Tak
sobie jest mi dzisiaj… Nie jest to może jeszcze jesienna chandra, ale
jakoś tak smętnie mi. Znowu stres mnie trochę dopada, zwłaszcza związany
z moimi studiami. Denerwuję się, czy nie będę miała problemów z
egzaminami, bo od jakiegoś czasu mam pecha jeśli chodzi o ważne
egzaminy. Inna sprawa, że wczoraj napisałam kolejne półtora strony do
mojej pracy i byłam dość pozytywnie nastawiona a dzisiaj tak sobie
siedziałam rano przed wyjściem do pracy, gryzłam kromeczkę chleba i
myślałam. I wymyśliłam, że w sumie nie wiem o czym pisać w tym
rozdziale. Potrzebny mi jeszcze materiał na jakieś sześć stron i nie
wiem czy dam radę. No i na pewno jak promotor odda mi te wcześniejsze
rozdziały to się okaże, że połowa do wymiany. Ehhh.
No
i o czym by jeszcze pomarudzić? W sumie to nie wiem. Więcej powodów
niby nie mam. No to już zupełnie nie wiem, czemu mam kiepski nastrój.
Aha, zimno jeszcze jest. Ja nie należę do tych osób co to narzekają na
zimno, szczękają zębami i na sobie mają sweterek i lekką kurteczkę.
Plecy obowiązkowo odsłonięte. Nie, ja narzekam na zimno i szczękam
zębami a na sobie mam podkoszulkę, koszulkę z długim rękawem, sweter i
kurtkę. I nadal jest mi zimno. I to jest najgorsze, bo trudno ubrać się
jeszcze cieplej. Ubrałabym zimową kurtkę. Ale jak ją ubiorę teraz przy
15 stopniach to co ja zrobię w zimie jak będzie na minusie?
No, to sobie pomarudziłam
Pomysłów na notki mam nadal sporo, ale dzisiaj nie chce mi się za dużo
myśleć, więc wolę pomarudzić trochę. Teraz sobie idę. Aha, byłam w
piątek na Galeriankach. Kto widział? Film zrobił na mnie duże wrażenie.
Ale to może już następnym razem.
A na koniec z cyklu koślawe dialogi (tym razem smsowy):
Jestem
w sobotę na wykładzie i widzę, ze Franek dzwoni. Skasowałam go i piszę
smsa: „Siedzę na wykładzie” Za chwilę dostaję od Franka odpowiedź: „Ok.,
kochanie, to sobie siedź. Dobrze, że nie stoisz”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz