*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 16 lipca 2012

Odliczanie: dwa!

Wczoraj się nie udało, będzie dzisiaj :) To już tylko dwa miesiące! Sześćdziesiąt jeden dni przed naszym ślubem byłam w Miasteczku. Franek niestety pracował, więc pojechałam sama. Niedzielę spędziłam z rodzicami i psem na działce. Później jeszcze obiad i podróż do Poznania. Pociągiem - całkiem wygodna i bez opóźnień (to tak a propos ostatniej notki :)) Wybraliśmy się jeszcze z Frankiem do znajomych - Ali i R. (mojego poprzedniego szefa) i spędziliśmy bardzo miło wieczór, choć niestety krótki, bo Franka dzisiaj czekała pobudka o 3.
Nie mogliśmy się z nimi spotkać, bo zawsze komuś coś wypadało, więc dopiero wczoraj przekazaliśmy im oficjalnie zaproszenie na ślub i wesele. Nadal niestety mamy jeszcze 10 zaproszeń do rozdania! Zła trochę jestem, że tak wyszło, ale Franek twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą, że te osoby przeciez od dawna wiedzą, kiedy jest wesele itd. Zostali jeszcze jego koledzy, brat oraz babcia. Niby wiem, że to nic wielkiego, ale ja po prostu chciałabym mieć już to z głowy. Jest jednak szansa, że dzisiaj i jutro rozdamy to, co mamy.
Nie wszystkie osoby, które zaproszenia już dostały potwierdziły nam przybycie, więc gratuluję sobie w duchu, że podałam im datę potwierdzenia 15 lipca - bo dzięki temu nie muszę teraz w panice wydzwaniać do wszystkich i pytać, czy przyjadą. Jest jeszcze na to czas. Na chwilę obecną odmówiło nam osiem osób, co nas nawet cieszy :P. Byli to goście, po których raczej spodziewaliśmy się odmowy, a w ostatecznym rozrachunku zaproszonych wyszło trochę za dużo niż byśmy chcieli. A tak, jest szansa, że ścisku nie będzie. Ale o gościach to może osobną notkę napiszę innym razem...

Lipiec rzeczywiście okazał się dla mnie łaskawszy, jeśli chodzi o ilość wolnego czasu i mam trochę więcej luzu. Ale gorączka przedślubna jeszcze nas nie dopadła :) Chociaż już coraz częściej myślimy o tym, ile to jeszcze ważnych drobiazgów do załatwienia zostało i kiedy na to wszystko będzie czas :)
Jak już wspomniałam ostatnio, dwa miesiące przed ślubem mamy załatwione wszystkie formalności urzędowe. U księdza też już byliśmy i spisaliśmy protokół. Wpisy w internecie mnie trochę przestraszyły, a okazało się, że wszystko poszło sprawnie i obyło się bez dziwnych pytań. Ale 4 sierpnia idziemy do niego jeszcze raz - nie chcieliśmy, żeby zapowiedzi wisiały z takim wyprzedzeniem i on sam też nie był tego zwolennikiem, więc załatwimy to dopiero w sierpniu - pierwsze zapowiedzi będą wisieć chyba już piątego.

Miałam już przymiarkę sukni :) Nie spodziewałam się, że wyjdzie tak fajnie. Kupiłam też welon i buty. Brakuje mi jeszcze rękawiczek, bo były albo za długie, albo za krótkie :) Kolejna przymiarka 11 sierpnia. Za to Franek jeszcze nie ma garnituru. Być może w przyszłym tygodniu pojedziemy na poszukiwania.
I cóż jeszcze? Tak naprawdę wszystko, co najważniejsze mamy już załatwione, ale prawie wszędzie trzeba będzie się zjawić jeszcze raz w sierpniu lub wrześniu omówić szczegóły, potwierdzić i tak dalej. Utrudnieniem jest to, że wszystko trzeba będzie już załatwiać w Miasteczku. Ale nic to - Franek miewa wolne dni w tygodniu, a ja się dziś dowiedziałam, że mam jeszcze 30 dni urlopu, więc damy radę, Miasteczko nie jest na końcu świata, da się obrócić w jeden dzień, o czym przekonaliśmy się właśnie przy okazji wizyty u księdza :)

Aaa! I tańce jeszcze - ostatnio wspominałam, że znaleźliśmy całkiem fajną szkołę obok nas i mieliśmy zamiar od lipca zacząć naukę. Ale okazało się, że córka chrzestnej Franka jest nauczycielką tańca! No i zgadaliśmy się, że ona udzieli nam lekcji indywidualnych o połowę taniej, a co najważniejsze - w dni, które nam będą pasowały. Mamy zacząć w sierpniu. Brzmi pięknie i mam nadzieję, że tak też będzie :) Bo na razie jestem trochę sceptyczna, ale Franek twierdzi, że dziewczyna by nam nie ściemniała :)

A na koniec wspomnę jeszcze, że z piątku na sobotę miałam sen dotyczący naszego ślubu. Śniło mi się wszystko - od początku mszy, poprzez przysięgę i wesele aż po poprawiny! :) Obudziłam się dopiero w trakcie poprawinowego obiadu, bo się Rokuś domagał, żeby go pogłaskać :P Ale co jest w tym najistotniejsze - zawsze w tego typu snach śniłam, że o czymś zapomniałam, że coś poszło nie tak, że z czymś nie zdążyłam... A tym razem wszystko było, jak należy :) Poza jednym drobnym szczegółem - dostałam rosół z pietruszką :) Ale o to sie akurat nie martwię.
Niesamowite, że to już tak niedługo :)

45 komentarzy:

  1. Szzcerze mówiąc, już nie mogę doczekać się tej uroczystości :d A raczej relacji z niej ;D Kiedy pracowałam nad morzem, mieszkaliśmy u takiego starszego małżeństwa. Ta Pani czasami, kiedy byliśmy po pracy przychodziła do nas porozmawiać i tak któregoś razu powiedziała, że jej córka bierze ślub 15 września :D I tak sobie siedziałam i myślałam "kurcze z czymś mi się kojarzy ta data" i dopiero później nooo tak przecież wtedy też bierze ślub Margolka ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      No ja się też trochę nie mogę doczekać (trochę, bo z drugiej strony to czekanie też jest fajne) i umieram z ciekawości, jak to będzie :P

      Usuń
  2. Nie lubisz rosołu z pietruszką? To jak Duński. Ja za to uwielbiam, im więcej, tym lepiej.
    Normalnie, jesteś jednak niesamowita z tym dopracowywaniem szczegółów: nawet Ci się wszystko wyśniło na wszelki wypadek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam rosół, ale absolutnie bez pietruszki! W ogóle nie znoszę zielonej pietruszki i wydłubuję ją skąd się da.
      Oby tylko ten sen okazał się proroczy :P

      Usuń
    2. Ja za to nie zjem pietruszkowego korzenia :)

      Usuń
    3. A to ja też nie :) Ani selera. Ale do tej zielonej mam wyjątkową awersję :)

      Usuń
  3. nam zostaly jeszcze 33 dni. Od minionego piatku praktycznie kazdy dzien mamy juz zaplanowany, prawie codziennie mamy cos slubnego do zalatwienia i powoli zaczyna mnie to przerazac, bo tyle tego jeszcze, ze nie wiem jak my zdazymy. Ale coz... musimy dac rade :) I Wy tez dacie rade. Zalatwiajcie z wyprzedzeniem tyle ile sie da, pozniej bedziecie miec wiecej spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to sie raczej tak nie będzie dało, żeby codzienie coś załatwić, własnie z tego wzglęu, że ślub jest w Miasteczku - a to 200 km od Poznania. Ale jakoś będziemy musieli dać radę :)

      Większość rzeczy w zasadzie mamy już załatwione, no ale sama wiesz, ze nie wszystko da sie wcześniej :)

      Usuń
  4. A muzykę na pierwszy taniec już macie wybraną? Być może już o tym pisałaś, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć ;)
    Haha, rosół z pietruszką jako jedyny nieudany element wesela - byłoby pięknie ;) Swoją drogą nie lubię rosołu jako pierwszego dania na tego typu imprezie. Nie żebym coś miała do niego, ale po prostu zawsze się nim pobrudzę ;) Zdecydowanie wolę coś bez makaronu, u mojej siostry był to krem z borowików i uważam, że to genialny pomysł, mniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspominałam, ale nie pisałam konkretnie. I dobrze, bo jeszcze może zmienimy zdanie. Na razie nie mamy niczego na 100%. Jak będzie, to napiszę :)

      A ja rosół uwielbiam, to moja ulubiona zupa i to jest jeden z powodów, dla ktorych własnie ta zupa będzie u nas na weselu. Ale nie jedyny. Drugi -być może nawet ważniejszy :) jest taki, że ja sobie po prostu nie wyobrażam wesela bez rosołu! :) To jest tak oczywiste, że nie braliśmy pod uwagę w ogóle innej opcji - chociaż mieliśmy do wyboru i krem z borowików i jeszcze coś :))

      Usuń
  5. O nie ! Pietruszka ! Tylko nie ona ! Psuje caly rosół :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Zawsze tak mówię mojej mamie - że zepsuła, jak sypnie pietruszką :))

      Usuń
  6. Bo ten czas leci tak szybko że za chwilę przeczytamy notkę poweselną:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uśmiałam się z tej Twojej pietruszko w rosole :) Faktycznie, czas leci jak oszalały, ale jak znam Twoje zdolności organizacyjne, to z wszystkimi przygotowaniami dacie sobie radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      Też wydaje mi się, że mimo wszystko damy radę :) Ale z jednej strony trochę szkoda, ze tak szybko to leci, bo chociaż z jednej strony nie mogę sie doczekać, to czekanie też jest fajne :)

      Usuń
  8. Strasznie ten czas leci. Niedawno Franek się oświadczał, a tu już za dwa miesiące będziecie stać przed ołtarzem :) Na pewno wszystko uda się Wam załatwić przed czasem. Komu, jak komu, ale Tobie- z pewnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję :) i nawet wystarczy, że będzie na czas :)
      Ale masz rację, czas leci. Za chwilę będzie rok, jak się zaręczyliśmy :)

      Usuń
  9. Nie lubisz pietruszki:O To ja natkę w szpitalu po porodzie nawet do kanapek ładowałam, nie lubię takich 'suchych', zawsze na wierzchu był pomidor.. ale, że nie mogę, to pietruszka mnie ratowała:P

    Ooo, a przymiarkę będziesz miała w taki piękny dzień... ;D moje urodzinki :P

    i coś jeszcze miałam napisać, jak ja nie lubię zapominać grr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię to mało powiedziane! To jedna z niewielu rzeczy, ktorą wydłubię z każdego dania i nie tknę najmniejszego kawałka tego zielska.

      :) No widzisz :) To też urodziny mojej babci były..

      Jak sobie przypomnisz, to napisz ;)

      Usuń
  10. W przededniu ślubu córki miałam sen, że na całe wesele do jedzenia na 90 osób był tylko jeden olbrzymi bochen chleba i... nadgryziona przez psa blacha sernika! Obudziłam się zlana potem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi jak się śniły ślubne plany to zawsze uciekałam szczęśliwa sprzed ołtarza :) w rzeczywistości tamten związek się rozpadł i było to pozytywne wydarzenie. Może faktycznie w snach widać trochę przyszłości, a może tylko nasze obawy ? na wszelki wypadek wyraźnie zaznacz kucharzowi, że nie lubisz pietruszki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że sny są naprawdę ważną informacją dla nas wysyłaną przez naszą podświadomość :) Tylko nie potrafimy ich często odpowiednio zinterpretować.
      Tak czy inaczej, na pewno mam zamiar wykorzystać swój status i powiem kelnerom, żeby dopilnowali, że będę miała talerz bez pietruszki :)

      Usuń
  12. nie moge sie doczekac waszego slubu, kurde jak sie wkurze to przyjade:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, ze to by było calkiem fajne :))

      Ja się nie moge nadziwić, że Ty na ten nasz ślub tak czekasz i tak się nim emocjonujesz :P To raczej nie w Twoim stylu, ale to całkiem miłe :))

      Usuń
    2. Wiem, ze nie w moim stylu i sama się dziwię:P znamy sie tak dlugo, tyle już czytam o Tobie i Franku, zresztą łączą nas też bardziej intymne stosunki:D wiec mogę trochę sobie poemocjonowac sie:D

      Usuń
    3. Pewnie, że możesz :) Zresztą tak, jak napisałam, to naprawdę miłe jest. No i masz rację, chyba coś w tym jest, że to trochę przez to, że jesteśmy dla siebie bardziej realne :)

      Usuń
    4. A myślisz, że to, ze piszesz do mnie gdy coś się złego dzieje nie jest miłe? tez jest:P I powiem Ci, ze jeśli nie masz nic przeciwko i podasz mi dane niezbędne to ja chętnie przyjadę osobiscie złożyć Wam zyczenia na okolicznośc nowej drogi zycia:)

      Usuń
    5. o kurde, Miasteczko ejst az tak daleko?!

      Usuń
    6. Sprawdziłaś? :) No właśnie trochę jest. I pewnie, ze nie miałabym nic przeciwko, tylko, że to dla Was bedzie kłopot taki kawał drogi na ślub tylko jechać. A zaprosilibyśmy Was na wesele, nawet myślałam o tym, ale na razie i tak mamy za dużo gości i czekamy, kto jeszcze odmówi, bo będzie ciasno :(

      Usuń
  13. Ja to nawet lubię pietruszkę, ale w rosole nie cierpię, on się wtedy robi kwaśny i niedobry - i widzę, że nie ja jedyna :P
    Widzę, że organizacja idzie sprawnie, może się i bez tej całej gorączki obejdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle pietruszki nie lubię i zawsze ją zewsząd wydłubuję :)))

      Mam nadzieję, że się obejdzie jednak :)

      Usuń
  14. Ja uwielbiam rosół z pietruszką :P Ale na ostatnim weselu, to się zawiodłam. Myślałam, że drugiego dnia będzie kwaśnica na obiad, a tu znowu rosół...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pietruszka psuje rosół :)
      A ja pierwszy raz byłam na teraz na takim weselu, że na poprawinach podali kwaśnicę. Zazwyczaj jest żurek. Teraz był rosół i ta kwaśnica właśnie - bardzo dobra zresztą.
      A u nas będzie żurek na poprawinach :)

      Usuń
    2. Mnie smakuje własnie z pietruszką :) i z pieprzem, bo lubię na ostro ;)
      Kwaśnica, to moja ulubiona zupa, podobnie jak żurek :) Lubię takie "chłopskie" zupy.
      Żurek z jajkiem czy białą kiełbasą?

      Usuń
    3. Ja pietruszki nie znoszę i wydłubię zewsząd najmniejszy jej skrawek. A pieprzu do rosołu też nie stosuję. Tylko maggi.

      U mnie się nie jada kwaśnicy. To w ogóle był pierwszy raz. Jeśli już to robię kapuśniak.

      A nie wiem właściwie z czym będzie, ja i tak lubię najbardziej bez niczego :P

      Usuń
  15. Ale ten czas szybko leci. Zawsze mi się wydawało, że przygotowanie ślubu i wesela to jeden wielki stres, ale czytanie Twoich notek ma zbawienny wpływ na moją opinię;) Wszystko wydaje się proste;) a tak serio to jesteś świetnie zorganizowana:) pozdr:) PaniZ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj leci, leci.
      No ja właśnie tak nie bardzo wiem, skąd się ten stres i cała gorączka biorą :) Na pewno będzie jeszcze bardziej intensywnie, ale wydaje mi się, że to tuż przed a na razie nie ma powodu do paniki.
      A co do tego zorganizowania - staram się :) Dzięki.

      Usuń
  16. Mi, jeśli śni się moje wesele czy ślub, to właśnie zawsze jest to sytuacja w której coś się nie udało. Raz fryzjerka nie zdążyła mnie uczesać i nie miałam ładnej fryzury, kolejny raz nie miałam białej sukni tylko zieloną (!), następnie nikt mi nie chciał doradzić jakie koczyki powinnam założyć ;p A z opowieści wiem, że to 'normalne' ;)

    2 miesiące to już naprawdę bliziutko;) Fajnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się dotychczas chyba tylko dwa razy w ogóle wesele śniło odkąd się zaręczyliśmy - wcześniej też może dwa lub trzy razy. Nie nawiedzają mnie na szczęście te sny :) No i ten był wyjątkowo udany.

      Fajnie :)

      Usuń
  17. Nie zdążycie się obejrzeć a już będzie ten dzień :) Czas bardzo szybko leci, zwłaszcza jeśli się ma tyle spraw na głowie. Swoją drogą naprawdę bardzo szybko to zleciało, pamiętam notkę o zaręczynach jakby to było wczoraj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na pewno masz rację, zleci bardzo szybko, a szkoda, bo to czekanie jest całkiem fajne. Chociaż z drugiej strony już się nie mogę doczekać :)

      A to już za chwilę rok będzie :))

      Usuń
  18. Mnie chodziło właśnie o slub, a nie o wesele:P ano sprawdziłam, byłam w szoku, ze miasteczko jets aż tak daleko. I w ogóle teraz nasuwa mi sie pytanie dlaczego wybrałaś na meijsce studiowania Poznan, skoro tot aki kawał jest?:P

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale przecież ja często pisałam, ze mam do miasteczka ponad 200 KM:) Jednak to i tak nie jest aż tak daleko, zwłaszcza, ze dojazd jest łatwy. A do Poznania trafiłam trochę przez przypadek, po prostu dostałam się do tej szkoły do której chciałam. A teraz nie żaluję.

    No tak, ja wiem, że miałaś na myśli ślub i to byłoby naprawdę bardzo miłe, ale kawał drogi jest od Was :)

    OdpowiedzUsuń