Myślę i myślę i wymyśleć nie mogę co tu począć z tymi postanowieniami
Bo skoro podsumowanie było to i postanowienia przydałoby się jakieś
mieć. Okazały się jednak trochę problematyczne. Jak to zrobić, żeby
postanowić sobie coś, co było by dla mnie korzystne, w sensie takim, że
wpłynęłoby pozytywnie na mnie, na moje życie, mój rozwój i stosunki z
innymi, ale jednocześnie żeby było realne. Bez sensu postanawiać sobie
coś, co z góry skazane jest na porażkę i potem tylko odczuwać frustrację
z powodu niedotrzymania sobie samemu danego słowa…
Nie mogę postanowić sobie, że:
1. Rzucę palenie – bo nie palę.
2. Schudnę – bo to postanowiłam sobie w zeszłym roku i udało mi się. Jakbym schudła jeszcze wyglądałabym jak kościotrup.
3. Będę
bardziej systematyczna w nauce/pracy etc. – to było moje postanowienie
na… nie wiem chyba na 2000 rok, udało mi się je spełnić i od tamtej pory
jestem systematyczna. Nie da się chyba być bardziej systematycznym,
skoro zaczynam się uczyć do testu dwa tygodnie wcześniej codziennie po
troszkę
4. Znajdę sobie faceta – takie postanowienie miałam na rok 2000. Udało mi się, ale facet okazał się porażką Koniec z takimi postanowieniami. Zresztą przecież mam Franka.
To
są takie najbardziej typowe postanowienia – chyba się ze mną zgodzicie,
bo pewnie same macie podobne lub gdzieś się z takimi spotkałyście. Są
to bardzo dobre postanowienia (no może oprócz ostatniego:P) i jeśli się
komuś uda, naprawdę dają bardzo dużo satysfakcji. Tylko, że mnie
naprawdę już się to udało. Jak rozmawiałam z koleżanką na ten temat, to
stwierdziła, że ją w kompleksy wpędzam
Ale ja po prostu jak już sobie coś postanowię, to naprawdę staram się
tego trzymać i nie mam w zwyczaju wymyślania czegoś na siłę, mimo, że
wcale mi na tym nie zależy lub nie mam na to czasu. Chyba się czuję
spełniona po prostu
Tak sobie myślałam i myślałam aż wymyśliłam, że takich przełomowych
postanowień będę miała chyba więcej w przyszłym roku – skończę studia i
trzeba będzie pomyśleć co dalej. Więc na ten rok kilka takich
„bajtowych” postanowionek, które przyniosą mi radość jeśli uda mi się z
nimi uporać.
1. Przeczytać
w tym roku przynajmniej 40 książek. W tym roku udało mi się przeczytać
około 30, wychodzi średnio 2,5 książki na miesiąc, chciałabym przeczytać
w miesiącu przynajmniej 3.
2. Odpowiadać
na maile najpóźniej w ciągu tygodnia – to jest moja zmora, odpowiedzi
na wszelkie maile, wiadomości i smsy odsuwam na „za chwilę” a potem
zapominam
3. Trzymać wagę. Moim zamiarem jest niedopuszczenie do tego, żeby przekroczyć 50 kg.
4. Utrzymywać aktywność fizyczną.
5. Jeśli
zdecyduję się przystąpić do egzaminu międzynarodowego z Hiszpańskiego –
zdać go. Ale czy podejdę, okaże się około marca, kiedy na kursie
będziemy mieć próbne testy.
6. Do końca maja mieć jeden rozdział pracy – mimo, że promotor oczekuje dopiero planu pracy.
7. Popracować
nad związkiem z Franusiem. Poświęcić trochę czasu na analizę naszych
złych i dobrych zachowań i zastanowić się co z tym fantem zrobić.
8. Ograniczyć czas spędzany na kurnik.pl :). Powiedzmy… nie więcej niż 8 godzin w miesiącu!
9. Wytrwać w prowadzeniu tego bloga
Więcej
kombinować nie będę. To są rzeczy, na których najbardziej mi zależy,
które powinny się troszkę zmienić, lub właśnie nie – jak w przypadku
punktów 3,4 i 9:)
I
jeszcze taka myśl na koniec. Czy to, że nie mam jakichś wielkich
postanowień, świadczy o tym, ze jestem szczęśliwa i spełniona, czy może
leniwa i mało ambitna… Hmm wolę to pierwsze
No to możecie mnie teraz trzymać za słowo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz