*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 13 października 2012

Poprawiny!

Nigdy nie byliśmy mocni w odsypianiu, więc w niedzielę obudziliśmy się jednocześnie o 9. Uśmiechnęliśmy się do siebie i przytuliliśmy. Czuliśmy się jeszcze niewyspani, choć nie zmęczeni. Postanowiliśmy, że jednak wstaniemy i wyszliśmy na spacer. Poszliśmy do kościoła, ale okazało się, że w tej parafii akurat były dożynki i musieliśmy wyjść, bo nie dość, że spóźnilibyśmy na swoje własne poprawiny, to jeszcze w dodatku nie zdążylibyśmy się wymeldować z pokoju :) Wróciliśmy więc do restauracji, która już się obudziła, bo oprócz kelnerów, kręcili się po sali nasi goście :) 
Kolacja w postaci grilla była strzałem w dziesiątkę nie tylko na weselu, ale także dlatego, że zostało po niej sporo rzeczy, które zostały wystawione podczas poprawin (wędliny, kiełbasy, pajdy chleba ze smalcem, ogórki i wiele innych rzeczy, których nawet już nie pamiętam). Tak właśnie planowaliśmy, bo wiemy, że zazwyczaj obiad podawany jest trochę później, niż jest to planowane (nasze poprawiny zaczynały się o 12), ze względu na to, że goście się spóźniają, a ci, którzy już są, są głodni. A dzięki temu zaspokoili pierwszy głód. My też :) A ja uwielbiam chleb ze smalcem!
U Franka w rodzinie w ogóle nie ma takiego zwyczaju i nigdy po żadnym weselu nie było poprawin. U nas z kolei nie było wesela bez poprawin, chociaż też nie wyglądają one tak całkiem typowo, bo goście są zawsze z daleka, więc to jest czas, kiedy wyjeżdżają. Początkowo nie planowaliśmy imprezy, a po prostu obiad, bo zakładaliśmy, że wiele osób zacznie się szybko zbierać. Ale później coraz więcej gości wspominało, że zostaną trochę dłużej, niektórzy pytali o możliwość noclegu z niedzieli na poniedziałek, więc pomyśleliśmy, że jakoś tak głupio zostawiać ich bez rozrywki, bo to tak jakbyśmy dawali do zrozumienia, ze się mają szybko zmywać :) Stwierdziliśmy, że jeśli będzie muzyka to i goście zostaną dłużej - no i w zasadzie mieliśmy rację :) W każdym razie ostatecznie przekonał nas argument mojej cioci, która powiedziała, że poprawiny to ma być przedłużenie wesela a nie jakaś stypa, żeby wszyscy tylko przy stole siedzieli i gadali :) Początkowo myśleliśmy o jakimś DJu, ale ostatecznie, kiedy tydzień przed weselem rozmawiałam z zespołem, żeby się umówić na spotkanie, zapytałam, czy mają może wolne. Mieliśmy niesamowite szczęście, bo akurat nie mieli żadnych planów i zgodzili się u nas zagrać jeszcze na poprawinach :)
Nie było już niestety Karoliny i Ani, które o siódmej rano już wyjechały oraz Doroty, która poprosiła mnie już jakiś czas wcześniej o zwolnienie z poprawin :) Powiedziała, ze to mój dzień i że jeśli mi zależy to zrobi to dla mnie i przyjdzie, ale chociaż mi zależało, to doskonale znam Dorotę i wiem, jak nie znosi poprawin ;) Nic na siłę, wystarczyło mnie, że na weselu bawiła się do końca. 
Zespół tego drugiego dnia grał nieco inaczej, bo trochę bardziej biesiadnie, ale nadal świetnie. I uznaliśmy, że to naprawdę był bardzo dobry pomysł, bo goście się bawili! My oczywiście jako pierwsi wyszliśmy na parkiet, żeby pokazać, co będziemy dzisiaj robić ;)


 Co prawda Poznaniacy zaczęli się zbierać prawie od razu po obiedzie, ale tego się spodziewaliśmy - wiedzieliśmy, że część rodziny Franka ma jeszcze zahaczyć o jakieś inne poprawiny u swoich znajomych, bo z wiadomych względów nie mogli uczestniczyć w ich weselu. Chociaż kuzynostwo Franka lekko nas rozczarowało, że tak szybko chcieli uciekać, ale stęsknili się za dziećmi, które zostały w Poznaniu, a przede wszystkim oni naprawdę nie są obeznani z tym zwyczajem i chyba nie wiedzą, do czego to służy :P Szybko zwinęli się też koledzy - mimo, że oni jako pierwsi przymierzali się do tego, żeby zostać dłużej. Ale jechali jednym samochodem, a niektórzy z nich w poniedziałek szli do pracy z samego rana, więc nie wyszło. 
Razem z Frankiem cały czas tańczyliśmy, chyba, że widzieliśmy, że ktoś się zbiera. Wtedy wychodziliśmy go pożegnać. Na tarasie robiliśmy sobie zdjęcia, a każdy z gości dostawał butelkę wódki oraz pudełko z ciasteczkami.


Goście wyjeżdżali o bardzo różnych porach, więc musieliśmy być w gotowości cały czas :) Chociaż tak naprawdę część wyjeżdżała w godzinach 14-16 i później było trochę spokojniej. Część osób z Poznania została do późnego popołudnia: Ala z Rafałem, Daga ze swoim chłopakiem, kuzyn Franka, ale najbardziej zaskoczyła nas piątka naszych znajomych: Mietkowa z Mietkiem, Karola z chłopakiem i Edi, którzy zostali niemal do samego końca. Bawili się z moją rodziną,  a na koniec zaśpiewali nam jeszcze sto lat i gorzko więc wszyscy ich dobrze zapamiętali. A chłopak Karoli to w ogóle nie miał ochoty wyjeżdżać :) Później zostało jeszcze całkiem sporo osób i ta orkiestra to był naprawdę świetny pomysł! Przyznaję, że nie myślałam, że ludzie będą jeszcze tacy chętni do zabawy, a oni tańczyli do samiutkiego końca - nawet jak orkiestra już się z nami pożegnała i pakowała swój sprzęt, goście bawili się do muzyki z płyt. 




Najdłużej zostało moje kuzynostwo. Co ciekawe, wśród nich była kuzynka i kuzyn, którzy mieszkają za granicą i kiedy robiliśmy listę gości, zakładałam, ze w ogóle nie przyjadą - zwłaszcza, że w czerwcu ten kuzyn miał swój ślub. Byłam przekonana, że nie będą dwa razy do Polski przyjeżdżać. Okazało się, że bardzo się pomyliłam! Nie wyobrażali sobie, że miałoby ich nie być, a kuzyn wręcz powiedział, że już jak planował z żoną swoje wesele, to brał pod uwagę, że muszą przyjechać jeszcze we wrześniu. Stwierdził, że nie mógł tego odpuścić, bo przecież na weselu jego siostry cztery lata temu to właśnie my złapaliśmy welon i krawat :) To my byliśmy pooczepinową parą młodą, a teraz tak się złożyło, że braliśmy ślub w tym samym roku :) Kuzyn stwierdził, że to jakiś znak i że absolutnie nie mógłby tego przegapić, nawet kosztem braku urlopu po swoim weselu :)
Zabawa poprawinowa skończyła się mniej więcej tak, jak planowaliśmy - około 20. Wraz z najbliższą rodziną zostaliśmy jeszcze, żeby popakować wszystko, co braliśmy ze sobą - a było tego naprawdę sporo. I wtedy poczułam się już naprawdę zmęczona. Nóg to wręcz nie czułam! Bolały mnie zresztą jeszcze przez następne dwa dni, ale naprawdę przez całe wesele i poprawiny nie mogłam narzekać, a stopy zawsze mam bardzo wrażliwe i każde buty mnie obcierają :) Widocznie byłam znieczulona emocjami ;)

Bardzo dobrze zrobiliśmy, że zdecydowaliśmy się na poprawiny i to w takiej formie! Mieliśmy czas, żeby porozmawiać jeszcze z gośćmi, pobawić się z nimi, wypić :) Każdemu z osobna podziękowaliśmy za przybycie, każdy dostał od nas poczęstunek i z każdym mamy pamiątkowe zdjęcie. 
To były piękne dni i naprawdę nie mogło być lepiej. Żal było, że wszystko się już kończy. Ale chociaż skończyłam już opisywać to, co działo się w te dwa najważniejsze dni (a to było już cztery tygodnie temu! nie do wiary!), temat ślubno-weselny na pewno jeszcze nie zniknie na dobre z mojego bloga :) Mam jeszcze sporo przemyśleń związanych z tym co się działo albo z jakimiś kwestiami organizacyjnymi, więc jeśli ktoś ma dość to... trudno ;)))





57 komentarzy:

  1. Są jeszcze takie miejsca w Polsce, gdzie wesele trwa 3 dni. A potem... z tydzień poprawin. Nie zmyślam! Ależ ci ludzie muszą mieć kondycję. I zdrowe wątroby...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dużo urlopu ;)
      Tak, tak, wiem, że są :) Nawet trochę żałuję, że o nie u nas, no ale mamy takich zapracowanych gości, którzy już w poniedziałek musieli wracać do swoich obowiązków - nierzadko za granicą. Ale nie mam do nich żalu, bo by też zawsze dosć wcześnie uciekaliśmy z poprawin.

      Usuń
  2. Argument cioci trafiony :)) ja znam tylko wesela z poprawianami i zazwyczaj zabawa była przednia i goście bawili się do ostatniej chwili, a zespół był w sobotę i niedzielę i fajne jest takie przedłużenie tego weselnego klimatu. Gdy część rodziny jest dojezdna wiadomo, że nie można sobie pozwolić na dalsze biesiadowanie do samego końca, ale czasem tak bywa. Na weselu mojego brata to nasza rodzina z kolei musiała wcześniej wyjeżdżać.
    antylia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie trafiony! Podziękowałam jej później, że nam tak doradziła :)
      Ja nie bywałam na takich poprawinach - głównie dlatego, ze my właśnie byliśmy zawsze osobami, które wyjeżdżały krótko po obiedzie, bo zawsze mieliśmy do pokonania przynajmniej 300 km...
      U nas niestety w zasadzie wszyscy są przyjezdni, ale moje kuzynostwo naprawdę mnie zaskoczyło - wyjeżdżali dopiero o 20, a do domu mieli jeszcze ponad 200 km a na drugi dzień rano lecieli do Anglii i Walii. Byłam bardzo mile zaskoczona :)

      Usuń
  3. mi starsznie podobaja sie nalepki na wodke weselna :D przynajmniej na tyle ile je dojrzalam ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam się też podobały, chociaż mieliśmy je tylko na tę wódkę do rozdawania, na tej na stole były zawieszki :)

      Usuń
  4. Parkiet był jeszcze pełny :))) faktycznie, u Was poprawiny wyglądają nieco inaczej, ale też fajnie :) I te ciaaastka, musiałaś? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi sie wydaje, ze w ogóle wesela w górach są po prostu inne niż w innych częściach Polski. Tak czy inaczej - jak już wspomniałam, u nas przede wszystkim wszyscy goście przyjeżdżają z daleka i rzadko się widujemy, więc głównym założeniem poprawin jest to, zeby ich poczestować obiadem przed drogą i jeszcze trochę porozmawiać.

      Nie musiałam, chciałam :)

      Usuń
    2. Tak, wesele w górach wygląda nieco inaczej, a dla mnie ma przede wszystkim inny klimat :) Wg. mnie poprawiny to naprawdę dobra rzecz, bo nieraz młodzi nie mają czasu podczas wesela, by zamienić słowo z każdym gościem, więc mogą to zrobić na poprawinach :)

      Ślinka mi cieknie ;)

      Usuń
    3. Trudno mi powiedzieć, w każdym razie, mnie klimat na naszym weselu jak najbardziej odpowiadał i nie zamieniłabym go na żaden inny :)
      Ja przede wszystkim nie wyobrażam sobie zostawić gości samych sobie i nawet nie poczęstować ich obiadem przed podróżą i temu głównie służyły te poprawiny.

      Usuń
  5. Ależ skąd! Nie mam dość! I chętnie sobie jeszcze przeczytam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech jakoś mi się smutno zrobiło, że ta opowieść dobiega końca, ale miło, że chciałaś się nią z nami podzielić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie jak to jest z tymi poprawinami? Słyszałam, że na poprawiny zaprasza się jedynie rodzinę. Nigdy nie byłam na poprawinach, bo albo poprawiny nie były robione, albo byłam gościem przyjezdnym, poprawiny się zaczynały dopiero późnym popłudniem-okolice godziny 16-17, a ja w tym czasie musiałam wracać.

    Ale widzę, że Wasze poprawiny się udały-jeszcze raz podziwiam gości, którzy byli chętni do zabawy z każdym, a nie zajęty pilnowaniem swojej drugiej połówki :)

    Dlaczego Dorota nie lubi poprawin?

    Widać pod koniec miesiąca miodowego udało Ci się spisać wszystkie wspomnienia :) A co do tych kwestii organizacyjnych podobno może nie każda, ale większość młodych par z perspektywy czasu coś by zmieniła, pewne rzeczy inaczej zrobili, czy rzeczywiście tak jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to jest z tymi poprawinami? Nie mam pojęcia jak mam odpowiedzieć na to pytanie, bo wydaje mi się, że wystarczająco dokladnie napisałam, jak to wygląda u nas. Pewnie każda para młoda o swoich poprawinach mogłaby napisać co innego - łącznie z tym, że poprawin nie robią. U mnie nawet się na poprawiny nie zaprasza,wystarczy powiedzieć, ze są i oczywistym jest, że każdy gość, który był na weselu jest zaproszony.

      Mnie to akurat wcale nie dziwi :) Na wszystkich weselach, na których byłam ludzie bawili się ze sobą razem, a nie tylko w parach, towarzystwo dość szsybko sie integrowało - i to niezależnie od tego, czy wesele było w rodzinie mojej, Franka, czy u naszych znajomych.

      Po prostu nie lubi -tak jak ja nie lubię 1 stycznia na przykład. Ona lubi mieć po imprezie spokój.

      Udało mi się opisać, co się działo, ale to chyba jeszcze nie wszystkie wspomnienia. Pewnie jeszcze będę wiele na ten temat pisać.
      Za każdym razem jednak pisałam, ze lepiej być nie mogło albo że niczego bym nie zmieniła, myślę, że choć krótka, to jest to wyczerpująca odpowiedz na Twoje pytanie. Nie wyobrażam sobie, że można było zrobić coś lepiej, bo według mnie było idealnie.

      Usuń
    2. Też myślę, że było idealnie :)

      Wiesz-akurat na weselach, a przynajmniej na ostatnich na jakich byłam zauważyłam, że ludzie się nie integrują, a każdy tańczy z tym z kim przyszedł. I nie wiem od czego to zależy. Większość osób z którymi rozmawiałam też zauważyła tą tendencję i nasuwa się wniosek, oraz myśl, którą wyznają niektórzy goście weselni, że nie ma sensu iść samemu, bo nie będzie się z kim bawić. Dlaetgo zdarza się branie osoby towarzyszącej z łapanki. Ale o tym, już kiedyś tutaj dyskutowałyśmy.

      Trzeba przyznać wesela są różne, różni są goście, tylko chyba rosół nieustannie ten sam ;)

      Usuń
    3. Dla nas na pewno. Być może goście dostrzegli jakieś mankamenty, ale większości się podobało, skoro niepytani bardzo sobie chwalili ten wieczór.

      Ja też nie wiem, od czego to zależy, bo tak, jak wspomniałam, na weselach, na których ja byłam, wyglądało to zupełnie inaczej - właśnie dlatego tak lubię wesela, nie ze względu na zabawę, a ze względu na to, ze można się spotkać, pogadać i pobawić z tyloma ludźmi - zawsze bawimy się w grupie, niezależnie od tego, czy ktoś jest z partnerem, czy bez.

      Z tym też różnie bywa, bo wiele osób wybiera na przykład krem z borowików (to chyba jest najbardziej popularne). Ale ja za bardzo lubię rosół żeby z niego rezygnować na własnym weselu.

      Usuń
  8. U nas w rodzinie wesele bez poprawin i tańców to nie wesele:P Ciesze się żę wszystko się u was udało:P zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też poprawiny zawsze są, i tańce też, ale na przykłąd ja nigdy w poprawinach na całego nie uczestniczyłam, bo zazwyczaj wyjeżdżaliśmy wcześnie, bo do domu mieliśmy daleko.

      Usuń
  9. Aaaa! Mieliście takie nalepki na wódkę, które kiedyś nawet pokazywałam u siebie na blogu! Super to wygląda. Tylko mnie to Twoje zdjęcie upewniło, że na pewno zostanę przy tym pomyśle;)
    W rodzinie M też nie 'uznaje' się poprawin, w ogóle, nawet wesela według niektórych najlepiej jakby były najmniejsze. A u mnie odwrotnie. Poprawiny muszą być, ale też głównie ze względu na to, że rodzina zjeżdża się z bardzo daleka i zwyczajnie niefajnie jest ich tak zostawić po weselu samym sobie. Ponadto naprawdę miło jest jeszcze chyba spędzić kolejny dzień, już na bardziej spokojnie z naszymi gośćmi i ze wszystkimi się pożegnać.
    Jedno mnie zaciekawiło, a wręcz zaintrygowało. Mianowicie kolor Twojej sukienki na poprawiny. Już któryś raz spotykam się z tym, że panny młode na drugi dzień także mają na sobie coś w kolorze bieli albo kremu. Nie wiem czy to jest jakiś zwyczaj, czy tradycja? Bo ja jakoś zawsze sobie wyobrażałam poprawiny w całkiem innym, dość żywym kolorze, bo dzień bieli to dzień ślubu. Sama nie wiem, ale to, że już któryś raz się z tym spotykam dość mnie zadziwiło;)
    Jeśli chodzi o godzinę końca poprawin, to u mnie nawet taka impreza kończy się późno w nocy, a nawet nad ranem;) Zależy po prostu od gości;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi sie, że te nalepki są dość popularne, bo ja się kilka razy natknęłam na nie w sieci - nie tylko na blogach :) Zresztą właśnie w internecie je znalazłam.
      My akurat nalepki mieliśmy tylko na butelkach, które rozdawaliśmy, na stole była trochę inna wodka i na niej mieliśmy tylko zawieszki albo inne ozdoby.

      U Franka nie ma tradycji poprawin - pewnie dlatego, że wszyscy są zawsze na miejscu. Moi goście zawsze są przyjezdni i rzadko się z nimi widujemy, więc poprawiny są zawsze okazją, zeby porozmawiać, opowiedzieć co u siebie, no i przede wszystkim jest podobnie jak napisałaś - trzeba gościom przed drogą zapewnić jakiś ciepły posiłek.

      Nic mi nie wiadomo na temat jakiejkolwiek tradycji jeśli chodzi o sukienkę. Ja ubrałam taką, a nie inną, bo akurat mi się podobała. Moja sukienka zresztą była kremowa tylko na górze, ale miała też czarny pas a dół był w kolorze jasno brązowym. Nie robiłabym w ogole z tego tematu - uważam, ze każdy może na poprawiny ubrać to, co mu się podoba i w czym się dobrze czuje. Ja na poprawinach kilka razy widziałam, ze pani młoda miała na sobie białą sukienkę i przyznam, że wcale mnie to nie dziwiło, a wręcz bardzo mi się podobało. Fajnie to wygląda, bo jak poprawiny, to poprawiny - pani mloda ma się jeszcze wyróżniać spośród innych gości.

      Poprawiny w każdej rodzinie są inne - tak jak święta w każdej rodzinie wyglądają inaczej. U nas goście są zawsze do zabawy chętni, ale wszyscy są z bardzo daleka i od poniedziałku muszą wracać do swoich zajęć -również za granicą, więc nie ma możliwości, żeby zostali dłużej. My zresztą jako goście, też zwykle wyjeżdżamy jako jedni z pierwszych, bo mamy do pokonania przeważnie jeszcze około 300 km i zależy nam, zeby wrócić przed nocą.

      Usuń
  10. Ahh widać , ze zabawa była przednia. Ja nie wyobrażam sobie wesela bez poprawin, u mnie na pewno będą poprawiny z orkiestrą, nie wyobrażam sobie inaczej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie też nie wyobrażałam, ale rodzina Franka jak najbardziej radzi sobie od zawsze bez poprawin i wcale im tego nie brakuje.

      Usuń
  11. Kurde, to goscie maja dobra kondycje, alebo byli na dopalaczach:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja bym raczej powiedziała, ze wielkopolscy goście jakąś słabą kondycję mają, bo u nas zawsze to tak wygląda i nikt na brak sił nie narzeka ;)

      Usuń
  12. Mam propozycję - może tak do końca roku wszytkie notki będą jeszcze na ten temat, co? :) Plizzzz :) Tak fajnie się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) To cieszę się, że jeszcze Ci się nie znudziło i przypuszczam, że może zdarzyć się tak, ze jeszcze do końca roku cos mi sie będzie na ten temat przypominało, ale pewnie nie tylko o tym będe pisać, bo jednak życie płynie dalej ;)

      Usuń
  13. No i muszę teraz iść zrobić naprawdę wyczesaną w kosmos (czyt. obfitą) kolację, bo, oczywiście, skupiłam się na tych potrawach i aż mnie skręca z głodu ;)))

    Grill... mmm... ślinotok...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nasze poprawiny trwały do północy, rodzina MW pojechała po obiedzie, za to ta moja zabawy nie miała dość. Pamiętam jak pod koniec rozjeżdżały nam się oczy z niewyspania. W końcu po weselu spaliśmy aż godzinę;)
    Też myślę, że ten drugi dzień jest potrzebny jeśli większość gości jest przyjezdna. No a w moich stronach w tamtym czasie wesela jednodniowe to była rzadkość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My od początku zakładaliśmy, że poprawiny będą do 20 (za dłuzej musielibyśmy dodatkowo płacić) - przede wszystkim dlatego, że wiedzieliśmy, że wszyscy będą musieli wracać do domu. I tak byłam bardzo zaskoczona, że tyle osób zostało tak długo, bo mieli jeszcze do przejechania kawał drogi.

      W moich stronach to nadal rzadkość, żeby wesele było jednodniowe. Ale w rodzinie Franka jet wręcz odwrotnie.

      Usuń
  15. Ja muszę powiedzieć, że jak z M. byliśmy na weselu jakieś 4 lata temu to mimo, że poprawiny trwały chyba do 20.00 to my zmyliśmy się po 16stej bo byłam już tak zmęczona po weselu (prawie z parkietu nie schodziłam:D ) że już nie dałam rady :)Rok temu byliśmy w Warszawie na weselu i tam nie było poprawin co uznałam za strzał w dziesiątkę ;) Bardzo mi się to podobało. Wtedy ustaliliśmy z M. że u nas poprawin też nie będzie. Jednak w końcu okazało się, że będą bo po prostu bardzo dużo gości jest przyjezdnych i jakoś głupio ,,puścić" ich do domu, w trasę, bez posiłku.
    Ja osobiście wolałabym poprawin nie mieć ale trudno... ;) Sytuacja wymaga, że muszą być ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie jednak zazwyczaj czegoś brakuje jak nie ma tego drugiego dnia wesela. Co prawda trochę inaczej to rzeczywiście wygląda w Poznaniu -bo skoro i tak jadę do domu to bez sensu się potem ubierać znowu odświętnie i jechać gdzieś na poprawiny,ale w innym wypadku dziwnie byłoby, gdyby tych poprawin nie było - choćby dlatego, ze byłabym głodna :)
      Bo właśnie uważam, że przede wszystkim poprawiny służą temu, żeby moi goście w daleką drogę nie jechali głodni :)

      Usuń
  16. Mnie się chyba nigdy nie znudzą notki o tematyce ślubno-weselnej ;-)

    Fajnie, że mieliście poprawny, nas niestety na to nie stać, a szkoda, bo wesela, na których byliśmy, a na których poprawiny były, wspominamy jakoś lepiej. Chyba głównie ze względu na to, że w ten drugi dzień jest już jakoś tak spokojniej, Państwo Młodzi mają też więcej czasu, żeby porozmawiać z gośćmi, ludzie już się znają po pierwszym dniu wspólnej zabawy, więc i atmosfera jest jakaś taka troszkę inna... :) Ale mamy nadzieję, że pogoda dopisze, to sobie urządzimy mini-poprawiny w naszym ogrodzie :D

    Chciałam napisać coś jeszcze, ale czytałam notkę weselną i poprawinową razem i już mi wszystko, co chciałam rzec, z głowy wyleciało :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas poprawiny były od razu wliczone w cenę - płaciliśmy 160zł od osoby razem z poprawinami właśnie. Nawet nie wiem, ile byłoby bez tegobo jak dla mnie poprawiny to mimo wszystko ważna część wesela - zwłaszcza, gdy goście są przyjezdni, dlatego nie wchodziła u nas nawet w grę opcja bez i nawet się nie dowiadywaliśmy.

      Może Ci się jeszcze przypomni :)

      Usuń
    2. No właśnie, gdyby u nas było tak samo, to pewnie też robilibyśmy z poprawinami, ale u nas sam jeden dzień wesela to prawie 160 zł od osoby, a za poprawiny po 100 zł... Więc wydatek znacznie wzrasta... Szkoda, ale jednak wolę z tego zrezygnować, niż np. brać na to kredyt :P
      Na szczęście sytuacja też troszkę inna, bo u nas jakieś 80% gości to będą miejscowi :) więc aż tak mi to na serduchu ciążyć nie będzie chyba.

      Na pewno mi się przypomni, tylko muszę jeszcze raz na spokojnie tamtą weselną notkę przeczytać i wynotować to, co chciałam ;-)

      Usuń
    3. No to wydaje mi się bardzo drogo. U nas jakoś tak poprawiny zazwyczaj są wliczone w cenę - ale nawet jak jest drożej, to zazwczaj nie więcej niż 200 zł od osoby - przynajmniej takie byly ceny tam, gdzie pytaliśmy.

      Usuń
  17. myślę że jeszcze chętnie poczytamy o temacie organizacji wesele bo ja to się mówi a nóż coś się może którejś z nas przyadać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może :) tak czy inaczej, mam kilka przemyślen, które chętnie sobie zapiszę ;)

      Usuń
  18. my tez mielismy poprawiny z zespolem, a po "sukcesie" wesela dopisalo tylu gosci (prawie 100 osob przyszlo na poprawiny!), ze parkiet prawie caly czas byl pelny :) A na poprawinach to sie rzadko zdarza :) Ciesze sie, ze i Wasi goscie dopisali i dobrze sie bawili. No i dobrze, ze zdecydowaliscie sie na poprawiny, bo bez nich pozostalby chyba jakis taki lekki niedosyt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, wróciliście ;)
      U nas poprawiny głównie służą temu, zeby porozmawiać, zjeść obiad i pożegnać gości, dlatego tym bardziej byłam zaskoczona, ze tak chętnie się bawili :) To, że poprawiny będą nie ulegało wątpliwosci - chodziło tylko o to, czy będziemy mieli muzykę, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na to i nie żałujemy :)

      Usuń
  19. w moich stronach jest tak, że wszyscy goście sami dopominają się o poprawiny i nawet jak się ich nie urządza to i tak rodzina zwala się na siłę do domu i trzeba te poprawiny choćby i w domu chcąc nie chcąc organizować...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u mnie jest tak, że to dość naturalne, ze poprawiny są, bo wszyscy goście są przyjezdni a więc oczywiście zostają na noc a później wypada poczęstować ich obiadem :) W każdym razie każdy wie, ze poprawiny są. Ale u Franka wygląda to zupełnie inaczej, u nich w ogóle poprawin nie ma.

      Usuń
  20. u nas poprawiny tez podstawa :) nie ma wesela bez nich :) na drugi dzień goście równie fajnie się bawią :)
    a mnie nurtuje takie pytanie..ile macie wzrostu?? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to raczej nie jest dzień zabawy, bo goście mają daleko do domu, więc muszą już wracać - my kiedy jeździmy na wesela to też zazwyczaj po obiedzie wyjeżdżamy. Ale poprawiny zawsze są. U Franka natomiast nie ma takiego zwyczaju.
      Pisałam już kiedyś, ale nie ma problemu, odpowiem, jak tylko mi powiesz, dlaczego tak Cię ono nurtuje? :)))

      Usuń
    2. bo dzieli Was chyba sporo cm :) alob Ty niska,albo Franek wysoki :D :)

      Usuń
    3. Jestem niska - mam 158 cm i zawsze strasznie się tym chlubię, bo jakoś nie podoba mi się, gdy dziewczyna mierzy więcej niż 165 cm (nie że uważam, że jeste brzydka, po prostu niższe dziewczyny bardziej mi pasują):) Franek ma 183 cm, nie wiem, czy to spora rożnica - nigdy tak na to nie patrzyłam, bo jakoś tak zawsze mi się podoba, jak parę dzieli przynajmniej "głowa" (a więc ok 15-20cm).

      Usuń
    4. ooo to różnica wzrostowa prawie taka jak u mnie a u K.
      ja mam 163, a K. 183 :)
      więc jest okej :)

      Usuń
    5. Haha, a ile by było "nie okej"? :):):)
      No, to mniej więcej tak samo razem wyglądacie (ja też dopiero na zdjęciach widzę tę różnicę, w rzeczywistości tego tak nie widzę) - a ja jeszcze mam na nogach szpilki :))
      W każdym razie, mnie się tak podoba :) Dziewczyna taka drobna jest przy swoim facecie :)

      Usuń
  21. wszystkiego najlepszego z okazji miesięcznicy! :) szczęścia zdrowia i wszystkiego naj naj i żeby całe życie upłynęło tak tanecznie i wesoło jak wesele i tylko z pozytywnymi emocjami :)) iskiereczka

    OdpowiedzUsuń
  22. Spóźnione ale szczere: wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia dla Ciebie Margolko i Twojego męża:) orchilotos

    OdpowiedzUsuń
  23. Hehhehe fajnie się uśmiechacie na zdjęciu :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam pajdę chleba ze smalcem( tzw własnej roboty), do tego ogóreczek kiszony, mniam...I to od dzieciństwa...Dlatego lubię gdy na weselach jest "chłopskie jadło"... W moim towarzystwie, jak i u rodziny, która mieszka w końcu w różnych regionach, nie spotkałam się z weselem bez poprawin. Choć oczywiście nie jest to żaden przymus.
    I muzyka koniecznie musi być, najlepiej na żywo..Niektórzy czasem lepiej się bawią na poprawinach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam :) I też zawsze uwielbiałam :) No i zależało mi, żeby i u nas był taki wiejski stół.

      W mojej rodzinie tez poprawiny zawsze są, u franka nigdy. Pamiętam jak się pierwszy raz zdziwiłam, kiedy usłyszałam, ze nie ma poprawin, bo ja to wzięłam za pewnik :) Dobrze, że mi powiedzieli :P

      Usuń