Jak
zaczęłam już pisać, to wyszła mi strasznie długa notka… Skróciłam ją
trochę i stwierdziłam, że do niektórych spraw powrócę tu na blogu. Ale
mimo to, wyszła bardzo długa a i tak nie wiem, czy się w niej jasno
wyraziłam.
Tak
się złożyło, że ostatnio, dziwnym zbiegiem okoliczności, kilka moich
rozmów z innymi osobami, zupełnie przypadkiem zeszło na to jaka jestem.
Czasami były to rozmowy bezpośrednie, czasami po prostu jakieś jedno
zdanie wplecione w wywód na inny zupełnie temat. W każdym razie zdumiewa
mnie to, jak czasami mnie ludzie odbierają. I nie chodzi o to, że
odbierają mnie źle. Tak naprawdę tym, co skłoniło mnie do refleksji jest
fakt, że jestem różnie postrzegana, przez różne osoby.
Najlepiej
znają mnie oczywiście najbliżsi i w zasadzie oni widzą mnie tak, jak i
ja siebie widzę, więc to, co czasami mówią na mój temat, niespecjalnie
mnie dziwi. Ale na przykład prawie mnie z butów wyrwało, kiedy moja
koleżanka na uczelni stwierdziła, że jestem zawsze taka
spokojna i opanowana. Ja??? Już pomijam moje panikowanie, ale o mnie na
pewno nie można powiedzieć, że jestem opanowana! Przecież ja się
wściekam o byle co, a impulsywność to moje drugie imię. Bardzo często
działam pod wpływem emocji, co w połączeniu z moim niewyparzonym jęzorem
powoduje czasami głupie sytuacje. Kiedy powiedziałam o tym, co
usłyszałam Frankowi, czy mamie, to się tylko roześmiali. Wy zresztą też
dzięki moim notkom chyba już miałyście okazję poznać mój temperament.
No
właśnie, a propos Was, Czytelniczek… W opisie swojej osoby zastrzegłam,
że nie jestem optymistką. Pesymistką też nie, ale jestem mistrzem w
czarnowidztwie. Wiem, że to może się wykluczać, ale dla mnie pesymizm
nie jest tym samym, co czarnowidztwo, nie będę teraz się w to zagłębiać,
ale na pewno napiszę notkę na ten temat w przyszłości. W każdym razie, w
komentarzach, czy w mailach wiele z Was pisało, że jestem taką pogodną
osobą, optymistycznie nastawioną do życia i zawsze wesołą. Niezmiernie
mnie to dziwi, bo ja siebie tak nie widzę. I na przykład Franek, czy
Dorota też by nigdy nie powiedzieli, że jestem optymistką, bo znają moją
skłonność do martwienia się na zapas. Zawsze mnie zastanawia, dlaczego
tutaj tak mnie wiele osób postrzega, bo przecież staram się być sobą.
Oczywiście
są również takie cechy, które widzą we mnie wszyscy – na przykład to,
że się bardzo przejmuję wszystkim. To, że jestem bardzo zorganizowana,
skrupulatna i systematyczna. I generalnie, jak to się ktoś o mnie kiedyś
wyraził „solidna firma”. I wszyscy też wiedzą, że się lubię rządzić. Wy
chyba też wiecie, że jestem raczej pewna siebie i może aż za bardzo
uparta w forsowaniu swojego zdania. Poza tym znajomi przyznają, że
jestem zawsze szczera. Twierdzą, że na pewno nie jestem osobą fałszywą,
zawsze powiem to, co naprawdę myślę i od razu po mnie widać, że kogoś
nie lubię. Cieszy mnie to bardzo, ponieważ taka właśnie chcę być. Nawet
pisząc tutaj staram się wszystko opisywać tak, żeby nie było żadnych
niejasności ani problemów z interpretacją jeśli chodzi o moją osobę.
No
właśnie i po tym długim wywodzie, dochodzę wreszcie do sedna sprawy. Bo
skoro są osoby, które odbierają mnie inaczej niż inni albo nawet niż ja
sama, to może ja wcale taka szczera nie jestem. Oczywiście to nie była
jedyna przyczyna mojego smutku, ale zaczęłam się nad tym zastanawiać i
to spowodowało, że mam pewne rozterki. Tak bardzo staram się
przedstawiać siebie taką, jaka jestem. Nie ukrywam wcale swoich wad,
otwarcie o nich piszę, czy mówię. „Margolka bez koloryzowania” to
naprawdę moje motto.
A
jednak zaczęłam się myśleć, że może nie zawsze jestem sobą, nawet nie
wiedząc o tym. Może kreuję się na kogoś, kim nie jestem, może
nieświadomie wprowadzam w błąd Was, lub znajomych w świecie realnym? A
ja tego nie chcę. Nie chcę, żeby ktokolwiek miał jakiekolwiek
wątpliwości w stosunku do mojej osoby. Jeśli mnie ktoś lubi, to musi
wiedzieć, jaka jestem i musi znać moje wady nawet bardziej niż zalety,
bo wtedy będę miała pewność, że to jest szczera sympatia.
Tak naprawdę to przez chwilę nawet
zastanawiałam się, czy pisanie mojego bloga ma sens. Nie wyobrażam
sobie przestać pisać, bo bardzo to lubię i bardzo dużo mi to daje, ale
mimo tego naszła mnie taka refleksja, czy powinnam to robić. Ma to
związek z pytaniami, które wczoraj sobie tutaj zadałam. Kim ja jestem? A
właściwie, jaka jestem? I czy widzicie mnie źle? Wiem, że komuś może
się wydać głupie, że ja się takimi rzeczami przejmuję, ale jednak… Bo
poczułam się, jakbym kogoś oszukiwała, chociaż wcale tego nie chcę.
Tak
naprawdę to wszystko o czym tutaj napisałam, nie było głównym powodem
mojego smutku. O tamtym nie chcę pisać, bo wymagałoby to zagłębienia się
w przeszłość a także angażowania w to historii innych osób, a tego
chciałabym uniknąć. Jednak tamto zmartwienie wywołało różne moje myśli
także na temat bloga i postanowiłam się skupić tutaj na tym właśnie
aspekcie.
Ależ bzdury mi wyszły. Gratuluję wytrwałości 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz