Co sądzicie o swoim imieniu? Lubicie je? A może najchętniej byście się „przechrzciły”? Jeśli możecie, zdradźcie swoje imię i powiedzcie, jakie macie do niego podejście.
Ponieważ dzisiaj moje imię obchodzi swoje święto, postanowiłam się trochę nad nim zastanowić
Kiedy byłam mała nie przepadałam za nim. Chciałam się nazywać
Agnieszka. Albo Iza. Albo Ewa. Albo Justyna. Albo… – kilka miałam takich
opcji. A potem, nie wiem kiedy, bardzo polubiłam Małgosię. Podoba mi się, że to imię jest takie zwyczajne, a jednocześnie można go „używać” na różne sposoby. Nie jest udziwnione ani rzadkie, ale też nie jest bardzo popularne i najczęściej byłam jedyną Małgorzatą w klasie lub wśród znajomych.
Pewnie miałabym na imię zupełnie inaczej, gdyby nie to, że tuż przed moimi narodzinami mojemu tacie przyśniła się mała dziewczynka, do której podszedł i gdy zapytał jak ma na imię, odpowiedziała „Małgosia”. No i już było wiadomo, że będzie Małgosia. (A nie jakaś tam Teresa, jak chciał pradziadek :))
Znajomi mówią na mnie „Gosia”, nieliczni wołają „Małgosia”. Ale dla rodziny jestem tylko Małgosią. Fajne jest takie rozróżnienie:) W domu nigdy w życiu nie powiedzieli do mnie „Gosia”. Dla Franka i jego rodziców też jestem Małgosią. A Franek zawsze zwraca się do mnie w wołaczu: „Małgosiu”, nigdy w mianowniku
Nie znoszę Małgośki. Pewnie dlatego, że jak byłam gówniarą, i coś przeskrobałam, to rodzie krzyczeli na mnie Małgośka Mam jedną koleżankę, która tak do mnie mówiła, ale ponieważ protestowałam, zmieniła to na Margośkę i od razu zrobiło się lepiej.
Kiedyś nie lubiłam także Małgorzaty. Takie to było oficjalne. Ale teraz mi nie przeszkadza, choć w zasadzie nikt się tak do mnie nie zwraca. Oprócz szefa R. Mówił tak do mnie jeszcze zanim został moim szefem i zwrot „Małgorzato” kojarzy mi się z nim. Podobnie jak Gośka, bo w zasadzie tylko on tak do mnie mówi. Ogólnie nie przepadam jak się mnie nazywa Gośką. Ale u niego jakoś mi to nie przeszkadza, jakoś dobrze to brzmi w jego ustach
Babcia mówiła do mnie Małgonia, od mamy czasami słyszę „Małgorzatko”, siostra kiedyś nazywała mnie „Małga”, jeden z kolegów w pracy woła Gonia, tato Franka mówi z Hiszpańskiego – Margarita. A Frankowi się pokręciło i stąd wzięła się Margaretka z tytułu bloga Dla Was jestem Margolką.
No i jak tu nie lubić takiego imienia? Cały czas jest to to samo imię, a jednak za każdym razem jestem jakby troszkę kimś innym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz