Dzisiaj rano do mieszkania weszli nam komornicy. Właścicielka mieszkania twierdzi, że nic o tym nie wiedziała, bo siostra jej nic nie powiedziała. Mamy od dziś dwa tygodnie, żeby się wynieść.
Jeszcze jakieś powody do radości???
Mój blog i moje kredki. Margolka bez koloryzowania :)
O ja pierniczę, gorąco mi się zrobiło jak to przeczytałam...
OdpowiedzUsuńPisząc poprzedni kometarz miałam na myśli czas oczekiwania na rozwój wydarzeń, a nie konkretne sytuacje. A teraz to już się dzieje i trzeba działać. Nie dajcie się złamać, razem przez to przejdziecie, a za rok będziesz z dumą wspominała jak świetnie sobie poradziliście w tej koszmarnej sytuacji. Nie może być inaczej...
To się dzieje cały czas - od kilku miesięcy. Nie należę do osób, które lubią biadolić i chociaż bywa, że martwię się na zapas, to nie zamartwiam się czymś, co jest mało prawdopodobne, dlatego tutaj piszę tylko o sytuacjach rzeczywistych i konkretnych.
UsuńO jacie... trzmajcie sie bedzie dobrze... nie dajcie sie...to nie jest niczego warte. Wierze ze wszystko sie ulozy mocnotrzymamkciuki
OdpowiedzUsuńMnie jest już naprawdę w to trudno wierzyć.
UsuńNo nie, tego już za wiele... Znowu zmiana :/ razem dacie radę!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - znowu zła wiadomość i przyznam, że to już nas całkiem wykańcza.
Usuńw sumie nie wiem co napisać ...
OdpowiedzUsuńJa też właściwie nie
Usuńtrudno cokolwiek napisać
OdpowiedzUsuńnie dajcie się !
Dzięki.
Usuńo ja pierdziu...
OdpowiedzUsuńNo.
UsuńPs. Fajnie, że jesteś.
czizys...
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się !!!!
Dzięki.
UsuńTo wygląda jak jakiś kiepski żart...
OdpowiedzUsuńMnie wygląda nawet na okrutny.
UsuńZabrzmi być może jak kiepski żart, ale ja to myślę teraz, że po prostu Ktoś chce Wam coś powiedzieć, przed czymś większym uchronić... Pytanie czemu w taki mało delikatny sposób???
OdpowiedzUsuńteż pomyślałam, że to może jakieś znaki....
UsuńTylko co?
UsuńA teraz jeśli to jakieś znaki, to w takim razie, co miało oznaczać przenoszenie mnie z Poznania do Warszawy kilka miesięcy temu? Przecież to nie do końca była nasza dobrowolna decyzja.
Osz.. wierzyć się nie chce, wszystko na raz:/ Trzymajcie się! :*
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę w to uwierzyć.
UsuńEchhh..masakra..nawet nie wiesz jak Cię rozumiem...
OdpowiedzUsuńMożliwe.
Usuń:( Bardzo mi przykro, że ciągle macie pod górkę :( Przesyłam ciepłe myśli :*
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńJa wręcz nie mogę w to uwierzyć.
Będzie dobrze, kwestia nastawienia i pozytywnego myślenia!
OdpowiedzUsuńI mówię to ja, bezrobotna absolwentka studiów wyższych, mieszkająca nie-na-swoim, w regionie Polski o najwyższym wskaźniku bezrobocia, dorabiająca od kilku tygodni gdzie popadnie, odkładająca na gorsze czasy z marnych zarobków -ile się da.
Cieszę się życiem i doceniam to co mam. Od kiedy dwa razy dziennie pomagam kobiecie na wózku w dojeździe do pracy, zrozumiałam czym są prawdziwe problemy i zmartwienia, kiedy każdy przeżyty rok to cud, kiedy musisz prosić kogoś obcego żeby pomógł Ci się wykąpać, zrobić zakupy, pójść do fryzjera, dojść do pracy.
Wiem, że jak się wszystko wali na głowę, to swoje trzeba się posmucić i żadne gadanie obcych osób nie pomoże, ale wiedz, że Wasze zmartwienia są do przejścia. A kiedy miną i trochę czasu upłynie, będziecie mogli z uśmiechem spojrzeć wstecz i cieszyć się, że daliście radę i już po wszystkim
Witaj,
UsuńNie wiem, czy zaglądasz tu częściej, czy po prostu wpadłaś i możesz mnie po prostu nie znać:) Nie należę do osób, które lubią biadolić i które wszędzie widzą tylko czarny scenariusz. Wręcz przeciwnie, doskonale wiem, jaką siłę ma pozytywne myślenie i w zasadzie w wielu sytuacjach właśnie tym się kieruję. Ale w momencie, kiedy od kilku miesięcy ciągle coś się wali, to naprawdę nie jest łatwo dalej wierzyć w to, że będzie dobrze.
Uważam, ze nie można nigdy porównywać problemów jednej osoby, do problemów innej. To się po prostu nie sprawdza. Nikomu nie mozna powiedzieć, że jego problemy są niewielkie w obliczu cudzych, bo coś, co dla jednych jest błahostką, dla innych może być końcem świata - nigdy nie znamy całości sytuacji. Poza tym, to niczego tak naprawdę nie wnosi, nie jest pocieszeniem, że inni mają gorzej.
Nie twierdzę, że nasze problemy nie są do przejścia. Ale jak wierzyć w pomyślną przyszłość, skoro wszystko, co dawało nam nadzieję się rozpada.
Dziękuję za komentarz! Miło mi.
margolka jesteś bardzo mądrą kobietą
UsuńMiło mi, choć nie wiem, czym sobie zasłużyłam na taką opinię ;)
UsuńKurde, coś ostatnio Wam szczęście nie dopisuje. Ale po burzy zawsze wychodzi słońce :*
OdpowiedzUsuńWcale.
UsuńTylko burza zazwyczaj trwa dużo krócej.
Wiesz co, brak mi słów! Chyba właścicielka została by przeze mnie spoliczkowana za takie oszustwo! Jak ona spokojnie mogła spać? Niektórzy ludzie są nienormalni. Przykro mi i bardzo Wam współczuję. Trzymam jednak kciuki, żebyście znaleźli coś LEPSZEGO, a tamta właścicielka niech lepiej dogaduje się z siostrą, a teraz niech sama użera się z tymi komornikami.
OdpowiedzUsuńJa nie mam do niej pretensji, ona też ma swoje problemy. Chodzi mi tylko o to, że odbyło się to wszystko w ten sposób - bez uprzedzenia i w dodatku w momencie, kiedy i inne rzeczy nam się walą na głowę.
Usuńtrzymam kciuki za znalezienie szybko nowego lokum. Masakra co się dzieje z tymi ludźmi..myślała, że nie wyjdzie to na jaw czy jak ;/
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale w sumie nie sądzę, żeby kierowała nią zła wola.
UsuńNo są ludzie i parapety, ale nocnikiem to już się trzeba urodzić... Na pewno dostawali pisma, że grozi im komornik, to nie wiem czemu głupa struga...
OdpowiedzUsuńNie ma co teraz się załamywać, tylko z biegu szukać mieszkania, bo 2 tygodnie to bardzo mało czasu na przeprowadzkę. Oby się udało, chociaż jakieś "przejściowe" mieszkanie - szanse są większe, bo wiele osób nastawia się jeszcze na studentów to i mieszkań na rynku do wynajmu jest więcej... Trzymam kciuki, nie dajcie się!
Nie wiem, jaka jest jej sytuacja, nie wiem, jakie ma relacje z siostrą. Nie mam do niej pretensji.
UsuńSamo znalezienie mieszkania, akurat nie wydaje się wielkim problemem- już w piątek, godzinę po otrzymaniu informacji umówiliśmy się na oglądanie czterech. Tylko to kwestia warunków.
Nam chodzi o to, że wszystko wali się naraz i choć ciągle wyczekujemy jakiejś dobrej wiadomości, to dostajemy tylko kopa. Trudno się nie załamywać.
Tak, wiem jak to jest. Chociaż podobno nie może być wiecznie pod górkę. Więc być może to co się dzieje, przez co musicie przejść, otworzy Wam jakąś furtkę.
UsuńMoże :(
UsuńBrak słów :(((n
OdpowiedzUsuńMnie też.
Usuńbez komentarza....
OdpowiedzUsuńco za nie odpowiedzialni ludzie !!!!
Do ludzi w zasadzie nie mam pretensji.
UsuńLudzie z każdym dniem jest stają się coraz gorsi
OdpowiedzUsuńJak wyżej - ludzi właściwie szczególnie za to nie winię.
UsuńMatko, co a bezmózgi. Współczuje...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńW pierwszej chwili nie wiedziałam co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńJednak pamiętaj że nic nie dzieje się bez przyczyny :** Trzymajcie się :*
Od kilku miesięcy usiłuję ten sens zobaczyć, a gdy wydawało mi się, że jest, to wszystko się posypało.
UsuńMargolko, nawet nie wiem co powiedzieć... Za dużo złych wiadomości na Was spada ostatnio. Mam nadzieję, że wkrótce los się do Was uśmiechnie i będzie już tylko lepiej :* Trzymajcie się. Ważne, że możecie na siebie liczyć. We dwoje zawsze jest łatwiej :*
OdpowiedzUsuńTo prawda, na pewno jest łatwiej i to nie tylko chodzi o kwestie wsparcia, ale nie wyobrażam sobie organizowania przeprowadzki w momencie, gdybym była tu zupełnie sama.
UsuńJa wręcz nie mogę uwierzyć w to, że ciągle tylko złe wiadomości nam się dostają. Nie moge tego pojąć. Wydawałoby się, że skoro mamy pozytywne nastawienie i oswoiliśmy sie, wręcz polubiliśmy nową sytuację, choć wcale nie była nam na rękę, to podejście nam pomoże. Ale ono nic nie da, skoro ciągle dostajemy kolejnego kopa.
o żesz ty...
OdpowiedzUsuńmoże ta sytuacja okaże się nieporozumieniem? co nie zmienia faktu, że już dłużej bym w takim mieszkaniu nie została.
do nas komornicy pokali dwa razy i raz kurator. do poprzednich właścicieli. na szczęście wszystkie te sytuacje zakończy się tylko wpisaniem do akt informacji, że tamci państwo już tu nie mieszkają.
To nie jest nieporozumienie.
UsuńZresztą wcześniej wiedzieliśmy, że prawdopodobnie będziemy się wyprowadzać, ale otrzymaliśmy inną informację, mieliśmy być dużo wcześniej uprzedzeni i nie miało się to odbywać w taki sposób.
Ja pierdziele. ..Brak mi słów:/
OdpowiedzUsuńMi też.
Usuńoooo fuck...
OdpowiedzUsuńNo.
UsuńOj... Nic nie dzieje się bez powodu, więc wierzę w to, że uda Wam się znaleźć coś lepszego :)
OdpowiedzUsuńByć może.
Usuńo matko, czy to jakiś limit pechowy wiadomości wam się dostał ?
OdpowiedzUsuńWłaśnie na to wygląda :(
UsuńJakkolwiek by się miało skończyć z tym komornikiem, właścicielka powinna już do końca życia mieć problemy ze znalezieniem lokatorów (nawet gdyby chodziło o jakieś nieporozumienie typu niedopłata bądź przejściowe problemy finansowe, o których musiała wiedzieć). A Wy przynajmniej nie będziecie już mieszkać u kogoś takiego.
OdpowiedzUsuńTo nie jest nieporozumienie.
UsuńAle ja nie mam do tej kobiety pretensji, nie pałam też chęcią zemsty. Ona w sumie też ma nieciekawą sytuację. Chodzi mi po prostu o to, że wszsytko dzieje sie na raz, że ciągle jak się ma coś spieprzyc, to się pieprzy. Ile można?
o kurdę... No to ładnie...Mam nadzieje że dobrze się to skończy...zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńPrzestaję w to powoli wierzyć niestety :(
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro.
Przytulam.
Dziękuję.
UsuńNiestety wiem co czujesz, bo kiedyś też byłam w podobnej sytuacji. Mam nadzieję, że szybko uda się Wam znaleźć coś nowego i że traficie na kogoś uczciwego:*
OdpowiedzUsuńSamo mieszkanie nie jest aż takim problemem. Gorzej, że ciągle nie wiemy co dalej.
UsuńO Bożesz ;o masakra aż normalnie jak to przeczytałam to serce mi jakoś tak zabiło szybciej .... Ale ludzie są nieprzewidywalni tak samo jak i życie. Ale dacie rade, trzymam kciuki, jesteście we dwoje, coś wymyślicie, na pewno będzie dobrze, ja w to wierze, po każdej burzy wychodzi słońce... A co nie zabie to wzmocni i niebawem to wszystko będzie już tylko wspomnieniem , całuje i ściskam. ! Trzymajcie się !
OdpowiedzUsuńTylko kiedy nadejdzie to "niebawem"? :( Czekamy na to już od kilku miesięcy.
UsuńPocieszę Cię tak, że nic się nie dzieje bez przyczyny a każdy koniec to nowy początek. Rynek jest teraz przesiąknięty ofertami - dużo łatwiej coś kupić niż sprzedać i wynająć od kogoś niż komuś-więc na pewno szybko coś znajdziecie.
OdpowiedzUsuńTu nie chodzi o sam fakt, że musimy znaleźć coś nowego, tylko o to, że ciągle mamy pod górkę, nawet, gdy wydaje się, że teraz już musi być lepiej.
UsuńO matko, rzeczywiście spore nagromadzenie "atrakcji". Wiem, że trudno Ci w to teraz uwierzyć, ale wiele razy zdarzyło mi się, że najgorsze z pozory wydarzenia życiowe, zamieniały się potem w najlepsze. Trzymam kciuki, żeby u Ciebie też tak było.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że często tak bywa, bo i mnie się tak często zdarzało. Ale to co się dzieje teraz, przekracza wszelkie pojęcie.
UsuńNie ma tego złego. To się zawsze sprawdza, więc głowa do góry, znajdziecie nowe lokum, Franek pracę, u Ciebie będzie ok i wszystko się poukłada, jestem pewna. Ja też nie lubię takich zmian, ale one w dalszej perspektywie okazują się dobre i potrzebne. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTylko wiesz, ja od kilku miesięcy próbuję sobie to wmówić i próbuję w to uwierzyć. Na początku też mi się tak wydawało, ale teraz już nie jestem pewna niczego.
UsuńDzięki.
Czasem to po prostu dłużej trwa, złe rzeczy lubią się przydarzać stadem i zwykle nie kończą się prędko. Ale się kończą. Musicie w to wierzyć, no i działać!
UsuńStaram się, ale naprawdę jest coraz trudniej :(
Usuńtrzymam kciuki zeby bylo jzu tylko dobrze
OdpowiedzUsuńOstatnio mam wrażenie, jakby to było niemożliwe.
UsuńBrak mi słów po prostu. Nie wiem co napisać. Trzymajcie się!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńO cholera. Czytam o mieszkaniu i o pracy Franka. I nie wiem, co powiedzieć, choć z obiecankami - cacankami sama jestem za pan brat. Ściskam.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że to wcale nie wyglądało na obiecanki-cacanki.
UsuńHm, nie jestem zwolenniczką węszenia spisków dziejów, czy różnych zabobonów, ale może to wszystko dzieje się po to, by pokazać, że życie w Podwarszawiu nie jest dla Was?
OdpowiedzUsuńIdo, proszę, nie bierz tego do siebie, ale nie chcę udawać, że coś takiego mnie nie rusza i napiszę wprost, że bardzo nie lubię tego typu sugestii. Łatwo się pisze takie rzeczy, gdy kogoś problem bezpośrednio nie dotyczy. Skoro to wszystko ma nam pokazać, że życie tu nie jest dla nas, to co miał pokazać parę miesięcy temu fakt, że moje miejsce pracy zostało przeniesione do Warszawy? Wszystko można rozpatrywać w takich kategoriach.
UsuńCo mielibyśmy teraz zrobić? Wrócić do Poznania, gdzie oboje bylibyśmy bez pracy, bez perspektyw i gdzie mieszkalibyśmy z teściami na 30 m kwadratowych?
Nie przyjechaliśmy tutaj, bo taki mieliśmy kaprys.
Aż trudno w to uwierzyć... Rzeczywiście coś Was się uczepiło i puścić nie chce. Mój ostatni rok też taki był, ale teraz powoli zaczynam wychodzić na prostą, więc wierzę, że i u Was prędzej czy później tak będzie. I wiem, że chcielibyście, żeby to było prędzej niż później, ale życie bywa przewrotne i nigdy nie wiadomo co ma w zanadrzu... Ściskam :*
OdpowiedzUsuńMnie też trudno w to uwierzyć. Zupełnie nie rozumiem, co się dzieje z naszym życiem - przewróciliśmy wszystko do góry nogami (nie dobrowolnie, ale zmuszeni przez sytuację), mimo to uwierzyliśmy, że będzie dobrze, myśleliśmy pozytywnie, mieliśmy wiarę i nadzieję na przyszłość. Ale teraz, kiedy jedno po drugim nam się sypie, naprawdę brakuje nam sił.
UsuńDziękuję.
trzymaj (cie) sie dzielnie!
OdpowiedzUsuńDziękujemy
UsuńMoże to nie to samo, ale ja tez kiedyś miałam tak, ze wszystko było źle. Jednak to chodziło o mój rodzinny dom. Zero spokoju.
OdpowiedzUsuńPo prostu trzymajcie się! Musi być dobrze.
Dzięki
Usuńsytuacja jak z jakiegoś z filmu... ale nieprzyjemne sytuacje nie mogą trwać przecież wiecznie...
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Też mi się tak wydawało, ale teraz juz sama nie wiem.
Usuńo kurwa :(
OdpowiedzUsuńD: To przerażające. Trzymam kciuki i wiedz, że masz moje duchowe wsparcie, bo innego nie mogę ci dać :(
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie mojego nowego wpisu: "Chociaż czasem mi się wydaje, że nie tak to powinno wyglądać". Nie tak... Nie wiem, czy czytałaś... i może mój komentarz pod tamtym wpisem Cię trochę wzburzy (z uwagi na - w pewnym sensie - porównywanie problemów jednych z problemami drugich), ale ogólnie być może odnajdziesz tam cząstkę siebie w tych zmaganiach z ostatnich miesięcy, które skumulowały się w ostatnim czasie.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Margolko. Przytulam.
Czytałam. Nawet jeszcze zanim przeczytałam ten komentarz. Ale nie byłam skłonna do wzburzenia, bo przyznam, że stres i zmartwienie przytępiły inne emoce we mnie.
UsuńAż ręce opadają, kurcze przykro mi. Trzymajcie się, macie siebie...
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńTrzymajcie się, a ja będę za Was trzymać kciuki!
OdpowiedzUsuńA nie myślicie o powrocie do Poznania? Rozważaliście taką opcję?
Dzięki.
UsuńNie teraz. To byłoby bez sensu. Przecież właśnie ze względu na moją pracę zdecydowaliśmy się tu przyjechać, więc głupota byłoby ja teraz samemu rzucać.
Że też u was nagle tyle przeciwności, jedna po drugiej :/
OdpowiedzUsuńMożna się załamać, ale trzymajcie się i niech wam jeszcze tych sił wystarczy.
Mam wrażenie, że już jestem załamana :(
UsuńMogę tylko napisać, że "jutro będzie lepszy dzień". Dopóki macie Siebie i macie zdrowie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCodziennie tak myślę i okazuje się, że codziennie się mylę
UsuńO kurdę.. i co teraz?
OdpowiedzUsuńTeraz i tak nie jest tak złe jak "potem" :(
Usuńo rany....
OdpowiedzUsuń