Zapewne pamiętacie jak reaguję na białe fartuchy. A kto nie pamięta – pisałam o tych traumatycznych przeżyciach w maju. Wczoraj nadszedł ten wielki dzień i doczekałam się wreszcie
terminu jaki mi wyznaczono na wykonanie badania pola widzenia. No to
poszłam. Byłam zapisana na jedenastą, ale oczywiście to nie byłoby
normalne jakby mnie wywołano punktualnie Weszłam do gabinetu dwadzieścia minut później. No i się zaczęło.
Niektórzy boją się igieł, inni nie potrafią łykać tabletek… Jeśli o mnie chodzi mogą mnie kłuć ile chcą, tabletki mogę połykać kilogramami. Ale… wara od moich oczu Po prostu na samą myśl, że ktoś mi coś będzie przy nich robił, zachodzą mi łzami. A na widok kropli do oczu dostaję „powiekościsku” To jest odruch bezwarunkowy. Kiedy pielęgniarka chciała zakropić mi oko, tylko trochę trafiło pod powiekę Odruchowo odchyliłam głowę i zamknęłam oko Pielęgniarka powiedziała tylko „ooo, z panią to będzie ciężko” Później miałam się położyć na kozetce i tam znowu zakrapianie – znieczulanie oka, musiałam dostać potrójną dawkę hihi. Pani doktor, nie wiem właściwie co robiła, w każdym razie chciała przyłożyć mi jakiś przyrząd do oka, ale musiała na pomoc poprosić pielęgniarkę
Pani doktor była dość nieprzyjemna, ale jak zobaczyła z kim ma do czynienia, była słodka jak miód :): „No rybeńko, nie ma się czego bać, proszę patrzeć na palec, oo tak, dobrze, teraz drugie oczko… chwileczkę… chwileczkę… no już, ale patrzymy na palec, na palec patrzymy, no ale jak pani może patrzeć na palec jak ma pani oko zamknięte…” Hihi, miło było się poczuć znowu jak pięcioletnie dziecko :)Wiecie ja się naprawdę starałam, ale to jest silniejsze ode mnie, a co do tego palca.. Dopóki nie powiedziała mi, że mam zamknięte oko, mnie się naprawdę wydawało, że ja ten palec widzę hehe. No to przeżyłam kolejną wizytę u białego fartucha i to w dodatku tego od oczu. Ale… w grudniu mam badanie powtórzyć. Ehhhh.
Miłej soboty życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz