Rok temu w czwartek załatwialiśmy ostatnie ważne sprawy. Omówiliśmy
z zespołem przebieg wesela, poszliśmy do księdza, pojechaliśmy do kamerzysty i
sprawdziliśmy noclegi. Wieczorem moja siostra (która przecież nam śpiewała na
ślubie) miała w kościele próbę z organistą i chciała, żebyśmy z nią poszli.
Przystaliśmy na to chętnie...
W tym roku przybiegliśmy po
pracy do domu, zjedliśmy szybki obiad i zaczęliśmy się szykować. Jest coś
dostojnego w ubieraniu się, goleniu (to Franek) i malowaniu (to ja :P) z myślą
o wizycie w teatrze. Może to tylko złudzenie, ale bardzo przyjemne :) Franek
włożył eleganckie spodnie, koszulę i marynarkę. Ja sukienkę i szpilki. Zrobiłam
makijaż, fryzurę i już mieliśmy wychodzić, gdy – ach, jakie to typowe –
zauważyłam, że poszło mi oczko w rajstopach. W momencie, gdy je zdjęłam,
zadzwonił mój służbowy telefon. Jedną ręką próbowałam włożyć nowe rajstopy,
drugą podtrzymywałam telefon przy uchu i próbowałam się skupić na pewnym
zagadnieniu z pracy. Drugie rajstopy również okazały się podarte, zaczęłam
wkładać trzecie, kończąc rozmowę, bo już, już dzwonił mój drugi telefon, który
z zajętego służbowego przekierował mi koleją rozmowę z pracy. Ostatecznie udało
mi się ugasić pożar w pracy, włożyć rajstopy i wyjść z domu, ale przekonałam
się, że wszelkie tego rodzaju sceny w filmach i serialach są z życia wzięte! :)
Na Ochotę przyjechaliśmy ze
sporym wyprzedzeniem, ale po drodze był jeszcze kościół, do ktorego
planowaliśmy na chwilę wstąpić. Franek poszedł do spowiedzi, a ja poszłam
pogadać z Panem Bogiem. Modląc się myślałam właśnie o tamtych chwilach, o
których wspomniałam na początku tej notki – zwłaszcza wieczór. Organista, moja
siostra i my wdrapaliśmy się na wieżyczkę. Oni rozpoczęli próbę, my usiedliśmy
w ławce. To było niesamowiete: pusty, ciemny kościół, głos mojej siostry
niosący się echem po całej świątyni i nasze podekscytowane myśli, kiedy
wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie za dwa dni. Pamiętam to jak dziś! To jedno z
tych magicznych, krótkich wspomnień, które zostają na zawsze...
Ale wracam do
teraźniejszości. Spektakl rozpoczynał się o 19:30, zajęliśmy swoje miejsca
jakieś dziesięć minut wcześniej i chłonęliśmy atmosferę małego Och Teatru. O swoich teatralnych wrażeniach napiszę kiedy indziej, bo to temat na osobną notkę. Teraz skupię się na tym, że byliśmy na spektaklu razem - po raz pierwszy. Spędziliśmy wspólnie naprawdę uroczy wieczór! Zupełnie inny niż wszystkie, więc w jakiś sposób magiczny - i o to chodziło, bo w ten sposób właśnie rozpoczęliśmy świętowanie naszej rocznicy :)
Kiedy wracaliśmy było już późno. Dzieliliśmy się wrażeniami chłonąc jednocześnie atmosferę Warszawy nocą. Chłonęlibyśmy dłużej, ale piątek to dla nas normalny dzień pracy i tak się poświęciliśmy, bo położyliśmy się spać prawie dwie godziny później niż zazwyczaj. Ale warto było! :)
Piątek w pracy minął nam szybko - zwłaszcza, że Franek skończył szybciej, a u mnie zaczął się gorący okres, więc nie wiedziałam w co ręce włożyć. Ale o siedemnastej udało nam się wyjechać w kierunku Miasteczka. Po drodze zatrzymaliśmy się w przyjemnej restauracji, gdzie zamówiliśmy obiad, który stanowił kolejną część naszego świętowania :) Jadąc samochodem, a później jedząc wspominaliśmy ostatnie zeszłoroczne przygotowania: moją wizytę u kosmetyczki, frankowe pucowanie samochodu, ostatnie roszady przy weselnym stole, słowem dopinanie wszystkiego na ostatni guzik...
Na koniec zamówiliśmy sobie deser w jednym pucharku i zjedliśmy go razem dwiema łyżeczkami. To było naprawdę słodkie - i nie mam na myśli samego deseru :)
A potem wyruszyliśmy w dalszą trasę, bo w Miasteczku od następnego dnia zaczynała się część główna naszych obchodów ;)
Ślub to taka perełka na łańcuszku wspomnień, połyskująca najjaśniej, warto do niej dodawać kolejne w postaci odpowiednio celebrowanych rocznic, bo nie dość, że to wzbogaca małżeństwo to jeszcze chroni blask tej najjaśniejszej przed zmatowieniem;)
OdpowiedzUsuńWstęp pięknie zaczęty, czekam na relacje z obchodów właściwych;)
Dobrze napisane! Masz rację :) Dlatego myślę, że trzeba świętować najlepiej, jak się umie. Nawet jak okoliczności nie sprzyjają staramy się celebrować ten czas jak najlepiej - choćby poprzez rozłożenie go na kilka dni, skoro nie dało się wziąć wolnego. I każda rocznica jest ważna, czy to okrągła, czy nie :)
UsuńWypowiedź Flo. postanawiam sobie wydrukować i użyć wobec męża w odpowiedniej chwili :P
UsuńI bardzo słusznie :) Musisz męża nauczyć tego i owego ;)
UsuńOn jest raczej niereformowalny w takich kwestiach :P
UsuńAle właściwie dlaczego? :)
UsuńPo prostu uwielbiam czytac tkaie posty:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :) Dlaczego? Ze względu na ich sentymentalny charakter?
UsuńTeż, ale nie tylko. Rok temu, jak opisywałaś slub i wesele też tak sie cieszyłam czytajac to, jak teraz. Lubie czytać o pozytywnych emocjach, radości, oczekiwaniu itd. A potem, tak jak tera,z o wspomneiniach też:)I choć ja sama nie ejstem fanka tradycyjnego wesela itd, a Ty taki miałas, to mimo to lubilam tamte i teraz te notki, chodzi chyba o sposob pisania, przekazywania emocji,w spomnien itd.
UsuńA, to miło ;)Pewnie jeszcze sobie trochę powspominam ;) Ale jak na złość teraz u mnie w pracy zaczął się młyn i nie mam tyle czasu, ile bym chciała.
Usuńjak to jest, że rajstopy dziwnym trafem drą się przeważnie w nieodpowiednich momentach... w czerwcu miałam ślub kuzyna, kiedy dotarłam pod kościół, uzmysłowiłam sobie, że w rajstopkach zrobiła się mała dziurka, która lada chwila może stać się mega ogromną, a ja nie wzięłam innych na zapas, na szczęście rajstopy wytrzymały, ale od tej pory staram się nie zapominać o dodatkowej parze w torebce
OdpowiedzUsuńOtóż to :) Ja już nauczyłam się, zeby zawsze mieć ze sobą drugą parę, bo ta pierwsza drze się w najmniej odpowiednim momencie ;)
UsuńAleż Wy naprawdę jesteście słodcy. Fajnie, że Wam się tak poukładało, że tak się przez te wszystkie lata fajnie dotarliście :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :):)
UsuńPod tym względem - rzeczywiście, myślę, że całkiem nieźle nam to wyszło ;)
Jeee, naprawdę urocze, szczególnie ten deser :)))
OdpowiedzUsuńTeż muszę napisać, że bardzo przyjemnie czyta się takie posty, chyba ze względu na pozytywne emocje :)
Cieszę się w takim razie, bo właśnie wydawało mi się, że tego typu notki mogą wydawać się nudne :) Miło mi w takim razie, że wraz ze mną wspominacie i fajnie się Wam to czyta.
Usuńfajnie świętujecie tą rocznicę
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNo to wypas rocznica!...:D:D:D
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj!
Pewnie, że tak ;)
UsuńDziękujemy :)
Po to kiedyś może wezmę ślub, żeby móc obchodzić takie fajne rocznice! :)
OdpowiedzUsuńI słusznie! :)
Usuń