*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Dziś przede wszystkim kobieta...

Nie zdążyłam się dzisiaj zobaczyć z Wikingiem. Nie, nie siedziałam w pracy po godzinach. Poszłam sobie za to zrobić paznokcie. Już od pewnego czasu chodziło mi to po głowie, zwłaszcza, że irytowało mnie ostatnio ich malowanie, a niepomalowanych mieć nie chciałam, bo były matowe i zawsze starałam się nałożyć na nie chociaż odżywkę. Ostatecznie zmotywowała mnie ta konferencja środowa. Stwierdziłam, że do kiecki muszę mieć porządnie zrobione paznokcie :) Dość spontanicznie w sobotę chwyciłam za telefon i umówiłam się na dziś na manicure hybrydowy.
Franek nie miał nic przeciwko. Powiedział, że przecież muszę o siebie dbać :) Taki jest wyrozumiały :)

Ale prawdę mówiąc myślałam, że uda mi się przyjechać tylko godzinę później niż zwykle, jednak wszystko się trochę poprzesuwało w czasie - tu pięć minut, tam pięć minut i ostatecznie weszłam do domu kwadrans po siódmej. Franek już wykąpał Wikinga i właśnie kończył go usypiać, nie wchodziłam więc do pokoju, żeby nie rozbudzić synka. 

Wiadomo, trochę mi żal, ale w końcu raz nie zawsze. Nawet mimo świadomości, że za chwilę wybędę na dłużej, nie mam wyrzutów sumienia. Czasami muszę też zrobić też tylko dla siebie. Muszę przyznać, że świetnie się teraz czuję. I mam ładne paznokcie :) No i spokój z ich malowaniem przynajmniej na najbliższe dwa tygodnie.

Swoją drogą to zaskakujące, jak taka godzinka w gabinecie kosmetycznym potrafi naładować człowiekowi baterie. Jestem dużo mniej zmęczona, niż normalnie o tej porze i mam więcej energii. Stwierdziłam też, że jednak opieka nad dzieckiem jest bardzo wymagająca. Wiem, że Ameryki nie odkryłam, ale dopiero dzisiaj odczułam to fizycznie :) Zwykle po tej godzinie wieczornej zabawy z Wikingiem czuję się o wiele bardziej zmęczona niż dziś po długim dniu poza domem. Jest to zwykle pozytywne zmęczenie, ale jednak mocno odczuwalne. Ale przede wszystkim jest to zmęczenie fizyczne! Aż mi dziwnie dzisiaj, bo zupełnie nie czuję delikatnego bólu pleców i ramion, które towarzyszą mi na co dzień. Właściwie to już tak się do tego przyzwyczaiłam, że nie zwracam na to uwagi. Dopiero dzisiaj, kiedy czułam się dziwnie lekka, dotarło do mnie w czym rzecz :) I jeszcze jedno - przeważnie kiedy Wiking już zaśnie, nie chce mi się nic robić. Szybko ogarniam to, co najważniejsze, a potem zasiadam do swoich przyjemności. Dzisiaj mnie tak do nich nie ciągnęło, miałam za to dużo więcej sił na zdjęcie prania, poprasowanie, przyszycie guzika itp. To pozwoliło mi na wniosek, że mój organizm po prostu potrzebuje określonej dawki przyjemności na dobę :) Skoro zaspokoiłam tę potrzebę wcześniej, wieczorem mogłam skupić się na obowiązkach. Równowaga w przyrodzie musi być.

Takie zabiegi kosmetyczne niestety zajmują trochę czasu i to jest właściwie główna przeszkoda - zawsze trudno jest mi wygospodarować godzinę lub dwie na taką wizytę. A mam jeszcze w planie wybrać się na oczyszczanie twarzy. Ale czekam aż lada dzień zostanie otwarty nowy gabinet kosmetyczny dosłownie pod moim nosem - bo tuż obok naszej klatki. Zawsze to jakaś oszczędność czasu na dojazd lub dojście :) 
No i jeszcze zostawiłam sobie na czarną godzinę prezent urodzinowy od Franka, czyli popołudnie w SPA :) Będę musiała się dobrze zastanowić, kiedy go wykorzystam.

Dobrze jest czuć się dopieszczoną i zadbaną. Jeszcze lepiej, kiedy widzi się uznanie w oczach męża i wiadomo, że robi się to wszystko nie tylko dla siebie. Fajnie też mieć satysfakcję z tego, że dobrze wykorzystało się osiem godzin w pracy. I cudownie jest, gdy ma się taki poranek, jak ja dzisiaj i jest się witanym zaspanym uśmiechem dziecka i uściskiem jego malutkich łapek.
Jaki z tego wniosek? Nie jest łatwo być jednocześnie kobietą, żoną, pracownicą i mamą. Trzeba umiejętnie balansować między jedną rolą, a drugą, znajdować między nimi równowagę, łączyć je, a czasami robić coś kosztem czegoś. Ale baby są jednak mocne i potrafią radzić sobie również z tym. Bo przecież każda z nas tych ról życiowych ma całkiem sporo.

20 komentarzy:

  1. Nie widzieć się z dzieckiem... Abstrakcja! Tak jak przespana noc :-D Ale czasem trzeba. Ja lubię bardzo hybrydy na paznokciach przede wszystkim przez ich praktyczność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy nie że nie widziałam się z nim wcale - rano się widzieliśmy :)
      Dotychczas (w sensie zanim zaczęłam pracować) nie widziałam się z Wikingiem tylko w środku dnia, kiedy wybywałam sobie na parę godzin. W sumie chyba maksymalnie to było 6.

      Ja jeszcze nie mam zdania, bo pierwszy raz sobie zrobiłam manicure hybrydowy. Wcześniej jeśli już to robiłam tylko żel na własną płytkę, ale ostatni raz to było dawno - bo na ślub :)

      Usuń
  2. Gdyby nie my - silne kobity- ludzkość dawno by wyginęła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! Mimo wszystko nie chciałabym być facetem :)

      Usuń
  3. Hybrydy są teraz popularne, dobrze zrobione powinny się ładnie trzymać. Jeszcze nigdy nic z paznokciami nie robiłam u kosmetyczki, tylko na oczyszczaniu twarzy kiedyś byłam. :P Ale ja mam też trochę problem z zaufaniem, nie lubię chodzić do niesprawdzonych - teraz dodatkowo łatwo otworzyć gabinet, nawet niekoniecznie trzeba być profesjonalistką, i jeszcze mnie brat postraszył rozważaniami o sterylizacji narzędzi...
    Wierzę, że trudno pogodzić wszystkie role, a pod względem dbałości o urodę, nawet taką codzienną, przeciętna kobieta ma do tego trudniej niż przeciętny facet, niesprawiedliwość! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie zauwazyłam, że są popularne, a do tego tańsze niż żelowe paznokcie i chyba faktyczniei trochę wygodniejsze, chociaż własne zdanie na ich temat będę miała za jakieś trzy tygodnie. W każdym razie bardzo mi się podobały i postanowiłam sobie też zrobić taki manicure.

      U mnie zaczęło się od tego, że na jakimś grouponie trafiłam na okazję zrobienia sobie manicure za jakieś małe pieniądze. Potem jeszcze ze trzy, cztery razy robiłam paznokcie u kosmetyczki - jednak wyglądały wtedy o niebo lepiej, niż kiedy zajmowałam się nimi sama. Ale na to potrzeba czasu. No i nie oszukujmy się - na takie wypady co tydzień też nie do końca mogłabym sobie pozwolić :) Generalnie chodzę do kosmetyczki dużo rzadziej niż powinnam :P Chciałabym chodzić co trzy, cztery miesiące, żeby systematycznie dbać o twarz, a w praktyce wychodzi raz na rok albo i na dwa.
      Rozumiem Cię, ja chyba w pewnym momencie tego zaufania nabrałam i już się nie boję chodzić w ciemno, aczkolwiek zawsze zwracam uwagę na to, jak wygląda gabinet, sama kosmetyczka i właśnie sterylizacja narzędzi. Wychodzę z założenia, że w końcu nie robię nic na tyle inwazyjnego, że mogłabym sobie zrobić krzywdę taką wizytą :))

      O tak, baby mają gorzej :P Al z drugiej strony - zawsze to jakiś pretekst na relaksacyjny zabieg.. Zwłaszcza, kiedy ma się męża, ktory rozumie i pochwala to, że żona lubi od czasu do czasu zrobić coś dla swojego ciała :)

      Usuń
  4. Pamiętam jedną składkową imprezę całkiem niedawno. Podczas robienia koreczków zauważyłam, że wszystkie kobiety mają pomalowane paznokcie poza mną. Kiedyś dyskutowałyśmy na ten temat-uznałaś wtedy, że kobieta, która nie odwiedza kosmetyczki od czasu do czasu, oraz nie robi sobie delikatnego makijażu codziennie jest wg. Ciebie zaniedbana. Lubię się ładnie ubrać i dobrze wyglądać, jednak nie odwiedzam kosmetyczki, a makijaż robię od wielkiego dzwonu. Nawet zakupy ciuchowe mnie irytują. Wolę ten czas poświęcić na dobrą książkę, spotkanie ze znajomymi, czy kino. Fajne buty, czy ładną sukienkę/bluzkę zawsze udaje mi się znaleźć przypadkiem ;) Ostatnio słyszałam, jak jedna dziewczyna idąc na imprezę opowiadała, że nie będzie spała całą noc, bo musi sobie nakręcić włosy. Ja chyba nie jestem gotowa do takich poświęceń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle popłynęłaś i jak zwykle przekręciłaś moje słowa (albo raczej zinterpretowałaś je tak, jak Ci wygodnie :))

      Nie odważyłabym się w ciemno powiedzieć, że każda kobieta która się nigdy nie maluje albo nie chodzi do kosmetyczki jest zaniedbana, bo nie znoszę generalizowania. Ale owszem, podtrzymuję to, co pisałam, że nie podoba mi się, kiedy kobiety nie dbają o siebie marnując swoją urodę i że uważam, że raz na jakiś czas powinno się odwiedzić kosmetyczkę albo we własnym zakresie zrobić dla swojego ciała coś więcej niż potraktowanie go mydłem i dezodorantem. Jeśli chodzi o twarz, to naturalna uroda w pewnym wieku jednak zwykle wymaga choć delikatnego podkreślenia makijażem. Znam kilka konkretnych przypadków, kiedy niebrzydkie kobiety wyglądają po prostu na zaniedbane właśnie dlatego, że stronią od kosmetyków.

      Nie dziwi mnie to, co napisałaś na początku, bo w moim otoczeniu rzeczywiście nawet prawie wszystkie mamy kilkumiesięcznych dzieci mają pomalowane paznokcie :) Nie mówiąc już o środowisku pracy - tu każda kobieta ma paznokcie zadbane, pociągnięte przynajmniej lakierem bezbarwnym lub odżywką (akurat zwracałam w ostatnich dniach na to bardzo uwagę, bo chciałam wysondować, na jaki kolor mogę sobie pozwolić na paznokciach) Po prostu dłonie są wizytówką i każdy stara się, by wyglądały jak najlepiej.

      Widzisz, ja też nie jestem na takie poświęcenia gotowa. Zresztą nigdy w życiu dbanie o siebie nie było dla mnie jakimś wielkim poświęceniem, a raczej relaksem. Nie zarywam nocy ani nie cierpię dla urody. Nie jest tak, że bez makijażu nie wychodzę z domu, ale wszystko zależy od okoliczności.
      Już Ci pisałam, że lubisz popadać w skrajności i wszystko jest dla Ciebie czarne albo białe :) Nie każdy makijaż musi być sztuczną tapetą, nie kazde wyjście na zakupy kilkugodzinną mordęgą- generalizujesz. Wyjście do kosmetyczki też nie jest jakimś wielkim luksusem (zresztą kiedyś pisałaś, że jednak od czasu do czasu chodzisz na manicure), wszystko można robić bez popadania w przesadę - wyglądać dobrze, naturalnie a jednocześnie korzystać z udogodnien, które pomogą podkreślić nasze atuty.

      Usuń
    2. Zgadza się chodzę, a może raczej chodziłam na manicure, bo nie byłam u kosmetyczki od prawie ponad pół roku. Jednak ten mój manicure ogranicza się do wycięcia skórek-sama pewnie bym sobie palce poobcinała ;) Pomalowane paznokcie podobają mi się u kogoś, u siebie raczej nie lubię. Ale przy twarzy chyba nie dałabym sobie gmerać, dlatego nie potrafię zrozumieć tego oczyszczania twarzy. A dokładniej nie potrafię zrozumieć panien młodych, które w życiu sobie tego nie robiły, a tuż przed ślubem pędzą na złamanie karku, żeby tego dokonać.

      Wydaje mi się, że w dużej mierze wszystko zależy od wyglądu/urody danej osoby. Są kobiety, które nie potrzebują makijażu.

      Fakt-jakoś mam trudności z dostrzeżeniem odcieni szarości między tym czarnym i białym ;)

      Usuń
    3. No widzisz, to i tak jesteś lepsza ode mnie, bo ja nie byłam u kosmetyczki prawie dwa lata :P A zakres usług z jakich się korzysta w takich miejscach jest bardzo indywidualną sprawą. Są osoby, które wolą się czymś zająć same, a są takie, które z tym samym pójdą do kosmetyczki.
      Dla mnie oczyszczanie twarzy jest tylko oczyszczaniem (nie gmeraniem :) więc nie mam z tym żadnego problemu a sama w domu bym tego sobie nie zrobiła.

      A ja nie oceniam takich osób - chcą zrobić coś wyjątkowego na tak wyjątkowy dzień, jak ich ślub - mają do tego prawo. Rozumiem to. Chociaż drażni mnie zawsze takie generalizowanie - właśnie np. to ze kiedy poszłam na oczyszczanie przed ślubem to slyszałam "dlaczego wszystkie panny młode chodzą przed ślubem nagle na oczyszczanie" - podczas gdy u mnie to był zabieg wykonywany regularnie. Podobnie kiedy po ślubie albo po porodzie obcinałam włosy, to ze zdziwieniem dowiedziałam się, że wg niektórych to rytualne zabiegi którym poddają się kobiety - a ja podcinam włosy średnio co trzy miesiące i tak mi akurat wypadało.

      Oczywiście, że wszystko zależy od danej osoby, dlatego napisałam, że w ciemno na pewno bym nie generalizowała. Ale ze względu na swoje doświadczenia nadal podtrzymuję, że mniej więcej po dwudziestce kobiety niepomalowane choćby delikatnie przestają już wyglądać tylko naturalnie, a im są starsze, tym niestety gorzej to wygląda. Po prostu zmęczenie, utrata owalu twarzy, starzenie się skóry (procesy jak najbardziej naturalne i normalne) są widoczne jak na dłoni i nie wpływają korzystnie na wygląd.

      No właśnie i to często prowadzi do generalizowania.

      Usuń
  5. Moja siostra od kilku lat robi hybrydowe paznokcie i bardzo sobie chwali. Mnie by jednak szybko znudził jeden kolor na paznokciach przez te dwa/trzy tygodnie. Chociaż bardzo podobają mi się lakiery Semilaca, są po prostu piękne i chyba skuszę się na wersje tradycyjne. No i mam problem z tym, żeby ktokolwiek robił coś z moimi dłońmi, twarzą czy włosami. Kiedyś chodziłam do kosmetyczki na regulację brwi, ale zrezygnowałam i robię to sama. Włosy najchętniej też bym sama ścinała, ale przy tylu piórach, na dodatek kręcony, to ja czarno to widzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama i teściowa też już od dłuższego czasu bardzo chwalą sobie manicure hybrydowy.
      Też kiedyś właśnie myślałam, że jakoś tak dziwnie cały czas mieć ten sam kolor paznokci, że się znudzi albo nie będzie pasował do wszystkiego itp, ale przyznam, że teraz po prostu stawiam na coś innego :P Czyli na prostotę, wygodę i oszczędność czasu. Lubiłam malować paznokcie na różne kolory nawet kilka razy w tygodniu, ale niestety teraz po prostu szkoda mi na to czasu wieczorem. Zobaczymy, jak się to rozwiązanie ostatecznie u mnie sprawdzi.

      Ja z kolei nie mam tego problemu, o którym wspominasz a wręcz lubię to, bo często mnie to relaksuje - byle nie było za dużo wymuszonego gadania :P Brwi reguluję sobie sama (wczoraj wyjątkowo dałam się namówić na depilację woskiem) i w ogóle większość zabiegów robię sama na sobie, ale na przykład oczyszczania twarzy już sobie sama nie zrobię, a ze mam skórę suchą i do tego wrażliwą, to raz na jakiś czas muszę taki zabieg sobie zafundować. O włosach już nie wspomnę, musiałabym się pewnie zgolić na łyso, gdybym próbowała robić coś we wlasnym zakresie :P

      Usuń
  6. Zdarza się, że współcześni faceci spędzają u kosmetyczki więcej czasu niż my, kobiety. Wybrałam się kiedyś na regulację brwi - mój czas pobytu u kosmetyczki niecałe 10 minut, a chłopaka, który przyszedł przede mną na zabiegi twarzy, według słów pani kosmetyczki - ponad godzinę:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tego to przyznam nie potrafię jednak zrozumieć :) To znaczy - super, że faceci dbają o siebie, ale mimo wszystko uważam, że dopóki to kobieta spędza wiecej czasu przed lustrem od swojego faceta to wszystko jest w porządku ;))

      Usuń
  7. trzeba było wejść do pokoju i mu chociaż buziaka dać, jak już mocno spał ;)
    pewnie, że trzeba i pozostać kobietą, nawet wskazane ;)
    ja również dzisiaj zaliczyłam 1.5 godzinny zabieg u kosmetyczki ;) bolesny, ale naprawdę fajnie mi po nim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, jak o czymś nie wspominam, to nie znaczy, że to nie robię ;))) Jasne, że ja do niego zajrzałam, jak tylko zasnął, a potem jak się trochę kręcił, to nawet go wzięłam na chwilę na ręce, więc nie jest tak, że nie miałam tego kontaktu z nim wcale, tylko on raczej nie był go świadomy :)
      Dokładnie, też jestem zdania, że to jest wskazane. Nawet bolesne zabiegi u kosmetyczki potrafią być relaksujące - w końcu to nie jest jakiś bardzo silny ból :)

      Usuń
  8. Paznokcie to moją najgosza bolączka. Nie maluje, za często tylko jak jestem na urlopie bo trzymają mi się góra 2 dni a lakier mi schnie z godzinę minimum. Hybrydy też trzymają się u mnie jedyne kilka dni:P I mam mega zniszczone paznokcie po nich, dlatego dałam sobie spokój:) Kosmetyczki też raczej nie odwiedzam bo moja cera jest naczynkowa i obawiam się, że po jakimkolwiek zabiegu moja cera wyglądałaby jeszcze gorzej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no to współczuję. Czasami rzeczywiście tak jest, że z jakiegoś powodu paznokcie nie trzymają lakieru itp. Dla mnie to byłby kłopot, bo jednak zdecydowanie wolę mieć paznokcie pomalowane - nawet odżywką albo lakierem bezbarwnym, bo kiedy nie mam czasu na poprawki, to nie przeszkadza, gdy coś lekko odpryśnie.
      Myślę, że wykwalifikowana kosmetyczka na pewno by wiedziała, jak radzić sobie z cerą naczynkową, ale rozumiem Twoje obawy.

      Usuń
    2. No to bezbarwny lakier często też używam bo właśnie nie widać odprysków, ale z kolorowymi paznokciami to mogę tylko poszaleć na stopach, tam mi się trzyma bardzo długo:)

      Pewnie masz rację, ale mimo to jakoś niespecjalnie ciagnie mnie do zabiegów na twarzy:)

      Usuń
    3. A, rozumiem, ale to fajnie, że z bezbarwnym nie ma żadnego problemu. To też fajnie wygląda - wystarczy, że paznokcie są błyszczące i już inaczej wyglądają.

      Rozumiem - każdy ma inne potrzeby :) Ja z kolei mam suchą cerę i właśnie lepiej żebym od czasu do czasu skorzystała z pomocy kosmetyczki jeśli chodzi o jej pielęgnację.

      Usuń