*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 15 sierpnia 2012

Odliczanie: jeden! /Niedziela w środku tygodnia

Już to na pewno kiedyś pisałam, ale bardzo lubię takie wolne dni w ciągu tygodnia :) A najlepiej, jeśli to są w dodatku święta kościelne, bo wtedy to już totalnie mam wrażenie, że to niedziela. Idę potem sobie w "poniedziałek" do pracy, po czym okazuje się, że za dwa dni znowu mamy weekend! :) A w tym konkretnym przypadku - za jeden dzień, bo w piątek mam urlop.

Franek szedł dzisiaj do pracy dopiero na 16, więc mieliśmy trochę czasu żeby porozmawiać. Omówiliśmy kilka kolejnych kwestii - jakżeby inaczej? ;) - ślubnych. Bo nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że nasz ślub odbędzie się dokładnie za miesiąc!!! :) A teraz do tych, które mają już dość mojej monotematyczności: jeszcze tylko miesiąc. Muszę teraz to wszystko opisać, bo mogę nie mieć już w życiu takiej okazji :) Wybaczcie więc! :)

Całkiem przyjemną niedzielę w środku tygodnia na miesiąc przed ślubem spędziłam w domu. Sama nie wiem jak to się stało, ze już mamy wieczór, ale na pewno nie był to dzień stracony, bo poświęciłam go na wszelkie czynności, które lubię :) A więc: poczytałam, poserialowałam i poszydełkowałam. Do tego porozmawiałam z Frankiem. I nawet poprasowałam - tak, wiem, dzień święty trzeba święcić, ale na mszy byłam, a prasowanie traktuję bardziej jako relaks niż przykry obowiązek :)

To na pewno nie jest mój ostatni post przedślubny, ale (raczej) na pewno ostatni odliczający miesiące :) Podsumowanie więc musi być, ale trudno określić co już mamy załatwione - bo to większość. Łatwiej będzie więc wymienić, co nam jeszcze pozostało. Zawiadomienia już mamy - teraz trzeba je wysłać. W piątek jedziemy do Miasteczka. Jesteśmy umówieni z managerem restauracji - potwierdzimy menu, dogadamy się co do ciasta i tortu, omówimy ogólny wystrój sali. Umówieni jesteśmy też z kwiaciarką/florystką :) - na podpisanie umowy. Niby też mamy omówić szczegóły bukietu i dekoracji kościoła, ale cóż ja poradzę, jak te szczegóły mam... ekhm, gdzieś :P Powiem po prostu, że chcę białe storczyki i ma być ładnie. Ona będzie najlepiej wiedziała, jak to zrobić. Jeśli zdążymy, przejedziemy się też do Opola, bo tam namierzyliśmy coś, co chcemy wręczyć rodzicom w podziękowaniu i od razu zamówimy sobie część zawieszek na wódkę. No i kupimy pudełko na ciasto. A właściwie ciastka (wspominałam już, ze jednak będzie?)

Zapowiedzi już wiszą w obu parafiach, o czym poinformował mnie smsowo mój tato a ustnie rodzice Franka :) Ja już zaliczyłam pierwszą spowiedź przedślubną (na wspaniałego księdza trafiłam - nie ma to jak u Dominikanów), Franek się dopiero przejdzie. Teraz jeszcze tylko ostatnie spotkanie z księdzem w celu ustalenia szczegółów ceremonii, ale to już tuż przed ślubem. Trzeba też omówić z organistą parę detali, ale to już problem mojej siostry :P

Jeśli chodzi o naszą garderobę - Frankowi trzeba kupić muszkę, a przede mną zakup tych nieszczęsnych :P pończoch i części bielizny. Suknia prawie gotowa, tylko się jeszcze muszę kopsnąć po welon, bo odebrałam buty a o nim zapomniałam, a będzie mi potrzebny na próbne czesanie we wrześniu.
Winietki nadal się robią. Juska się tym zajęła a poza tym razem ze swoją mamą zrobią nam dekorację "stanowiska" pary młodej na sali. Wieczór panieński też się robi, co potwierdziła mi dzisiaj Karolina2 (nie hiszpańska), która się zajmuje jego organizacją.

Najbardziej martwią mnie tańce :P Po pierwsze - nie zdecydowaliśmy się ostatecznie na piosenkę na pierwszy taniec. Po drugie - wspominałam chyba, ze będziemy mieć indywidualny kurs z córką chrzestnej Franka (którą zresztą też zapraszamy na wesele). Ale trochę się pokomplikowało - z obu stron i się przesunęło. Mamy zacząć dopiero w poniedziałek i boję się, czy zdążymy (zaznaczam, ze nie chodzi o konkretny układ, tylko Franka trzeba tak generalnie podszkolić). Ale i Franek i Daga zapewniają mnie, że tak, więc wierzę na słowo...

No i co jeszcze? Wybór zdjęć, które przekażemy kamerzyście do wykorzystania w filmie, spotkanie z zespołem, opłata do US w Miasteczku... Aaa i musimy się zacząć dowiadywać co z naszą podróżą poślubną sponsorowaną przez moich rodziców.
To by było na tyle :P Więcej pozycji na liście nie ma (na razie)
Nie mam pojęcia, jak to się stało, ze zostało już tylko 30 dni!!!



49 komentarzy:

  1. Taaaak, wspominałaś, że ciastka jednak będą :)) Przynajmniej mi to utkwiło, bo to jedzenie, w dodatku słodkie :)

    Ja się na serio nie mogę doczekać relacji po ślubnej :D Teraz te dni Wam uciekną szybko... nie obejrzysz się, a będziesz stała w sukni ślubnej obok eleganckiego Franka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się wydawało, że już o tym pisałam :)

      WIem, że teraz to minie szybko. Kiedy liczymy dni, gdy Franek ma wolne i ewentualnie można coś jeszcze pozałatwiać, okazuje się, że bardzo ich niewiele!
      No, sama jestem ciekawa, jak ta relacja będzie wyglądać. Już całkiem wszystkich zanudzę chyba :P

      Usuń
    2. Mnie nie zanudzisz, naprawdę :D
      Ja się zastanawiam, czy mój brat w 2 tygodnie wszystko pozałatwia :D Wy spokojnie wszystko ogarniecie, jak to Wy! :)

      Usuń
    3. Nigdy nic nie wiadomo :P
      Też zdąży na pewno - jeszcze nie słyszałam, zeby ktoś się naprawdę nie wyrobił przed ślubem :)

      Ps. Dobrze że się odezwałaś, bo już mi głupio było pytać po raz kolejny, czy dostałaś maila :P Widziałaś, ze zadawałam to pytanie w komentarzach?

      Usuń
    4. Skoro twierdzisz, że zdąży, to zdąży :P

      Oooo kurka, nie widziałam :| Pod którym postem? Ślepa jestem, wiem po kim nawet :P

      Usuń
    5. Pewnie :)

      Teraz to już sama nie wiem - na pewno nie pod ostatnim. Ale pod przedostatnim i chyba przedprzed :P

      Usuń
  2. Do odliczania, gotowi? Czas start! :) Zobaczysz, jak szybko to zleci.

    A w ogóle to na kolejnym blogu czytam, że zapowiedzi wiszą. Zawsze ksiądz na ogłoszeniach podawał, kto z parafii będzie brał ślub. Ale chyba tak się teraz robi, jeśli dobrze rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIem, że zleci :)

      Nie sądzę, zeby to była kwestia tego, że "teraz" tak się robi. Wszystko zależy od parafii. Ja do czerwca w życiu nie spotkałam się z tym, żeby narzeczeni byli wyczytywani. Zapowiedzi zawsze były wywieszane we wszystkich parafiach, w których kiedykolwiek byłam na mszy. Dopiero kiedy w czerwcu odwiedziliśmy mojego kuzyna pierwszy raz spotkałam się z wyczytywaniem - i nigdy później.

      Usuń
    2. Czyli co kraj, a raczej parafia to obyczaj :)

      Usuń
    3. Pewnie tak. Nie wiem od czego to zależy, ale naprawdę byłam w kościołach w różnych częściach Polski i wygląda na to, że to wyczytywanie jest rzadkością.

      Usuń
    4. Teraz to ja się wtrącę;)

      W mojej parafii ZAWSZE narzeczonych się wyczytywało z imienia i nazwiska. Nie chodzę regularnie do kościoła, bo od czasu jak byłam tam ostatnio mogło się coś zmienić, ale właśnie dokładnie tydzień temu byłam tam na mszy i także ksiądz wyczytywał zapowiedzi. I powiem, że z kolei ja nie znam zwyczaju, że się nie wyczytuje. Ale chyba faktycznie-co parafia to inne zwyczaje.

      Usuń
    5. Dobrze Ido, ja tylko raz w życiu się z czymś takim spotkałam.
      A do kościoła chodzę co niedzielę i w każde święto - również jak jestem na wyjeździe, dlatego "odwiedziłam" kościoły w różnych częściach Polski i poza tą jedną sytuacją nigdy się z tym nie spotkałam.

      Usuń
  3. Dla mnei lepiej jak piszesz, bo sobie uswiadamiam ile bede miala roboty jak kiedys ja bede musiala stanac na slubnym kobiercu;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że mimo wszystko się nie przerazasz :) W moim odczuciu, to naprawdę wcale nie jest takie straszne - wręcz powiedziałabym, że fajne :P

      Usuń
  4. Oj tam monotematyczność, przygotowujesz się do najważniejszego dnia w życiu i masz o pogodzie pisać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też racja :P Kto nie chce, niech nie czyta, nie? :P

      Usuń
  5. Ale to już blisko!!! :D
    Strasznie fajnie, że się z nami dzielisz tym wszystkim - mam nadzieję, że ta wiedza kiedyś mi się przyda ;)
    Więc bądź monotematyczna, I don't mind at all!!!
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo blisko :)
      A ja się cieszę, że chcecie ze mną czekać i choć po części to wszystko przeżywać :)
      Na razie na to się zanosi. Aż się boję, o czym będe pisać później :P
      Dziękuję i wzajemnie!

      Usuń
  6. Twój blog - Twoje kredki. Piszesz o czym chcesz i jak często chcesz:) Przecież nie piszesz na zamówienie, tylko chyba głównie dla siebie:) No i popatrz na liczbę komentarzy po postach o ślubie. Też chyba coś mówią o ich popularności:)
    A już o ślubnej tematyce to raczej większość czytelniczek szczerze chce czytać.

    Fakt, dużo jeszcze przed Wami, ale to głównie już szczegóły. Jednak zważając na upływający czas pewnie pod koniec będziecie musieli się uwijać. A właśnie, mam w związku z tym pytanie - czy zaplanowaliście sobie w pracy jakiś urlop przed weselem? Żeby tak na kilka dni przed mieć chwilę oddechu już bez pracy 'na karku'? Ja sobie nie wyobrażam na te kilka dni przed ślubem jeszcze chodzić do pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, piszę dla siebie, ale ponieważ szanuję czytelników, to zdaję sobie sprawę z tego, że niektórych może to zwyczajnie nudzić. Mnie też nudzi, gdy ktoś ciągle pisze o jedym, zwłaszcza gdy dodaje za dużo szczegółów, które mnie nie interesują.Ale to akurat wiele zależy od danej osoby.

      Duzo? Mnie się własnie wydaje, że mało :)
      Każdemu, kto bierze ślub przysługuja dwa dni urlopu okolicznościowego, więc zamierzamy z niego skorzystać. Zaplanowaliśmy sobie urlop w czwartek i piątek a później w poniedziałek i wtorek po weselu.
      Prawdę mówiąc gdyby nie to, że uroczystość jest dość daleko od Poznania to myslę, że nie byłoby większym problemem, żeby jeszcze w czwartek iść do pracy, ale chcemy ze spokojem dojechać.

      Usuń
    2. Jednak pozostanę przy zdaniu, że ilość komentarzy pod takimi postami mówi sama za siebie. Jeszcze chyba nie widziałam komentarza u Ciebie, który by ganił Cię za te notki. A jest wręcz przeciwnie:)

      Tak, wiem o tym urlopie, ale właśnie wydaje mi się, że np piątek i poniedziałek to za mało na taką okoliczność i trzeba by było wziąć jeszcze kilka dni. Właśnie tak jak Wy. Myślę, że to wystarczy;)

      Choć miałam koleżankę, która aż zrezygnowała z pracy całkowicie, bo pracodawca nie chciał jej dać więcej urlopu niż jej przysługuje na ten dzień, a to była praca, którą dopiero zaczęła, więc urlopu nie miała. No cóż, każdy podchodzi do tego inaczej.

      Usuń
    3. Hmm, prawdę mówiąc, że zazwyczaj komentarzy jest całkiem sporo również pod notkami nieślubnymi :) Więc nie wiązałabym ich ilości akurat z tematyką ślubną :)Zwłaszcza, że za czasow onetowskich komentarzy było często zdecydowanie więcej.

      Trudno mi powiedzieć - mam wrażenie, że wystarczyłby mi nawet ten jeden dzień, gdyby nie dojazd. Bardziej zależałoby mi na większej ilości dni wolnych PO. Ale zaplanowałam sobie urlop tak a nie inaczej, więc nie ma co gdybac :)

      Usuń
  7. Piszesz to z takimi emocjami, że aż mi się one udzielają i sama się nie mogę doczekać Waszego ślubu:D

    PS. Jak się orientowałaś w kwestii dokumentów i tych formalnych rzeczy związanych ze ślubem? Z internetu wszystko się dowiadywałaś, znajomych czy od księdza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no to cieszę się, że to idzie raczej w tą stronę a nie, że masz dość tej pisaniny i tego tematu :P

      Chyba wiem, dlaczego o to pytasz :) Nie, w internecie raczej niewiele szperałam - jeśli już to tylko na stronie parafii, żeby wiedzieć, co mi potrzebne dla księdza; ksiądz też nam o niczym nie mówił, więc chyba po prostu tu gdzieś coś usłyszeliśmy, tu ktoś coś podpowiedział...
      Ja też się martwiłam, że nie będę wiedziała co zrobic i co jeszcze jest potrzebne, ale potem się okazało, że duzo rzeczy jakoś tak przyszło samych :) U Ciebie też tak będzie, nie martw się, jak już zaczniesz byc w temacie, to będzie łatwiej.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że mi będzie trochę trudniej bo zarówno tutaj jak i w Pl mało mam znajomych po ślubie. Poza tym z tego co się podpytywałam każdy mi mówił co innego. No, ale zobaczymy jak to będzie:)

      Usuń
    3. Ale wiesz, to nawet nie o znajomych chodzi - co prawda mamy trochę takich po ślubie, ale jakoś z nimi nie rozmawialiśmy. To naprawdę samo przyszło :) gdzieś cos przypadkiem się uslyszało, przeczytało i później ewentualnie dopytywaliśmy. Nawet nie umiem Ci teraz powiedzieć jak to było - to taki zbieg okoliczności.Dlatego myslę, że i u Was tak będzie - po prostu sobie poradzicie, zobaczysz :)

      A tak przy okazji - jak pisesz, że każdy mówi co innego, to co konkretnie masz na myśli? Jakie kwestie?

      Usuń
    4. To są kwestie głównie związane z tym, że mieszkam za granicą i podobno tutaj też należę do jakiejś parafii i potrzebuję jakieś kwitki od księdza. Sama już nie pamiętam jakie. Natomiast ktoś inny mi powiedział, że nic nie potrzebuje. Planujemy kurs przedmałżeński zrobić tutaj bo tak chyba będzie najłatwiej. Zapewne jak już będę bliżej ślubu zacznę się więcej dowiadywać bo teraz to chyba za wcześnie.

      Usuń
    5. Trudno mi powiedzieć, ale jeśli chodzi o to samo, o czym myslę, to wszystko zależy od księdza. Ja mieszkam w Poznaniu ale ksiądz w Miasteczku nie robił problemu i cały czas uznawał, ze jestem parafianką z Miasteczka, nie potrzebowałam dodatkowych zaświadczeń.

      A Franek poszedł do proboszcza w kościele, do którego przynależy z racji swojego zameldowania, a ten mu powiedział, ze skoro już nie mieszka z rodzicami, to musi mieć zaświadczenie z parafii, do której teraz należy. Franek trochę zglupiał, ale potem poszedł jeszcze raz i powiedział, ze on dalej chodzi do tego kościoła, ze na stałe się nie wyprowadził, że wszędzie tę poarafie podaje jako swoją... I dostał to, co chciał :P

      No ale nie wiem, jak to wygląda za granicą - to inna sprawa.

      Usuń
    6. Możliwe, że to coś podobnego. Tak przynajmniej na to wygląda. Też właśnie mi się wydaje, że to zależy od księdza, stąd różne opinie.

      Usuń
    7. tak, zapewne.. Dlatego najlepiej zapytać u źródła :)

      Usuń
  8. No faktycznie to już tuż tuż ;) A wydawało mi się, że dopiero czytałam notkę o zaręczynach... Nie nadążam! :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. A do naszego ślubu pozostało już pół miesiąca:)

    OdpowiedzUsuń
  10. MŁODA KOBIETA
    (MK, przez to że tak długo ładuje mi się blog z polem do komentarza coś mi się poprzestawiało i ostatecznie Twój komentarz zniknął ;/, pozwoliłam go sobie skopiować)

    Zdecydowanie i trwale zmieniam zdanie, co do Twojej częstotliwości notek ślubnych: z pewnością nie piszesz za mało, tyle tylko, że skumulowałaś nam te wszystkie notki w 2 miesiącach, a ja rozwlekam to na cały rok :D :P

    Mam pytanie o spowiedź: macie dwie przedślubne?? Znajomi, któzy mieszkali razem przed ślubem, mieli tylko jedną spowiedź, dzień przed ceremonią, bo ksiądz Im powiedział, że bez sensu, żeby szli do spowiedzi wcześniej, skoro i tak żyją w grzechu. Jakoś tak od razu uznałam, że i my będziemy mieli jedną spowiedź przed samym ślubem i teraz tak jakoś zdziwiła mnie ta Twoja pierwsza spowiedź :D To w takiej sytuacji w ogóle można dostać rozgrzeszenie?

    Ten miesiąc też szybko zleci, zwłaszcza, że macie jeszcze całkiem sporo szczegółów do dogrania, no a przecież tak poza tym Ty zwykle jesteś zabiegana i masz milion różnych spraw do załatwienia każdego dnia - i tu też masz odpowiedź, jak to się stało, że to już tylko 30 dni :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja cały czas pisałam o tym, że nie widzę powodu, żeby wszystko przeżywać/załatwiac/opisywać z aż takim wyprzedzeniem. Przygotowania do ślubu i wesela nie zdominowały naszego życia :) Teraz wyszły na pierwszy plan, bo jest już blisko, ale też nie powiedziałabym, że calkowicie się w tym zatraciliśmy.

      Tak, dwie. Normalnie chodziliśmy do kościoła, spowiadaliśmy się i mogliśmy przyjmowac komunię. Nie żyjemy w grzechu (o czym świadczy fakt, że różni księża zawsze nas rozgrzeszali), bo grzechem nie jest samo mieszkanie ze sobą przed ślubem a współżycie. My czekamy na noc poślubną. Tylko raz ksiądz robił problem- jakoś dwa lata temu, ale wtedy nie byliśmy jeszcze zaręczeni. Później wiele razy chodziłam do spowiedzi, uczciwie mówiłam, że mieszkamy razem. A więc można dostać rozgrzeszenie, jeśli zachowana jest czystość.

      Tak, ja wiem, że szybko zleci. A pytanie na końcu bylo dość retoryczne, bo w ogóle uważam, że czas bardzo szybko płynie :))

      Usuń
    2. Kurcze, a ja kiedys rozmawiałam z księdzem, a innym razem czytałam też chyba w Gościu Niedzielnym, albo w jakimś innym czasopiśmie tego typu, że grzechem jest już samo mieszkanie ze sobą, bo w Biblii wyraźnie jest napisane, że Józef poślubił Maryję i wziął ją do siebie, czyli, że zamieszkanie razem powinno być jednoznaczne z zawarciem sakramentu. I bądź tu człowieku mądry, jak każdy mówi inaczej :/

      Usuń
    3. Rozgrzeszenie można dostać nawet, jeśli współżyje się przed ślubem, w innym przypadku pewnie nie odbyłoby się z 90% ślubów, albo i więcej. Mówię również z własnego doświadczenia z tym, że my byliśmy na obu spowiedziach u Bernardynów.

      Usuń
    4. MK:
      Bo to pewnie wynika z tego, że wspólne zamieszkanie ze sobą jest dla wielu jednoznaczne z tym, że się ze sobą współżyje. Wielu osobom w głowie się nie mieści, że można ze sobą mieszkać i żyć w czystości - wiem z własnego doświadczenia.
      Nam jasno mówili i księża przy spowiedzi i na naukach przedmałżeńskich - za samo współżycie ze sobą można otrzymać rozgrzeszenie jeśli się ze sobą nie mieszka, podobnie jak za wspólne mieszkanie można otrzymać rozgrzeszenie, jeśli się nie współżyje.
      To również potwierdza moje doświadczenie jakie mam jeśli chodzi o spowiedź.

      ROBERTOWA:
      Niestety, trafilaś chyba na wyjątek, bo w większości przypadków nie ma możliwości przy pierwszej spowiedzi otrzymać rozgrzeszenia jeśli się ze sobą mieszka i współżyje. Dlatego właśnie ta pierwsza spowiedz przedślubna jest często pomijana w takich wypadkach - chodzi o to, ze nie ma przeciez wtedy postanowienia poprawy.
      Śluby i tak by się odbyły, bo przy drugiej spowiedzi rozgrzeszenie się dostaje ze względu na spełnienie warunków dobrej spowiedzi.

      Dobrze, że Ci się tak trafiło, moje doświadczenia jednak są zupełnie inne i wiem, że gdybyśmy nie żyli w czystości to przez te dwa lata wspólnego mieszkania ze sobą nie mogłabym w pełni uczestniczyć w mszy świętej :(

      Usuń
  11. 30 dni! o ja, ale szybko minął ten rok XD

    OdpowiedzUsuń
  12. oj czas goni, oj goni ;) Ale i tak jestem przekonana, że cały ślub będzie po protu idealny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem ;) Ale wystarczy, ze będzie pięknie

      Usuń
  13. Już tylko 28 dni;) Szybko zleci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szybko :) Zwłaszcza, że to już 25 dni ;)

      Usuń
  14. Widzę, że weselnie się zrobiło :) Te 30 dni zleci strasznie szybko, ale jeszcze szybciej zleci wesele i kolejne miesiące po ślubie.
    My mieliśmy tylko jedna spowiedź przedślubną, bo ksiądz zapytał czy mieszkamy razem i powiedział, że jeśli tak, to wtedy jest tylko jedna spowiedź.

    Trzymam za Was kciuki!!!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już się zrobiły 22 dni :)

      Tak, bo wszyscy - łącznie z księżmi zakładają, że jak para ze sobą mieszka, to na pewno współżyją. A my zachowujemy czystość, wtedy mieszkanie ze sobą nie jest grzechem ciężkim. Dlatego normalnie się spowiadaliśmy i dostawaliśmy rozgrzeszenie.

      Usuń
  15. Mnie właśnie wkurza takie zakładanie, że jak się ze sobą mieszka, to się ze sobą sypia. Tyle księża mówią o czystości, a jak przychodzi co do czego, to od razu szufladkują ludzi. Powiem Ci, że wyszłam od księdza mocno zdenerwowana. Mój Mąż twierdził, że nie ma się co przejmować, ale ja miałam już cały dzień zepsuty. Pomyślałam sobie, że to tak jakby wszystkie moje idee wrzucić do śmietnika, ale przecież nasze postanowienia są dla nas, a co ksiądz sobie myśli, to chyba mało istotne. Ale w pierwszej chwili można się zdenerwować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele zależy od księży, ja już mniej więcej wiem, czego się można po których spodziewać :) I w którym kościele - bo w Poznaniu jest ich duży wybór.
      Ja się przejmowałam często tym, co ksiądz mi powiedział, dlatego tak wazne jest dla mnie aby był życzliwy i pomocny. Na szczęście ostatnio zawsze na takich trafiam.
      Ale rozumiem o czym piszesz. Raz trafiłam na takiego, który mnie totalnie zdołował. Najśmieszniejszym argumentem było dla mnei to, że przeciez inni ludzie nie wiedzą, czy my ze sobą sypiamy, czy nie i to że mieszkamy razem może ich gorszyć. Na co ja odpowiedziałam, ze przeciez nie wiedzą także, czy jesteśmy małżeństwem, czy nie, ale na to już mu brakło argumentu. W każdym razie okazało się, że nieważne, jak postępujemy, ważne jak to mogą postrzegać inni :/ Absurd. Na szczęscie tylko raz się z tym spoktałam.
      Inni księża zawsze powtarzali (czy to na naukach, czy w konfesjonale), że nawet jeśli para zdecyduje się na życie w czystości w ostatniej chwili, to dostanie rozgrzeszenie.
      Na szczęście już niedługo te problemy nie będą mnie wcale dotyczyc ;)

      Usuń