*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 19 listopada 2014

Codzienność

Zapomniałam Wam napisać, że na szczęście Franek dostał zdolność, bo lekarka z medycyny pracy powiedziała mu, że choć coś jest nie tak z tym sercem, to nie przeszkadza to w prowadzeniu pojazdu, bo stan przedzawałowy wykluczyła. Więc jeden niepokój mniej, ale oczywiście i tak trochę się martwimy, bo nie wiemy, co to może być, a Franek już od jakiegoś czasu się skarży na bóle z lewej strony klatki piersiowej. Skarży się, ale oczywiście jak się wkurzałam i mówiłam, żeby w takim razie poszedł do lekarza, to nie! Tak samo ma z dentystą - wybiera się jak sójka za morze chyba już prawie od roku, kiedy mu się ząb ukruszył. Powiedziałam mu nawet, że nie chcę słyszeć żadnego narzekania na zęba, czy na serce, dopóki się nie zapisze wreszcie do lekarza, ale oczywiście jak grochem o ścianę. Wybrać się do lekarza to chyba dla faceta jakaś ujma... No ale teraz dostał skierowanie do kardiologa i mam nadzieję, że pójdzie, tylko terminy podobno są bardzo długie, a na razie nie bardzo ma kiedy się wybrać do swojej przychodni. Ostatecznie pójdzie prywatnie.

A nie ma czasu, bo przez cały ten tydzień pracuje niemal jak urzędnik od 7:00 do 14:00 i siedzi na tyłku, ale nie w autobusie, tylko na wykładach, bo robi teraz ten kurs kwalifikacyjny do przewozu osób, którego ważność kończy mu się w styczniu. W gruncie rzeczy jest nawet zadowolony, bo choć takie siedzenie i słuchanie męczy go nawet bardziej niż tyle samo czasu za kierownicą autobusu, to na przykład w Poznaniu kierowcy, którym kończy się taki kurs, muszę go robić jakoś po pracy, a tutaj jest w jej ramach. Poza tym Franek coraz bardziej zaczyna chwalić warszawskie warunki pracy w Niezielonej firmie - dotychczas, (mimo, że cały czas jest to praca, w której się spełnia i którą lubi) w jakichkolwiek porównaniach Niezielona firma wypadała gorzej od Zielonej - a to zasady rezerw niefajne, a to brak porządnych toalet na pętlach (to mnie też by wkurzało) itp. Ale od jakiegoś czasu już te porównania tak jednoznacznie na korzyść Poznania wcale nie wypadają :) Zwłaszcza kiedy Franek patrzy na kartkę ze swoją wypłatą :P Kokosy to może nie są jak na warszawskie warunki i być może dlatego inni się buntują i twierdzą, że to mało płatna praca, ale my nie narzekamy (chociaż oczywiście nie moglibyśmy sobie pozwolić tylko na ten jeden dochód). Poza tym mógł sobie tutaj załatwić, że chodzi tylko na jedną, poranną zmianę i ma swojego zmiennika. Być może nawet za jakiś czas dostaną swój autobus. 
Mnie najbardziej cieszy po prostu to, że Franek lubi tę pracę i chodzi do niej z przyjemnością, nawet kiedy jest zmęczony. Kiedy wspominam to, co działo się rok temu, gdy pracował w tym magazynie, gdy tak przeżywał i właściwie chorował ze stresu, to ciarki mi po plecach przechodzą... Dobrze, że się odważył i złożył tu papiery, mimo, że nie znał miasta. Okazało się, że to nie jest aż taka przeszkoda, a teraz samochodem śmiga po ulicach stolicy pewnie lepiej niż niektórzy rodowici mieszkańcy :)

Co mnie jeszcze cieszy dzisiaj? A moja glikemia :) Byłam dzisiaj w szpitalu w ramach poświęcenia dla dobra nauki - pamiętacie, jestem królikiem doświadczalnym jednej doktorantki i dzisiaj była druga część badania. Skoro już tam byłam, to przy okazji podeszłam na patologię ciąży, żeby znowu skonsultować moje pomiary (być może jestem nienormalna i przewrażliwiona z tym konsultowaniem się, ale to naprawdę bardzo dla mnie istotne) i insulina odroczona! :) Pani doktor mnie pochwaliła - przez cały tydzień miałam tylko jeden mocno odbiegający od normy pomiar, spowodowany prawdopodobnie stresem (bałam się, że spóźnimy się na badanie USG i naprawdę się denerwowałam). Na takie wyniki, które przekraczają normę o 1-5 pktów mam aż tak nie zwracać uwagi, bo ani nie są groźne, ani nie kwalifikują do wdrażania leczenia insuliną. Cieszę się :) W nagrodę na drugie śniadanie wypiłam kakao! (bez cukru rzecz jasna)

A poza tym, czekam teraz aż mi wyschną paznokcie a za moment muszę się robić na bóstwo, bo jestem dzisiaj umówiona z mężem na randkę :) Spotykamy się w kinie i idziemy na komedię romantyczną. Celem tej wyprawy jest przypomnienie sobie dobrych początków, kiedy to dopiero się poznawaliśmy a polska komedia romantyczna była gatunkiem, który najczęściej można było obejrzeć w kinie. Dawno już nie chodziliśmy na tego rodzaju filmy, bo rezygnowaliśmy z nich na rzecz kina - powiedzmy - bardziej ambitnego lub sensacyjnego. A dzisiaj ma być romantycznie, miło i tak, jakbyśmy się dopiero poznawali. Co prawda Franek dostrzegł rysę na tym założeniu, bo mówi, że jak to się dopiero poznajemy, skoro dziecko w drodze, no ale przecież i tak bywa :P Oj tam, można czasami poudawać po ponad ośmiu latach znajomości... :)

Ps. Zadzwonili właśnie do mnie, że wózek jest już do odbioru. Cholipa! Miał być za 2-3 tygodnie a nie za 3 dni, gdzie my go postawimy?? :P

81 komentarzy:

  1. Fajnie, że lepiej z Twoją glikemią :) I dobrze, że Franek zadowolony ;)
    Na co idziecie?
    No to powiem, że z tym wózkiem to dość wcześnie ta dostawa. Ale pewnie będzie złożony, więc gdzieś go wciśniecie ;)
    No właśnie, tak na marginesie - myślicie o zmianie mieszkania na większe jak pojawi się dziecko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co się orientuję, to teraz tylko jedną komedię romantyczną grają - Dzień dobry, kocham cię :)
      No trochę za wcześnie. Liczyłam na to, że będzie dopiero na początku grudnia. Być może byśmy się wstrzymali jeszcze trochę.Coś trzeba będzie wymyślić. Nawet jak będzie złożony, to raczej będzie nam zawadzał trochę - nie znoszę jak coś leży w jakimś miejscu, gdzie nie powinno tego być :) raczej nigdzie już nie wciśniemy, bo wszystkie zakamarki mamy zagospodarowane.
      O własnym mieszkaniu to my nawet pomarzyć nie możemy, a na wynajmowanie jeszcze większego trzypokojowego mieszkania nas nie stać.Albo inaczej- nie stać nas na to, żeby w taki sposób wydawać oszczędności. I tak to teraz do najtańszych nie należy, a wcale nie jest takie małe, bo ma 50metrów, tylko pokoje są jedynie dwa i nieduże. Ale jest ładne i ma dobre warunki

      Usuń
    2. Ja nie wiem, bo kompletnie o repertuarze kinowym nie myślę, bo ani nie mam czasu, ani się nim nie interesuję, bo zwyczajnie nie bardzo lubię tam chodzić. Reklamę tego filmu widziałam w tv i trudno mi ocenić, czy warto.
      Eee, 20 listopada, a początek grudnia to jeszcze nie taka wielka różnica czasowa :P
      A z rzeczami dziecka w domu to ja też będę musiała się przyzwyczaić, bo także nie lubię wizualnego bałaganu, a te rzeczy właśnie takie wrażenie zawsze sprawiają (według mnie).
      Czasem trzypokojowe jest tylko niewiele więcej droższe niż te dwupokojowe. Nie chodziło mi o kupno, ale o wynajem, bo wiem w jakiej jesteście sytuacji. Ale faktycznie, skoro takie są realia to nie bardzo.

      Usuń
    3. A ja bardzo lubię chodzić do kina, bo bardzo lubię jego atmosferę - i nie chodzi mi o popcorn i te sprawy, bo chodzę do różnych kin, bardzo często również do tych studyjnych i kameralnych, ale po prostu zawsze czuję się tam zrelaksowana i skupiona na filmie. Samo to wystarcza, żeby podobało mi się to, co oglądam (musi być już wyjątkowy gniot, żeby mi się nie podobało - chyba tylko raz czy dwa razy w życiu mi się to zdarzyło)
      Ja też nie oceniam czy warto, bo pewnie każdy powie coś innego - w zależności od oczekiwań. Ja miałam takie oczekiwania, które ten film jak najbardziej spełnił.

      No to są jednak dwa tygodnie - a dla mnie dwa tygodnie to dużo, bo przez ten czas miałam w planie jeszcze sporo rzeczy zrobić, a poza tym oznaczałoby to tylko 2-3 tygodnie potykania się o ten wózek - bo potem święta i nas nie będzie - a nie pięć/sześć

      Ogłoszenia dotyczące mieszkań w naszej okolicy przeglądam od roku regularnie i tylko raz trafiłam na trzy pokoje w podobnej cenie, jak płacimy teraz, ale cena to też nie wszystko, ważna jest również na przykład lokalizacja, a z tamtego mielibyśmy jakieś dwa kilometry do centrum (i żadnego autobusu miejskiego) Więc to nie jest taka prosta sprawa znaleźć mieszkanie na wynajem. Sam fakt płacenia za wynajem pochłania bardzo dużą część naszych pieniędzy i jakiś czas temu stwierdziliśmy, że szkoda płacić jeszcze więcej komuś tylko po to, żeby mieć dodatkowy pokój.

      Usuń
    4. Rozumiem, że kino wielu osobom właśnie kojarzy się z relaksem. Ja chyba jestem jakimś odmieńcem, bo mam całkiem inną opinię ;)

      No tak, masz rację. Teraz mamy szafę przesuwną w 3 dużych paczkach dosłownie na środku pokoju i tak mnie to wkurza, że szok. A najgorsze jest to, że nie będzie ona mogła być złożona przez najbliższy tydzień...

      Jasne, nie tylko o cenę chodzi, ja to rozumiem - sami jesteśmy/byliśmy w trakcie sprzedawania mieszkania, więc wiemy co klienci biorą pod uwagę. A sam fakt płacenia za wynajem to dla mnie kosmos i szczerze bardzo mocno współczuję ludziom, którzy są do tego zmuszeni.

      Usuń
    5. Teraz mi się przypomniało, ze już chyba kiedyś coś takiego pisałaś. Ale przyznam, ze dla mnie to jest trudne do zrozumienia, bo dla mnie kino to tylko przyjemne spędzanie wolnego czasu, zazwyczaj w dobrym towarzystwie :) Chociaż czasami nawet sama idę, kiedy chcę sobie zrobić przyjemność.

      Mnie zawsze wkurza, jak coś, co nie musi być pod ręką leży gdzieś na wierzchu i zawadza. Do pedantki mi daleko, bo rzadko mamy idealny porządek w domu a perfekcyjna pani domu to miałaby się do czego przyczepić, ale bałaganu wynikającego z leżących wszędzie drobiazgów (albo i nie) to nie lubię

      Zazwyczaj jak się chce mieszkać gdziekolwiek, to po prostu jedyna opcja

      Usuń
    6. Tak, chyba pisałam ;) Mi się kino głównie kojarzy niestety z niewygodą (lubię się wyłożyć na kanapie tak jak chcę, poza tym w kinie nie ma miejsca na nogi, na np. płaszcz, torebkę itd), zbyt głośnym dźwiękiem i jakimś takim chaosem. I choć bywałam na filmach, które mi się bardzo podobały, to zdecydowanie wolę oglądać coś w domu. Niestety, nawet jak wychodziłam w dobrym towarzystwie, to inni ludzie mi tam zazwyczaj przeszkadzali. I nie chodzi tylko o głośne zachowywanie się. Ja po prostu lubię coś przeżywać - bardziej lub mniej - sama, bez współwidzów ;) Mam tak nawet w domu. Nie lubię oglądać filmu z całą rodziną. Takie maksimum to dla mnie 3 osoby. Dlatego do kina chodzą rzadko, choć mamy je pod nosem ;) Ale od czasu do czasu jednak najdzie mnie ochota.

      Oj, ja też tak mam. Nie cierpię wszelakiej drobnicy i tak zwanych bibelotów. Dlatego często bez większych emocji żegnam się ze starymi rzeczami.

      Niestety tak.

      Usuń
    7. Jakąś godzinę temu Franek powiedział jedną rzecz o mnie: "ty to jesteś w stanie obejrzeć jakikolwiek film chyba tylko w kinie" :) I taka jest prawda. Ja nie potrafię po prostu usiąść przed telewizorem, czy monitorem i oglądać, bo to dla mnie strata czasu - zawsze zajmuję się jeszcze czyms innym, co czesto skutkuje tym, że umykają mi jakieś istotne szczegóły a czasami wręcz totalnie się dekoncentruję. Naprawdę rzadko się zdarza, żebym w domu coś obejrzała, bo zawsze mam ciekawsze zajęcia i ogólnie raczej tego nie lubię. Kino jest więc dla mnie świetną alternatywą :)

      No to ja jestem tak pomiędzy - jestem sentymentalna, więc zbieram dużo rzeczy i mam mnóstwo pamiątek (biletów, widokówek itp), tyle, że raczej pochowane. Ogólnie też często jest mi się z czymś rozstać, bo zawsze sobie myslę, że może jeszcze się przyda, a jakieś ozdobne drobiazgi czasami lubię w domu mieć (choć nie żadne tam porcelanowe figurki i te bibeloty) Można więc powiedzieć, że mam sporo rzeczy, ale staram się w nich utrzymywać porządek, wszystko musi mieć swoje miejsce, bo w przeciwnym wypadku bardzo źle się z tym czuję.

      Usuń
  2. grunt to parę dobrych wiadomości z codzienności i dobre kakao:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba się ich trzymać :) Ojj, dobre to kakao było, dobre.. :) Wolałabym co prawda z odrobiną cukru, ale jak się w ustach nic słodkiego nie miało praktycznie od miesiąca, to i takie smakuje.

      Usuń
  3. Jupi! Fajnie, że badanie Franka jest ok i można cieszyć się dalszą pracą, no ale wiadomo sprawdzić to i owo trzeba, tylko gorzej już zagonić chłopa do lekarza... Mój tato to nie pamiętam kiedy był, nawet boi się pomiaru ciśnienia, że o nakłuciu palca nie wspomnę :P ale ogólnie to w planie ma zglosić się do szpitala na przepuklinę, bo dokucza coraz bardziej, tylko chce się uporać nieco z moim remontem. Mam nadzieję, że jeszcze trochę wytrzyma i będzie ok.
    A tak w ogóle... fajnie się czyta notki ciążowe i zmęczona nimi nie jestem mimo braku takiego doświadczenia:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym sensie rzzeczywiście jest ok, a w tym zdrowotnym to niestety jeszcze nie wiadomo :( Mam nadzieję, że będzie jednak ok.
      No, mojego tatę też trudno zagonić było zawsze, ale od pewnego czasu na szczęście trochę lepiej z tym idzie.
      To cieszę się, że Cię te notki nie męczą, bo obawiam się, że teraz tego tematu może być więcej ze względu na to, że coraz więcej się w tej kwestii dzieje i coraz bliżej do końca :)

      Usuń
  4. będziecie robić wózkowe jazdy próbne ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tak samo. ..z wózkiem się nie spieszylam, mial byc za 3tyg a tu po tygodniu dzwonią ze juz stoi.

    Udanego seansu :-D.

    Ps: jaki model wozka wybraliscie?

    Hebamme

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie spodziewałam się tego :) Nie do końca mi to na rękę, bo liczyłam na to, że jednak dopiero w grudniu będzie:)
      Dzięki, był udany :)
      Bebetto Luca :)

      Usuń
    2. Wózek znajomy:-). Wszystkie osoby bardzo zadowolone;-). Dobry wybór:-).


      Ja mam Tako Lareta i wózek mega skretny.
      Mam tez Quinny Buzz, lzejszy niz tako i nim sie wozimy do dziś.

      Jak tylko spadnie śnieg chowam quiniaka i wyciągam mojego skrętnego, ,dosc masywnego lareta.

      Usuń
    3. :) No to cieszę się, że opinie są dobre, zwłaszcza, że po przeanalizowaniu rzeczy dla nas istotnych, kierowaliśmy się w dużej mierze intuicją przy wyborze.

      Akurat o tych markach nie słyszałam, ale ten Tako tak na zdjęciu wygląda naprawdę fajnie. Quinny to na trzech kółkach?

      Usuń
  6. jeżeli idziecie na 'dzień dobry kocham cię' to nie polecam...tragedia ;) ale polecam 'bogowie'. doskonały film o prof. Relidze. Kasia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się podobało :) Do kina chodzimy stosunkowo rzadko, a jeśli już to na filmy innego rodzaju, ale czasami mam ochotę na jakiś głupi amerykański film albo właśnie komedię romantyczną - na tej drugiej już nie byłam całe lata, a teraz innego filmu z tego gatunku chyba nie grają :) Film oczywiście przewidywalny, a komedie pomyłek czasami mnie denerwują, ale tak, jak napisałam, miało być coś lekkiego, niespecjalnie ambitnego, niewzbudzającego szczególnych emocji - ot takie "oglądadełko" i moje oczekiwania jak najbardziej zostały spełnione :)
      Teraz właśnie jakoś nie mam ochoty na tego rodzaju kino jak "Bogowie". Na początku chciałam na to iść, ale jakoś mi przeszło.

      Usuń
    2. ale bogowie to nie jest jakiś dramat :), to film o człowieku, który zmienił Polskę, gdyby nie on nie byłoby przeszczepów.

      W sumie jak chcieliście coś lekkiego to w tym wypadku ta komedia się nadaje ;)

      Usuń
    3. Tak, ja wiem, nie chodziło mi o dramat ani nic takiego, tylko o to, że akurat nie mam ochoty na film biograficzny tego rodzaju i ogólnie właśnie na taki o bohaterze :)

      Właśnie głównie o taki rodzaj rozrywki/relaksu nam chodziło. Zazwyczaj chodzimy na filmy ambitniejsze lub z jakimś przesłaniem, a czasami mamy ochotę na coś takiego właśnie.

      Usuń
  7. A nie moze tam u nich stać??? U nas w sklepie jest tak, że wózek i inne artykuły dla dziecka mozna u nich zostawic o odebrać jak przyjdzie czas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę - to jest stosunkowo nieduży sklep jak na tak ogromną ilość wózków, które mają i jak na tak dużą rzeszę klientów, która ich odwiedza. Gdyby tak mieli każdemu wózek przechowywać, to musieli by osobną działalność założyć :P Jeszcze rozumiem, gdyby to była kwestia paru dni, ale nie dwóch miesięcy :)

      Usuń
  8. ciesze się, ze Franka dopuścili do pracy, i ze glikemia Ci się poprawila, i ze wozek przyszedł. Nie ma to jak dobre wiadomości :)
    Udanej randki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wózek, to akurat mnie aż tak nie cieszy, bo wolałabym, żeby to jednak było w grudniu :)) Ale reszta jak najbardziej pozytywna i cieszy :)
      Dziekuję, była udana ;))

      Usuń
  9. :) Bardzo cieszą takie wieści! Nawet ten wózek;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie są najgorsze :) Ale ten wózek cieszył by również za dwa tygodnie, możliwe, że nawet bardziej, bo teraz trochę nam nie pasuje, że już będzie :)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. :)) Możliwe, że napiszę notkę o nim, to wtedy pokażę :)

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. :) Myślę, że będą przy okazji mojej notki na ten temat. Poza tym może zamiast wrzucać zdjęcia z sieci, zrobię jakieś w domu tego naszego egzemplarza

      Usuń
  12. To dopiero tearz poczatek.. wozek, lozeczko... m yjuz mamy dostakow ochodzik, pudlo z zabawkami Korneli, mata edukacyjna, bujaczek, krzeselko do karmienia i hustawka w drzwiach. Ona ma wiecej bibelotow niz my :/ I powoli robi sie ciasno ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja wiem o tym. Łóżeczko mamy od tygodnia - dostaliśmy od brata Franka, ale moi rodzice zabrali je z Poznania do Miasteczka i na razie tam jest. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że będzie bardzo dużo tych rzeczy i uczciwie przyznam, ze mnie to martwi a wręcz trochę denerwuje - staram się jak najlepiej poukładać to wszystko, co mamy teraz, żeby zrobić trochę przestrzeni, ale i tak wiem, że to będzie miało. Masakra, bo nie lubię zagraconej przestrzeni, ale wiem, że tak po prostu jest i będzie... Dlatego też chciałam jeszcze chociaż ten miesiąc mieć względny spokój :)

      Usuń
    2. My wlasnei duzo rzeczy dostalismy np. krzeselko do karmienia. Sami bysmy nei kupuili, bo Mala karmie na kolanach. W krzeselku sadzam ja tylko wtedy kiedy cos gotuje czyli rzadko. Swoja droga u nas lozeczka przez pol roku pelnilo role podstawki pod przewijak, bo Mala spala w gondoli ;)

      Usuń
    3. My na razie dostaliśmy łóżeczko z przewijakiem (co nam się oczywiście bardzo przyda), trochę ubranek (ale spora część dla dziewczynek) i bujaczek. Być może jeszcze coś nam wpadnie :)

      Usuń
  13. Nie mów, że poszliście na ten nowy polski badziew;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, że tak, bo miałam właśnie ochotę ten film obejrzeć i uważam, że wcale nie był taki zły - zwłaszcza w porównaniu do innych polskich komedii romantycznych z jakichś ostatnich pięciu, sześciu lat :) Jasne, ze przewidywalny itp, ale właśnie o to chodziło, zeby iść na coś lekkiego i prostego

      Usuń
    2. Dobra, kobiety w ciąży są naprawdę dziwne:P

      Usuń
    3. Zapewniam Cię, ze ciąża nie ma tu nic do rzeczy. Bo niby dlaczego miałaby mieć?
      Bożż, jak ja nie znoszę zrzucania winy (jakiejkolwiek) na hormony, ciążę albo inne babskie przypadłości :)
      Nie mogło mi się podobać, czy jak?

      Usuń
    4. Nie powinno. Jesteś rakiem, więc jesteś mądra. Wolę zrzucać na hormony i ciążę. I basta:]

      Usuń
    5. No to nie zrzucaj, bo jakbym w ciąży nie była, to zapewniam Cię, że też bym na taki film sobie poszła, gdybym miała ochotę.
      Tak, tak, wiem, że pewnie to znowu jakieś Twoje żarty, które nie do końca są w moim guście :) bo mnie to jednak nie bawi, tylko raczej irytuje :) Słyszałaś kiedyś o tym, że o gustach się nie dyskutuje? :)
      Zawsze mnie wkurza, gdy człowiek się nie może przyznać do tego, ze ogląda coś w telewizji, kinie albo że czyta jakąś gazetę - bo to jest według innych obciachowe i mało ambitne.

      Usuń
    6. Jest dokładnie tak, jak piszesz - po raz milion dwudziesty piąty nie skumałaś żartu. Luz, przyzwyczajam się. Idzie jak po grudzie, ale kiedyś mi się uda:]

      Usuń
    7. Nie, ja go skumałam - tyle, że mnie po prostu nie bawi :) A to jest duża różnica :)

      Usuń
    8. To jeszcze gorzej. No, bo co takiego złego jest z żartowania na temat hormonów? Tak samo mogłabym napisać: spoko, jesteś blondynką, dlatego lubisz takie filmy. To też byłby kiepski żart? Aż tak rozmijają się nasze poczucia humoru? Bo wydaje mi się, że to normalne żarty, które do tej pory rozumieli wszyscy. To nawet nie głębokie dowcipy, to zwykłe żarty. Oświeć mnie;)

      Usuń
    9. Ale mnie nie o hormony chodzi, tylko o film :) To o tym napisałam, ze mnie to nie bawi, bo po prostu uważam, że każdy ma prawo do swojej opinii i swojego gustu (czyt. ostatni akapit mojej wypowiedzi z 7:23)

      Usuń
    10. A ja nie zabraniam mieć swojego zdania, ale nie będę gadać na blogach (w komentarzach) poważnie na temat jakiejś tam kolejnej badziewnej komedii. Zażartowałam, a Ty po raz kolejny potraktowałaś to okrutnie poważnie. I tego nie rozumiem;)

      Usuń
    11. Bez przesady, nie aż tak okrutnie:) Napisałam po prostu, co konkretnie mi nie odpowiada - a więc nie naśmiewanie się ze mnie jako ciężarnej, blondynki czy jeszcze innej lali, bo do tego akurat dystans mam.
      Cóż, nic nie poradzę na to, ze ja po prostu nie jestem szczególnie skora do żartów na siłę :) Nie przepadam za takimi przekomarzankami, bo nie wiem, czemu miałoby służyć, gdybym odpowiedziała Ci w równie uszczypliwo-żartobliwym tonie :)

      Usuń
    12. To może kiedyś spróbuj i zobaczysz, jakie przyjemne jest takie żartowanie, które niczemu nie służy, do niczego nie prowadzi, a można sobie zupełnie bez sensu pogawędzić. Ja tam lubię takie, jak je nazwałaś, przekomarzanki;)

      Usuń
    13. Ej, no ale proszę Cię to już jest trochę przesada :) Ty to lubisz, no to ok, ale nie wmawiaj mi, że mnie będzie sprawiało to taką samą przyjemność, bo chyba jednak znam siebie trochę lepiej :) Ja właśnie nie za bardzo lubię takie pogawędki bez sensu czy przekomarzanki - a może nie tyle nie lubię, co nie cenię sobie ich aż tak bardzo i muszę być w nastroju do czegoś takiego. Mogę być nawet dla Ciebie osobą bez poczucia humoru, ale mnie to akurat nie boli, bo dla mnie poczucie humoru nigdy nie było u innych cechą, na którą w szczególności zwracałam uwagę :)

      Usuń
    14. Tego nie wiedziałam i do tej pory nigdy bym Cię o to nie podejrzewała. Dla mnie poczucie humoru u ludzi to jedna z najważniejszych cech - ta, na którą od samego początku zwracam szczególną uwagę.
      Nie wiem, czy nie masz poczucia humoru, czy masz inne niż ja, ale to, że napisałaś, że to przesada, to już przesada. Nigdzie Ci nie wmawiam, że Ci to sprawi przyjemność. Po raz kolejny zażartowałam, a Ty znowu to samo. Szaleństwo;)

      Usuń
    15. Tak, wiem o tym. Ja za to zupełnie inaczej - jest dla mnie całe mnóstwo ważniejszych cech, które zdecydowanie sobie bardziej cenię u innych.
      :)) Mnie się tam wydaje, że i Ty zbyt serio bierzesz to, co ja piszę, bo owszem, piszę to co myślę, ale w sposób żartobliwy (po to między innymi używam emotikonek)

      Usuń
    16. Co? Że co?:P
      Ale ja właśnie w ogóle nie traktuję poważnie tego, co piszesz. Tzn. nie, inaczej. Nie traktuję tego jako nie-żarty. Owszem, gdy piszemy o chorobie, o durnych facetach z tych zajęć, o których pisałaś - piszę poważnie, ale w większości przypadku żartuję. A Ty się co chwilę czepiasz;)

      Usuń
    17. Ale, że co? :)
      No to może po prostu jestem taka dziwna, ze się czepiam :) Co mam Ci na to odpowiedzieć :)

      Usuń
    18. Przeproś, przyślij kwiaty i czekoladki, zaproś do kina i na kolację. Czy ja muszę Ci wciąż wszystko ułatwiać?:]

      Usuń
    19. Spoko, bilet na "Dzień dobry kocham cię" już do Ciebie jedzie :)

      Usuń
    20. Jedzie? Ale samolotem, tak? Bo to i modne ostatnio, i szybciej dojeci:P

      Usuń
    21. Ps. Poza tym, znowu idziesz na łatwiznę:]

      Usuń
    22. Życzyłabym sobie przyjechania po mnie, przyjścia z bukietem kwiatów, towarzyszenia i zabawiania podczas kolacji i zabrania do kina. A Ty bilet chcesz wysłać. Bezczelność:]

      Usuń
    23. W ciąży jestem - nie mogę wychodzić z domu

      Usuń
    24. :] Ty się wykręcasz ciążą? No no no, cóż za postępy:D

      Usuń
    25. Pewnie teraz powinnam napisać, że uczę się od najlepszych :)

      Usuń
    26. Ach, czuję się zaszczycona :)

      Usuń
  14. O jaaa jak faaajnie z ta randka ;) na Dzień dobry, kocham Cię byliście domyślam się ? My też na tym byliśmy jakoś tydzień temu taka lekka i przewidywalna komedia ale pocieszna Hehe trochę się tam nasmialam szczególnie za sprawa tego przyjaciela głównego bohatera ;)) a tak trochę też w nawiązaniu do poprzedniej notki to już dawno chciałam spytać macie już imię dla małego? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i fajnie było :) Tak, innego tego typu filmu chyba teraz nawet nie grają, ale w sumie miałam ochotę na ten film właśnie. Mam podobne wrażenia - rzeczywiście od samego początku wszystko (prawie) łatwe do przewidzenia, ale było lekko i momentami zabawnie. Komedie pomyłek czasami są irytujące, ale taki ich urok :)
      Tak, w zasadzie jedyny typ, bo nie mieliśmy żadnego w zanadrzu (przecież miała być dziewczynka) i nie było żadnego pomyslu, ale przez przypadek coś nam wpadło do głowy i mamy. Ale jeszcze nie namyśliłam się, czy będę tego imienia tu na blogu używać, czy nie :)

      Usuń
    2. Aaaa już rozumiem , bo właśnie dziwiłam się trochę, że jeszcze nie wystukałaś o tym notki, teraz już wiem dlaczego ;) w sumie nawet nie wpadło mi do głowy, że możesz nie chcieć go tu używać, skoro Wasze imiona znamy ;p ale oczywiście pełna ciekawości czekam na decyzję, choć zrozumiem każdą hehe ;)

      Usuń
    3. Prawdę mówiąc to nie jestem wcale pewna, że wszyscy znają prawdziwe imię Franka :) Wspominałam o nim chyba tylko w jednej, czy dwóch notkach i może jeszcze gdzieś w komentarzach i to już dość dawno. Więc jeśli ktoś nie czyta mnie od lat, to pewnie jest przekonany, że Franek to naprawdę Franek :)
      Moje imię akurat nietrudno wydedukować :)
      To, że jeszcze nie wiem, jak będę nazywać Tasiemca na blogu i tak jeszcze nie oznacza, ze będzie to jakaś wielka tajemnica. Bardziej chodzi o to, że w przypadku pisania o imionach zaraz czlowiek sie dowie od kogoś, że wybrał brzydkie albo nie takie, bo przecież wiadomo, że gusta każdy ma inne i oczywiście każdemu może się to imię nie podobać (ma do tego prawo), tylko nie wiem, czy to jest dobry temat na dyskusję :))

      Usuń
    4. Rozumiem Cię- ja ja napisałam na blogu, ze dziecko bedzie miało na imię Patryk to też niektózy "wybrzydzali", że łe, że takie imię, a pojęcia nie mam co w umieniu Patryk może być nie tak.

      Usuń
    5. Mniej więcej to pamiętam.
      Już pal licho, czy w ogóle może być z nim coś nie tak, czy nie, ale chodzi przede wszystkim o to, że to rodzice wybierają dla dziecka takie imię, które z jakiegoś powodu im się podoba i nikomu nic do tego. Owszem, może mieć swoje zdanie, przecież jak najbardziej komuś może się takie imię nie podobać, ale właściwie po co o tym informować tychże rodziców?? Wiele razy było tak, ze ktoś wybrał dla dziecka imię kompletnie nie w moim guście i nigdy tego nie komentowałam.
      Są oczywiście sytuacje, kiedy takiej krytyce się nawet nie dziwię - kiedy na przykład imię jest naprawdę kosmiczne albo wręcz śmieszne (dla mnie to na przykład jakiś Brajan albo Belzebub - serio!), ale to są jakieś wyjątkowe sytuacje, zazwyczaj jednak rodzice rozsądnie podchodzą do tej kwestii.

      Usuń
    6. Moja koleżanka dała na imię dziecku Leon- nie w moim guście, ale nawet nie przyszło mi do głowy komentować, bo wiem jakie to przykre jest z własnego doswiadczenia. To znaczy jak nie oczekiwałam, ze napiszę Patryk, a wszyscy padną z zachwytu, bo przecież to dośc pospolite imię, ale nie oczekiwałam czytania, ze łe, Patryk- Papryk. Inna moja kole,zanka dała imię Nicolas, jak dla mnie dawanie takich imion, tez jak Brajan itd jest dośc dziwne w Polsce i nie do konca rozumiem co ma na celu, ale też nigdy nie komentuję, by nie sprawiać komuś pryzkrości.

      Usuń
    7. Rozumiem, bo na przykład ten Leon - zwykłe imię. Ja bym tak dziecka nie nazwała na przykład, bo w moim guście też nie jest, ale też nie powiedziałabym, że to imię jest jakieś brzydkie. Ot, normalne. Jak Patryk, Tomek, Marcin czy inny Antek - niektóre nam się podobają, inne nie i to naturalne, ale rzeczywiście tego rodzaju wyśmiewanie się albo komentowanie nie wiem co ma na celu - bo przecież nie nakłonienie rodziców do zmiany decyzji.
      Dla mnie to bardzo dziwne i naprawdę mnie to już śmieszy i coś takiego już komentuję, ale nie przy rodzicach (zresztą akurat osobiście nie znam takich ludzi), tylko w gronie jakichś tam znajomych, gdy wypłynie temat imion. Po prostu uważam to za w pewnym sensie krzywdzące dla dziecka i dlatego pozwalam sobie na jakiś komentarz. Ale w przypadku innych imion to jest tylko rozmowa na zasadzie co mi się podoba a co nie, a na pewno nie krytykowanie, że ktoś nazwał swoje dziecko tak a nie inaczej.

      Usuń
    8. Jakbys wesżła do Patryka przedszkola to bys padła, Nicolasy i inne takie to norma. Nie wiem czy ci rozice chca pokazac jakąś nadzwyczjanosc tych dzieci poprzez dziwne imiona czy co, nie rozumiem tego, ale ok, ich sprawa, choc moimz dnaiem to jednak krzywdzace jest. Już nie wspomnę o tym, ze żyjemy w Polsce i mamy dużo polskich imion do wyboru.

      Usuń
    9. Domyślam się, bo wiem, że taka moda trochę nastała :/ W moim otoczeniu nie ma takich dziwactw (w sensie wśród rodziny i znajomych), ale przypuszczam, że jakbym się przeszła i do tutejszego przedszkola to mogłoby być inaczej.
      I ja też tego nie rozumiem, nie wiem, jaki to ma cel i coś takiego akurat generalnie poddaję krytyce, choć nie kierowanej wprost do rodziców.

      Usuń
  15. Wszyscy faceci są tacy sami;/ Ja Krzycha do lekarza posyłam szantazem czasem nawet;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Franka to chyba nawet szantaż nie bardzo działa :/

      Usuń
  16. Całkiem niezła robi się ta Wasza codzienność, oby było coraz lepiej! :*

    Ech no z facetami tak jest, mój Kuba dopiero pół roku temu się przeraził, że coś ma nie tak z kręgosłupem, bo tak Go przez tydzień plecy bolały, że nic nie umiał robić. Wcześniej miał już takie ataki i czekał aż samo przejdzie, tym razem poszedł do lekarza i choć musiał dłuuugo czekać na badania to 8 grudnia ma rezonans i wreszcie się dowiemy, co to. Mam nadzieję, że u Franka z serduchem to nic poważnego, ja kiedyś miałam wykryte szmery w sercu, samo minęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem lepsza, czasem gorsza... :) Takie życie.. :)

      Właśnie, zazwyczaj naprawdę musi się stać coś poważniejszego, zeby zmobilizowało to faceta do wizyty u lekarza - a i tak nie zawsze skutkuje to na dłuższą metę. Mam nadzieję, ze zarówno to serce Franka okaże się w porządku, jak i plecy Kuby. Franek rok temu bujał się po lekarzach, rezonansach i rehabilitacjach z plecami. Coś tam wyszło, że ma jakąś wadę wrodzoną, ale niegroźną i ostatecznie myślimy, że te silne bóle w dużej mierze miały podłoże psychiczne.

      Usuń
  17. Jak dobrze, że Twoje wyniki się unormowały. Jesteś dzielna :)
    A z ta komedią romantyczną, to nie wiem, czy dobry pomysł, bo ponoć bardzo nieudana, ale to już mi sama powiesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj niestety było trochę gorzej - chociaż nie bardzo wiem dlaczego. Właśnie taki "urok" tej diety, ze czasami po tym samym jedzeniu mam dobre wyniki a następnego dnia już nie
      bardzo.

      To był bardzo dobry pomysł, bo nie o sam film chodzi, tylko o wspólne wyjście do kina na coś lekkiego i ten film jak najbardziej spełnił moje oczekiwania. Prawdę mówiąc w ostatnich latach widziałam dużo gorszych polskich filmów. A tak poza tym, to chyba nie słyszałam, zeby ktoś jakąkolwiek polską komedię romantyczną ocenił jako udaną :)

      Usuń