*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 24 czerwca 2008

Wpis zupełnie bez sensu

Ogólnie to jest masakra. Od wczoraj mam doła głębokiego jak Rów Mariański. I nie pytajcie dlaczego, bo sama nie wiem. Od rana mi jakoś nie szło. Moja koleżanka z pracy u J. poszła na urlop a rano zawsze trzeba raport wysłać. Więc jak normalnie w poniedziałki i piątki jeżdżę do R. to wczoraj musiałam jechać na 7:30 do J. i potem dopiero do R. Jedyna pociecha, że teraz już samochodem :) Ale słabe to pocieszenie, bo w poniedziałkowy poranek musiałam spotkać się z moim ulubionym współpracownikiem,przydupasem szefa. Jak pojechałam do R. to mi się dłużyło masakrycznie,wydawało mi się, że już cały dzień tam siedzę.
A wieczorem jak przyjechałam do domu to już tylko ryczałam. Naprawdę ryczałam jak głupia i sama nie wiem do końca dlaczego. Stwierdziłam, że wszystko jest bez sensu, że nic mi się nie chce, że po co to wszystko i tak dalej. Franek próbował mnie rozśmieszyć, ale efekt był bardzo krótkotrwały.
Myślałam, że od rana będzie lepiej. Ale Franek obudził mnie o 5:30. Tak o piątej trzydzieści! Bo mu się pomyliło, że jest 6:30 i muszę już wstawać. Oczywiście jak go uświadomiłam to się przewrócił na drugi bok i zasnął, a ja już miałam po spaniu. Myślałam, że chociaż wykorzystam to, że mam więcej czasu, ale wszystko tak mi powoli szło,że i tak wyszłam z domu tak jak zawsze. I jak na złość od wczoraj tramwaje jeżdżą letnim rozkładem jazdy i zabrali mi mój tramwaj o 7:21 i teraz muszę sobie jakiś inny znaleźć. Bo samochodem to ja tylko do R. jeżdżę. Na J. szkodami benzyny i w ogóle to tu nie ma gdzie stanąć. Ale to jeszcze nic. Jak już byłam w połowie drogi to sobie przypomniałam, że kur….! klucze zostawiłam, żeby Franek mógł potem wyjść i zamknąć mieszkanie. A klucz od biura gdzie? Razem z innymi.
Do pracy jakoś dotarłam i siedzę tu i jestem zła. I nadal mam doła. Bo mam dużo problemów na głowie.Współlokatorka Asia się wyprowadziła i była na tyle inteligentna, żeby zabrać ze sobą klucze. Tak. A w piątek wyjeżdża za granicę. Ślicznie. I wymyśliła, że przyśle klucze pocztą. Genialnie. A tak w ogóle, to zostawiła mnóstwo rzeczy po sobie. W tym śmieci. Nie zapłaciła za prąd i takie tam. A w czwartek ma się Ela wprowadzić i nawet kluczy jej nie mogę dać. A Dorota pojechała sobie na kolonie z dzieciakami i wszystkim ja się muszę martwić. I jeszcze na dodatek w piątek zadzwonili do mnie z jednej ze szkół i mam iść jutro na rozmowę. A mi się odechciało. Stwierdziłam, że jestem głupia, nie nadaję się i w ogóle.
No i tak mam. Bo mam grypę emocjonalną. A jak ktoś ma grypę to leży w łóżku i nic nie robi. A nie chodzi do pracy, martwi się o klucze i rozmawia w sprawie pracy :( I wiem, że moje problemy to nie problemy, ale mam doła i nic na to nie poradzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz