyłam, moi
rodzice również, więc nie narzekamy, ale wielu gości w ogóle chyba nie
wyszło na parkiet. No i ostatnia sprawa – młoda para…Oni sami wydaje mi
się mało się bawili. Częściej widziałam ich osobno niż razem. Po 22 to
panna młoda w ogóle zniknęła, prawdopodobnie uśpić synka –znowu wesele z
„dzieciatą” parą młodą , ale na ten temat już pisałam w lipcu,więc nie będę się powtarzać:) Wydaje mi się też, że
mało zajmowali się gośćmi, to znaczy zaczęli się zajmować, ale dopiero
około trzeciej, kiedy większość zaczęła się zbierać. Do tej godziny
miałam wrażenie, że byli strasznie zdenerwowani wszystkimi jakoś tak
wszystko się działo poza nimi. A szkoda. No i tak wszystkie te elementy
chyba wpłynęły na to, że mniej mi się podobało na tym weselu niż zwykle.
Ale i tak było miło i aż trochę szkoda, że to już koniec takich imprez
na razie Ale nie na długo. 20 czerwca czas na mojego kuzyna. A potem jeszcze brat Franka.
W
każdym razie najważniejsze, żeby młodzi wspominali ten dzień jak
najlepiej. I nawet jeśli nam się mniej podobało, ważne, czy podobało się
im i czy na zawsze będą mieli w pamięci ten dzień. A poza tym ich synuś
nieźle się wyszalał. Nie każdy ma organizowaną taką imprezę po
chrzcinach hihi – bo oni po swoim ślubie chrzcili jeszcze dzieciaczka.
I jak widzicie, udało mi się wreszcie z tymi zdjęciami
To nie jest panna młoda w śmiesznej sukni ślubnej tylko ja. Po
oczepinach, bo wyobraźcie sobie, że trafiło mi się i złapałam welon.
A
tu razem z kuzynem, który złapał krawat. I nie myślcie sobie, że się
Franek nie starał. On po prostu odpuścił, bo przecież złapał krawat na
oczepinach tydzień temu, a żenić się ma zamiar tylko raz, to co będzie
łapał drugi? hehe
No i co mi tam jakieś znaki zodiaku, czy to nie jest najlepsza wróżba? Hihi
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz