A więc witajcie w grudniu (nie do wiary!). Na szczęście jeszcze nie przysypało świata na biało, tak jak miało to miejsce dwa lata temu, ale to więcej niż pewne, że bez zimy w tym roku się nie obejdzie. Niestety. Ale cóż, trzeba przeżyć i to. A tymczasem, może to właśnie najlepszy moment, aby ogrzać się trochę przy wspomnieniach z wakacji... :)
Wylot na Fuerteventurę zaplanowany był na niedzielę 21 października po godzinie 18. Obudziliśy się rano w nastroju oczekiwania. Odsłoniłam rolety i zdziwiłam się, że po takiej pięknej, słonecznej sobocie na zewnątrz jest tak ponuro i szaro. A właściwie biało, bo wszystko zasnute było mgłą. Ale nie przejęłam się tym specjalnie, jakoś nie skojarzyłam... Dopiero Franek uświadomił mi, że lepiej żeby do popołudnia mgła opadła, bo nie polecimy, czym zasiał we mnie odrobinę niepokoju. Ale był dopiero poranek i nawet mimo tego, ze mgła wydawała się wyjątkowo gęsta i nie opadała przez długi czas, wydawało się niemożliwe, że nie przejdzie do osiemnastej. I rzeczywiście, pół godziny przed naszym wyjściem z domu wyjrzało słońce. Na lotnisko jechaliśmy już uspokojeni i pewni, że wszystko będzie w porządku. Błąd. Dosłownie kilkaset metrów przed lotniskiem mgła znowu się pojawiła. I gęstniała z minuty na minutę. Odprawa odbyła się normalnie, przeszliśmy przez bramki i udaliśmy się do strefy dla VIPów (prezent ślubny od naszego biura podróży). Na początku jeszcze wydawało nam się, że będzie dobrze, dopóki nie odwołali pierwszego lotu. Później siedziałam cała w nerwach, bo nie wiedziałam, co się dzieje w takiej sytuacji. Okazało się, że nasz lot został przekierowany. Przez megafony ogłoszono, że mamy odebrać bagaże i udać się do autobusów czekających na zewnątrz, które zawiozą nas do Warszawy.
Podróż trwała dość długo, bo warunki nie były najlepsze. Cały czas wydawało nam się, że polecimy, bo nikt nie udzielił nam innej informacji, chociaż wydawało nam się to bardzo dziwne - zwłaszcza, gdy słyszeliśmy wiadomości radiowe i gdy moja mama zadzwoniła z wiadomością, że w telewizji podają, że wszystkie lotniska są pozamykane. Jednak autokar zawiózł nas od razu do hotelu. Tam zjedliśmy kolację, zameldowaliśmy się i usłyszeliśmy, że mamy się dowiadywać, co dalej. W okolicach północy trafiliśmy do pokoju hotelowego i położyliśmy się, ale tylko na chwilę, bo po pierwszej zadzwoniłam na recepcję i dowiedziałam się, że od drugiej będą podstawiane autobusy, które zawiozą nas na lotnisko. Zdrzemnęliśmy się jeszcze chwilę a przed trzecią wyszliśmy do autobusu. I znowu odprawa, czekanie i wejście na pokład samolotu. O 4:35 wysłałam smsa, że za chwilę startujemy, ale moment później kapitan powiedział, że są jakieś problemy techniczne i muszą wszystko posprawdzać... Jak pech to pech. Ostatecznie wylecieliśmy o 5:50. A i tak mieliśmy szczęście, bo z tego, co później słyszałam, to był jedyny lot jaki wypuścili przez długi czas...
Na miejsce dolecieliśmy po około pięciu godzinach. I jakby nie było, z dwunastogodzinnym opóźnieniem. Jak widzicie podróż mieliśmy z mega przygodami. Byliśmy zmęczeni i nieco zawiedzieni, że tak wyszło, ale nie źli - bo przecież takie rzeczy po prostu się zdarzają. Na szczęście później było już tylko lepiej :) Zameldowaliśmy się, pojechaliśmy windą na ostatnie piętro naszego hotelu, do pokoju 730 i rozpoczęliśmy jedne z najwspanialszych wakacji w życiu!
To nasz hotel
i widok z niego:
Choć jestem zwierzę lądowe, ta ostatnia fotka... Mrrr!
OdpowiedzUsuńO,to ciekawe, że jesteś zwierzęciem lądowym, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę Twoje położenie geograficzne ;)
UsuńPoproszę o kolejne części z tego cyklu bo i ja będę ogrzewać się przy tych wspomnieniach:))
OdpowiedzUsuńZapraszam oczywiście ;)
Usuńulala wyspy kanaryjskie no no .... czekam na kolejne relacje bo ta z wylotu przypomniała mi moją Tunezję gdzie też zatrzymano na blisko 2 tygodnie loty z całej Europy z powodu wulkanu :))
OdpowiedzUsuńI pewnie będą kolejne relacje, mam nadzieję, że trochę przyspieszę i nie bedzie jednej notki na tydzień :)
UsuńTak, pamiętam Twoje przeboje.. Ja wtedy leciałam do Irlandii, ale mnie się udało.
Fuerteventura kojarzy mi się z jednym z niemieckich współpracowników, który bardzo lubi to miejsce, wybiera się tam czasami posurfować i ciągle powtarza, że on chce tam jechać :P Ogólnie o Wyspach Kanaryjskich słyszałam same zadowolone opinie :)
OdpowiedzUsuńNo fakt, na tej wyspie całe mnóstwo Niemców.
UsuńOch, to akurat minus :P
UsuńBo ja wiem? Ja tam nie zwracałam uwagi na innych :)
UsuńPiękne miejsce. A tam się tylko leży na hotelowej plaży czy też można gdzieś coś pozwiedzać? Jakoś trudno mi sobie wyobrazić taką wyspę gdzie tylko woda i plaża i woda... ale pewnie przyjemnie polenić się w takiej scenerii :)
OdpowiedzUsuńOj piękne...
UsuńWiesz, wyspa jest niewielka, objechaliśmy całą w jeden dzień. Nie ma tam raczej typowych zabytów, podziwia się głównie krajobrazy.
Ja bym była przerażona gdybym to ja tak czekała na wylot... Same najgorsze myśli by mi przechodziły do głowy... Ale za to później widoki mieliście fantastyczne:)
OdpowiedzUsuńAle masz na myśli strach przed samym lotem i myśli tego właśnie dotyczące? To ja akurat nie mam z tym problemu, nie boję się latać, mgła nawet mi nie straszna i cieszę się, gdy są turbulencje :P
Usuńsam lot nie, ale mgła przed wylotem i to,że tak bardzo lot był opóźniony
UsuńNo tak, ale co to byłyby za najgorsze mysli - w sensie jakiego typu? Bo chyba nie do końca rozumiem, co możesz mieć na myśli :) W sensie - co oznaczałyby te najgorsze myśli - bo myślałam, ze właśnie chodziło o jakieś obawy przed lotem
Usuń(Dużo myślenia w moim komentarzu :P)
o kurde, przedostatnie zdjecie robi wrazenie:)
OdpowiedzUsuńNa mnie wszystkie tamtejsze widoki robiły ogromne wrażenie ;)
UsuńJakbym choć przez kilka dni miała taki widok z balkonu, to chyba nie chciałabym już nigdy wracać ;P A tak serio: dobrze, że niemiłe przygody z wylotem nie były wstępem do nieudanych wakacji. Gdyby mnie spotkała taka sytuacja to pewne jest, że bym to odchorowała - potwornym bólem głowy i wymiotami, bo tak niestety reaguję na stresujące sytuacje, a to z pewnością byłaby dla mnie stresująca sytuacja ;-) Czekam na ciąg dalszy, bo wstęp mnie bardzo zainteresował :D Szczególnie na takie piękne zdjęcia czekam :D
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mimo, że te wakacje były cudne i nie chciało się wcale wracać, to oboje zgodnie twierdziliśmy, ze nie moglibyśmy zostać tam na stałe - generalnie to nudno jest na tej wyspie ;) Na odpoczynek idealnie, ale na życie już nie bardzo:)
UsuńCoś Ty, aż tak byś się tym przejęła? No to mnie zaskoczyłaś - to są sytuacje zupełnie niezależne od nas i nie było to szczególnie stresujące, dlatego wydaje mi się, że nerwy byłyby naprawdę niepotrzebne.
Wiesz, może faktycznie na życie byłoby zbyt nudno, ale w obliczu śniegu po kostki i temperatury -7 stopni, to jakoś mi się to jawi jako raj na ziemi ;-))
UsuńTak bym się przejęła, chociaż może przejęła to złe słowo...Tylko nie umiem znaleźć odpowiedniego. Kiedyś opisywałam, jak nie mogliśmy się z Szymonem (mój były) wydostać z Rabki i też to wtedy solidnie odchorowałam... Tak już mam, ale nawet nie chodzi o przejęcie się, ja mogę nawet myśleć, że nic się nie stało, a organizm i tak zareaguje po swojemu :-/ Zawsze ten potworny ból głowy i wymioty...
Oczywiście, ze pod tym względem jest to raj na ziemi - zresztą nie tylko pod tym, tam jest po prostu pięknie :)
UsuńZa czasów Szymona jeszcze Cię nie czytałam a archiwum przyznaję, ze czytywałam w różnych czasach i niechronologicznie, więc akurat teraz nie pamiętam za bardzo tej notki.
Niby rozumiem, co masz na mysli - ja czasami w ten sposób też reaguję na stres, tylko po prostu nie potrafię sobie wyobrazić, że akurat taka sytuacja mogłaby być aż tak stresująca. Ale jak widać po prostu kazdy reaguje inaczej i dla każdego coś innego jest problemem czy też powodem do zmartwienia lub stresu.
mmm cudowny widok z balkonu... nie mogę sie napatrzeć :) a jaka niebieska woda! pozdrawiam ciepło :) iskiereczka
OdpowiedzUsuńJa też nie mogłam się napatrzeć ;)
UsuńDokładnie w dzień Waszego wylotu jechałam do pracy w tą straszną mgłę i pomyślałam o Was, słysząc z radia informację, że w całej Polsce taka aura, że być może nie polecicie o czasie. Dobrze, że to 'tylko' 12 godzien opóźnienia.
OdpowiedzUsuńNo widok fantastyczny:) Nim samym można się zachłysnąć:)
Na szczęście planowo mieliśmy przyjechać bardzo późnym wieczorem - poszlibyśmy późno spać i pewnie i tak wstalibysmy około 10, po czym zajęlibysmy się zwiedzaniem hotelu i pewnie na jedno by wyszło, więc nie zabolało nas aż tak bardzo to opóźnienie.
UsuńWidoki w ogóle były piękne - nie tylko z balkonu:)
Ja bardzo dobrze pamiętam ten śnieg 2 lata temu i już myślałam, że w tym roku będzie powtórka... ale tylko postraszyło wczoraj śnieżkiem. Chociaż prognozy pogody są "obiecujące" w te białe cos na najbliższe dni, zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńJak fajnie się rozgrzać widokiem tych zdjęć i nie przypuszczałam, że takie przygody mieliście, ale ważne że opóźnienie nie było jeszcze większe, ufff.
Teraz sobie przypominam tę mglistą niedzielę, u mnie cały dzień była mgła i widoczność masakryczna. Tydzień temu jak wracałam z rozdania dyplomów było jeszcze gorzej, ale mgła wieczorem się pojawiła.
W Miasteczku na razie tylko mróz, bez śniegu, w Poznaniu nie wiem, ale Franek nic o zimie nie wspominał :) Ale niestety, zima się zbliża...
UsuńOstatnio w ogole mgły byly stałym elementem krajobrazu :( Fatalnie było!
od razu zrobiło mi się cieplej...
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńZapowiada się fatastyczna seria notek :)
OdpowiedzUsuńDasz radę zamieścić trochę technicznych info - np. czy był to pobyt all inclusive, standard hotelu itp?
Życzę Ci wielkiej nudy w pracy przez najbliższy tydzień - bo nie bardzo chcemy długo czekać na kolejny post ;)
No, nie wiem co prawda, czy ta seria będzie szczególnie dłgua, ale coś tam się na pewno pojawi :)
UsuńWiesz, nie zastanawiałam się nad tym, po prostu będę pewnie pisać o tym, co mi akurat przyjdzie na mysl i pewnie jakieś szczegóły techniczne też się tam znajdą, ale nie wiem, czy celowo, bo pierwszy raz byłam na tego typu wakacjach i chyba nie wiem, na co tak konkretnie trzeba zwrócić uwagę :)
Tak, to był all-inclusive, nie chcieliśmy niczego innego, bo jak już się wybieramy na takie wakacje, to raz a dobrze :) I to był dobry wybór, bo nie wyobrażam sobie żeby za wszystko płacić.
Na nudę to się na pewno nie zanosi :) Ale zobaczymy, jak to wyjdzie ;)
Jejku jak pięknie... Tu mrozik a Ty w letniej sukieneczce, ach marzenie.... Wiesz, że w ten dzień kiedy przeczytałam na blogu, że wyjeżdżacie a w telewizji wlasnie mówili, że większość lotów odwołana i że m.in w Poznaniu to właśnie o was pomyślałam , że ciekawe czy wylecieliście ;)) To czekam na ciąg dalszy, a zapowiada się ciekawie ;D
OdpowiedzUsuńOj, pięknie było... No i w jeden z wieczorów siedziałam sobie właście w takiej sukience na tarasie z drinkiem w ręce, kiedy dostałam smsa, że na południu Polski śnieg...
UsuńWidzę, że podróż z wielkimi przygodami. No ale będzie co wspominać po latach :)
OdpowiedzUsuńAle wiesz, mimo wszystko te przygody dość szybko się zatarły, więc pewnie coś innego będzie przeważać w naszych wspomnieniach ;)
Usuńkurcze, jak cudownie ! Ja w tym roku to nawet porządnych wakacji nie miałam. Ale ciesze się, że wasza podróż taka piękna, będzie co wspominać :))
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ze cudownie :) I na pewno bedzie co wspominać.
UsuńCzasami niestety tak jest, że wakacje trzeba sobie odpuścić, ale zobaczysz, że odbijesz to sobie innym razem ;)
oj to od samego początku wyjazdu jakieś "atrakcje"
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale wcale to nie było takie złe :)
UsuńPięknie! Ta wyspa jest w moich planach ze względu na plażę- konkretnie piasek...Choć mój mąż pokochał Teneryfę, a ja się upieram, że jak następnym razem na WK to właśnie tam, bo na Teneryfie piasek powulkaniczny, a biały jest sztucznie nawożony...Mnie klimat wysp bardzo odpowiada, ale z drugiej strony to wyspy greckie skradły mi serce ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, ze szczęśliwie dotarliście i pobyt był udany:)
No wlaśnie my też ostatecznie zdecydowaliśmy się na Fuertę ze względu na plaze. Jednak biały piasek jest zwyczajnie ładniejszy :) W niektórych rejonach Fuerteventury również były plaże z piaskiem powulkanicznym (choć naprawdę mało) i zgodnie stwierdziliśmy, ze to jednak nie to...
UsuńGdy u nas spadł pierwszy śnieg, to od razu pomyślałam o Tobie i Twoich wakacjach. I martwiłam się, żebyś szoku termicznego nie doznała po powrocie :)
OdpowiedzUsuńA dziś mamy kolejny śnieżek, mmmm...
Byłam uprzedzona, więc tak źle nie było, ale jednak jakiś tam szok zdecydowanie był - a przede wszystkim zal, ze już po wszystkim
UsuńWidzę atrakcji wam nie brakowało :P Ważne że wakacje się udały:P
OdpowiedzUsuńBardzo się udały:)
Usuńzapraszam do siebie
UsuńWiem, wiem.. mam masę zaległości, ale nawet na odwiedziny u siebie trudno mi znaleźć czas :(
Usuńach... i przypomnialas mi nasze poslubne wakacje :)
OdpowiedzUsuńA woda na wyspach ma niesamowity kolor, prawda? :)
Prawda :)
UsuńMyślę, że i tak ich nie zapomniałaś, i nie zapomnisz nawet bez mojego przypominacza :))
No i co ja mam Ci Margolka napisać? Zazdroszczę bardzo ;-) Ale mieliście super! Wspomnienia do końca życia ;-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie masz rację z tymi wspomnieniami, zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie byliśmy na wakacjach tego typu
UsuńOdpowiadając na komentarz u Flo. wysłałam maila :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Taak? :))O, jak miło :) Ale na który adres? Bo nie dostałam na razie nic :(
UsuńNo właśnie. Miałam pisać ale go nie napisałam, coś waznego mnie zaobsorbowało. Adres podany na blogu, na ten wysle. Jutro. :)
UsuńAch, nic nie szkodzi :) Już myslałam, ze coś z pocztą mam nie tak. To będę czekać :)
UsuńWażne, że nie daliście się wyprowadzić z równowagi przygodami z samolotem.
OdpowiedzUsuńA widok z hotelu i bliskość wody chyba wynagrodziły Wam to oczekiwanie :)
Zdecydowanie nam wynagrodziły :)
UsuńOczywiście, ze trochę szkoda, że nie wszystko było tak, jak miało być, ale przecież to tylko parę godzin, więc zdecydowanie nie wyprowadziło nas to z równowagi :)
Jakbym sama miała lecieć np do sis i odwołano by lot to bym nieźle panikowała ;P
OdpowiedzUsuńNie, no paniki nie było w ogóle :) Bo właściwie z jakiego powodu? :) Przeciez loty były przekierowane, nie odwołane :)
UsuńOch i ach ;-))
OdpowiedzUsuńNależały się Wam takie wczasy. A te widoki z hotelu są cuuudowne !
Też myślę, ze się należały :)
UsuńTak, widoki były piękne.
my takie przygody mielismy podczas powrotu z egiptu ;)) najwazniejsze ze pozniej bylo juz tylko lepiej :))
OdpowiedzUsuńTak, to prawda - to najważniejsze :)
UsuńDawaj drugą część, bo mi zimno :P
OdpowiedzUsuńMi też :) Ale nie mam czasu :(
UsuńNaprawdę Margolciu, branie przykładu ze mnie pod względem częstotliwości pisania to nie jest dobry pomysł :p
OdpowiedzUsuńWierz mi, chciałabym pisać częściej, ale nie mam czasu :( Od ubiegłego poniedziałku usiłuję napisać notkę.
OdpowiedzUsuńWspółczuje takich przygód z wystartowaniem... na szczęście udało Wam sie dotrzeć na miejsce :)
OdpowiedzUsuńA widoki... hmmmmmmmm... dech zapiera fotka a co mówić dopiero na żywo...
pozdrawiam :)
Nie było tak źle ;)
Usuń