Dzięki Kfiatuszku za motywację ;) Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że znowu sporo czasu minęło od mojego ostatniego postu, a jeszcze bardziej uderzyło mnie to, że listopad już się kończy a ja ledwo trzy notki skleciłam! Rzeczywiście po tym urlopie się rozleniwiłam ;)
A tak serio - właściwie to nie wiem, dlaczego mnie tu nie ma. Pomijając pewne kwestie, nad którymi nie chcę się rozwodzić, to chyba po prostu brakuje mi czasu. A głównym sprawcą mojego braku czasu jest wspomniany już nowy klub fitness. Dość powiedzieć, że zapisałam się tam 24 dni temu i dzisiaj obliczyłam sobie, że spędziłam tam jakieś 17 godzin. Wychodzi więc na to, że bywam tam niemal codziennie. Dzisiaj miałam pójść tylko na step, ale w końcu zostałam jeszcze na speedballu. Obiecałam sobie za to, że za żadnego skarby nie pójdę jutro na stretching, który jest o 20 (przesunęłam sobie korki i teraz jest tak, że wracam z pracy o 17:30, zjadam szybko obiad, moje bachorki przychodzą na 18:00 i kończymy o 19:30, więc zdążam :)), bo muszę w końcu trochę w domu posiedzieć.. Ale kiedy wyszłam dzisiaj z klubu, przeczytałam smsa, że dzieci jutro nie dotrą, więc popołudnie mam wolne i już zaczęłam się zastanawiać, czy nie skorzystać z okazji i nie pójść na zajęcia, na które normalnie chodzić nie mogę... A kysz, muszę odgonić te myśli! W domu trza pobyć! :)
No i widzicie, nawet moją pierwszą od tygodnia notkę temat zdominował. Muszę się opanować.
A co poza tym? W pracy w tym tygodniu już na całego dogoniłam rzeczywistość i mimo, że sezon świąteczny już u nas w pełni wychodzę z biura z czystą głową i przez resztę wieczoru nie rozmyślam już o tym, jak sobie zorganizować pracę od samego rana następnego dnia :) Z dnia na dzień jest coraz lepiej, mimo, że ciągle coś się dzieje.
Weekend spędziliśmy z Frankiem we dwoje. Chcieliśmy zrobić już przedświąteczne zakupy, tak jak dokładnie rok temu, ale średnio nam to wyszło. Jakoś nie poczułam jeszcze atmosfery świąt, dziwne, bo zazwyczaj dopadała mnie ona właśnie na miesiąc przed świętami. Widocznie muszę jeszcze chwilę poczekać. Ale przynajmniej opracowaliśmy sobie mniej więcej listę prezentów. I poszliśmy do kina na "Atlas chmur". Nie pamiętam, kiedy ostatnio byliśmy w kinie! Chyba z rok temu. To znaczy ja byłam jeszcze tydzień temu na filmie "Mój rower", ale poszłam sama, więc tego nie liczę ;) W każdym razie weekend była taki, jak powinien być, chociaż bez burzy też się nie obeszło. Ale zdecydowanie potrzebny był nam ten wspólny czas na wyłączność.
I nie wierzę, że miesiąc temu wróciliśmy z naszego wspaniałego urlopu, a ja w zasadzie nie napisałam o nim ani słowa! A nie odpuszczę, bo szkoda. Ale właściwie, może to i dobrze, podobno w weekend zima ma do nas przyjść, więc może to dobry sposób na to, żeby trochę się rozgrzać ;)
W każdym razie, postanawiam się poprawić! :) Może już od jutra?? Oby mnie tylko żaden bodyworkout nie skusił ;)
I jak wrażenia z"Atlasu chmur"? Pytam się, bo potrzebuje wskazówki czy warto się na to wybrać :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę fitness pasji! Mnie bardzo łatwo przychodzi kupno karnetu, gorzej jeśli chodzi o realizację....
Mówisz że mroźny weekend przed nami? zatem czekam na relację z urlopu w ciepłych krajach :)
Wiesz, to jest zawsze kwestia gustu, bo wiadomo, że kazdy lubi inny film, ale mnie się bardzo podobał. Ja po prostu bardzo lubię filmy wielowątkowe,w których nie ma zachowanej chronologii, i których pozorna niespójność wyjaśnia się dopiero na samym końcu i w zasadzie najlepiej obejrzeć taki film jeszcze raz :) Wiem, że niektórzy tego filmu nie zrozumieli, ale mnie się naprawdę podobał i myślę, że przesłanie też miał ciekawe.
UsuńTyle, ze ten fitness jest bardzo czasochłonny :) Dotychczas chodziłam dwa-trzy razy w tygodniu, a teraz cztery-pięć, a nieraz idę i zostaję na kolejną godzinę. Cierpią na tym moje inne zajęcia :) No ale coś za coś.
Tak słyszałam, że ma być zima :( Więc chyba rzeczywiście to najlepszy czas na ogrzewanie się takimi wspomnieniami:)
Też jestem ciekawa ,,Atlasu chmur''...
OdpowiedzUsuńMnie się podobał. Trwał trzy godziny a w ogóle tego nie odczułam.
UsuńNo to ja już zacieszam na myśl o ciepłych notkach na nadchodzący zimowy weekend :D
OdpowiedzUsuńW przyszły weekend wybiorę się na mikołajklowy kiermasz, jakieś duperelki pooglądam i może coś z tego klimatu świątecznego we mnie zostanie, a w ten - zastanowię się nad upominkami dla kilku osób i to chyba tyle z moich przygotowań prezentowych. Zakupy pewnie przy okazji kiermaszu, o ile czasu wystarczy, ale pojadę zaraz po pracy w piątek :))
Sobie chciałabym sprawić żelazko (trochę poczeka na użycie, ale powoli trzeba zacząć kompletować jakieś takie domowe sprzęty), ale na parametry muszę najpierw zwrócić uwagę, bo póki co oswoiłam się z cenami :D
Taki jest plan, żeby wreszcie sobie trochę powspominać :)
UsuńJa w ten weekend jadę do Miasteczka, więc jeśli już to dopiero w kolejny będę kończyć zakupy świąteczne. I może wtedy tez mnie już ten nastroj dopadnie :)
My dostaliśmy żelazko w prezencie ślubnym, bo też długo musiałam radzić sobie ze starym, które choć bardzo fajne, to się za mocno nagrzewało i kilku sztuk odziezy o malo sobie nie zniszczyłam :( Z prezentu jestem bardzo zadowolona.
Z prezentami to nie taka prosta sprawa, bo chwilę się zastnaowiłam co, gdzie i jak, i jakoś opornie mi idzie :D jak znam życie będą konieczne dwa wypady na miasto, najpierw rozeznanie terenu i dopasowanie konkretnej rzeczy do osoby, a potem powrót po zakup, no sama nie wiem co mi z tego wyjdzie. Na szczęście dla rodziców wiem co kupię, jakis wspólny prezent do domu, bo na więcej mi nie pozwolą hehe. Teraz powoli zbieram jakieś sprzęty domowe dla siebie, które w pierwszej kolejności muszę wymienić w moim "m". Trochę sobie poleżakują, ale będą, a potem nie odczuję upływu gotówki. Żelazko koniecznie muszę mieć lepsze :)
UsuńTak sobie pomyślałam czytając o klubie fitness, że to uzależnia :D
No jasne, ze nie jest prosta :) Zwłaszcza, gdy chce się kupić coś, co naprawdę się spodoba - prawdę mówiąc zawsze dziwię się, gdy ktoś kupuje prezenty dwa dni przed wigilią zupełnie bez pomyslu :) Bo ja zawsze z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem notuję sobie w głowie, co mogłabym komu kupić, czasami nadarza się okazja i kupuję szybciej :)
UsuńMy jeszcze mamy trochę problem z rodzicami, bo wiemy co moglibyśmy kupić, ale obawiamy się, że to trochę za drogo nas wyjdzie i na razie nie mamy alternatywy.
Pewnie, warto sobie "zbierać" te sprzęty :) Ja też tak robiłam - no i w sumie robię nadal, bo przecież nie mam swojego mieszkania :)
Owszem, też stwierdziłam, że to może uzależniać ;)
no! bardzo sie ciesze, ze zebralas sie w sobie, zeby cos napisac, bo juz myslalam, ze jacys kosmici Cie porwali. Widzisz, temat na kolejna notke masz, wiec nie ma sie co ociagac, tylko pisac, pisac, pisac :)))
OdpowiedzUsuńOOO taaaaak... zajecia fitness sa super :) Ja sama rozszerzylam swoj program :P
Nie, nie porwali ;) Przynajmniej nic o tym nie wiesz. I rzeczywiście pisać o czym mam, tylko jakoś przysiąść nie mogę.
UsuńRuch naprawde wciąga! Żeby nie powiedzieć - uzależnia ;)
A gdzie w Poznaniu chodzisz na fitness? My z kolezanka wlasnie rozgladamy sie za czyms takim, a skoro tak zachwalasz to z checia bym przejrzala ich oferte. I podbijam pytanie o filmy, bo sama jestem ciekawa czy warto sie wybrac?:)
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie jest kwestia tego, ze tam jest jakoś mega świetnie i dlatego zachwalam, tylko po prostu to dla mnie coś nowego, bo wczesniej chdoziłam gdzieś indziej i mi się znudziło :) Mają tutaj szerszą ofertę, ale myślę, że podobną do większości klubów tego typu w Poznaniu. Na samym początku chodziłam do Metrum na Piastowskim, ale z tego co wiem, to tam chyba postawili bardziej na taniec niż fitness. Potem chodziłam do Hulka na 28 czerwca- tam jest tanio i fajna atmosfera, ale brakuje im konsekwencji, innowacji i zwyczajnie znudziło mi sie po ponad dwóch latach. A teraz chodzę do Greenpointa, mają naprawdę ogromny wybór, tylko że jest drogo - zwłaszcza w porównaniu do mojego poprzedniego klubu. Wykupiłam od razu karnet na kilka miesięcy, bo na krócej się nie opłacało. No i to się tez opłaca kiedy chodzi się często, bo jeśli raz na jakiś czas to tez nie bardzo.
UsuńInna sprawa, ze po prostu co jakiś czas podnosze sobie poprzeczkę - zmieniam klub, bo zazwyczaj w starym już się nie męczę, a w nowym zajęcia są inne i często o wyższej intensywności więc je odczuwam bardziej. Przyznam, że gdyby nie niektóre zajęcia na jakie chodziłam w Hulku przez ponad dwa lata, to ciężko byloby z moją wytrzymałością teraz w czasie pewnych ćwiczen :) Więc wiele zalezy tez od kondycji.
A co do filmu - w takim razie odsyłam do moich komentarzy powyżej :)
Piszesz rzadziej ode mnie toż to szokujące:P:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że piszę rzadziej niż większa część aktualnych (w sensie takich, którzy nie porzucili bloga) blogowiczów:)
UsuńWażne że piszesz to się liczy:) Podziwiam za to że masz siłe jeszcze na ruch fizyczny:) zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńNo, a przynajmniej staram się pisać :)
UsuńNie jest to dla mnie jakimś szczególnym wyczynem ;) Po prostu tego potrzebuję
Hihi, a ja chodzę na fitness + tańce od 25 dni i dokładnie tyle godzin tam spędziłam - 25 :)
OdpowiedzUsuńMożna się wciągnąć.
Fajnie, że znów jest co czytać :D
Na całe szczęście potrafię się jeszcze powstrzymać, żeby nie spędzać tam każdej wolnej chwili - w przeciwnym razie naprawdę nic innego bym nie robiła tylko chodziła do pracy i ćwiczyła :)
UsuńA ja właśnie po 3 miesięcznej przerwie mam zamiar wrócić do aktywności fizycznej z lata, czyli bieganie:) Nie wiem jak to się będzie miało do faktu, że zima ma się pojawić już w weekend, ale jestem na tyle zdeterminowana, że nie zrezygnuję;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o 'Atlasie chmur'. Wiem, że wielowątkowy, nietuzinkowy i do myślenia. Pójdę zatem, bo lubię takie:)
Ja chyba w szkole podstawowej i średniej wybiegałam się za wszystkie czasy, kiedy biegałam na różnych zawodach, teraz nic mnie nie może skusic, bo jakoś żadna to dla mnie przyjemność :) Zdecydowanie więc wolę fitness od biegania, ale już kiedyś o tym rozmawiałyśmy.
UsuńRównież lubię filmy tego typu, więc mnie się podobał.
podziwiam, że masz jeszcze siły po pracy chodzić na fitness...
OdpowiedzUsuńWłaśnie sporo osób mnie za to podziwia, a ja naprawdę nie widzę w tym nic niezwykłego :) Zawsze miałam mnóstwo zajęć :)
UsuńO szalona, normalnie uzależniłaś się od fitnessu. Ale Ci zazdroszczę :) Ja jestem uzależniona tylko od jedzenia :D
OdpowiedzUsuńJak wrażenia po filmie "Mój rower"? Bo chciałabym się wybrać.
Ja jestem na pewno uzależniona od zupek chińskich :) A od aerobiku może jeszcze nie tak na całego, ale jestem na dobrej drodze, więc się powstrzymuję :)
UsuńMnie się bardzo podobał ten film, mimo, że był trochę smutny. Ale podobało mi się takie połączenie komedii z dramatem, myślę, ze wyjątkowo udany jak na polski film. I gra aktorów bardzo mi się podobała. Tylko za jednego momentu nie mogę temu filmowi wybaczyć :( Ale nie będę zdradzać.
O ja, ale sportowa mania Cię dopadła! :D
OdpowiedzUsuńTeż chętnie się dowiem, jak oceniasz "Mój rower", bo miałam chętkę iść na to...
A atmosfery świąt może nie czujesz właśnie przez to, że jak na listopad to nawet dość ciepło było, no i tak jakoś...bezśnieżnie? ;) :P Ja się cały czas zastanawiam, kiedy nam się uda zrobić zakupy świąteczne :-/ Chyba w tym największym tłoku, na ostatnią chwilę...
Sportową maniaczką to ja jestem już od jakiegoś czasu, bo cały czas regularnie chodziłam na zajęcia, tyle, ze teraz tą ilość jeszcze podwoiłam i zaczęłam więcej o tym pisać, bo wpłynęło to bezpośrednio na moje blogowanie :)
UsuńNo to przeczytaj sobie mój komentarz powyzej :) Mnie się film podobał.
Nie, to na pewno nie chodzi o pogodę. Przede wszystkim dlatego, że dla mnie Boże Narodzenie wcale nie musi być w śniegu - nawet wolę bez:) Zresztą, jedne święta spędziłam w Hiszpanii z temperaturą w okolicach 15 st i atmosferę czułam :) A poza tym w Poznaniu raczej bardzo rzadko śnieg pojawia się już w listopadzie. I w tym roku śniegu też nie było, za to było naprawdę zimno, na pewno dużo chłodniej niż u Was.
WIęc to raczej nie to.
Ja właśnie bardzo nie lubię tych zakupów robić na ostatnią chwilę, ale mam jeszcze przynajmniej dwa weekendy :)
No tak, w sumie zawsze gdzieś w tle ten sport był, np. w notkach, w których pisałaś, jak Ci Franek torbę podrzucał, żebyś zdążyła na aerobik po pracy, tyle że teraz faktycznie częściej i więcej o tym wspominasz :)
UsuńOpinię dotyczącą filmu przeczytałam, dzięki, może mi się uda namówić przyjaciółkę i się wybierzemy :)
No to nie wiem, z czego wynika ten brak atmosfery. Ja w sumie też w tym roku jej nie czuję, wyjątkowo boję się tych świąt, bo spędzę je inaczej, niż zwykle, bo pierwszy raz po 24 latach nie spędzę Wigilii z Rodzicami... Ale może moje obawy są na wyrost ;-) Z tymi zakupami to kurcze, też nie lubię na ostatnią chwilę, wnerwiają mnie tłumy ludzi, długie kolejki i nerwowa atmosfera. Niestety Kuba teraz we wszystkie weekendy pracuje, ale może uda nam się zrobić zakupy w jakąś Jego wolną środę :D
Tak, w zasadzie chyba od samego początku jak piszę bloga przewijał się ten temat tu i ówdzie, ale teraz zdecydowanie więcej o tym piszę, bo i zdecydowanie więcej czasu aerobik mi pochłania. Kosztem blogowania - bądźmy szczerzy :)
UsuńJa bardzo chciałam zobaczyć ten film i nawet nikogo nie namawiałam, tylko poszłam sama :) I wcale nie żałuję, bo naprawdę się nie zawiodłam. Moim zdaniem film bardzo dobry.
Też nie wiem, ale pewnie jeszcze atmosfera przyjdzie :) Co do Wigilii, kilka razy pisałam, ze nie wyobrażam sobie nie spędzać jej w moim domu rodzinnymi i nadal tak jest, ale na szczęście na razie nie muszę sobie tego wyobrażać :) Ale mam wrażenie, ze Ty trochę inaczej do tego podchodzisz, więc jestem wręcz przekonana, że Twoje obawy są na wyrost ;) wszystko będzie ok. Łącznie z zakupami przedswiątecznymi
Ohoho, to się wciągnęłaś :)
OdpowiedzUsuńMnie się dobrze ćwiczyło z koleżanką i to był już taki rytuał, że wracamy z pracy, ćwiczymy, jemy i oglądamy serial, ale koleżanka wyjechała i teraz mnie samej trudniej się zmotywować...
Ogólnie to dobry nałóg, tylko można się też czasem przetrenować :P
Z prezentami to ciężka sprawa, nawet gdybym miała wybrać coś dla siebie, byłby problem. Plus oczywiście wszystko na ostatnią chwilę, ale obiecuję sobie, że już w przyszły weekend pochodzę po sklepach, a wcześniej moze pooglądam na necie.
A "Atlasu chmur" widziałam zwiastun i po nim zasugerowałam się, że to będzie długie i nudne :P Ale też lubię filmy / książki niechronologicznie ułożone i wielowątkowe, więc może nie byłoby źle.
Przede wszystkim mam teraz bliżej :) Myślę, ze to jedna z głównych przyczyn. W domu zawsze mam milion spraw ważniejszych, więc jakoś ćwiczenia się nie sprawdzają, chociaż swego czasu ćwiczyłam.
UsuńJa zazwyczaj wcześniej się zastanawiam nad tym, co komu mogłabym kupić, więc zazwyczaj idę na zakupy z pomysłem i nie jest tak źle:)
To ciekawe, ze pomyslałaś o tym filmie, ze będzie nudny ;) Zwłaszcza, że zwiastun wcale tak wiele nie zdradzał :) W każdym razie, mnie się podobał. Ale wiadomo - wszystko jest kwestią gustu :)
U mnie zawsze pewne rzeczy dzieją się po kolei. Teraz jest czas na remont. Później będzie na dietę, a wreszcie przewiduję czas na ćwiczenia i zadbanie o siebie. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że tak Ci się to wszystko ładnie układa.
A o urlopie warto napisać, kiedy będziesz miała natchnienie :)
pozdrowienia!
W życiu trzeba się trzymać jakiejś kolejności, zeby był w nim jako taki porządek :)
UsuńMam nadzieję, że natchnienie się poajwi ;)
Margolciu, ja tak samo uwielbiam aerobik a konkretniej step. Dużo zależy- przynajmniej w moim przypadku od instruktora. Mamy taką świetną kobietkę koło 50 ale z lepsza kondycją od niejednej 20 latki. Po prostu buduje taki klimat i tak potrafi zorganizowac zajęcia, że mimo, że przychodzę tam zmęczona po pracy to wychodzę z naładowanymi "bateriami" i humorem na następny dzień. Także rozumiem Ciebie :-)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczywiscie masz rację, tak naprawdę myslę, że 90% tego, czy się nam zajecia spodobają zależy właśnie od instruktora. Ja w tym nowym klubie byłam na razie dopiero dwa razy na stepie z czego raz było zastępstwo. Więc jeszcze nie mam wyrobionej opinii :)
UsuńO qrcze... mam spore zaległości!! ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnio tak se myśle gdzie ja mam te twoje zaproszenie,dzis sprawdzam poczte od A do Z i znalazłam!! ;-)
więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeczytać bloga od początku,bo niestety takie braki mam:(
Mam nadzieje że nie zapomniałaś o mnie ;)
JESZCZE TU WRÓCE!!! ;)
Cieszę sie, ze dotarłaś, chociaż teraz już nawet zaproszenie nie jest potrzebne ;)
UsuńNo i oczywiscie nie zapomniałam :)
Ja zauważyłam, że im dłużej nie pisałam, tym mniej mi się pisać chciało. Wcześniej leciało jakby z rozpędu.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie coś w tym jest. Ja też im dłużej nie piszę, tym bardziej nie mam na to ochoty.
Usuń