Ogólnie
to jest masakra. Od wczoraj mam doła głębokiego jak Rów Mariański. I
nie pytajcie dlaczego, bo sama nie wiem. Od rana mi jakoś nie szło. Moja
koleżanka z pracy u J. poszła na urlop a rano zawsze trzeba raport
wysłać. Więc jak normalnie w poniedziałki i piątki jeżdżę do R. to
wczoraj musiałam jechać na 7:30 do J. i potem dopiero do R. Jedyna
pociecha, że teraz już samochodem
Ale słabe to pocieszenie, bo w poniedziałkowy poranek musiałam spotkać
się z moim ulubionym współpracownikiem,przydupasem szefa. Jak
pojechałam do R. to mi się dłużyło masakrycznie,wydawało mi się, że już
cały dzień tam siedzę.
A
wieczorem jak przyjechałam do domu to już tylko ryczałam. Naprawdę
ryczałam jak głupia i sama nie wiem do końca dlaczego. Stwierdziłam, że
wszystko jest bez sensu, że nic mi się nie chce, że po co to wszystko i
tak dalej. Franek próbował mnie rozśmieszyć, ale efekt był bardzo
krótkotrwały.
Myślałam,
że od rana będzie lepiej. Ale Franek obudził mnie o 5:30. Tak o piątej
trzydzieści! Bo mu się pomyliło, że jest 6:30 i muszę już wstawać.
Oczywiście jak go uświadomiłam to się przewrócił na drugi bok i zasnął, a
ja już miałam po spaniu. Myślałam, że chociaż wykorzystam to, że mam
więcej czasu, ale wszystko tak mi powoli szło,że i tak wyszłam z domu
tak jak zawsze. I jak na złość od wczoraj tramwaje jeżdżą letnim
rozkładem jazdy i zabrali mi mój tramwaj o 7:21 i teraz muszę sobie
jakiś inny znaleźć. Bo samochodem to ja tylko do R. jeżdżę. Na J.
szkodami benzyny i w ogóle to tu nie ma gdzie stanąć. Ale to jeszcze
nic. Jak już byłam w połowie drogi to sobie przypomniałam, że kur….!
klucze zostawiłam, żeby Franek mógł potem wyjść i zamknąć mieszkanie. A
klucz od biura gdzie? Razem z innymi.
Do
pracy jakoś dotarłam i siedzę tu i jestem zła. I nadal mam doła. Bo mam
dużo problemów na głowie.Współlokatorka Asia się wyprowadziła i była na
tyle inteligentna, żeby zabrać ze sobą klucze. Tak. A w piątek wyjeżdża
za granicę. Ślicznie. I wymyśliła, że przyśle klucze pocztą. Genialnie.
A tak w ogóle, to zostawiła mnóstwo rzeczy po sobie. W tym śmieci. Nie
zapłaciła za prąd i takie tam. A w czwartek ma się Ela wprowadzić i
nawet kluczy jej nie mogę dać. A Dorota pojechała sobie na kolonie z
dzieciakami i wszystkim ja się muszę martwić. I jeszcze na dodatek w
piątek zadzwonili do mnie z jednej ze szkół i mam iść jutro na rozmowę. A
mi się odechciało. Stwierdziłam, że jestem głupia, nie nadaję się i w
ogóle.
No
i tak mam. Bo mam grypę emocjonalną. A jak ktoś ma grypę to leży w
łóżku i nic nie robi. A nie chodzi do pracy, martwi się o klucze i
rozmawia w sprawie pracy I wiem, że moje problemy to nie problemy, ale mam doła i nic na to nie poradzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz