Pewnie będę niezwykle oryginalna pisząc: jak to dobrze,
że ten weekend się wreszcie skończył. Tak. Bo dawno nie miałam tak
beznadziejnego, rozlazłego weekendu. Nic mi się nie układało tak jakbym
chciała, a do tego nic mi się nie chciało Przeleciały mi te dwa dni i
naprawdę nie wiem co robiła. I jeszcze z Frankiem się pokłóciłam. Niby
nic poważnego, ale jestem na niego zła. A on się zachowuje jakby nigdy
nic i to mnie wkurza jeszcze bardziej. Ok, niby dobrze, że nie mamy
takich głupich kłótni trwających kilka dni, które kosztowałyby mnie
pewnie dużo nerwów, ale z drugiej strony mam do niego o coś pretensję i
wiem, że przejdzie mi pewnie za chwilę, ale jeśli o tym nie pogadam z
nim, to sprawa i tak wróci za jakiś czas.
Ale nieważne, bo miałam pisać o
czymś innym. A mianowicie o beznadziejnym weekendzie. Przemilczę
pogodę. Ale miałam wczoraj oddać indeksy do dziekanatu. Nigdy w sobotę
mnie nie ma w Poznaniu, więc pomyślałam, że w końcu będzie okazja. Bo
chciałam Was uświadomić, że nasz dziekanat dla studentów zaocznych jest
tak genialnie obmyślony, że jest czynny od poniedziałku do piątku w
godzinach 9-14, czyli wtedy, gdy studenci zaoczni pracują. Jakoś nikt
nie wpadł na to, że przeważnie wybiera się zaoczne studia magisterskie
uzupełniające, kiedy chce się iść do pracy. A w sobotę dziekanat jest
czynny o godzinę krócej. No i pochrzaniło mi się. Przypomniałam sobie o
tym fakcie za przysłowiowe pięć dwunasta. W tym przypadku za pięć
pierwsza. I tak pojechałam do miasta, posnułam się i myślałam, że trochę
czas zabiję, ale po czterdziestu minutach byłam już z powrotem. Czas
między czternastą a dziewiętnastą to dla mnie czarna dziura. Nie wiem co
robiłam, trochę podrzemałam, trochę poczytałam, trochę posprzątałam.
Czyli generalnie nic nie zrobiłam. Postanowiłam sobie, że umilę sobie
chociaż czas wieczorkiem. Zamówiłam sobie pizzę, otworzyłam winko
jeszcze z paczki bożonarodzeniowej i włączyłam telewizor.
Pizza okazała
się z czarnymi oliwkami (jak mogłam nie powiedzieć, że chcę bez
oliwek??) blee , wino miałam wypić całe, ale w połowie drogi
przypomniało mi się, że po czerwonym winie nie mogę zasnąć, a film
okazał się nudny jak flaki z olejem i jak się skończył, nie wiedziałam o
co właściwie w nim chodziło. To tyle jeśli chodzi o mój milutki
wieczór.
Dzisiejszy dzień też cały przebimbałam. Nawet do Was nie
pozaglądałam, bo byłam taka do niczego. W końcu po południu przyjechała z
domu Dorota, wreszcie nie jestem sama
Na kolację zjadłam dwa lody i popiłam Reddsem. Zaraz się położę i
wreszcie wszystko wróci do normy. Nie, ja nie mogę mieć za dużo wolnego
czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz