Było o karierze
zawodowej Franka, teraz trochę o karierze Margolki. Jak wiadomo Margolka
od ładnych trzech lat pracuje jako księgowa, kadrowa i asystentka szefa
R. w jednym. Pracę swoją bardzo lubi i zdaje się, że praca, a
konkretnie szef R. Margolkę też lubi, zważywszy na fakt, że ostatnio
określił ją mianem „lojalnego pracownika” i powiedział, że bez niej by
sobie nie poradził. Margolka siedzi sobie w biurze i nikt jej przez
ramię nie zagląda. Sama organizuje sobie pracę i jedynym wymogiem jest
to, że praca ma być wykonana. I jest zawsze wykonana, choćby trzeba było
siedzieć dwanaście godzin nad papierami.
Margolka pracuje z około siedemdziesięcioma facetami, z których większość ją karmi, komplementuje i przynosi jej kwiaty Niektórzy nawet wielokrotnie w ciągu dnia mówią, że mogą zrobić dla niej wszystko. A propos: w biurze mamy przenośny telefon, który najczęściej kucharze zabierają do kuchni. Wchodzę ostatnio do kuchni i pytam „mogę telefon?”, na co Kucharz odpowiada: „Margolka, Ty to możesz nawet całą budkę telefoniczną, jak trzeba będzie to na plecach Ci ją przyniosę.” Fajnie jest być rodzynkiem.
Generalnie Margolka narzekać nie może i tego nie robi. Czasami tylko troszkę się martwi jak „góra” za dużo kombinuje i los lokali, w których pracuje jest nie do końca pewny. Ale Margolka ma zapewnienie od R, że jak długo on będzie to ona też będzie. R. ma silną wolę walki i dużo optymizmu w sobie, więc Margolka za dużo się na razie nie martwi, chociaż czasami jednak tak…
Jednak jak wiadomo, praca ta niewiele ma wspólnego z Margolki studiami. No chyba, że akurat zadzwoni jakiś obcokrajowiec z rezerwacją, ale to się za często nie zdarza. Więc Margolka będzie musiała pomyśleć o zmianie zatrudnienia, ale z szukaniem nowej pracy czeka przynajmniej do lutego, jak już będzie magistrem (wersja optymistyczna, w pesymistycznej trzeba będzie poczekać do czerwca).
Przed Margolką ostatnia prosta w biegu po tytuł magistra. I oto dziś rozpoczyna się ostatni semestr w ciągu dwuipółetnich uzupełniających studiów magisterskich. Głupota to niesłychana, bo do końca semestru jest tylko siedem zjazdów. Zajęcia, które obejmują tylko trzy wykłady i seminarium magisterskie, odbywają się tylko w soboty. No, ale wiadomo o co chodzi jak nie wiadomo nie? Margolka nadal nie narzeka. Zawsze trochę dłużej może nacieszyć się statusem studentki. Dzisiaj Margolka będzie miała seminarium. Miała oddać jeden rozdział pracy. Plan udało się zrealizować w dwustu procentach, bo oddaje dziś dwa rozdziały Nie licząc wstępu i zakończenia, ma już połowę pracy. Pod warunkiem oczywiście, że promotor nie pokreśli wszystkiego. Tak więc proszę za Margolkę trzymać kciuki
Margolka pracuje z około siedemdziesięcioma facetami, z których większość ją karmi, komplementuje i przynosi jej kwiaty Niektórzy nawet wielokrotnie w ciągu dnia mówią, że mogą zrobić dla niej wszystko. A propos: w biurze mamy przenośny telefon, który najczęściej kucharze zabierają do kuchni. Wchodzę ostatnio do kuchni i pytam „mogę telefon?”, na co Kucharz odpowiada: „Margolka, Ty to możesz nawet całą budkę telefoniczną, jak trzeba będzie to na plecach Ci ją przyniosę.” Fajnie jest być rodzynkiem.
Generalnie Margolka narzekać nie może i tego nie robi. Czasami tylko troszkę się martwi jak „góra” za dużo kombinuje i los lokali, w których pracuje jest nie do końca pewny. Ale Margolka ma zapewnienie od R, że jak długo on będzie to ona też będzie. R. ma silną wolę walki i dużo optymizmu w sobie, więc Margolka za dużo się na razie nie martwi, chociaż czasami jednak tak…
Jednak jak wiadomo, praca ta niewiele ma wspólnego z Margolki studiami. No chyba, że akurat zadzwoni jakiś obcokrajowiec z rezerwacją, ale to się za często nie zdarza. Więc Margolka będzie musiała pomyśleć o zmianie zatrudnienia, ale z szukaniem nowej pracy czeka przynajmniej do lutego, jak już będzie magistrem (wersja optymistyczna, w pesymistycznej trzeba będzie poczekać do czerwca).
Przed Margolką ostatnia prosta w biegu po tytuł magistra. I oto dziś rozpoczyna się ostatni semestr w ciągu dwuipółetnich uzupełniających studiów magisterskich. Głupota to niesłychana, bo do końca semestru jest tylko siedem zjazdów. Zajęcia, które obejmują tylko trzy wykłady i seminarium magisterskie, odbywają się tylko w soboty. No, ale wiadomo o co chodzi jak nie wiadomo nie? Margolka nadal nie narzeka. Zawsze trochę dłużej może nacieszyć się statusem studentki. Dzisiaj Margolka będzie miała seminarium. Miała oddać jeden rozdział pracy. Plan udało się zrealizować w dwustu procentach, bo oddaje dziś dwa rozdziały Nie licząc wstępu i zakończenia, ma już połowę pracy. Pod warunkiem oczywiście, że promotor nie pokreśli wszystkiego. Tak więc proszę za Margolkę trzymać kciuki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz