Siku zachciało mi się chyba już przy węźle Emilia. Ale jeszcze nie tak mocno, więc stwierdziłam, że wytrzymam. Szkoda było mi czasu na zatrzymywanie się, zwłaszcza, że już się ściemniało... I wytrzymałam. Ale jak tylko zaparkowaliśmy na osiedlu, wzięłam co mogłam z bagażnika i pobiegłam do domu do toalety.
Później zrobiłam to co każdy, czyli spuściłam wodę i... I nic. To znaczy na początku się spuściło a potem reszta wody ze spłuczki została na poziomie zdecydowanie zbyt wysokim, nie żeby się wylewało, ale jednak wyglądało groźnie.
Wpatrywałam się tak przez chwilę, po czym pobiegłam do okna, żeby zobaczyć na jakim etapie jest Franek z wyciąganiem bagażu z samochodu. Już zamykał. No więc czekam niecierpliwie, przebieram nóżkami. Domofon zapipkał - znak, że Franek już wszedł do klatki. Wyleciałam na korytarz, zapaliłam światło, żeby szybciej się wdrapał. Kiedy tylko pojawił się w zasięgu wzroku wyszeptałam zrozpaczonym niemal głosem (niedziela, godzina 22, co my zrobimy??) - Ubikacja się zatkała!
Franek spojrzał na mnie dziwnie i rzekł "no to co?", po czym skierował swoje kroki do toalety, wziął takie gumowe coś (tak, ja wiem do czego to służy, ale na widok zatkanego kibelka ja się zatkałam jeszcze bardziej i nie pomyślałam), co zawsze stało w łazience, a czego nigdy w życiu używać nie musiałam, uczynił swoją powinność i wszystko ładnie spłynęło.
Z szerokim uśmiechem spojrzałam pełnym uwielbienia wzrokiem na swojego małżonka.
Proszę, jak łatwo można zostać bohaterem we własnym domu - i to nie udając się wcale do marketu budowlanego ;)
DLA DOMU Z POMYSŁEM :P
(obrazek znaleziony w internecie ;)
Ps. Powiesiłam dzisiaj pranie na balkonie. Pogoda była niby niepewna, ale zaryzykowałam. W ciągu dnia zaczęło trochę padać. Czekałam z niecierpliwością aż Franek będzie w domu, żeby poprosić go, aby zdjął wszystko ze sznurka.
Okazało się, że już to zrobił ;) A to, co było jeszcze wilgotne rozwiesił na suszarce. No proszę, a podobno faceci o takich rzeczach nie myślą :) Prawdziwy domowy bohater!
(obrazek znaleziony w internecie ;)
Ps. Powiesiłam dzisiaj pranie na balkonie. Pogoda była niby niepewna, ale zaryzykowałam. W ciągu dnia zaczęło trochę padać. Czekałam z niecierpliwością aż Franek będzie w domu, żeby poprosić go, aby zdjął wszystko ze sznurka.
Okazało się, że już to zrobił ;) A to, co było jeszcze wilgotne rozwiesił na suszarce. No proszę, a podobno faceci o takich rzeczach nie myślą :) Prawdziwy domowy bohater!
;)
OdpowiedzUsuńMyślą, myślą tylko niektórym chyba wygodniej jest się do tego nie przyznawać, co mnie w sumie dziwi bo mieszkam akurat z osobnikiem o wręcz wybujałej potrzebie bycia bohaterem we własnym domu;)
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację i zgadzam się z Tobą co do większości, aczkolwiek przypuszczam, że są też tacy faceci, którzy zwyczajnie na to nie zwracają uwagi:)
UsuńPs. Co nie zmienia faktu, że ktoś ich tego niezwracania uwagi nauczył ;) Zwłaszcza jeśli chodzi o nasze pokolenie.
UsuńMożliwe, że istnieją też kobiety o wybujałej potrzebie bycia bohaterką we własnym domu, które takich rzeczy uczą;)
UsuńMyślę, że tak własnie jest :)
UsuńCiekawe, czy kibelek też by odtykały?:P Bo ja poległam, choć myślę, że gdybym była sama, to nie byłabym taka zablokowana, a tu poszłam na łatwiznę i od razu miałam myśl: Franuś uratuje! :D
W takich sytuacjach ja nawet nie rozważam, czy dałabym rade czy nie, wszak muszę dbać o dobrostan męża i nie odbierać mu pola do popisu;p Poza tym jakoś trudno uwierzyć mi w to, ze żona odtykająca kibel mogłaby być spełnieniem marzeń mężczyzny;D
UsuńNo to mniej więcej tak samo jak ja :) I też mi trudno w to uwierzyć:)
UsuńAle jeszcze miesiąc temu, kiedy Franek był w Poznaniu, chyba nie miałabym innego wyjścia, bo jakoś nie wyobrażam sobie nie korzystać z toalety do jego kolejnego przyjazdu :D
Nie no tak poza tym mam w sobie przekonanie, że gdyby trzeba było jestem w stanie bez problemu ogarnąć większość tego typu rzeczy. To nie tyle o umiejętności co o podejście chodzi. Facet aby dobrze się rozwijał musi czuć się w pewnych sprawach niezbędny - takie moje obserwacje poparte 8 latami doświadczeń;)
Usuń:)) Haha, ja tam nie wiem, działałam intuicyjnie :D
Usuńprzeczytalam dopisek:) wiesz, ja tam mysle, ze faceci jednak potrafia wpasc na takie rzeczy typu sciagnac pranie:) Krzychu zawsze mi sciagla w takich sytuacjach, a teraz jak go nie ma, a w sobote bylam z kolezanka i mialam wywieszone rpanie na dworze, zaczelo padac, to krzycha ojciec posciagal:)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, w koncu od kogoś się Krzychu tego nauczył ;)
OdpowiedzUsuńJa jednak zdecydowanie uważam, że nie wszyscy faceci potrafią o tym pomyśleć - zwłaszca, że przede wszystkim nie chodzi mi o sytuację, ze facet widzi na zewnątrz i stwierdza: "ale leje" i nic z tym nie robi :P Tylko, że po prostu tego prania może w ogóle nie zauwazyc ;)
Kuba ZDECYDOWANIE nie pomyślałby o tym praniu :P A gumowego cosia nawet w domu nie mamy, więc u nas trudniej być bohaterem ;-))
OdpowiedzUsuńFranek zazwyczaj o takich sprawach myśli sam, ale w tym wypadku obawiałam się, że zwyczajnie nie będzie wiedział, że powiesiłam pranie na balkonie :) Okazało się jednak, że to zauważyl.
UsuńMoże tego nie potrzebujecie? :)
Ojaj, a ja tego przyrządu nie mam w domu! Błąd:)
OdpowiedzUsuńMoże nie jest Wam potrzebny? :) U mnie w żadnym innym mieszkaniu też tego nie bylo, a tu sobie stało - teraz już wiemy, dlaczego ;)
Usuń:) proszę, proszę facet na medal
OdpowiedzUsuńNiektóre marzą o romantycznym i rycerskim, inne o prawdziwym macho, o słodkim łobuzie, ,,odrobiną mężczyzny na co dzień'' itp. Ale najważniejsze, drogie Dziewczyny, żeby właśnie takich ,,bohaterskich'' czynów umiał dokonywać! Żeby z byle przepaloną żarówką umiał poradzić sobie sam, drobną awarię pralki czy odkurzacza usunął bez wzywania fachowców itp. Dwie lewe ręce u faceta to koszmar! Chyba, że na koncie ma odpowiednio... Tyle że mnie to akurat nie kręci.
OdpowiedzUsuńMnie też to nie kręci, w przeciwieństwie do zaradności :)
UsuńNormalnie lepszy bohater od tych w reklamach Obi, bo realny, a nie ze scenariusza :D
OdpowiedzUsuńO widzisz, nie pamiętałam, jakiego sklepu to reklama ;)
UsuńA ja uważam, że faceci o wiele więcej by widzieli, gdyby nie to, że to właśnie kobiety ich nauczyły częściowej ślepoty. Moja rodzina jest na to przykładem. Tato nie należy do tych typowych mężczyzn, którzy unikają ogarniania sprawy domowych. Podobnie mój M, on to już w ogóle stanowczo odstaje od 'facetów-krótkowidzów' :D Dlatego dla niektórych np ugotowanie obiadu czy powieszenie prania przez męża będzie bohaterstwem, dla niektórych to standard :)
OdpowiedzUsuńPS. Też kilka lat temu mieliśmy bardzo podobną sytuację z 'tym czymś' do odtykania muszli :P Tyle że u nas 'winowajcą' były resztki zupy. Ale satysfakcja była widoczna na twarzy M :) W końcu takich 'robót' z widocznym sukcesem nie robi się codziennie ;)
Na pewno jest tak, że ktoś takich zachowań uczy -najpierw rodzice, później partnerka. Znam nawet przykład faceta, który w domu robił wszystko, gotował, sprzątal itd. A jak się ożenił to palcem nie kiwnie - bo tego go nauczyła żona. Byłam w szoku jak zobaczyłam tę zmianę.
UsuńDla mnie (u Franka) to jest coś w rodzaju standardowego bohaterstwa :) Bo jest to cecha, którą on jako mój mąż musi posiadać a jednocześnie cały czas to doceniam i przede wszystkim zauważam - w takim sensie, że mi nie spowszedniało.
W naszym wypadku Franek podszedł do tego ze stoickim spokojem i był raczej zdziwiony moim uwielbieniem :)
Sie rozkrecilas z tymi postami:) Nareszcie!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy rozkręciłam, ale na pewno powoli wracam do formy. Trudno mi się było od dłuższego już czasu zmobilizować, najczęściej brakowało czasu i spokoju ;)
UsuńMy mieliśmy akcję z zapchanym wc wiosną i to na godzinę przed przyjściem gości na tatowe urodziny.... :D woda się nie rozlewała, ale tyle jej było i zapach okropny, że konieczna była akcja wietrzenie mieszkanie, wlewanie domestosów i takich tam innych, by pozbyć się smrodku, a fee! Na szczęście te gumowe coś pomogło, a chyba najbardziej spirala czy jakieś takie cudo. Sąsiedzi pod nami robili remont i chyba resztki tych substancji remontowych wylewali do wc, no i jak miało się nie zatkać?
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę to chciałam napisać, że przeraża mnie nieco wizja takich przygód wucetowych i zalanych podłóg, gdy już pójdę na swoje.
To u nas był to wypadek bardzo łagodny w takim razie, bo poza nadmiarem wody nie było żadnych efektów ubocznych, jak na przykład zapach ;)
UsuńNo fakt, jest to trochę przerażające - ale myślę, że w wielu takich sytuacjach sobie poradzisz, tak jak i ja musiałam radzic sobie tu sama. A będziesz miała rodzinę niedaleko, więc na pewno będziesz mogła na nich liczyć :)
Całe szczęście że u Was tak źle nie było :))
UsuńNaqjgorsze jest to, że takie cuda mogą się zdarzyć, gdy nikogo w domu nie ma. Słyszałam o takim przypadku w mojej dalszej rodzinie... okropność! Oby bez takich wucetowych niespodzianek :)