*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 29 stycznia 2014

Limit wyczerpany

Obiecałam sobie, że będzie dobrze. Że wszystko się ułoży. Że będę w to wierzyć mocno. Jak wiadomo, podejście to klucz do sukcesu, dlatego wierzyłam, że jak będę pozytywnie do wszystkiego nastawiona, to będzie mi jakoś lepiej - weselej, mniej stresująco. Działało - przez chwilę.
Teraz mam - albo mamy - bardzo złe dni :(
Bo niestety, ale nie jest mi łatwo wierzyć w to, że będzie tak dobrze, kiedy widzę, że Franek się męczy. Ja nie żałuję decyzji i nie żałuję tego, że tu jestem, a Franek chyba zaczyna. Ja z kolei zaczynam się zastanawiać, czy potrzebne było to, żeby faktycznie zwalniał się z Zielonej Firmy i tu przyjeżdżał na stałe? Było mu tam dobrze, a wcale nie było nam tak źle funkcjonować jako weekendowe malżeństwo. Oczywiście, że lepiej jest być ciągle razem, ale może cena była jednak za wysoka?

Chcę myśleć pozytywnie, chcę czuć się szczęśliwa. Ale potrzebuję trochę wsparcia ze strony Franka. Tymczasem on ostatnio jest mocno rozdrażniony i nie wiem, jak z nim postępować. Oczywiście nie chce ze mną w ogóle rozmawiać, bo jak on się czymś martwi albo stresuje, to nigdy o tym nie mówi. Ja się staram, próbuję podejścia z jednej strony, z drugiej, ale nic nie wychodzi. Jest coraz gorzej. Nie sprawdza się nic, nawet skrajne postawy ignorowania albo odwrotnie - nadskakiwania. Wiem, że męczy go ta sytuacja, że nie wie co zrobić ze sobą i z nadmiarem wolnego czasu. Nie dziwię się temu. Chciałabym mu bardzo pomóc, ale nie wiem jak. To powoduje, że i ja się bardzo męczę i czuję się naprawdę źle, a mój optymizm całkowicie się ulatnia.

Nie chodzi o to, że się kłócimy albo mamy "ciche dni". Nic z tych rzeczy. Ale po prostu nie jest tak przyjemnie, jak chciałabym, żeby było. A to tworzy błędne koło - taka atmosfera powoduje, że ja się dołuję, kiedy się dołuję, atmosfera robi się jeszcze gorsza, a ja nie mogę powstrzymać łez, które z kolei denerwują Franka a to na poprawę nie wpływa. Nie wiem, jak to rozwiązać. Jest mi bardzo przykro i przytłacza mnie to wszystko. Powracają myśli, że jednak całkowicie wyczerpałam swój limit szczęścia.

44 komentarze:

  1. Strasznie Wam wspólczuję, ale mimo wszystko Frankowi bardziej i nie dziwię się, że zaczyna załować tej decyzji, chyba każdy na jego miejscu by załował. Niemniej jednak życze, zeby Wam się poukładało i skończył sie ten zły czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc trudno mi to rozróżniać na sytuację "jego" i "moją" bo tak naprawdę jest "nasza" i oboje w tym jesteśmy.
      Tylko tak naprawdę nie wiem, jaką inną decyzję móglby podjąć - poza tym, że ciągle żylibysmy na odległość.A to on nawet bardziej niż ja był niecierpliwy i jeszcze zanim pojawiła się oferta pracy dla niego, mówił, że tak czy inaczej jesienią się zwalnia i przyjeżdża.

      Usuń
    2. No różnica jest taka, że Ty masz pracę, a on nie, mimo, ze tak jak piszesz, tkwicie w tej sytuacji razem, jednak mimo wszystko, każdy z trochę innej perspektywy.

      Usuń
    3. Ja wiem, jaka jest różnica, tylko tak jak napisałam - trudno mi to rozrózniać. To jest po prostu nasze wspólne życie i jego problem jest również moim. Ja rozumiem, że to on nie ma pracy, ale jego zachowanie w związku z tym ma wpływ na nas oboje

      Usuń
  2. Może to kwestia wybrania lepszej pracy ... może to by coś poprawiło. Ale mimo, że sytuacja jest Wasza, to jednak ten problem raczej obciąża jego, bo to on będzie musiał podjąć decyzję o tej pracy. Życzę, żebyście znowu byli szczęśliwi bez takich problemów, życzę skutecznego działania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale wiem, że to na pewno i właściwie wyłącznie kwestia pracy - bo jej teraz po prostu nie ma.
      Rozumiem, że sam problem obciąża jego, ale jednak jego konsekwencje już nas oboje i nasz związek.

      Usuń
  3. Brak pracy jednego z partnerów to spory test dla związku. Tak uważam, bo to przerabialiśmy i to przez długi czas. Zbyt długi jak dla mnie wtedy. Sytuacja była dość analogiczna, bo można rzec, ze to ja zgodziłam się na przeprowadzkę ze względu na niego i skutki tej decyzji odbijały się głownie na moim życiu zawodowym. Było trudno, nawet bardzo, wątpiłam w siebie nie raz, ale bardzo pomagało mi to, że MW nigdy we przestał we mnie wierzyć, ani w to, ze w końcu wszystko się poukłada. No i poukładało się, daliśmy radę. Wy też dacie, zobaczysz;)
    Nie wierzę w limity szczęścia, ale w to, ze każdy z nas ma swoje górki do przeskoczenia i dołki do zaliczenia już tak. Trudno ocenić dlaczego tak jest, bo to się rozumie dopiero po czasie, gdy można już spojrzeć wstecz z uśmiechem i ulgą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja doskonale rozumiem, jak Franek się może czuć i dlaczego. Tylko dobija mnie to, że nie mogę mu pomóc - nawet pocieszyć go nie mogę, bo on tego nie chce :( To powoduje, że i ja się czuję fatalnie i tracę wiarę we wszystko.
      Naprawdę chcę wierzyć w to, ze się poukłada i właściwie przez większość czasu w to wierzę, bo widzę, że tak naprawdę brak pracy Franka to jest jedyne realne zmartwienie, które mamy, ale nie powoduje ono, że np mamy problemy finansowe. Dlatego wydaje mi się, że nie jest tak źle. Ale nie wiem, jak sprawić, żeby i Franek w to uwierzył i żeby odzyskał chęć do robienia czegokolwiek - bo to jest w tym momencie najgorsze.
      Wiem, że zapewne tak jest, tylko ten dołek u nas jest strasznie głęboki i nie możemy się z niego już od roku wygrzebać :(

      Usuń
  4. Chyba to zasługa aury - bo i ja tak mam i wielu innych moich znajomych również ... te kiepskie dni miną. A ja jestem z Toba :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki..
      Niestety obawiam się, że to poważniejsze niż po prostu aura :(

      Usuń
  5. Ja bym to na waszym miejscu zrobiła inaczej. Ja bym wyjechała a on miałby za zadanie normalne chodzenie do pracy a po pracy wysyłanie CV do Twojego miasta. Gdyby w końcu załapało mógłby się spokojnie zwolnić i przejść do pracy w Twoim mieście. Bylibyście kilka miesięcy w rozłące ale on by się nie frustrował brakiem pracy. U mnie w rodzinie się zawsze się tak robiło, np. kiedy mój tato skończył podnosić swoje kwalifikacje i kiedy zaprosili go na dwa tygodnie próby to w poprzedniej pracy wziął sobie bezpłatny urlop wciskając jakiś kit że gdzieś tam musi jechać, odbębnił dwa tygodnie próbnego, spodobał się pracodawcy więc się zwolnił z poprzedniej firmy i od razu przeszedł do nowej.

    No ale teraz musicie jakoś to przejść, los się w końcu odwróci :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ?? Chyba w ogóle nie rozumiem.
      Ja przecież normalnie chodze do pracy - nie mogę wyjechać. To Franek nie ma pracy, więc jak z kolei ma do niej chodzić?
      Jeśli z kolei piszesz co byś zrobiła na naszym miejscu te kilka miesięcy temu, to przepraszam, ale chyba nie do końca rozumiesz naszą sytuację :) albo ja tym bardziej nei rozumiem, bo przecież dokładnie tak zrobiliśmy - Franek pracował w Poznaniu, ja w Warszawie. Funkcjonowaliśmy tak przez kilka miesięcy, do momentu aż Franek dostało propozycję pracy w Warszawie - którą przyjął. Wtedy przecież nie mogliśmy wiedziec, że umowa nie zostanie mu przedłużona.

      Usuń
  6. Znam trochę takie napięcia, nie jest to miłe ...
    Próbowałaś z Nim porozmawiać? powiedzieć też o Twoich emocjach i uczuciach? może to coś pomoże...
    3 maj się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ze próbowałam. Milion razy, a to tylko pogarsza sprawę. Tak, jak napisałam - jak on jest w takim stanie, to nigdy nie chce ze mną rozmawiać.
      ja zresztą próbowałam podejść do tego naprawdę na różne sposoby i żaden nie skutkuje.

      Usuń
    2. Na szczęście udało się go przekonać do rozmowy i od tamtej pory jest lepiej..

      Usuń
  7. Próbował w tych biurach podróży, o których Ci pisałam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że on chwilowo na nic nie ma ochoty - nawet na próbowanie :(
      Odezwę się do Ciebie na maila.

      Usuń
  8. Witaj Margolko.
    Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz,ale kiedyś prowadziłam blogi: Pół żartem pół serio i Babskie Gadanie. Zniknęłam z dnia na dzień lecz teraz znów się pojawiłam w nowej roli z nowym blogiem. Jeśli będziesz chciała zajrzeć to zapraszam Ciebie i pozostałych. Nie jestem dokładnie w temacie jednak widzę,że nie jest za wesoło lecz nie ma co się poddawać. Wiara czyni cuda więc trzeba wierzyć,że się uda. Limitu szczęścia na pewno jeszcze nie wykorzystałaś masz go jeszcze sporo w nadmiarze.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Tak, pamiętam te blogi i zaglądałam tam regularnie. Tylko nie mogę sobie przypomnieć jaki miałaś nick poprzednio? :) Dziękuję, zajrzę.

      No nie jest wesoło niestety i już wiary chwilami nawet brakuje..

      Pozdrawiam również

      Usuń
  9. Młodemu, ambitnemu mężczyźnie musi być szczególnie ciężko, gdy nie czuje się głównym żywicielem rodziny. Co zresztą dobrze o nim świadczy! Margolko, nic na siłę. Jako doświadczona stara baba to mówię. Faceci przetrawiają swoje problemy w milczeniu, to my musimy się wygadać. Nie naciągaj na rozmowy, stwarzaj pozory ,,normalności''. I nie zagłaskuj... To wszystko może go rozdrażniać! Nie pojmie w takiej chwili Twoich szczerych intencji, tylko pomyśli, że okazujesz mu jakiś rodzaj litości. Trudne są takie chwile, ale przecież nie będą trwać wiecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale wiem, że masz rację, a jednak tak trudno mi to faktycznie zastosować :( Gdybym jeszcze sama potrafiła się od tego odciąć i tak nie przeżywać, byłoby zdecydowanie lepiej, ale ja się bardzo przejmuję i pogarsza tylko to mój nastrój, a co za tym idzie - sytuację.
      Też sobie myślę, że nie może to trwać wiecznie, ale z drugiej strony w tych gorszych chwilach mam wrażenie, że już nic się nie zmieni.

      Usuń
  10. Najpierw miałam ochotę Cię ochrzanić, że biadolisz, jak staruszka, która ma już życie za sobą i stwierdza, że już nic miłego jej nie spotka. Ale po zastanowieniu wiem i rozumiem, że w kryzysowych momentach, w chwilach załamania, kiedy nie widzimy światełka w tunelu wydaje nam się, że los, czy szczęście już się do nas nie uśmiechnie.

    Zawsze twierdziłam, że facet, który nie pracuje to żonkoś, a nie mąż. Jednak co innego brać ślub nie mając pracy, a co innego stracić pracę w trakcie trwania małżeństwa (jak w przypadku Franka).

    Myślę, że Franka dobija perspektywa bycia przed dłuższy czas takim "Ferdkiem Kiepskim", który nie pracuje i przesiaduje w domu. Ty pracujesz praktycznie bez przerwy-tzn. wskoczyłaś z jednej pracy do drugiej. A jeśli ktoś w międzyczasie stracił pracę, lub zanim dostał tą wymarzoną i nasiedział się w domu to dobrze wie, jak to jest-swobodnie może wczuć się w sytuację Franka.

    Przed Wami trudna decyzja-musicie dobrze zastanowić się co dalej.
    Powodzenia!

    PS: A wiesz, że małżeństwa weekendowe są najbardziej trwałe? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz melanii, masz szczęście, ze tego nie zrobiłaś. Wydawałoby się, że zaglądasz na mój blog wystarczająco długo, zeby wiedzieć, że ja nie narzekam bez powodu i nie lezy w mojej naturze "biadolenie" (swoją drogą - skąd założenie, że staruszki zawsze biadolą?:/) - ale być może nie chcesz tego dostrzec. Wydaje mi się jednak, ze obecna sytuacja, która trwa już naprawdę długo, jest poważna, rzuca się cieniem na całe nasze życie, więc trudno, żebym się tym nie martwiła.
      Ja też potrafię sie wczuć w sytuację Franka bo wcale się nie dziwię, ze czuje się źle nie pracując i w dodatku mając w pamięci to, że sam odszedł z bardzo lubianej przez siebie pracy. Gdyby nie to, być może byłoby mi zwyczajnie łatwiej - bo myślałabym tylko o sobie, a tak zamartwiam się podwójnie, bo i za siebie i za niego, bo jest mi bardzo przykro, że się męczy.
      Gwoli ścisłości - nie wskoczyłam z jednej pracy do drugiej. To cały czas ta sama praca.

      Nie bardzo wiem o jakiej trudnej decyzji piszesz, bo w tej chwili raczej nie mamy żadnej do podejmowania - zrobiliśmy to już kilka miesięcy temu.

      Na koniec dodam jeszcze, że kolejny raz zdumiewa mnie to, jak bardzo patrzysz na swiat przez pryzmat stereotypów.
      Moja odpowiedź jest być może trochę ostra, za co przepraszam, ale jednak zirytowało mnie to, co piszesz i nie mam zamiaru udawać, że tak nie jest.

      Ps. Nie wiem skąd masz takie dane, ale raczej w nie nie wierzę :)

      Usuń
    2. Chodziło mi o to, że pracowałaś w restauracji, jako księgowa, asystentka, sekretarka w jednym, zrobiłaś studia podyplomowe z logistyki i zatrudniłaś się w firmie związanej z winem-to miałam na myśli, jako przejście z jednej firmy do drugiej.

      Chyba podejmiecie decyzję co dalej. Np. czy Franek szuka w Warszawie pracy, czy wraca do Poznania do starej (zielonej) firmy, czy Ty coś kombinujesz ze swoją pracą.

      Dane mam z obserwacji-znam związki, które nie mają większych problemów, żyją sobie weekendowo-w tygodniu każdy zajęty swoją pracą, znajomymi, pasjami-wystarczą telefony, lub smsy, a weekend jest ckliwy na miarę gimnazjalistów ;)

      Dlaczego uważasz, że patrzę na świat stereotypowo?

      Usuń
    3. Tamta praca była tak dawno, że w ogóle nawet nie przyszło mi do głowy, ze o niej możesz wspominać, zwłaszcza, że to była zupełnie inna sytuacja, bo ja wtedy nie musiałam zmieniać pracy, tylko chciałam. A wtedy szuka się zupełnie inaczej, bo bez ciśnienia i można być wybrednym.

      My już się na coś zdecydowaliśmy kilka miesięcy temu. Wtedy był czas podejmowania decyzji. Nie możemy serwować sobie kolejnej rewolucji w ciągu kilku miesięcy. Trzeba być konsekwentnym. Skoro podjęliśmy decyzję, ze się przenosimy i że Franek zostawia pracę to nie możemy teraz ot tak sobie postanowić, ze ja rzucam pracę i wracamy oboje do Poznania jako bezrobotni. To już na pewno nie przybliży nas ani na krok do tej upragnionej stabilizacji. A tak swoją drogą, co ja mogę kombinować ze swoją pracą??

      Według mnie tego rodzaju związku nie da się ocenić. Uważam, że nie funkcjonuje on na do końca normalnych zasadach Rozumiem, że są sytuacje kiedy życie wymusza funkcjonowanie w taki sposób przez jakiś czas (jestem tego najlepszym przykładem) - ale jeśli ktoś zakłada, ze tak po prostu będzie a nie dąży wcale do tego, zeby ostatecznie być razem, to raczej tego nie rozumiem.
      W każdym razie na pewno nie ma zadnych podstaw, zeby stwierdzić, ze taki związek jest najbardziej trwały. Może być co najwyżej tak samo trwały jak wiele innych zwiąków "codziennych"

      Tak naprawdę trudno to wyjaśnić tutaj, pisząc. Pewnie mi się to nie uda. W każdym razie taki wniosek nasunął mi się już kilka razy kiedy czytałam Twoje komentarze (nie tylko u mnie). Bardzo często odnoszę wrażenie, jakbyś miała w głowie jakiś gotowy szablon (często stereotypowy), do którego próbujesz dopasować rzeczywistość i jeśli wzór nie pasuje, to ją odrzucasz jako niepoprawną i stosunkowo łatwo wydajesz osąd. Rozumiem, ze można mieć jakieś przekonania czy wartości, których się trzymamy i one kształtują nasze wyobrażenia, czy oczekiwania w stosunku do różnych rzeczy, ale rzadko kiedy coś jest albo białe albo czarne.

      Usuń
    4. Myślałam, że masz możliwość powrotu do Poznania na stare śmieci-tzn. tam, gdzie pracowałaś, zanim Cię przerzucili do Warszawy. Ale z tego co pamiętam to był rodzaj awansu, czy też biuro się tam przenosiło.

      Jakby nie było życzę Tobie i Frankowi tej upragnionej stabilizacji :)

      Trudno mi się odnieść, bo nie wiem, jakie komentarze masz na myśli. Istotnie mam jakieś swoje zasady, którymi staram się kierować w życiu, ale, czy są one stereotypowe?

      Usuń
    5. Tak, to był awans, ale oddziału w Poznaniu już nie ma (pewnie, gdyby był rok temu wybór, żeby zostać to bym po prostu została, bo przeciez wcale nie miałam ochoty na rewolucję). Ale nawet gdyby był, to nie wyobrażam sobie, że po prostu bym wróciła, wycofując się ze wszystkiego tutaj. To jest według mnie zachowanie niepoważne i nieodpowiedzialne.
      Dzięki :)

      Ja też teraz nie potrafię Ci wymienić każdego jednego, bo po prostu wszystko złożyło się na jakiś tam obraz Twojej osoby, jaki mam. Właśnie rzecz w tym, że ja nie widzę w Twoich wypowiedziach tych zasad, które wydawałyby mi się czymś naturalnym, a raczej jakieś szablony, czy też wzory, w które próbujesz wszystko wpasować.

      Usuń
    6. Może coś w tym jest. Podobno "spłaszczam" pojęcia. Ale, czy są to ścisłe wzory, określone szablony? Pewnych rzeczy sobie nie wyobrażam. Być może istotnie chciałabym, żeby było, tak jak chcę?

      Usuń
    7. Rzeczywiście to "spłaszczenie" też mi jakoś pasuje.
      Ale w ten sposób zapewne umyka Ci naprawdę wiele fajnych rzeczy.

      Usuń
  11. A może on tęskni? Ja bym bardzo tęskniła za miastem w którym jest tyle wspomnień. Wiem, żę ty też masz miasteczko pełne wspomnień. Niech on spróbuje ponownie pracować w podobnym zawodzie co wcześniej. Gdzie będzie po prostu kierowcą. Żeby nie dźwigał itd. Na pewno będzie potem ok. Przytulaj go bez słowa, ot tak. Przytulanie jest dobrym lekarstwem na wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno trochę tak, ale wszystko się sprowadza właśnie do tego, że nie ma zajęcia, więc rozmyśla za dużo i czuje się trochę bezużyteczny.
      Cały czas założenie było takie, że będzie szukać pracy jako kierowca - taka praca po prostu daje mu satysfakcję, ale to nie jest wcale prosta sprawa.
      Na Franka własnie takie przytulanie nie działa - wręcz nie znoszi, gdy robię takie podchody, gdy jest w takim nastroju. Jestem wtedy dla niego jak natrętna mucha.

      Usuń
  12. Wspolczuje Frankowi, facetowi o wiele trudniej zniesc brak pracy wlasnie przez takie przykre stereotypy, ktore czlowieka jeszcze bardziej dobijaja, kobietom jest znacznie latwiej w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też mu współczuję, bo wyobrażam sobie, jak fatalnie się z tym czuje. Dlatego i mnie dołuje ta sytuacja.
      Chociaż nie do końca się z Tobą zgadzam, ze kobietom jest łatwiej. Wszystko zależy od osobowości - ja też nie mogłabym wysiedzieć bezczynnie w domu, nie wyobrażam sobie nie pracować. Poza tym całkiem niedawno przechodziła przez to Dorota i bardzo to przeżywała.
      Franek akurat nie jest typem "samca alfa" więc kompletnie się takimi stereotypami nie przejmuje - dlatego przede wszystkim doskiwera mu sam fakt tego, że siedzi w domu i nie ma co ze sobą zrobić, niż to, że nie zarabia.

      Usuń
  13. Ja doskonale Franka rozumiem. Sama po stażu mam problem ze znalezieniem praccy albo jak coś znajdę to trafiam do pracodawcy, który oszukuje. Ja staram się aż tak nie przejmować brakiem pracy ale bywają gorsze dni kiedy się obwiniam za to że tak jest, że to ja jestem beznadziejna i to moja wina. Oczywiście mój facet mnie wspiera jak może i zawsze we mnie wierzy więc dodaje mi tym otuchy. Mam nadzieje że Franek znajdzie pracę i problem zniknie. zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go rozumiem. Doskonale mogę sobie wyobrazić jak on się czuje w tej sytuacji... :(

      Również mam nadzieję, ze problem będzie rozwiązany..

      Usuń
  14. Znam to, sama byłam i w Twojej i we Franka sytuacji. Wiem, że jesteś sfrustrowana i że jest Wam ciężko to poukładać. Jeżeli mogę coś doradzić, postaraj się nawet udawać przed Frankiem, że sobie jakoś radzisz. Twoja frustracja i stres nakręcają jego negatywne uczucia i koło się zamyka. Przynajmniej u nas tak było. A takie udawanie, że nic się nie dziej, może i głupie, ale pozwalało czasami obojgu zapomnieć, jak jest ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jednak "sfrustrowana" to nie jest dobre słowo na to, jak się teraz czuję i jak wszystko przeżywam, bo kojarzy mi się również trochę ze złością, a tego akurat we mnie teraz nie ma. Raczej jestem rozżalona (choć to niby synonimy:)) i bezradna.
      Nie uważam wcale, ze to co piszesz jest głupie. Raczej się z Tobą zgadzam i tak naprawdę przez większość czasu stosuję tę "taktykę" - nawet nie tylko ze względu na Franka, ale również na siebie. Ale są chwile, kiedy tak się po prostu nie da :(

      Usuń
  15. mam nadzieję że ten czas kiedy F. będzie na "nie" mu minie i wieźmie życie za rogi, Warszawa to jednak duże pole manewru do poszukiwania pracy, tylko może jemu teraz potrzeba takiego czasu - nie wiem jak to nazwać- na odreagowanie? na zastanowienie się, przemyślenie... może daj mu czas na takie sam na sam Franka z Frankiem
    trzymaj się Margolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wydaje mi się, ze on tego czasu na myślenie ma za dużo i przez to się nakręca :(
      Tak czy inaczej teraz jest lepiej i tego się trzymam.. Mam nadzieję, że już nie będzie na "nie"
      Dziękuję! :)

      Usuń
  16. również obcuję w życiu warszawskim i wiem,że tam również jest deficyt pracy duży. trzeba się naszukać, żeby coś w swoim zawodzie znaleźć. chociaż kuzynka jako kelnerka szukała coś około pół roku;/
    mam nadzieję, że jak uda się z pracą, to i samopoczucie Franka będzie znacznie lepsze, wiem po sobie, jak to potrafi przygnębiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest wszędzie, a tak naprawdę właśnie w Warszawie i tak jest chyba najwięcej możliwości. Po prostu w ogóle czasy są trudne jeśli chodzi o pracę :(
      Ja również mam taką nadzieję, dzięki.

      Usuń
  17. Rozumiem i Ciebie, i Franka też, że zaczyna żałować decyzji, ale nie dało się przecież przewidzieć, że tak będzie.
    Chyba podpisałabym się pod wypowiedzią Poli, że najlepiej nie okazywać mu, że Ci się udziela jego frustracja.
    Może przydałoby się tymczasowo jakieś inne zajęcie, kurs czy coś takiego, dopóki nie znajdzie pracy? Nie da co prawda poczucia pożyteczności, ale zorganizuje trochę czasu i może się do czegoś przyda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie dało i tak naprawdę nie wiem, jak inaczej mogliśmy postąpić. Bo jeśli Franek jednak by nie przyjechał to i tak nie mógłby tutaj szukać pracy, cały czas bylibyśmy osobno, a to bez sensu. Zresztą jeszcze zanim pojawiła się propozycja tej pracy w magazynie, Franek planował jesienią przyjechać, więc pewnie by tak zrobił i i tak przyjechał w ciemno, więc skończyło by się na tym samym :(

      Na pewno przydałoby się czymś Franka zająć, ale nie wiem czym - on chyba też nie wie...

      Usuń