Wracając jeszcze do tej energii... Akurat teraz jest mi ona wyjątkowo potrzebna. Zresztą pewnie nie tylko mi. Taka aura... Nawiązując przy okazji do mojej notki o patriotyzmie i Polsce - owszem, jest jedna rzecz, którą bez wahania zmieniłabym w naszym kraju - klimat! Nie żeby zaraz afrykańskie upały, ale bez tych szarości za oknem to bym się spokojnie obyła. Tego właśnie najbardziej nie lubię w naszym klimacie - pomijając już mroźne zimy oraz deszczowe i wietrzne dni jesienią, krótkie dni są wykańczające! W dodatku w większości ponure i ciemne.
Mamy już schyłek listopada, ale prawdę powiedziawszy i tak był nienajgorszy. Przede wszystkim było w miarę ciepło. Ale niestety słonecznych dni za wiele nie było. We wtorek rano było pięknie - mimo, że nieco chłodno, słońce spowodowało, że od razu świat inaczej wyglądał. Znowu chciało się żyć :)
Bo na co dzień jest z tym gorzej - popadłam w totalny marazm. Zaczęła się ta najgorsza część roku, kiedy nawet poranki mnie szczególnie nie cieszą. Budzę się bez większych problemów, ale w ogóle nie chce mi się wstawać - na zewnątrz jeszcze ciemno, w domu pozostaje mi tylko światło elektryczne, za którym nie przepadam. Nic mi się nie chce wtedy robić, a przecież jestem najbardziej efektywna właśnie rano. Później jadę w tej szarości do pracy, zazwyczaj towarzyszy mi mżawka - deszczyk tak drobny, że nawet go nie widać, tylko czuć. Brrr...
No i skąd czerpać tą energię, skoro cały czas jest ciemno? Bo przecież nawet w ciągu dnia chmury są tak gęste, że słońce nie ma szans się przez nie przebić. A przed nami jeszcze przynajmniej trzy miesiące tych ponurości. Co roku dziwi mnie tak samo fakt, że musimy funkcjonować w takich podłych warunkach :) Ech... Ale cóż nam pozostało? Trzeba wytrzymać.Tylko właśnie trochę pokładów energii do tego przetrwania by się przydało, a na razie nie bardzo wiem skąd ją brać. Źródła mi się chyba wyczerpały, jadę już na rezerwie. Póki co w trybie awaryjnym codziennie zmuszam się do sprzątania - a konkretnie do porządkowania różnych papierów, dokumentów, rachunków, pamiątek. Czas najwyższy to zrobić. A to przynajmniej daje mi jakieś zajęcie. W przeciwnym wypadku już całkiem bym oklapła.
Właśnie to jest dziwne - nie chce mi się zabierać za nic, co zawsze sprawiało mi przyjemność. Tak po prostu - nie chce mi się i już. W ogóle to coś mi się całkiem poprzestawiało - to, że nie korzystam w pełni z "moich" poranków to jeszcze pół biedy w porównaniu z tym, że wieczorem w ogóle nie czuję senności! Tęsknię za tym uczuciem, kiedy to w okolicach 21 padałam na pyszczek, a o 22 oczy same mi się kleiły. Potem już tylko przykładałam głowę do poduszki i mnie nie było.
A teraz co? Piątek mamy! W piątki padałam ze zmęczenia już po ósmej, a dzisiaj nic!
Mam nadzieję, że grudzień mnie wyleczy. Może się przyzwyczaję do tej brzydkiej pory i trochę znormalnieję. Ale zdumiewa mnie, jak bardzo inaczej świat wygląda wiosną i latem! Mam wrażenie, jakby to było zupełnie inne życie.
Nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć tę notkę słowami - byle do wiosny. Tak, wiem, że jeszcze szmat czasu, nie przypominajcie mi. Właściwie jak tak sobie pomyślę, to co roku jest to samo - w listopadzie zaczynam Wielkie Odliczanie.
Zapewniam Cię, Małgoś, że nie sama odliczasz... Pozdrawiam ciepło, wbrew aurze.
OdpowiedzUsuńRazem raźniej :)
UsuńI ja równie ciepło pozdrawiam
jest nas więcej;)
OdpowiedzUsuńpływalnia trochę pomaga, i nie wiem, gdzie masz najbliżej, ale gdybyście się wybrali do gorących źródeł na kilka godzin, to niesamowite wrażenie, kąpiel pod gołym niebem w listopadzie, siedzisz w gorącej wodzie a na głowę pada śnieg, wraca się do domu z zapasem energii na miesiąc
Hmm, to jest całkiem dobry pomysł :) Dzięki za podsunięcie, muszę się rozejrzeć :)
Usuńa ja ubolewam nad tym, że przed sobą mam mlecznobiałą szybę i w tym roku zapewne nie zobaczę pierwszego śniegu :( i po cichu mam nadzieję, że będzie jeszcze biało na świecie jak opuszczę szpitalne mury, bo ja jednak zimę lubię ;))
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest ktoś jeszcze, kto zimę lubi ;)
UsuńJa tam zimy nie znoszę i absolutnie niczego fajnego w niej nie widzę, ale na Twoim miejscu (to do Smoczycy) oczywiście też wolałabym widzieć ten pierwszy śnieg niż szpitalną szybę.
UsuńJa zdecydowanie wolę lato ale jakoś nie przechodzę żadnych depresji jesiennych ani nic :D Ot, denerwuje mnie to że trzeba tyle ciuchów na sobie dźwigać itd. :P
OdpowiedzUsuńJa też depresji żadnych nie przechodzę. Po prostu nic mi sie nie chce przez to że dni są takie krótkie.
Usuńszkoda, że nie zapadamy w sen zimowy bo nie pozostaje nam nic innego jak tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na Wiosnę, na ciepełko i na dłuższe dni...
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Oj szkoda! Naprawdę czasami bardzo bym chciała w taki sen zapaść.
UsuńOdliczam razem z Tobą :) krótkie dni i szarzyzna mnie dobijają, choć jeśli o pogodę chodzi, to tegoroczny listopad rzeczywiście nie był taki najgorszy.
OdpowiedzUsuńNie był, ale mnie zdecydowanie w tej porze roku właśnie bardziej te krótkie dni i szarość przeszkadzają. Zimno jestem w stanie przełknąć.
UsuńZ tą energią mam podobnie, nie chce mi się zabierać nawet za to, co sprawia przyjemność. Najchętniej bym spała i spała, z tym że wieczorem z kolei nie zasypia mi się tak łatwo. Zwalałam trochę winę na to, że chodziłam do pracy na popołudniowe zmiany, czyli kończyłam po północy, a rano (raczej przed południem :P) nie miałam presji, żeby szybko wstawać, ale późną jesienią chyba zwykle wpadam w większy marazm.
OdpowiedzUsuńKrótki dzień jest problemem o tyle, że czasem mam ochotę się wybrać na spacer, a tu już ciemno, no i oczywiście zimno...
Ano wlaśnei mam tak samo - może za wyjątkiem tego, że nie jestem senna. Ale nic mi się nie chce robic. Nie lubię elektrycznego światła i rano chociaż jestem już obudzona to nie chce mi się wstawać ze względu na te ciemności właśnie.
UsuńTylko jakby tak przyszedł delikatny mrozik... nadzieja jest na słońce :D ale właśnie, delikatny poproszę jeśli już, a nie takie że ochoty z domu nie mam wychodzić w taką prawdziwą zimnicę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj się zmobilizowałam i piekłam rogaliki, umyłam okno... ale ogólnie to mało mi się chce przez te szarości.
Hmm zauważyłam osttanio u siebie tendencję do ubierania się w te szarości i ciemne ciuchy... może jak będę bardziej kolorowa to ta szarość w pogodzie będzie mniej dokuczliwa?
U mnie słońce już drugi dzien i nawet bez mroziku się obyło ;)
UsuńW każdym razie, ja już chyba kiedyś pisałam, że jeśli o mnie chodzi to nawet mróz może być siarczysty, jeśli to oznacza, że będzie słonecznie ;) Ta szarzyzna naprawdę mnie dobija.
Ja mam raczej kolorowe ubrania - również na porę zimową i niestety szarość w pogodzie nic sobie z tego nie robi :) Ale spróbuj!
Ja kolorowych też mam dużo, tylko jakoś sięgam po stonowane i ciemne barwy ostatnio :)
UsuńI ja to jednak takich siarczystych mrozów nie lubię, mimo słońca, ale takie delikatne nieszczególnie mnie uwierają :))
Ja tam oczywiście też zdecydowanie wolę ciepło, ale jak jest silny mróz to zazwyczaj powietrze jest suche, więc i mniej go odczuwam.
Usuńnasz klimat totalnie się popieszył 10 stopni pod koniec listopada, ale cóż zrobić
OdpowiedzUsuńMnie się takie popieprzenie bardzo podoba :) Podobnie jak styczeń 2012, kiedy to było 10 stopni :)
UsuńNigdy nie lubiłam listopada. W tym roku szybko mi mija, jednak zdania nie zmieniłam. Ja tam czekam na styczeń...
OdpowiedzUsuńJa to już od razu na marzec :)
Usuńpogody polskiej jesieni i zimy nie cierpię
OdpowiedzUsuńJa też nie!
UsuńTo tak jak ja odliczam zawsze do zimy i śniegu :) Moje odliczanie już coraz bliżej celu.
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, ze zima w tym roku będzie amerykańska :) Naprawdę nie widzę niczego urzekającego ani w mrozie ani tym bardziej w śniegu :)
UsuńRównież odliczam-byle do wiosny, długich, ciepłych dni i świecącego słońca.
OdpowiedzUsuńŚnieg akceptuję w Święta i na narty.
No to byle do wiosny :)
Wiosną i latem wszystko wygląda lepiej..
UsuńO to ja jestem konsekwentna w swoim nielubieniu zimy i ani na nartach nie jeżdżę ani święta nie muszą być białe :)
Żałuj-narty to przyjemny sport.
UsuńWystarczy, że w tym roku Wielkanoc była biała.
Nie żałuję i nie mam zamiaru - wiąże się z zimą i śniegiem, to wystarczy, żebym nie miała czego żałować :)
UsuńRaz mi się zdarzyło, że jeździłam, później ani nie miałam okazji ani jej nie szukałam, po prostu nie jest mi to do szczęścia potrzebne, zwłaszcza, że kosztuje to kupę kasy.
Dla mnie Boże Narodzenie to po prostu coś więcej niż biel za oknem :)
Jeszcze niedawno pochłaniałam książki jak szalona. Coś skrobałam, sprzątałam, miałam chęć! A teraz nie chce mi się nic. Chyba nie tylko ty tak masz o tej porze roku:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie tylko ja.
UsuńMam tak samo, choć rzeczywiście w tym roku listopad okazał się być wyjątkowo łaskawy. Natomiast już dziś było po prostu zimno i obrzydliwie. Moje odliczanie brzmi: byle do Świąt, bo od Wigilii dzień zaczyna się powolutku wydłużać ;)
OdpowiedzUsuńTak, było całkiem przyjemnie - choć niestety właściwie głównie pod względem temperatury, bo dni ładnych, słonecznych było bardzo niewiele.
UsuńTo fakt, od stycznia zawsze jest jakoś lepiej, ale ja to już na ten marzec czekam..
Tak? Pytałam wczoraj Doroty o pogodę, pisała, ze jest słonce, myślałam więc, że podobnie jak u mnie jest całiem przyjemnie :)
Może to zależy od miejsca, bo przecież Poznań duży, jak Dorota była w okolicach AWFu, to ja byłam jakieś dziesięć kilometrów dalej. Może to dlatego...
OdpowiedzUsuńNie wiem gdzie akurat była Dorota (ona nie pracuje już na AWF), ale to bardzo możliwe :) Kiedyś Dorota była na Piastowskim a ja w bibliotece Uniwersytetu Ekonomicznego i u mnie lało a u niej nie :)
UsuńZaskoczyło mnie to co napisałaś, bo słyszałam w radio, ze na zachodzie Polski jest całkiem przyjemnie - ale prawdą jest też, że odczuwanie aury jest mocno subiektywne i w tych samych warunkach dwie osoby mogą się czuć inaczej.
Może i tak, tym bardziej, że większość dnia spędzam w murach, więc co ja tam wielce mogę odczuć?
OdpowiedzUsuńNo jak to co? Poczułaś, że Ci zimno :) Ja tam Ci się wcale nie dziwię :):) Też mi częściej zimno niż ciepło o tej porze roku, nawet jak mówią, że jest ciepło :P
UsuńA tak z ciekawości - masz okno w pracy?
Mam kilka okien, więc światła jest sporo, ale za to pomieszczenie jest dość chłodne, nawet latem, choć wtedy akurat to zaleta.
OdpowiedzUsuńAle w sumie najważniejsze, że światło do CIebie dochodzi ;) Zapytałam z ciekawości, bo podczas naszej wymiany komentarzy przypomniało mi się, jak w poprzedniej pracy bez okien wiele razy wchodziłam do biura kiedy było jeszcze ciemno i wychodziłam gdy już było ciemno i w ogole nie miałam pojęcia, jaka była pogoda w ciągu dnia :) Albo na przykład wchodziłam rano w deszczu a popoludniu wychodziłam w pełnym słońcu i zawsze wywoływało to u mnie szok :):)
UsuńAle przede wszystkim doskiwieral mi brak światła dziennego :(
To musi być okropne, rzeczywiście.
OdpowiedzUsuńOj tak, mimo, że generalnie swoją pracę lubiłam i miejsce pracy też, to to akurat bardzo mi przeszkadzało - latem dlatego, że nie miałam nawet pojęcia jak pięknie jest na dworze, zimą dlatego, że całymi dniami w ogóle nie widziałam światła dziennego!!
UsuńOj, wiem o czym piszesz. Ja się nie odklejam od kaloryfera, jeśli nie muszę :)))
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie zmarźluchów!
UsuńPs. Wszystkiego najlepszego!!!! :)