Wczoraj
planowałam zjeść na obiad zupę ugotowaną specjalnie dzień wcześniej.
Ale zadzwonił Franek, żebym najpierw przyszła do niego, bo przygotowuje
razem z mamą (mama ma rękę w gipsie)zapiekankę z bakłażana, cukinii i
takich tam. Zgodziłam się, ale pod warunkiem,że potem zje u mnie zupę,
bo ja sobie sama z takim garem w tydzień nawet nie dam rady. Po pracy
przyszłam do Franka. On podgrzewa mi obiad:
M: Ale ja nie chcę ryżu.
F: Trochę tylko, z ryżem jest lepsze.
M: Ale ja nie chcę, nie przepadam za ryżem.
F: Tylko trochę dostaniesz.
Patrzę, a tam cały woreczek:
M: I co, niby to ma być troszeczkę??
F: Nie marudź! (Już się naprawdę zdenerwował).Nakłada mi dwie łyżki ryżu, na to zapiekankę.
M:Dobre…
F:Chcesz jeszcze? – Nakłada mi resztę zapiekanki.
M: A mogę jeszcze trochę ryżu?
Szkoda, ze nie widziałyście jak mnie chciał zabić wzrokiem ;)) Wieczorem przyszedł do mnie:
M: To chcesz tej zupy?
F: Nieee, nie jestem głodny.
M: Jak to nie jesteś głodny?? Umawiałeś się ze mną! Nie chcesz mojej zupy?? – zbulwersowałam się całkiem na poważnie…Udałam obrażoną. Po jakimś czasie:
F: No dobrze, to możesz podgrzać mi tej zupki trochę…
M: Na pewno? Bo wiesz, jak nie masz ochoty, to nie musisz jeść…
F: Na pewno! Specjalnie na zupę przyszedłem.
M: Jak to?? To Ty tylko na zupę tu przyszedłeś? Nie do mnie??
F: (zrezygnowany) To ja już nie wiem jaka jest prawidłowa odpowiedź. Nie nadążam za tobą…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz