Przyznam,
że już zaczynam trochę wariować. Obrona coraz bliżej a ja coraz
bardziej się stresuję.Nie wyrabiam się, nie mam na nic czasu. Pewnie
zauważyłyście zresztą, że i na blogach trochę mnie mniej, bo niestety
tylko tyle, ile mogę sobie w pracy pozwolić, a jak wiadomo – w pracy
najpierw praca a potem przyjemności, więc też nie zawsze się da
Potem wracam, nurkuję w notatki, czytam książki (które mogą się
przydać na obronie, aczkolwiek wcale nie muszą) i ani się obejrzę
robi się późno. Naprawdę zaczynam się denerwować.
Większość
osób, kiedy mówię, że została mi jeszcze tylko obrona, reaguje bardzo
podobnie –lekceważąco machają ręką ze słowami „eee, obrona to już pikuś
jest…” No niestety na moim kierunku nie do końca tak jest. Z tego co się
orientuję, w większości obrona pracy magisterskiej wygląda w ten
sposób, że otrzymuje się pytania dotyczące pracy (w założeniu ma to
służyć sprawdzeniu, czy dana osoba napisała prace samodzielnie), więc
teoretycznie każdy, kto napisał sam, bez problemu zda. Czasami zdarzają
się inne pytania, ale zwykle przyszły magister otrzymuje wcześniej listę
zagadnień, o które ewentualnie może być zapytany. U mnie nie ma nic
podobnego.
Obrona
pracy licencjackiej była w formie pisemnej. Każdy dostał trzy pytania
(dwa takie same dla wszystkich i jedno dla każdego różne) – jedno
dotyczyło literatury brytyjskiej, drugie amerykańskiej, trzecie niby
pracy. Niby, bo pisałam o macierzyństwie jako przejawie czarnego
feminizmu a pytanie miałam o przykłady literatury napisanej przez białe
feministki.
Teraz
co prawda obrona ma być ustna i nie będzie pytań z literatury
brytyjskiej, ale kompletnie nie wiem czego się mogę spodziewać. Muszę
przerobić całą historię i teorię literatury amerykańskiej no i poświęcić
trochę więcej myśli autorom z tego samego okresu i poruszających
podobne tematy co pisarz, którego twórczość analizowałam. A i tak nie
mam pojęcia o co mnie mogą zapytać. Tak więc wcale nie taki pikuś dla
mnie ta obrona, niestety. No i nerwy mam. I pewnie będę miała dopóki nie
będę już po. Oczywiście nie wmawiam sobie, że się nie obronię, bo chyba
aż takim tumanem to nie jestem i skoro przez sześć lat studiów się
uczyłam, to coś mi w łepetynie zostało, ale jak wiadomo wypadki chodzą
po ludziach. A swoją drogą to bardzo żałuję, że nie będą mnie pytać o
pracę i nie będziemy mogli sobie o tym porozmawiać, bo chętnie jeszcze
bym podyskutowała na ten temat
W
każdym razie wybaczcie moją ewentualną nieobecność na Waszych blogach,
bo niestety doba ma tylko 24h iwszystkiego w tym czasie zrobić się nie
da, choć bardzo bym tego chciała Ale będę czytać w miarę możliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz