Prawie kupiłam samochód w sobotę. Ale jak wiadomo, prawie robi wielką różnicę
, więc jak na razie nadal polegam na autobusach, tramwajach, tudzież
moim zmotoryzowanym kolegom z pracy, jak to miało miejsce na przykład
dzisiaj.
Pojechałam
z rodzicami tylko się rozeznać w cenach i tak dalej, a tu się okazało,
że było autko wymarzone dla mnie. Niestety jakiś znajomy faceta, który
chciał nam sprzedać to auto, zarezerwował je sobie wcześniej jako
prezent dla mamy Jest jeszcze szansa, że się mamie nie spodoba, ale ja tam w to nie wierzę – darowanemu koniowi… i tak dalej
Ale
nie szkodzi, nie spieszy się. Przynajmniej wiem już mniej więcej czego
się spodziewać. Będę szukać dalej. Plan jest taki, że do końca września
samochodzik będzie stał u mnie na parkingu
A
tymczasem… Dzisiaj mecz. Znowu. I postanowienie mam twarde: zostaję w
domu!!! Żadnego oglądania meczu z Frankiem. Niech on sobie sam siedzi z
kolegami i niech sobie robią co chcą. A mnie niech do tego nie mieszają,
bo nie mam zamiaru się niepotrzebnie denerwować. A w ogóle to jestem
ostatnimi czasy w ogóle wnerwiona na gatunek samczy i na Franka też mi
się agresor włącza. Te ich stadne zachowania naprawdę mnie wkurzają i na
najbliższe dni planuję spotkania tylko z płcią piękną. O!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz