*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 8 sierpnia 2012

Ukochane miejsce.

Od tygodnia mieszkamy z Frankiem u jego rodziców, którzy wyjechali na wakacje i opiekujemy się psem. A to oznacza, że chwilowo wróciłam na stare śmieci - moje niegdyś ukochane ratajskie osiedle :)
Nadal uważam, że to najlepsze miejsce w Poznaniu - nie dość, że jest tu po prostu ładnie, to mam z tą okolicą związanych mnóstwo wspomnień. Ale przyznaję, że już nie wiążę z tym miejscem swojej przyszłości. Głównie dlatego, że nie byłoby to praktyczne. Jeśli mielibyśmy szukać mieszkania dla siebie -to raczej w innej części miasta. Po raz pierwszy nie mieszkałabym w centrum (teraz też wynajmujemy mieszkanie w centrum, ale niestety w brzydkiej okolicy) - ale zauważyłam, że coraz mniej mi to centrum jest potrzebne. Kiedyś jeździłam na uczelnię, do pracy.. Teraz bywam tam raz na kilka miesięcy.
W każdym razie piszę tutaj o przyszłości, która jak na razie jest bardzo mglista, więc to wszystko jest w sferze rozważań czysto teoretycznych, ot takie gdybanie, bo do konkretów nawet się nie przymierzamy.

I w ogóle nie o tym miałam, tylko o tym, że Rataje zawsze będę darzyć ogromnym sentymentem, bo to tutaj wszystko się zaczęło - i wcale nie mam na myśli tylko mojego związku z Frankiem. Pisząc "wszystko" dokładnie "wszystko" mam na myśli :)
Piękne to były czasy. Kocham ten park nad Wartą, kocham te nasze bloki. Uwielbiałam moje mieszkanie, na które teraz spoglądam - wystarczy bowiem, że siedząc przy biurku w dawnym pokoju Franka przechylę głowę lekko w prawo i widzę okna mojego dawnego pokoju... Zaglądam tam, kiedy jest otwarte okno. Widzę, że tapeta w kuchni się nie zmieniła i firanki cały czas te same... :) A kiedy znajoma, która teraz tam mieszka wrzuciła do internetu jakieś zdjęcia rozpoznałam także parkiet i wykładzinę...

Bardzo trudno było mi się rozstać z tym mieszkaniem, zapewne pamiętacie. Ale na co dzień w ogóle o tym nie myślę. Pisałam zresztą kiedyś notkę o tym, jak odwiedziłam to mieszkanie i dotarło do mnie, że to już koniec tamtego etapu, że symbolicznie się z nim pożegnałam... Kiedy czytam ją teraz, czuję się dokładnie tak samo... Ale najciekawsze jest to, że to tylko tutaj nawiedzają mnie te wszystkie wspomnienia i sentymenty. Albo nawet nie o to chodzi, że tutaj, ale, że w tych okolicznościach - kiedy jestem tu dłużej. Kiedy chwilowo tu mieszkam. Wszystko do mnie wraca. Nie pamiętam, kiedy ostatnio myślałam o moim dawnym mieszkaniu, w zasadzie wcale tego nie robię. Nigdy mi się nie śni. A odkąd jesteśmy tu, śniłam o tamtym mieszkaniu już cztery razy! Zastanawiam się, co to właściwie oznacza :) Zawsze śni mi się, że przychodzę tam w odwiedziny, nie że tam mieszkam... Pokój nie śni mi się w tej samej formie, w jakiej był "za moich czasów", ale śni mi się jako pokój koleżanki. Jednak dopiero po tych wszystkich przemyśleniach i po tych snach uświadamiam sobie, jak bardzo jestem z tamtym miejscem związana emocjonalnie.
Nie wiem, czy jest jeszcze jedno takie miejsce.. Pewnie mój dom rodzinny, ale mimo wszystko uczucia towarzyszące mi, gdy o nim myślę są zupełnie inne.
Nie sądziłam, że można aż takie uczucia żywić do czterech ścian. Do paru metrów kwadratowych :)


I chociaż życie toczy się dalej i bardzo lubię je w tej właśnie formie, to zawsze będę tęsknić do tamtego miejsca i do tamtych czasów :)

31 komentarzy:

  1. Ostatnim zdaniem mogłabym spuentować mój ostatni mały-wewnętrzny kryzys, podczas którego przypomniały mi się piękne czasy studiów i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeby było jasne - u mnie nie ma mowy o żadnym kryzysie:) Nic z tych rzeczy, wszystkie te odczucia i przemyślenia nie działają na mnie jakoś dolujaco ani nie wywołują negatywnych emocji, smutku... Raczej pomagają uświadomić mi jakie mam fajne życie:) Lubilam to mieszkanie, tak po prostu i ono ma w sobie coś takiego że wywołuje we mnie poczucie szczescia

      Usuń
    2. Ja rozumiem:) To zdanie odniosłam wyłącznie do siebie:)

      Usuń
    3. Tak wiem, ale wolałam sprecyzować jak to wygląda u mnie :)

      Usuń
  2. Miejsca wypełnione naszymi wspomnieniami... Nawet jeśli nie za piękne, budzą sentyment po latach. Prawie 4 lata mieszkaliśmy bardzo prymitywnie, ale to były nasze ,,pionierskie czasy'', więc do miejsca mam ten sentyment do dziś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiem, o którym miejscu zamieszkania wspominasz - pamietam, jak o tym pisałaś.
      Tak, masz rację, to te wspomnienia powodują, że miejsce wywołuje w nas tak pozytywne uczucia.

      Usuń
  3. Sentymentalna jesteś:) ale to chyba normalne, ze lubimy powracac choć na chwile lub tylko myślami w miejsca, które nam sie dobrze kojarza wiążą się z miłymi wspoemniniami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że jestem :) Nigdy się nie wypierałam :P Ty zdaje się też :))
      Wiesz, z tym miejscem wiażą się nie tylko miłe wspomnienia a po prostu kawałek mojego życia - jakby nie było prawie jedna czwarta :) Ale z czasem to co złe się zaciera i pozostają tylko sielskie wspomnienia.

      Usuń
    2. Ja też się nie wypieram, choć to trochę paradoks, że ja jestem sentymentalna, bo np nie lubie kwiatów, nie przywiazuje duzej wagi dos zczegółow, a co do miejsc to jestem baaaaaardzo sentymentalna, wiec doskonale Cię rozumiem:))

      Bo tak w życiu jest, zresztą jest nawet takie zjawisko psychologiczne, ze wypieramy z czasem to co złe, a wolimy zachowac to, co dobre:)Już nie raz się przekonałam o tym, choćby jak byliśmy 3 lata temu na wakacjach w Kamienicy, kiedy pierwszy tydzień deszcze i zimno, a drugi upał piękna pogoda. Wtedy przeklinałam ten peirszy tydzień, narzekałam, że nie można sie opalać itd, a teraz te gry w Chinczyka, ogladanie wspólne horrorów itd wspomnam bardzo miło:) przewrotnosc ludzkiej natury:))))

      Usuń
    3. Ja jestem sentymentalna akurat pod każdym niemal względem :) No i do szczegółów przywiązuję bardzo dużą wagę :)

      Ale ja myslę, że to dobrze. Tzn, czasami oczywiście są miejsca, czy ludzie, ktore kojarzą nam się tylko z czymś złym, ale zazwyczaj na szczęście te dobre wspomnienia i skojarzenia biorą górę. I bardzo dobrze.

      Usuń
  4. Niby to tylko cztery ściany, ale w nich są całe tomy wspomnień i przeżyć.
    Nawet nie chce mi się myśleć, co będę czuła opuszczając obecne mieszkanie...
    A tak z czystej ciekawości i czysto abstrakcyjnie: w której części Poznania chciałabyś osiąść na stałe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będzie Ci trudno.
      Chociaz muszę przyznać, że u mnie tamta zmiana wiązała się jeszcze z czymś - mieszkałam z koleżankami, prowadziłam studenckie życie a tu nagle miałam zamieszkać z Frankiem i życ jak dorosła :)) To była też rzecz, której było bardzo mi żal, pod tym jednym względem będzie Ci nieco łatwiej - zwłaszcza, że teraz mieszkacie razem, ale z innymi współlokatoremi. Po przeprowadzce będziecie we dwoje - to chyba zmiana na lepsze :)
      Niemniej jednak na pewno będzie Ci żal tego miejsca.

      Napisałam nawet w notce o tym, ale wyszła za długa, więc wyrzuciłam ten fragment :)Oczywiście najbardziej podobają mi się niezmiennie Rataje - ta część przy Warcie, ale ze względu na pracę, raczej tam nie osiądziemy. Fajnie jest też w okolicach Malty - np Na Polance, ale stamtąd miałabym jeszcze dalej, więc to w ogóle nie wchodzi w grę :)
      Całkiem poważnie myślimy o Winogradach i Piątkowie - bardziej o tym drugim. Jest tam dość ładnie, zielono, świetnie skomunikowane z miastem, do tego są osiedla, które nie są typowymi blokowiskami z wieżowcami dwudziestopiętrowymi :) To mi się podoba. Do pracy miałabym rzut beretem - Franek miałby daleko, ale on z kolei wtedy mógłby korzystać z samochodu, bo jeździ w godzinach, gdy nie ma korków :)

      Usuń
  5. człowiek z reguły mocno przywiązuje się do czterech ścian, które stały się kiedykolwiek ważną częścią jego życia...ja np. lubię wspominać w życiu różne rzeczy i dosyć często wracam wspomnieniami do różnych czterech ścian, w których kiedyś mieszkałam lub odwiedziłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ale mimo to właśnie zdumiewa mnie to przywiązanie do miejsc :) To znaczy - ludzie są rożni,są tacy, których męczy przebywanie zbyyt długo w jednym miejscu, ale ja do takich nie należę. Uwielbiam stabilizację, a to jest jej częścią. Lubię takie sentymenty, wspomnienia itd.. :)

      Usuń
  6. Ale sentymentalny post:) Ja jak tylko jestem w domu zawsze "powracam" do tego życia przed wyprowadzką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż nie jestem romantyczką, to sentymentalna zawsze byłam i jestem :) I nawet to lubię..

      Kiedy wracam do Miasteczka oczywiście też jakieś uczucia temu towarzyszą, ale to nie to samo. Natomiast jesli chodzi o poprzednie mieszkanie - wiem, że do tego życia już po prostu nie ma powrotu :) Skończyło się - skończył się ten etap, ludzie się rozeszli, wszystko się zmieniło :)

      Usuń
  7. Mieszkanie w centrum ma swój duży plus-wszędzie blisko :)

    Są też miejsca urokliwe skąd do centrum niedaleko.

    Też mam takie miejsce do którego wracam z sentymentem.

    Życzę Wam znalezienia takiego miejsca, które również będzie tak lubiane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie niekoniecznie, bo ja mieszkam w centrum a mam do pracy daleko - Franek też :) O ile kiedyś warto było mieszkać blisko centrum, teraz niespecjalnie mi na tym zależy, bo poza przedzieraniem się przez korki, niewielkie ma to znaczenie. Od czasu do czasu trzeba sie tam wybrać, ale rzadko. Nawet zakupy można robić w centrach handlowych, które akurat są niemal na kazdym krańcu Poznania :)

      Zobaczymy, jak to się wszystko ułoży. Na pewno będziemy patrzeć praktycznie, ale też estetycznie - musi być ładna okolica i na pewno nie ogromny wieżowiec.

      Usuń
  8. Każdy z nas ma miejsca i wspomnienia, które wracają, za którymi tęsknimy pomimo, że jesteśmy szczęśliwi tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rataje - moi dziadkowie tam mieszkali zanim przeprowadzili się do Kicina jakieś 10 lat temu. I mniej-więcej tyle mnie tam nie było. Jakieś 2 miesiące temu jechałam autobusem do Ikei przejeżdżając obok ryneczku... I się zaczęło. Wspomnienia, wspomnienia i jeszcze raz wspomnienia. Gdy spędzałam tam wakacje codziennie chodziłam z Dziadkiem na zakupy właśnie na ryneczek. Z boku bloku był plac zabaw, z huśtawkami na których moja siostra okręcała się dookoła a ja panicznie się o Nią bałam :P Na Ratajach Babcia w tajemnicy przez Rodzicami poszła z nami do przekłucia uszu, po drugiej stronie wielkiej ulicy był plac zabaw z ogromną zjeżdżalnią i piekarnia w której były najlepsze rogale na świecie. Pamiętam śniadania w ogromnym fotelu, właśnie te rogale z masłem albo smażony makaron...
    I ja jakoś tak mam wspomnienia z całej otoczki, a nie z samego mieszkania, no ale miałam 11 lat gdy byłam tam po raz ostatni. Większy problem mam z domem drugiej Babci - wystawiła go na sprzedaż po śmierci Dziadka - dom ogromny - 300 metrów kwadratowych, poryczałam się na samą myśl, że ktoś mógłby go kupić... Na razie stety-niestety chętnych brak, to wielki dom, wiem że ciężko go Babci utrzymać, ogromny ogród, ogrzewanie na gaz... Ale nie wyobrażam sobie nadal, że nie mogłabym tam już nigdy wrócić...

    A swoje Piątkowo uwielbiam! Podejrzewam, że jak się wyniesiemy od rodziców to zrobię wszystko żeby zostać tutaj :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie przeczytałam wyżej, że myślicie o Piątkowie :D Chodźcie, chodźcie, mamy nocny tramwaj! Co wydaje się niezwykle istotne w pracy Franka ;)

      Usuń
    2. W moim wypadku to jest nieco inny rodzaj wspomnień i sentymentu :) Bo jak wracam do Miasteczka na przykład, albo w okolice, gdzie kiedyś jeździłam do babci, to mam podobne odczucia jak Twoje - też jest sentyment, oczywiście :) Jednak to, co czuję, gdy myślę o tym mieszkaniu jest zupełnie inne, nie umiem nawet tego opisać :)

      Jeśli chodzi o Rataje, to są ogromne, ja właściwie szczególnie lubię jedną ich część - tę najbliżej Warty. Sporej części w ogóle nie znam :)

      Myślimy o Piątkowie głównie ze względu na moją pracę. Tramwaj rzeczywiście jest, ale obawiam się, że Frankowi niewiele to pomoze - i tak dojeżdża tylko do Kaponiery, a stamtąd już nie zawsze są autobusy, które zawiozłyby go do pracy. Coż, tak już jest, że chyba zawsze będzie miał problem z dojazdem o pewnych porach.

      Usuń
    3. A. na szczęście ma na zajezdnię autobus właśnie z Kaponiery, ale już niedługo 'wywalą' go na drugi koniec świata - Franowo. Dobrze, że chociaż planują tam przedłużyć nockę, inaczej musiałby przesiadać się trzy razy, każdy autobus co pół godziny czyli musiał by wyjść jakieś 2 godziny przed pracą, którą na przykład zaczyna 3:43. Kosmos! :P

      I chyba mnie kocha, bo mieszka ze mną chociaż wcześniej miał 3 ulice do pracy i wstawał pół godziny wcześniej :D

      Usuń
    4. Franek właśnie niestety często musi się kilka razy przesiadać. I zdarzało się, że wychodził z domu dużo wcześniej zanim zaczynał pracę - chociaż staramy sie wtedy wszystko tak zorganizować, żeby jechał samochodem
      I on też stąd (a wiec z mieszkania jego rodziców) ma dużo dogodniejszy dojazd - bez żadnej przesiadki, możliwość późniejszego wyjścia z domu itd... Ale nigdy nie patrzyłam na to w taki sposób jak Ty ;)

      Usuń
  10. ja też często wspominam moje pierwsze studenckie mieszkanie i ten fantastyczny klimat który tam panował. :) jednak wtedy tego nie doceniałam. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na szczęście doceniałam, choć oczywiście miałam i wtedy jakieś swoje tęsknoty. Ale właśnie dlatego, ze doceniałam, tak trudno bylo mi opuścić to miejsce. Jednak życie płynie i człowiek idzie razem z nim do przodu. Zmiany są nieuniknione.
      A potem zostają wspomnienia :)

      Usuń
  11. Fajnie jest mieć takie miejsce, do którego miło wraca się wspomnieniami, takie cztery ściany właśnie :)) Ja często wspominam swój internacki pokój oraz pierwszą stancję, ech... piękne czasy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie jest, gdy ma się piękne wspomnienia i można do nich wracać:)

      Usuń
  12. Niby to tylko cztery ściany i budynek taki jak inne...a tyle wspomnień melancholii :))) Ja tak mam kiedy pojadę do mamy.. wracają wspomnienia,starzy Znajomi, których została garstka reszta porozjeżdżała się po świecie...
    Ale zawsze kiedy tam jestem pamiętam wszystkie smaki i zapachy dzieciństwa i radochy tej zwykłej nastoletniej i dziecięcej.. i czasem tęskni mi się do tego beztroskiego życia ...a przede wszystkim tęsknię za domem.. mimo wszystko, że nie mieszkam tak super daleko tamto miejsce będzie ZAWSZE TAKIE MOJE... a tu będę obca choć mieszkam tu prawie od 4lat...

    Pozdrowienia serdeczne :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otoż to - niby tylko budynek... Jeden pokoj, a jednak :))

      Ja oczywiście gdy jadę do Miasteczka to też przypominam sobie wiele pięknych chwil z przeszłości. Do tamtego miejsca również mam ogromny sentyment. Ale i tak musze przyznać, że to są inne odczucia niż te, które wiążą się z moim studenckim mieszkaniem. Nie wiem nawet na czym polega róznica, ale jest wyraźna.

      Również czuję przynależność do Miasteczka i tęsknię za domem często. Ale muszę przyznać, ze w Poznaniu nie czuję się już taka obca - mimo, że zawsze będę "stamtąd" :)

      Usuń