Odebrałam
samochodzik i jutro wyruszamy w drogę. A tymczasem korzystam z
dobrodziejstw rodzinnego miasteczka. Wzięłam mojego pieska i poszłam na
działkę. Pozrywałam truskawek, groszków i różnych takich i jak poczułam,
że plecy mnie bolą zaczęłam się zbierać. Puściłam mojego Rokusia bez
smyczy a tu jakaś malutka dziewczynka idzie. Pobiegłam za psem, żeby go
na smycz przypiąć, bo nigdy nie wiadomo jak pies zareaguje na obce
dziecko, albo na odwrót A tu się wyłania tatuś dziewczynki… Moja pierwsza miłość. Moja pierwsza miłość, nie tylko platoniczna
Ekhm… Nie
wiedziałam jak się zachować. Rozstaliśmy się sześć lat temu, a potem się
między nami tak skomplikowało, że nawet na zwykłą znajomość nie było
szans, nie mówiąc nawet o przyjaźni… Ubolewałam nad tym bardzo. Zresztą
długo serce po nim leczyłam. Dodam, że stosunki między nami były takie,
jakie były nie z mojej winy. On się na mnie obraził i nie chciał ze mną
rozmawiać.
Ciężko mi było
przez parę lat. Po ulicach starałam się tak przemykać, żeby przypadkiem
nie spotkać jego ani jego nowej dziewczyny. To była masakra. Miasteczko
jest małe, więc niestety nieraz musiałam w ostatniej chwili skręcać w
boczną uliczkę, żeby uniknąć spotkania twarzą w twarz. Cierpiałam bardzo
z tego powodu, bo nigdy nie chciałam mieć takich stosunków z osobą,
którą tak bardzo kochałam i z którą byłam ponad dwa lata. Ale to był
jego wybór.
Jakieś dwa lata
temu przyjechałam razem z moim Frankiem i szliśmy ulicą, kiedy nagle
ktoś powiedział mi „cześć”. Odpowiedziałam zanim zdążyłam się
zorientować komu… Obejrzałam się i to był On. Byłam w szoku, bo nie
odezwał się do mnie przez cztery lata. Ale jakiś czas potem szedł ze
swoją dziewczyną i odwrócił głowę w drugą stronę. Poczułam się jakby
mnie ktoś w łeb walnął, bo myślałam, zę teraz będzie normalnie. Ale
zdaje się, że ona go krótko trzyma… tak słyszałam i może to przez to. W
każdym razie dzisiaj mnie zatkało. Ale zobaczyłam, że przystanął. Więc
ja też przystanęłam i gadaliśmy z pół godziny. Po sześciu latach…
W końcu
musieliśmy się pożegnać, bo jego córeczka i mój Rokuś się
niecierpliwili. On podszedł do mnie podał mi rękę przytrzymał ją,
spojrzał mi w oczy i powiedział „Bardzo miło było Cię widzieć Gosiu” i
tak patrzył, jakby chciał mi jeszcze coś powiedzieć. Kurde wiem, że to
brzmi melodramatycznie, ale naprawdę tak było. Nie chodzi mi, że nagle
wyznałby mi miłość albo coś takiego. Ale do jasnej anielki, byliśmy ze
sobą dwa lata. Między nami było prawdziwe uczucie i zdążyłam go trochę
poznać przez ten czas. Zdążyłam poznać to spojrzenie. Patrzył na mnie w
ten sposób, kiedy czymś mu zaimponowałam albo kiedy brakowało mu słów,
żeby wyrazić to co czuł. Nie wiem czym zrobiłam na nim wrażenie dzisiaj,
ale bez wątpienia właśnie tak na mnie patrzył.
No tak, to są
te tak zwane demony przeszłości… Ale cieszę się, że porozmawialiśmy.
Teraz mogę uznać tamten rozdział za zakończony, bo przez to jak się
rozstaliśmy zawsze miałam wrażenie, że nie ma kropki na ostatniej
stronie. Był moją pierwszą miłością i na pewno „gdzieś tam na dnie
został twój ślad”, ale to już na pewno skończone. Wiem, że nie byłabym z
nim szczęśliwa, ja zawsze miałam inne ambicje niż on. Zmienił się,
kiedyś mi się bardziej podobał. A może to mnie się gust zmienił. W
każdym razie emocje niesamowite. Wspomnienia wracają. Zastanawiam się
tylko, czy on też myśli teraz o naszym spotkaniu. W końcu ja też byłam
jego pierwszą… pierwszym wszystkim
Dodam tylko, że
oglądał się za mną kilka razy. Wiem, bo mój pies zatrzymał się przy
jakimś krzaku i obejrzałam się, żeby go zawołać.
A ja rozmawiałam już z Frankiem przez telefon…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz