*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Owocny weekend

Pojechaliśmy z Frankiem do Miasteczka, bo już dawno byliśmy umówieni z księdzem na dokończenie spisywania protokołu przedślubnego. Spotkanie było o dziewiątej, poszło nam sprawnie, dopełniliśmy wszelkich formalności i oto będziemy "wisieć" na zapowiedziach już od przyszłej niedzieli. Teraz pozostała nam jeszcze tylko spowiedź - bo zapowiedzi u Franka w parafii też już mamy załatwione. Na ostateczne spotkanie, na którym omówimy szczegóły ceremonii jesteśmy umówieni już tuż przed ślubem.

Główny cel naszej podróży do Miasteczka został więc osiągnięty, ale przy okazji udało nam się załatwić całe mnóstwo innych rzeczy! Poszliśmy do kwiaciarni, w której miałam na razie wstępną rezerwację i omówiliśmy kilka szczegółów. Wypożyczyłam do domu katalogi z bukietami i dekoracjami samochodów. Wcześniej wiedziałam tylko, że bukiet ma być z białych storczyków, teraz trochę bardziej mi się rozjaśniło w głowie i mam kilka typów. Wiemy już mniej więcej, co chcemy na samochodzie. Dzisiaj zadzwoniłam już do tej florystki, potwierdziłam też, że chcemy u niej dekorację kościoła, a za dwa tygodnie, kiedy znowu wybiorę się do Miasteczka, podpiszemy umowę.

Poza tym - kupiłam już sobie sukienkę na poprawiny! Ufff... Jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że to żaden problem i że mam jeszcze mnóstwo czasu, a tu nagle zleciało i byłam lekko spanikowana, bo to wcale nie tak łatwo kupić taką sukienkę. Ale poszłyśmy z mamą tylko do jednego sklepu i wyszłyśmy z trzema sukienkami (dwie dla mamy), bolerkiem i żakietem :)

Kolejna sprawa - zamknęliśmy listę gości! Rozpisaliśmy sobie wszystko w tabelce, a więc widzimy, ile będzie znajomych, ile osób z rodziny mojej, ile z Franka. Podliczyliśmy, ile potrzebujemy alkoholu i ciasta (jednak będziemy rozdawać ciasto, ale to dłuższa historia), a co najważniejsze - położyliśmy już wszystkich spać! :P Rozpisaliśmy, wszystkie noclegi i okazało się, że nie musimy nawet upychać nikogo po domach :) (a przecież praktycznie wszyscy są przyjezdni) - udało się wszystkich zmieścić i wyszło nam to całkiem dobrze.

Cóż jeszcze...? Aa, rozmawialiśmy już z organistą. Moja siostra dość dobrze go zna i podeszliśmy do niego wczoraj po mszy, przedstawiła mu nas i powiedziała, że będzie śpiewać na naszym ślubie. Umówili się już wstępnie na próbę.
Poza tym robią się już nam winietki (niezastąpiona świadkowa Juska! - ledwo jej o tym wspomniałam a ona już mi trzy wzory przysłała) i zawiadomienia dla osób, których nie zapraszamy (swoją drogą u mnie nie było tego zwyczaju, ale stwierdziłam, że faktycznie niektórym mogę wysłać takie zawiadomienie).

I nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, że wcale nie jesteśmy w takim lesie z tym wszystkim! Nawet powiedziałabym, że jesteśmy całkiem do przodu. Spoglądam na listę i zostały nam albo drobiazgi do szybkiego załatwienia, albo sprawy, których i tak przyspieszyć nie możemy. Gdzie ta gorączka? :P Pewnie, przeszło nam przez myśl, że tyyyle jeszcze jest do zrobienia, ale zazwyczaj okazuje się, że nie jest wcale tak źle i zanim zdążymy się zacząć martwić, kolejne pozycje na liście są odhaczone. Na razie się nie stresujemy :)

70 komentarzy:

  1. Pewnie, jeśli się myśli o wszystkim na raz to można wpaść w lekką rozpacz. Ale rozłożenie wszelkich zadań w czasie i zorganizowanie ich po kolei nie jest już takie stresujące. I odnosi się do wszystkiego, nie tylko do przygotowań do ślubu i wesela.

    Co do treści - Margolko, za mało szczegółów podałaś;) Interesuje mnie nad jakimi kwiatami jeszcze się zastanawiasz? Jak wygląda sukienka poprawionowa? Krótka, długa? Kolor? Ile Wam wyszło ostatecznie gości? I jak udało Wam się poobsadzać wszystkich do spania i gdzie? Czy są to hotele czy u rodziny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, do rozpaczy to nam było bardzo daleko :) Po prostu wydawało nam się, że jest jeszcze sporo zalatwiania a malo czasu, ale to było pozorne i właściwie to myślenie szybko nam przeszło :)

      Hmm, bo wiesz, dla mnie te szczegóły nie są tak istotne.. - to znaczy, oczywiście, ze są istotne "na żywo", ale nie na tyle, zeby tyle o tym pisać, no i w ogole, zeby sie aż tak dużo nad tym wszystkim zastanawiać - nawet w realu :) Naprawdę bardzo szybko podejmuję te decyzje (co nie znaczy, że są niedbałe, po prostu albo coś mi się podoba albo nie)

      Co do kwiatow - nie zastanawiam się nad żadnymi innymi - od początku wiedziałam, ze mają być storczyki i to się nie zmieniło. Po prostu mam różne typy bukietów, ale nie chodzi o to, ze się nie mogę zdecydować, po prostu pokażę, jaki styl mi pasuje, powiem, że ma być w ładnie i już :)

      Jeśli chodzi o gości to akurat będę pisać o tym osobną notkę (w ogóle własnie wolę napisać kilka notek na różne tematy niż upychać wszystkie szczegóły w jednej) - ale tak jak wspomniałam - nikt nie będzie spał w domach innych osób.

      Nie do końca widze sens opisywania sukienek :) I tak nikt sobie nie wyobrazi tego tak, jak powinien. Krótka będzie - nigdy nie kupuję długich sukienek, bo szkoda nie pokazywać nóg skoro wszyscy mówią, że mam ładne :) Suknia ślubna jest wyjątkiem, ale to jest akurat zupełnie inny rodzaj sukni :)

      Poza tym - dla mnie naprawdę to są detale, sama średnio lubię czytać notki, w których się ktoś rozwodzi nad kolorem serwetek na przykład :) Raczej wydaje mi się, że mało kogo to interesuje - a jeśli, to spyta. Skupiam się bardziej na konkretach :)

      Usuń
    2. Rozumiem, w takim razie czekam na kolejne notki;)

      Usuń
    3. Na pewno będą, bo przed ślubem jest jeszcze mnóstwo tematów, które chciałabym poruszyć. Nie wiem co prawda, czy to te szczegóły, które Ciebie właśnie interesują, ale tak jak napisałam - zawsze możesz zapytać w komentarzu :) Tak jak powyżej, na pewno uzupełnię notkę swoją odpowiedzią.

      Usuń
  2. A mówiłam, że jesteście mistrzami logistyki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście, bardzo sprawnie Wam to idzie i nie szalejecie z paniką w oczach ;)

    Bywałam na różnych weseleach, jako gość i widzę, że co kraj to obyczaj.

    Po jednych weselach robi się poprawiny,po innych nie. Na większości wesel świadkowie odpowiadają jedynie za podpis pod dokumentem i nic ich nie obchodzi co się dzieje w trakcie wesela, ani specjalnie nie uczestniczą w przygotowaniach, więc tylko pozazdrościć świadków :) Myślałam, że świadkową będzie Twoja siostra.

    A bukietem mnie rozbawiłaś. Przypomniałam sobie, jak koleżanka ze szczegółami opisywała mi ze szczegółami koncepcję bukietu. Co ma być, jakie dodatki itd. Później obie się śmiałyśmy, że gdyby mi tak dokładnie tego nie opisała nie zwróciłabym na ten bukiet większej, jeśli nie żadnej uwagi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśniłam dlaczego bukiet mnie rozbawił. Przykład z moją koleżanką. Każda panna młoda przywiązuje wagę, do tego czy będą stokrotki, róże, czy słoneczniki, a tak naprawdę goście nie zwracają na takie szczegóły uwagi. Chyba raz tylko zwróciłam uwagę na kwiaty, a tak to jest mi to obojętne. Ważne, żeby bukiet Tobie się podobał :)

      Nigdzie nie jest zapisane, że koniecznie rodzeństwo musi świadkować. Zauważyłam, że Twoja świadkowa jest bardzo zaangażowana i przejęta swoją rolą co jej się chwali, bo jak wyżej napisałam większość świadków ma za zadanie podpisać dokument i nie widziałam, żeby pomagali w trakcie wesela, ani uczestniczyli w przygotowaniach.

      Usuń
    2. Dlaczego rozbawiłam Cię bukietem???

      To normalne, że kazde wesele wygląda inaczej i że każda rodzina ma swoje zwyczaje. Wiele wcale nie zależy zresztą od tradycji a po prostu od ludzi.
      Nie mam pojęcia, dlaczego wielu tak strasznie dziwi, gdy ktoś mówi, że u niego świadkiem będzie kolega, czy koleżanka, przecież nigdzie nie jest napisane, że to rodzenstwo musi świadkować.

      Usuń
    3. (przypadkiem skasowałam swoj wcześniejszy komentarz, stąd zamieszanie)

      No, trochę nieadekwatnie to wyjaśniłaś, bo ja akurat nie podawałam żadnych szczegołów dotyczących bukietu, nie rozwodziłam się nad jego kształtem ani kolorystyką. Wręcz napisałam bardzo ogólnie - co potwierdza Ida, domagająca się szczegołów.
      Zresztą, może jesteś gościem wyjątkowym, bo ja moge nie pamiętać, jaką suknię miała Panna Młoda, za to pamiętam wiele bukietów ślubnych, więc nie jest tak, ze nikt na to nie zwraca uwagi. Poza tym, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale ja bukiet załatwiam dla siebie, nie dla gości, więc szczerze powiedziawszy, mało mnie obchodzi, czy inni zwrocą na niego uwagę, czy nie.

      Juska jest zaangażowana wcale nie dlatego, że jest świadkową. Wręcz przeciwnie - własnie dlatego, ze jest zaangażowana, jest świadkową. Zresztą nie uważam, żeby obowiązkiem świadka bylo pomaganie w organizacji uroczystości.

      Usuń
    4. Dlatego napisałam, że ważne, żeby bukiet Tobie się podobał.

      A skąd określenie, czy też stwierdzenie, że jestem "gościem wyjątkowym"? Zawsze zwracam uwagę na sukienkę, chyba, jak większość gości, poza tym sukienka chyba się najbardziej rzuca się w oczy :)

      Z natury jestem szczera, chyba błędem jest to, że zbyt szczera, lub wręcz brutalnie szczera i jednej pannie młodej powiedziałam, że jej sukienka mi się nie podoba. Ale chyba dyplomatycznie z tego wybrnęłam, bo wyglądało to mniej więcej w ten sposób: Oglądamy na stronie internetowej suknie i nawiązał się dialog:

      Panna Młoda: "To moja, taką wybrałam, podoba Ci się?"
      Ja: "No...yyyyy..." (plus charakterystyczny grymas na twarzy)
      Panna Młoda: "Tylko mi nie mów, że Ci się nie podoba!!!"
      Ja: "Yyyyy...nie..."
      Panna Młoda: "Nie podoba Ci się???!!!"
      Ja: "Szczerze? Żadna z tutaj pokazanych mi się nie podoba"

      I wybrnęłam ;) Ale prawdą było, że żadna mi się nie podobała.

      A świadkami istotnie powinny być osoby bliskie, na których pomoc możemy liczyć :)

      Usuń
    5. No tak, tylko, że napisałaś o tym rozbawieniu i w ogóle nie widziałam związku, bo własnie w przeciwieństwie do Twojej koleżanki nie rozwodziłam się nad szczegółami. (przynajmniej w tej notce, kto wie, może innym razem będę się rozwodzić) Tak, wspomniałaś, że mi ma się podobać i z tym się zgadzam, ale wcześniej piszesz, że panny młode się tym przejmują a goście nie zwracają na to uwagi - to tak jakby zależalo im, żeby gościom się podobało :)

      Napisałam, że może jesteś gościem wyjątkowym - w takim sensie, że może nie zwracasz uwagi na rzeczy, na które inni zwracają. Ale MOŻE, bo nie wiem, kto na co zwraca uwagę, wiem tylko na co ja patrzę i co zapamiętuję. Ale może (:)) się źle wyraziłam.

      Co do tej szczerości - podtrzymuję to, co napisałam w poprzedniej notce - po prostu uwazam, że nie zawsze trzeba walić prawdę ludziom między oczy. Czasami lepiej przemilczeć, żeby komuś nie sprawić przykrości - przynajmniej w tych błahych sprawach. Nie jest to wcale równoznaczne z kłamstwem.Ale to jasne, że nie każdemu podoba się to samo.

      Zdecydowanie świadkami powinny być osoby bliskie, ja mam sporo takich osób. I choć nie wszystkie są świadkami, wszystkie się angazują - jedna śpiewa, druga ogląda ze mną suknie ślubne, trzecia organizuje wieczór panieński itd..

      Usuń
    6. O, będziesz miała wieczór panieński? To czekam na szczegóły i relację-mam nadzieję, że coś tutaj napiszesz :) Byłam na jednym i niestety był trochę nieudany, mimo najszczerszych chęci.

      A, żeby zakończyć kwestię kwiatów to chodziło mi o to, że pisząc o bukiecie przypomniałaś mi tą sytuację i dlatego napisałam, że mnie to rozbawiło. Nie miałam zamiaru się z Ciebie wyśmiewać, ani nic z tych rzeczy. Ot, po prostu mi się jedno z drugim skojarzyło :)Wiem, wiem, że nie wdawałaś się w szczegółowe opisy, ale te kwiaty mi się przypomniały i jak widać niezłe kwiatki z tego wyszły, żeby sobie wszystko wyjaśnić :)

      Masz rację, że lepiej pewne rzeczy przemilczeć, ale niestety z reguły mówię szczerze to co myślę. Jak ktoś prosi o opinię to bez owijania w bawełnę walę prosto z mostu.

      Usuń
    7. Wygląda na to, że będę miała, ale szczegółów nie znam, bo to dziewczyny się tym zajmują, ode mnie wzięły tylko numery telefonów koleżanek, które będą na weselu. Ja byłam chyba na dwóch i obydwa były bardzo udane, oby i mój się udal :)

      No teraz rzeczywiście rozumiem. Brakowało mi spójności, faktycznie, teraz to ma sens. Nie odebrałam tego, że się ze mnie wyśmiewasz, tylko nie wiedziałam o co chodzi - co jest tu zabawnego.

      Ja właśnie nie każdemu taką opinię od razu wygłaszam - Frankowi, mamie, siostrze owszem, ale w ogóle staram się być raczej delikatna. Co do koleżanek czy znajomych, z reguły po prostu stwierdzam, że coś jest nie do końca w moim stylu, albo nie mówię nic.

      Usuń
  4. u nas swiadkami beda kuzynka i kuzyn i tez dla mnie to nic nadzwyczajnego :)
    Jak dla mnie bukiet jest wazny, bo nie wyobrazam sobie isc do oltarza z jakims pierwszym lepszym, ktory by mi sie nie podobal. Ja postawilam na klasyke - same roze, ulozone w bardzo prosty sposob, ze wszystkimi liscmi :) prosto i naturalnie :)
    Oj tak, w pewnym momencie czlowiek wpada w lekki poploch jak wyobrazi sobie ile jeszcze spraw zostalo, ale przy dobrej organizacji wszystko idzie gladko i sprawnie. A u nas jeszcze tylko 11 dni! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie, ale niektórych to bardzo dziwi, gdy słyszą, że siostra, czy brat nie świadkują. Dla mnie to trochę dziwne, bo jeśli moja siostra nie jest świadkiem, to wcale nie znaczy, że ją olałam :) Po prostu ktoś inny bardziej mi pasował na tę funkcję, siostra ma być od czegoś innego :P Zresztą ona sama nie bardzo się widziała w tej roli.

      Ja też będę miała raczej naturalny bukiet - te które oglądalam są raczej małe i dość skromne. Raczej tradycyjny kształt. Nie chcę za dużo ozdób, ale też i zieleni, raczej te białe storczyki mają dominować, jakoś mi się mniej podobały te bukiety, w ktorych było dużo liści i trawy. Ja z kolei od początku wiedziałam, że albo storczyki albo frezje :))

      Na szczęście ten popłoch jest krótkotrwały :) No u Ciebie to już lada chwila! :)) Co będzie potem?? :))

      Usuń
  5. Mistrzowie organizacji ;) serio! Wiesz, to nawet dobrze, że goście będą spać w hotelach ;) chodzi mi o taki komfort w domu, jednak dodatkowymi osobami trzeba się zająć itp. ale nie twierdzę, że to byłby dla kogoś kłopot ;)

    Jak tak czytam tę notkę, to zastanawiam się, czy np. narzeczona brata pomyślała o winietach, o ile będą w ogóle ;) i o wielu innych sprawach... ;)

    P.S. Tak mi trochę niezręcznie, ale... czy zdjęcia zaproszeń są nadal aktualne? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :P Dzięki, staramy sie jak możemy :)))
      Ja tez uważam, że to dobrze (choć to nie do końca hotele, raczej pensjonaty, choć też nie wszystkie :)) - własnie chcieliśmy w ten sposób to zorganizować. Mimo wszystko wydaje mi się, że to byłby jakiś kłopot, kiedy musielibyśmy się zajmować sobą i jeszcze dodatkowo goścmi. A dla nich to też wygodniej. Mnie zawsze denerwowało, gdy byłam upychana w jakichś domkach bez ciepłej wody :/

      Ja też nie wiem, czy pomyślałam o wszystkim :P Ale mam nadzieję, że jednak tak :))

      Przepraszam, całkiem mi to wyleciało z głowy. Ale to tak na amen! Nawet nie na zasadzie, że miałam to zrobić później i zapomniałam, tylko jakoś w ogóle mi się to wykasowało. Juz wysłałam. Ale zdjęcia na razie nie mam, bo nie zrobiłam, wysłałam więc projekt...

      Usuń
    2. Będziecie mieli dość zajęć na dzień przed ślubem jak i przez te dwa dni, a dodatkowe osoby to dodatkowe obowiązki. Sami nie będziemy mieć nikogo w domu, ale u nas większość mieszka na tyle blisko, że wrócą do swoich domów.

      Haha, tak myślałam :) Dziękuję za zdjęcie, podoba mi się :) proste, ale eleganckie :) kolory też fajnie dobrane :)

      Usuń
    3. To jedno, a druga sprawa, że po prostu lepiej, żeby nam się nikt nie "plątał" pod nogami :P Żeby domu były tylko najbliższe osoby.

      Mnie właśnie zależało na tej prostocie, chociaż ta wstążeczka, której nie widać, to taka wisienka na torcie :)
      A co do kolorów- mam nadzieję, że wyszły Ci bordowe? :) Bo takie były zaproszenia, a czasami na moim kompie są przekłamania.

      Usuń
    4. Dokładnie :) a nawet te najbliższe osoby zrobią sporo zamieszania, bo każdy będzie latał, ubierał się, malował itp ;) a przynajmniej nie będzie kolejki do łazienki. U W. jest, co mnie drażni, bo u siebie wchodzę kiedy chcę ;)

      Spokojnie, mam bordowe kolory ;) Strasznie spodobało mi się to, że Twoje imię napisane jest w zdrobnieniu :)

      Usuń
    5. U nas jest o tyle dobrze, że mamy dwie łazienki w mieszkaniu :P Ale zamieszanie na pewno będzie. I jezscze się nasz pies będzie plątał i zastanawiał, co sie dzieje :P

      Chcieliśmy po prostu, żeby było naturalnie, a przecież nikt do mnie nie mówi Małgorzato :P Co prawda moje koleżanki na Franka mówią Franek, no ale już nie przesadzaliśmy, bo część osób nie mialaby pojęcia o co chodzi :))

      Usuń
    6. Musisz psa uświadomić wcześniej, wytłumaczyć ;) Zobaczy Cię w białej sukience i uzna, że to nie Ty ;) U mnie w domu są 3 łazienki, bo ciocia zrobiła na samym dole takie małe mieszkanie, ale ja nie wyobrażam sobie mieć dodatkowych osób, bo i tak będzie nas sporo.

      Tak właśnie myślałam ;) No tak, rodzina nie wiedziałaby za jakiego Franka wychodzisz, kto to i w ogóle :P A ile byłoby tłumaczenia :D

      Usuń
    7. Postaram się z nim pogadać :P

      My mamy dwa mieszkania połączone i stąd dwie łazienki. Ale nas też będzie sporo - moi rodzice, siostra, Franka rodzice.. Kolega, którego samochodem będziemy jechać do ślubu, Juska, być może i Dorota... :) I nie wiem jeszcze co z bratem i bratową franka, mam nadzieję jednak, że oni ze swoim dzieckiem sie jednak usuną.. )

      Usuń
    8. Ooo, to faktycznie sporo osób. Ale pomieścicie się? :)

      Usuń
    9. Tak jak wspomniałam, mamy dwa mieszkania polączone, a więc razem jest 6 pokoi.

      Usuń
    10. Aaa, to miejsca dużo :)

      Zapomniałabym, w jakim kolorze masz sukienkę na drugi dzień? :)

      Usuń
    11. No, troche jest :))

      Hmm, wiesz co, zostawiłam tę sukienkę w Miasteczku a że widziałam ją praktycznie przez jeden dzień, to trochę mi się zatarły dokładnie kolory w pamięci :) Ale spróbuję - bo rzecz w tym, że ona była trójkolorowa - trochę beżu, trochę bieli a trochę takiej kawy z mlekiem.. Ogólnie jasna. Ale trudno określić dokładnie kolor, bo to nie są takie typowe - szary, brązowy, czy biały :))

      Usuń
  6. Margolka, Ty ze swoją organizacją i planowaniem jak mogłabyś być w lesie? :)) Aż niemozliwe.
    Ja jakiś miesiąc temu wpadłam w panikę, że czas najwyższy rozjerzeć się za kiecką na ślub kuzynki, który jest w najbliższą sobotę. I niestety szału nie było, wszystkie te kiecki na jedno kopyto, a nie chciałam super eleganckiej czy wydawać dużo kasy, bo potem i tak wyląduje na wieszaku i nie wiem czy drugi raz będzie okazja założyć (teoretycznie tak, w przyszłym roku), a poza tym idę sama, więc wystrzałowej kreacji na raz nie chciałam mieć, a z drugiej strony byle jak też nie chciałam wyglądać tylko dlatego że idę bez towarzysza :)) Sukienkę kupiłam za pierwszym podejściem, droga nie była, więc jeśli ponownie nie ujrzy światła dziennego - nie ma tragedii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jednak chwilami miałam wrażenie, że jestem :P Ale mi przeszło.
      Ale ja tak zawsze ze wszystkim miałam - jak na przykład sie uczyłam, to zaczynałam miesiąc wczesniej a po paru dniach panikowałam, że nie zdążę, ale te napady paniki na szczęści były chwilowe.

      Z sukienkami to nie taka prosta sprawa, są takie, które niby pasują, są ładne, ale nie widzisz ich siebie akurat na tę konkretną okazję :) Ja na przykład teraz tak miałam - ubrałam kilka ładnych, ale to nie było to... :)

      Usuń
  7. to ja jestem jakas inna bo nie lubie badyli:D i pewnie jak bede brac slub bedzie mi wszystko jedno w tej kwestii:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie! Jesteś inna! Jak można nie lubić badyli? :P:P
      Ale tak ogólnie, to rozumiem Cię, że akurat ta kwestia może Cie nie interesować - ja mam na przykład kilka innych, które mam w nosie a inne panny młode bardzo się na nich skupiają :)

      Usuń
    2. np jakie masz w nosie?


      wiem, ze jestem inna, niemal kazda dziewczyna mi to mowi, za wyjatkiem mojej siostry, która ma takie samoz danie jak ja:D i tez nie lubi badyli, ktore ona zwie wiechciem:D

      Usuń
    3. Teraz nie potrafię Ci tak od razu odpowiedzieć, ale nie raz jak czytam o przygotowaniach do ślubu innych dziewczyn, to myślę sobie - po co to? Po co się nad tym zastanawiać itd :P Ale ogólnie np dekoracje mnie niespecjalnie obchodzą - mają być i już, byle by nie bylo ich za dużo :) Dotyczy to zarówno kościoła jak i sali, po prostu nie przywiązuję do tego szczególnej wagi.

      Ja tam kwiaty uwielbiam.

      Usuń
  8. O, super Wam idzie, dużo załatwione :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Da się przeżyć ślub i wesele bez tej gorączki, więc myślę, że Was też już nie dopadnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje. Prawdę mówiąc zdumiewają mnie często rozgorączkowane panny młode :) Wydaje mi się, że sporo tracą :)

      Usuń
  10. no bo i czym się tu stresować jak wszystko już załatwione ;D
    Zdjęcia kiecki poprawinowej to nie będzie co ??? ;/

    U mnie zwyczaj z zawiadomieniami jest od zawsze dla tych nie zapraszanych na wesele ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak własnie myślę :) Tylko mnie dziwi w takim razie, czym się stresują te dziewczyny, czasami już rok przed :))

      Wiesz, to byłby mniejszy problem niż zdjęcie sukni ślubnej, ale w ogóle o tym nie pomyślałam i nie zrobiłam zdjęcia, a sukienka została w Miasteczku... Jak będę pamiętać, to może następnym razem :))
      Chociaż ja ogólnie nie zamieszczam tego typu zdjęć z błahego powodu - ważniejszy jest dla mnie sam fakt kupna niż szczegóły i po prostu nie przychodzi mi do głowy, że ktoś chce to zobaczyć, bo u innych też rzadko mnie to interesuje :))
      A drugi powód - czasami wydaje mi się bez sensu wrzucać zdjęcie np sukni ślubnej i potem czytac, komu się ona nie podoba :) Wydaje mi się, że takie zdjęcie się wrzuca żeby coś pokazać, a nie zasięgnąć opinii :)
      W ogóle to zwykle w takich sytuacjach zainteresowanym wysyłam zdjęcia na maila :)

      U mnie nigdy nie było takiego zwyczaju. Jestem bardzo nim zdziwiona :)

      Usuń
    2. no to ja bym chetnie zobaczyła fotę nawet na maila ale nie po to żeby krytykować ale zobaczyć kolor i fason itd

      Usuń
    3. Jasne, rozumiem - w ogóle zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś pyta o wygląd sukienki na przykład, to dlatego, że zwyczajnie jest ciekawy. I ja to rozumiem i dlatego nie mam oporów przed pokazywaniem zdjęć tak w ogole.
      Ale zauważyłam to nawet na innych blogach, że niektóre osoby jakby się czuly zobowiązane skomentować, że coś jest nieładne albo nie takie. Trochę tego nie rozumiem, bo choć oczywiście nie wszystko się musi kazdemu podobać, to ja wolę się w ogóle w takim wypadku nie odezwać, wszak o gustach się nie dyskutuje :)
      Ale wiele też zależy od sposobu wypowiadania tej opinii.
      Nie ma sprawy, jak tylko będę miała okazję zrobić to zdjęcie to albo prześlę, albo zdecyduję się na wrzucenie tutaj. Ale to może trochę potrwać.

      Usuń
  11. Wooow, sprawnie Wam to idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja Ci zazdroszczę tych ustalonych i dopiętych spraw. My jesteśmy na początku wszystkiego :). Zrobiłam sobie listę. Mam kilkadziesiąt pozycji a po drodze pewnie wyjdzie jeszcze przynajmniej kilka, a jak na razie odhaczone mam 4. Teraz na szczęście zbliżamy się do urlopu i wszystkie myśli związane ze ślubem odkładam na potem. Z drugiej jednak strony, ja nie umiem tak po prostu powiedzieć sobie, że myśleć będę o tym dopiero np we wrześniu. Największy problem to budżet, z racji, że sami pokrywamy wszystkie koszty (jakoś tak wyszło nam spontanicznie) a niestety wydatki idą w górę - wszędzie zaliczki, wszystko co ma miano ślubnego jest na starcie 100% droższe od rzeczy zwykłych. Zresztą pewnie sama to zauważyłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie się wydaje, że Ty sie za bardzo tym przejmujesz po prostu :)) Oczywiście, że to są ważne sprawy, ale ktoż nie powinien wiedzieć o tym lepiej ode mnie, a przeciez rok temu nie przejmowałam sie wcale a teraz też wcale nie zwariowałam :)Zresztą rok temu nie miałam jeszcze lisy, po prostu załatwiłam te najbardziej oczywiste rzeczy a resztę dopiero niedawno spisałam :) Wydaje mi się, że dzięki temu spokojnemu podejściu właśnie wszystko udaje sie załatwić szybko i sprawnie, a do tego oszczędzam sobie nerwów :)
      Oczywiście, że każdy jest inny i Ty po prostu też jesteś inna - jeśli to nie jest dla Ciebie problem, to nie namawiam Cie do zmiany, ale jesli Cię to troche męczy, to postaraj się wyluzować - ten urlop to najlepsza ku temu okazja!
      My też jak na razie płacimy za wszystko sami, ale ponieważ rozlożyło się to w czasie, to dotychczas nie było z tym problemów. Pewnie dopiero potem będzie więcej wydatków, bo za większość tych najdroższych rzeczy płacimy po ślubie.

      Usuń
  13. Pięknie i sprawnie wam to idzie :) Oby tak dalej :))

    OdpowiedzUsuń
  14. jej ale u was to zorganizowane i takie na luzie
    może ty byś ludziom wesela organizowała profesjonalnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie na luzie i przyznam, że tym bardziej nie wiem, skąd może się brać panika :)
      hmm, nie jest to glupi pomysl :P Ale obawiam się, że byłabym za mało zaangazowana w czyjeś wesele :)

      Usuń
    2. Uważam że w dzisiejszych czasach gdzie dużo można załatwić przez internet, telefon, naprawdę nie ma co panikowac:_

      Usuń
    3. Całkowicie sie z Tobą zgadzam :)

      Usuń
  15. Wiem, że się powtarzam, ale jesteś moim organizacyjnym guru, Twój spokój mi imponuje. Niezmiennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Dzięki Polu :) Ale rzeczywiście, naprawdę jestem spokojna i cieszy mnie to.

      Usuń
  16. :) faktycznie macie sporo załatwione, ale grunt to powoli iść do przodu i nie wpadać w panikę :)
    oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale o co chodzi z tym powiadamianiem ludzi niezaproszonych? Bo chyba nie wysyła się im wiadomości: "Mamy wtedy i wtedy ślub. Nie jesteście zaproszeni" ;D Pytam, bo pierwszy raz o czymś takim słyszę :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak to właściwie wygląda, z tym, że nie ma to wymowy "nie jesteście zaproszeni" U mnie nigdy nie bylo takiego zwyczaju i z totalnym zdumieniem slyszałam, komu mama Franka chce wyslać zawiadomienia, ale jak później rozmawiałam z różnymi osobami, to faktycznie -albo o tym nie słyszały, albo to dla nich zupełnie normalny zwyczaj.
      Takie zawiadomienia zazwyczaj daje się w pracy (u rodziców też, choć nie u moich), sąsiadom, dalszym znajomym, czy rodzinie. W Poznaniu to jest tak normalne, że wpisuje się na tym zawiadomieniu adres domu weselnego i ci ludzie wysyłają telegramy z życzeniami albo przychodzą do kościoła.
      Ja ze swojej strony zdecydowałam się na wysłanie zawiadomienia do poprzedniej pracy (bo mój kolega stamtąd powiedział - no ale chyba będzie zawiadomienie nie?? no jak to bez zawiadomienia??), do obecnej - ale tylko do Warszawy, żeby było oficjalnie kiedy i gdzie, do tych ludzi, którzy wynajmowali mi mieszkanie na studiach (bo w sumie dzięki nim się poznaliśmy z Frankiem i oni zawsze pytają, jak tam u nas). Potem po konsultacji z mamą zdecydowałyśmy wysłac jeszcze zawiadomienia do trzech osób z rodziny, które są w żałobie, więc na wesele i tak by nie przyszły. Ale my nie wpisujemy adresu, żeby właśnie nie odczytali tego, że czegoś od nich oczekujemy - po prostu to ma być zwykła informacja, że biorę ślub, bo rzadko się widujemy, więc niech będą na bieżąco.
      Niemniej jednak trochę dziwne mi się wydaje takie powiadamianie osób, które dla mnei są obce i to bardziej znajomi rodziców Franka niż naszych. Ale podobno tak wypada (przynajmniej u nich) - mnie to nie boli, więc niech będzie :)

      Usuń
  18. Niedługo mężatka z ciebie będzie :D. Ale i tak mało przekonana jestem do takich uroczystości. Cieszę się że ty się cieszysz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja się cieszę, bo to dla mnie bardzo wazne wydarzenie.

      Usuń
  19. Logistyka to podstawa w planowaniu, wtedy wszystko odhaczane jest w odpowiednim czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w koncu na coś mi się ta podyplomówka z logistyki musiała przydać :P

      Usuń
  20. U mnie i A. w rodzinie zawiadomienia są czymś normalnym, są przecież osoby które być możne chciałyby przyjść do kościoła i uczestniczyć w samej ceremonii zaślubin, ale my nie chcemy bądź nie mamy obowiązku go zaprosić.
    Kwiaty będą u mnie zapewne jedną z ważniejszych kwestii, jak już kiedyś dojdzie do naszego ślubu :P pewnie jeszcze o tym nie pisałam, ale marzę o kursie florystycznym i pracy w kwiaciarni ;)

    Ciekawie kiedy zaczniecie się stresować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A musimy? :)) Myślę, że to taki stereotyp, że sie trzeba ślubem tak bardzo stresować :) Może wcale nie zaczniemy, na razie wszystko na to wskazuje :)

      No, z tego co wywnioskowałam, pochodzicie z Wielkopolski, więc to by się zgadzało, bo widzę, że tutaj to normalne.
      Dla mnie natomiast to jest dość dziwny zwyczaj. Zwłaszcza to, że zwiadamia się osoby, które uważam wcale nie musze wiedziec, co się dzieje u mnie (np sąsiedzi albo dalsi znajomi)

      U mnie w okolicy też jest tak, że są osoby, które chcialyby przyjść do kościola na ślub - i przychodzą. Ale nie potrzebuję do tego specjalnego zaproszenia :) jakim jest własnie zawiadomienie. W moim przekonaniu jesli ktoś jest na tyle bliski lub na tyle zainteresowany, żeby chcieć przyjść, to się dowie kiedy i gdzie jest ślub. Tak to się odbywa u nas - moja mama chodziła na śluby dzieci swoich koleżanek z pracy a nikt jej o nich oficjalnie nie zawiadamiał.

      Jeśli już to u nas zawiadomienia wysyła się po ślubie. Chociaż ja jednak zrobiłam wyjątek i trzem osobom z rodziny wyslałam zawiadomienie, ale bez podawania adresu, żeby się nie poczuli zobowiązani do niczego, bo to ma być czysto informacyjna funkcja.

      Praca florystki jest całkiem fajna, tylko trzeba naprawdę się na tym znać, mieć do tego talent i serce :) Mnie najbardziej brakuje talentu :)

      Usuń
  21. Powiem Ci szczerze, że im dłużej czytam, ile tego wszystkiego trzeba (chce się?) załatwić, tym bardziej mnie to zniechęca. Jeśli nawet nie do samego ślubu, to na pewno do wesela. Ale istnieje jeszcze opcja Las Vegas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chyba wręcz przeciwnie - coraz bardziej podoba mi się to załatwianie, bo tak sprawnie to idzie :)
      Dla mnie to nie stanowi w ogóle problemu za to te całe przygotowania to ogromna frajda i naprawdę nie wiem, co może przerażać :)

      Usuń
  22. Może rzeczywiście za bardzo się przejmuję, ale chyba nie umiem inaczej. to już nawet nie chodzi o to, że ten dzień musi być wyjątkowo piękny i idealny, bo wiem, że taki będzie. Przynajmniej dla nas, kiedy staniemy przed ołtarzem. Ja mam bardziej obawy dotyczące tego czy uda nam się wszystkich ugościć w sposób w jaki sami chcielibyśmy zostać ugoszczeni. Nie wiem, może martwię się na zapas, przeżywam niepotrzebnie, ale wiesz co zastanowiłam się trochę nad Twoimi słowami i muszę stwierdzić, że całe to zamieszanie wbrew pozorom dodaje mi sił. Może w tym rzecz, ze problemem nie jest to, ze nie potrafię przestac o tym mysleć i się przejmować, ale to, że ja chę to przezywać każdego dnia. Nie wiem. Póki co, sił wystarcza, może potem sie zmęcze, znudzę, zobaczymy. Ja to chyba jakas pokręcona jestem. I mój komentarz tez zakręcony, ale pewnie zrozumiesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ;)
      Jeśli Ci to nie przeszkadza to w porządku... Ja po prostu pisałam ze swojej perspektywy - męczyłoby mnie strasznie takie podejście. Ja w ogóle mam tendencję do martwienia się na zapas, ale na szczęście nie jeśli chodzi o takie kwestie.

      Oczywiście, że chce, żeby wszystko dobrze wyszło i podobnie jak Ty jestem przekonana, że ten dzień będzie dla nas wyjątkowy i piekny - bo to jest w nas. Ale nie martwię się o gości więcej, niż należy. Wychodzę z założenia, że wbrew powszechnej opinii, wesele jest dla nas, goście tez przyjeżdżają dla nas. Ugościmy ich najlepiej jak umiemy - będzie jedzenie, będą noclegi, planujemy kto kiedy przyjedzie, troszczymy się o to, czy każdy ma transport, ale nie planujemy każdego najmniejszego szczegołu, bo w dużej mierze stawiam na spontaniczność w wielu kwestiach. po prostu myślę, że im więcej jest zaplanowane, tym większe ryzyko, że coś pójdzie nie tak i człowiek niepotrzebnie się denerwuje.
      Zapraszamy osoby, które są nam bliskie i życzliwe, więc myślę, że wszyscy będą zadowoleni.

      Mnie z kolei rozmyślanie o tym wszystkim, zwłaszcza z dużym wyprzedzeniem, wykańczałoby :) To nie na moje nerwy, więc cieszę sie, że spokojnie do tego wszystkiego podchodzimy i tak gładko nam to idzie.

      Usuń
  23. super, że już tyle masz załatwione :) jeszcze dobry miesiąc i nastanie Wielki Dzień ;) też bym chętnie zobaczyła Twoje zaproszenia, więc jakbym mogła poprosić fotkę na maila... ;) my sie zastanawiamy nad gotowymi bądź nad zrobieniem unikatowych samemu, ale na szczęście mamy jeszcze czas na ostateczną decyzję. Jednak już sie powoli zaczynam rozglądać co w trawie piszczy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę. Tak, został już tylko miesiąc z małym haczykiem :) Nie mogę się doczekać!
      Zaproszenia postaram się wysłać jutro.

      My własnie wykonaliśmy je sami, bo nic mi nie odpowiadało - to nie było to. Aż zobaczyłam zaproszenia, które w miarę mi odpowiadały, pokazałam koleżance, zeby wiedziała o co mniej więcej mi chodzi i zaczęło się :) Ona projektowała, pokazywała mi a później już tylko modyfikowaliśmy. I wyszło to, co nam się tak spodobało. A na koniec Franek jeszcze dorzucił coś od siebie :)

      Usuń