*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 13 maja 2015

Urlopowy mix

Od niedzieli jesteśmy w Miasteczku. W związku z tym trochę mnie tu mniej, bo sporo czasu spędzamy na świeżym powietrzu, a kiedy nawet jesteśmy w domu, to dostęp do komputera mam utrudniony.  Poza tym Wiking znowu chyba ma tydzień marudzenia, a wtedy trzeba poświęcać mu więcej czasu :) Z nim to tak już jest - jak na huśtawce.
Ale zgodnie z moimi przypuszczeniami, kiedy przyjechaliśmy w niedzielę, synek był bardzo spokojny i nie histeryzował tak, jak wtedy, gdy przyjechaliśmy do Poznania. Myślę, że naprawdę wtedy przestraszył się tym szumem wokół jego osoby, który powstał. 
Jednak wbrew moim obawom w sobotę, podczas dużego spotkania rodzinnego, wszystko było ok. Przede wszystkim goście schodzili się stopniowo a spotkanie było na działce teściów. Wikuś był chyba trochę odurzony świeżym powietrzem, bo najpierw ciągle spał - budził się tylko na jedzenie, a potem znowu zapadał w drzemkę. Obudził się na dobre dopiero około 16tej, czyli w samą porę na witanie gości :) To było bardzo miłe popołudnie, mimo, że trochę się bałam, jak będzie, z różnych względów. A tymczasem spędziłam ten czas wspaniale, całkowicie się rozluźniłam, porozmawiałam z lubianymi przeze mnie żonami kuzynów Franka i mogłam nawet zapomnieć przez chwilę, ze mam dziecko :) Serio, tak się nim zajęły kuzynka i żona kuzyna, że ja byłam potrzebna tylko do karmienia :) Obie mają już dwójkę dzieci, ale nieco starszych (7,5,5 i 2 lata) więc z przyjemnością wzięły pod swoją opiekę niemowlaka, chyba się trochę stęskniły.
Ogólnie pobyt w Poznaniu można podsumować jako bardzo towarzyski. Trochę odpoczęłam, choć może nie aż tak bardzo, na ile liczyłam. Część moich obaw w ogóle się nie potwierdziła, a niektóre niestety tak, ale przynajmniej byłam na to przygotowana. Bardzo mile zaskoczył nas teść, przestał się już obawiać Wikinga, brał go na ręce, zabawiał go a nawet usypiał wieczorami, dzięki czemu Franek mógł wychodzić na spotkania z kolegami, a ja spokojnie oglądałam Na Wspólnej i czytałam. Z kolei teściowa trochę nas rozczarowała, choć tego się spodziewaliśmy. Nie chodzi konkretnie o opiekę nad wnukiem, czy jej brak, tylko ogólnie o jej zachowanie. Niestety od jakiegoś już czasu zauważyliśmy, że się zmieniła, na niekorzyść. Nie wiemy, co jest tego przyczyną, być może stres w pracy albo złe samopoczucie, ale od pewnego czasu naprawdę miewa dość nieznośne humory. Gdyby to było moje zdanie, myślałabym, że może jestem jakaś przewrażliwiona i uprzedzona. Ale to jest opinia Franka i to on jest tym dużo bardziej rozczarowany (co zresztą jest zrozumiałe). Niemniej jednak, poza kilkoma epizodami, było przyjemnie.
Ale jak wiecie, i tak zawsze z większym utęsknieniem czekam na przyjazdy do Miasteczka :) I właśnie się doczekałam. Dni zaczęły płynąć jeszcze szybciej. Moja mama wzięła sobie urlop, więc mogliśmy pozałatwiać kilka spraw - na przykład zrobiliśmy wczoraj zakupy. Franek musiał sobie kupić kilka koszulek z krótkim rękawem, po tym, jak mu ostatnio zrobiłam przegląd garderoby. Przy okazji i ja sobie coś kupiłam. Stwierdziłam, że opłaca się być chudą :P Pamiętacie może, że krótko po porodzie kupiłam sobie trzy pary spodni i dwie spódnice w Camaieau i zapłaciłam za wszystko 150 zł. Tym razem zakupiłam między innymi getry za 14 zł i sukienkę. Sukienki co prawda nie potrzebowałam, ale od razu wpadła mi w oko. W dodatku okazało się, że była jakaś zaniżona rozmiarówka i nikt nie chciał paniom w sklepie kupować rozmiaru 36, bo się w niego nie mieścił. Sukienki zostały przecenione za 100 na 30 zł. I ja się w tę małą 36 zmieściłam, więc grzechem byłoby taką promocję odpuścić :) 
W ogóle to już się przyzwyczaiłam do siebie tak, jak wyglądam i już mi się nie wydaje, ze jestem za chuda, więc wcale nie mam ochoty przytyć. Obawiam się, że wręcz będę bardzo niezadowolona, kiedy mi tych kilogramów zacznie przybywać.
Poza tym nareszcie odwiedziłam bibliotekę - od paru miesięcy czytałam tylko książki, które miałam w domu, a wypożyczalnię omijałam szerokim łukiem. Przeczytałam wszystko, łącznie z wszystkim częściami Harrego Pottera! Kurczę, przyznam, że naprawdę się wkręciłam. I stwierdzam, że zdecydowanie nie są to książki dla dzieci (przynajmniej nie od czwartej części). Wyobraźcie sobie, że tak się wczułam, że zdarzało mi się mieć złe sny z Lordem Vodemortem w roli głównej :) A kiedy skończyłam serię, poczułam nawet żal, ze to już koniec. W końcu przez dwa miesiące żyłam non stop sprawami Hogwartu :) Ale wczoraj się obłowiłam i wypożyczyłam sobie pięć grubych książek i już nie mogę się doczekać, aż je ugryzę. Tylko muszę jeszcze przebrnąć przez 150 stron kryminału, który teraz czytam.
I tak nam właśnie mija czas urlopowy, który ani się obejrzymy, dobiegnie końca... Ale póki co, jeszcze cztery dni. Staram się więc nimi cieszyć.


24 komentarze:

  1. Zawsze tylko wzdycham smętnie, jak na wyprzedaży znajduję świetne ciuchy za grosze, w jakimś niedorzecznym dla mnie rozmiarze 34 :)
    Jeśli chodzi o Wikusia, to ja wiedziałam, że to towarzyski chłopak jest, cała mama, a będzie jeszcze lepiej :)
    A co do teściowej, może już się u niej zaczynają "zmienne lata", czyli klimakterium? Hormony robią wtedy straszne rzeczy z kobietą, widzę po swojej mamie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wcześniej nie zwracałam na to uwagi, teraz jednak zobaczyłam, jak bardzo się opłaca nosić taki rozmiar :P Naprawdę ze stu na trzydzieści?? Nie wierzyłam, myślałam, ze jest jakiś haczyk :)
      Mam nadzieję, ze będzie. Od dwóch dni znowu nam dużo marudzi. Trzeba mu poświęcać maksimum uwagi. Zdecydowanie wolę jak można go odłożyć na godzinę do maty i zapomnieć, że się ma dziecko :)
      Hmm, prawdę mówiąc myślałabym raczej, że ma to już za sobą. No ale nie wiadomo, w końcu się raczej o takich sprawach nie mówi. Ale faktem jest, że naprawdę się zmieniła. Zauważyłam postępującą zmianę mniej więcej od ubiegłego roku, ale przez ostatnie dwa, trzy miesiące naprawdę ta zmiana się bardzo uwidoczniła.

      Usuń
  2. Kobiety posiadające starsze dzieci nie biorą tych malutkich na ręce czy zeby się nimi zajęć dlatego ze za tym tęsknią, ale dlatego ze wuedza jak to jest przejebabe miec niemowlaka i chcą choć na chwilę odciążyć raka matkę. Pisze to ja, mama pięciolatka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, akurat w tych dwóch wypadkach nie chodziło o to, zeby mnie odciążyć, tylko one same nie mogły się już doczekać, aż wezmą Wikinga na ręce i kiedy go trzymały cały czas mówiły, jak chciałyby mieć jeszcze takie małe dziecko. Obie chciałyby mieć trzecie dziecko, tylko nie bardzo mogą. Więc naprawdę chodziło o to, że tęsknią :) Jak jest w innych przypadkach - tego nie wiem :)

      Usuń
    2. No to co innego :) faktycznie, pisałam oczywiście ze swojego doświadczenia i pewnie nie powinnam uogolniac:)

      Usuń
    3. Pewnie bywa i tak, jak to opisałaś :) Akurat w tym wypadku znam obie dziewczyny i wiem, co myślą na temat dzieci :)

      Usuń
  3. może Twoja teściowa zaczyna mieć klimakterium i stąd ta zmiana zachowania, o której piszesz...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawało mi sie, że raczej ma to już za sobą, ale w końcu o takich sprawach się raczej nie mówi, więc kto wie.

      Usuń
  4. Też tak mam, że jak się wkręcę w jakąś książkę, to jej bohaterowie śnią mi się po nocach :) Do dziś w snach nawiedza mnie detektyw Cormoran Strike, z książek "Wołanie Kukułki" i "Jedwabnik", napisanych zresztą przez autorkę przygód Harrego Pottera, tyle, że pod pseudonimem. Odpoczywaj i korzystaj z obecności wszystkich cioć, wujków, babć i dziadków, którzy chociaż na chwilę chcą się zająć Wikusiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zawsze tak mam, ale w niektórych przypadkach i owszem :) W sumie lubię się w ten sposób wkręcać w książki. A te dwa tytuły, o których wspomniałaś, też chciałabym przeczytać, dodałam do swojej długiej listy książek pt "chcę przeczytać" :)
      Korzystamy się, choć już niedługo...

      Usuń
  5. Ach, my już prawie przyrosłyśmy do krzesel w ogrodzie, jest tak pięknie i ciepło, trzeba korzystać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie... W Podwarszawie już nam zostanie tylko balkon, ale na szczęście duży jest i wychodzi na mało uczęszczaną ulicę :)

      Usuń
  6. Urlopujcie się wypoczywajcie i korzystajcie z pogody :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chory Pioter dobrze robi! Na smuteczki i nie tylko...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, ze Wam tam dobrze :) Wikusiem ciagle sie ktos zajmuje, a Ty mozesz troszke odpoczac. Naladuj bateryjki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. rany ile się u Ciebie dzieje .... całkiem tyle ile przed Wikiem ... normalnie trzymasz formę blogową :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się przynajmniej :P Jeśli nie mam czasu pisać, to raczej nie przez Wikinga tylko przez to, że mam masę innych rzeczy, którymi chcę się zająć :)

      Usuń
  10. Mało popularne rozmiary mają taką zaletę, że można kupować na wyprzedażach, wszystkie pośrednie do tego czasu schodzą, 34 zostaje :) Z drugiej strony czasami jest mniejszy wybór, jedna z blogerek niedawno narzekała, że nic na nią nie ma. Ostatnio spodobała mi się w orsayu sukienka, która miała z kolei zaniżone rozmiary i 36 na mnie wisiało, na 34 trzeba polować, a jeśli ktoś jest drobniejszy, to już na niego rozmiaru nie przewidziano w ogóle...
    Co do teściowej mnie tak samo jak komuś wyżej przyszła do głowy menopauza :)
    Lubię się wczuwać w książki i filmy, tak że nawet mi się coś śni ;) Harrego Pottera skończyłam chyba na piątej części - szybko szło pochłanianie nawet grubszych tomów, ale nie chciało mi się sięgać po kolejne. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie sie o tej zalecie przekonałam :)
      A to fakt, że w Orsayu z kolei rozmiarówka jest zawyżona i też nie każde 36 było na mnie dobre, tylko musiałam kupować mniejszy rozmiar.
      Ja tez się lubię tak wczuwać :)

      Usuń