Na
pewno mogę o sobie powiedzieć, że jestem ambitną perfekcjonistką z
dużym poczuciem odpowiedzialności. Zdawałoby się, że to dobre cechy, a
jednak potrafią skutecznie utrudnić życie…
Wymagam od siebie bardzo dużo i chciałabym wiele osiągnąć. Ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku - z motyką na słońce się raczej nie porywam i przyznać muszę, że rzadko się zdarza, żeby nie udało mi się zrealizować jakiegoś celu. Natomiast jeśli coś mi się nie powiedzie, działa to na mnie bardzo demobilizująco i nie potrafię przejść nad taką porażką do porządku dziennego. I to już nie jest dobre, bo strasznie trudno mi się potem pozbierać – mam wrażenie, że wszystko co robię jest bez sensu i do niczego się nie nadaję.
Dla niektórych niepowodzenie może się stać „motywatorem” (zdaje się, że Franek tak ma), na mnie to działa zupełnie odwrotnie. Taka delikatna istotka ze mnie
Moja mama już dawno zauważyła, że jeśli chciała wymusić jakieś
działanie na mojej siostrze, trzeba było na nią nakrzyczeć, potrząsnąć
nią i dać szlaban. Natomiast jeśli trzeba było zmobilizować mnie do
działania, musiała mnie pogłaskać po główce, powtarzać, że wszystko
będzie dobrze, że sobie poradzę i absolutnie nie stosować podniesionego,
ba, nawet trochę oschłego tonu! W przeciwnym wypadku skutek był
odwrotny do zamierzonego. I tak jest do dzisiaj, ze mną trzeba wszystko
polubownie załatwiać i jestem przewrażliwiona na punkcie kontaktów z
innymi ludźmi – ktoś krzywo spojrzy, bo ma zeza, a ja już jestem pewna,
że mnie nie lubi
A czy myślicie, ze można być przesadnie obowiązkowym? Otóż można
Mnie niejednokrotnie zdarzyło się zrobić więcej, niż ode mnie
oczekiwano. Poza tym wrodzone poczucie obowiązku nie pozwala mi nie
pójść do pracy ani opuścić żadnych zajęć czy wykładów choćby się waliło i
paliło. Kiedy już choroba zmusi mnie do pozostania w domu, mam wyrzuty
sumienia jak stąd na Kamczatkę.
Na pewno nie można za to o mnie powiedzieć, że mam słomiany zapał – co to, to nie. Zanim się za coś zabiorę, długo się zastanawiam i analizuję wszystkie za i przeciw. Za to jeśli już coś robię to konsekwentnie i najlepiej jak umiem. Wszystko musi być wręcz perfekcyjnie i kiedy nie wychodzi, bardzo mnie to deprymuje. Ten perfekcjonizm jest moją największą zmorą. Jak wiadomo perfekcyjne wykonywanie czynności jest z reguły dość czasochłonne i kiedy nie mam zbyt wielu obowiązków, wszystko idzie gładko. Gorzej kiedy nadchodzi jakiś gorący okres i ze wszystkim trzeba się spieszyć. Nie ma czasu na perfekcję, lepiej czasami trochę odpuścić. Ale to nie takie łatwe dla osoby takiej jak ja. Denerwuje mnie, że nie mogę czegoś zrobić tak dokładnie, jakbym chciała i często doprowadza mnie to do nerwów i frustracji. A przede wszystkim do niepokoju. Nawet blog padł ofiarą mojego perfekcjonizmu
Jeśli już go prowadzę, czuję się za niego odpowiedzialna i denerwuje
mnie, kiedy nie mam czasu napisać o wszystkim, o czym bym chciała, lub
kiedy nie wyrabiam się z czasem, żeby odwiedzić wszystkie osoby, które
mam w linkach. Nie wspomnę już nawet o blogu książkowym – kilka pozycji
czeka na recenzję a ja nie mam kiedy się za to zabrać. Ehh, niech no
tylko się obronię
Wymagam od siebie bardzo dużo i chciałabym wiele osiągnąć. Ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku - z motyką na słońce się raczej nie porywam i przyznać muszę, że rzadko się zdarza, żeby nie udało mi się zrealizować jakiegoś celu. Natomiast jeśli coś mi się nie powiedzie, działa to na mnie bardzo demobilizująco i nie potrafię przejść nad taką porażką do porządku dziennego. I to już nie jest dobre, bo strasznie trudno mi się potem pozbierać – mam wrażenie, że wszystko co robię jest bez sensu i do niczego się nie nadaję.
Dla niektórych niepowodzenie może się stać „motywatorem” (zdaje się, że Franek tak ma), na mnie to działa zupełnie odwrotnie. Taka delikatna istotka ze mnie


A czy myślicie, ze można być przesadnie obowiązkowym? Otóż można

Na pewno nie można za to o mnie powiedzieć, że mam słomiany zapał – co to, to nie. Zanim się za coś zabiorę, długo się zastanawiam i analizuję wszystkie za i przeciw. Za to jeśli już coś robię to konsekwentnie i najlepiej jak umiem. Wszystko musi być wręcz perfekcyjnie i kiedy nie wychodzi, bardzo mnie to deprymuje. Ten perfekcjonizm jest moją największą zmorą. Jak wiadomo perfekcyjne wykonywanie czynności jest z reguły dość czasochłonne i kiedy nie mam zbyt wielu obowiązków, wszystko idzie gładko. Gorzej kiedy nadchodzi jakiś gorący okres i ze wszystkim trzeba się spieszyć. Nie ma czasu na perfekcję, lepiej czasami trochę odpuścić. Ale to nie takie łatwe dla osoby takiej jak ja. Denerwuje mnie, że nie mogę czegoś zrobić tak dokładnie, jakbym chciała i często doprowadza mnie to do nerwów i frustracji. A przede wszystkim do niepokoju. Nawet blog padł ofiarą mojego perfekcjonizmu


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz