*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 20 marca 2014

Czasami jest mi źle.

Właśnie tak, czasami naprawdę mi źle. Właściwie powinnam się już przyzwyczaić do tej niepewności, która towarzyszy mi cały czas,a le nie potrafię. Zazwyczaj sobie jakoś z tym radzę. Nie myślę za wiele. Skupiam się na "tu i teraz". Cieszę się codziennością.
Ale raz na jakiś czas, choćbym nie wiem jak przed nim uciekała i jak się przed nim kryła, dopada mnie dołek. Po prostu trudno jest się cieszyć życiem, jeśli się człowiek nim martwi. Ja oczywiście wiem, że większość rzeczy, którymi się martwię, nigdy się nie wydarzy, a pozostałe zdarzą się niezależnie od tego, czy się martwię, czy nie. Tylko co z tego, że racjonalna Margolka to wie, podczas gdy ta emocjonalna niewiele sobie z tego robi i się przejmuje. 
Martwię się po prostu tym co będzie i to powoduje, że jest mi źle i smutno. Przez większość czasu w ogóle się nad tym nie zastanawiam, cieszę się z tego, co mam i myślę, o tym, że przecież zawsze wszystko jakoś się układa. I wiem, że pewnie tak będzie. Ale po prostu ten brak jakiegoś punktu zaczepienia powoduje, że czasami mam wrażenie, jakbym traciła grunt pod nogami. Zaczynam wtedy odczuwać ogromny niepokój i nie potrafię się uspokoić. 
Tak mam właśnie ostatnio. Kiedyś było mi łatwiej, bo chociaż przykre niespodzianki mogą dopaść każdego (i przecież przekonałam się o tym na własnej skórze), to nie zastanawiałam się nad wszelkim złem tego świata, które może mnie spotkać, lecz skupiałam się na tym co było obok - dobre i w miarę pewne. Teraz problem polega na tym, że właśnie tego pewnego nie ma za wiele i nie bardzo mam się na czym oprzeć. Balansuję więc sobie na tej lince, czekając na jakiś punkt podparcia i czasami po prostu nagle czuję się już zmęczona i zrezygnowana.
Nie użalam się nad sobą, bo uważam, że nie mam powodów. Nie uważam, że mam najgorzej na świecie. Wręcz przeciwnie,  że w gruncie rzeczy wiele rzeczy daje mi szczęście i gdybym mogła żyć tak jak teraz - choć z pewnymi modyfikacjami - to bym nie narzekała. Ale musiałabym pozbyć się tego lęku, który jest we mnie, a ten zniknie dopiero wtedy, gdy zniknie niepewność. Tak, jak już wspomniałam, w niepewności żyję już ponad rok i to właśnie ona mnie ogranicza i nie pozwala spojrzeć tak naprawdę optymistycznie w przyszłość. Boję się po prostu rozczarowania.
Nie użalam się nad sobą - po prostu mam gorszy dzień (dni). Jest mi smutno. I wtedy mam ochotę się gdzieś zakopać.Echhh...

Poza tym Franek spotkał się w weekend z przeziębionym kolegą i się od niego zaraził. Co gorsza, zaraził też mnie i od dwóch dni nie czuję się dobrze również fizycznie. Dobrze, że przynajmniej nie leje mi się z nosa i wygląda na to, że katar mnie ominął, ale cały czas czuję ból lub przynajmniej drapanie w gardle. A popołudniami całe moje ciało jest obolałe i czuję się jak tuż przed chorobą. Na szczęście za każdym razem okazuje się, że to fałszywy alarm i mam nadzieję, że z dnia na dzień jednak będzie lepiej. Nie chce mi się chorować.

To posmuciłam trochę :(

28 komentarzy:

  1. Masz prawo do gorszych dni. Na myśl przychodzi mi coaching, który pomógłby spojrzeć na to wszystko z trochę innej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma prawo - to oczywiste :)
      O nie, żaden coaching. uważam, że to jedna z największych bzdur dzisiejszych czasów. Szczerze mówiąc trochę śmieszy mnie to, że ktoś mógłby wiedzieć, co będzie dla mnei dobre i uczyłby mnie tego :)
      Ja rozumiem tego rodzaju pomoc, gdy ktoś faktycznie ma jakieś problemy związane z traumą albo depresją. Tylko że wtedy to się nazywa terapia a nie coaching. To drugie to dla mnie głównie naciąganie ludzi i nabijanie ich w butelkę.

      Usuń
  2. Czasem trzeba i tak, choć wiem, że nie lubisz narzekać. Ale czasem to naprawdę pomaga, kiedy tak sobie ulejesz - jak z filiżanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie lubię, bo też nie lubię się tak czuć, jak się czuję. Widzisz, bo problem polega nie na tym, że czegoś mi brakuje (choć oczywiście troche tak jest, ale z tym potrafię sobie radzić), tylko na tym, że ciągle nie potrafie się odnaleźć w tej sytuacji, w której już się tyle czasu znajduję. Trudno niby znaleźć racjonalny powód do tego narzekania, a jednak tak naprawdę on jest bardziej racjonalny i namacalny niż kiedykolwiek.

      Właśnie z myślą o tym, że może pomoże napisałam..

      Usuń
  3. Rozumiem bardzo dobrze o czym piszesz, bo i mnie mimo wszystko dopadają takie, może nie tyle dni, co chwile. Przeżyć je trzeba jak wszystko, a potem do przodu, w końcu nic nie trwa wiecznie, problemy też. Zdrowiej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim wypadku to też nie jest tak, że mam całe dnie takie "zmarnowane" smutkiem, tylko, że bywa tak, że przez wiele dni lub tygodni nic takiego mnie nie dopada, a później pojawiają się takie chwile w ciągu dnia - lub kilku dni w danym okresie. Zazwyczaj jak mnie chwyci ten lęk, to tak od razu nie puszcza, stąd piszę o dniach.

      Tak wiem, że nic nie trwa wiecznie i nawet wiem, że takie gorsze dni zawsze mijają, sama się tym zawsze pocieszam, że na pewno będzie lepiej - jeśli nawet się sytuacja nie zmieni, to chociaż mój pogląd na nią. Ale mimo wszystko trudno się tak funkcjonuje.

      Dzięki :)

      Usuń
  4. Chyba każdy z nas ma w życiu takie dni i nasze święte prawo ponarzekać :) nie pozostaje mi nic innego, jak trzymać kciuki by ten stan szybko minął i zaświeciło słońce :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, ale bardzo takich dni nie lubię :)
      Trzymaj, dziękuję :)

      Usuń
  5. Czasami tak po prostu jest i trzeba to wziąć na klatę. Zawsze wtedy staram się zrobić dla siebie coś miłego: idę pod prysznic z żelem o zapachu czekolady i pomarańczy, robię sobie ulubiona kawę Inkę. Takie drobnostki, a potrafią trochę uśmierzyć złe myśli. Czy takie rzeczy na Ciebie działają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie niestety nie bardzo :( To znaczy, gdy chodzi o jakieś drobiazgi lub o jakąś przyczynę niezydentyfikowaną to tak, ale gorzej, gdy za tym moim niepokojem stoi coś konkretnego. W ogóle nie potrafię się wtedy zrelaksować i myśleć o przyjemnościach - nawet gdy staram się funkcjonować normalnie i zrobić coś dla siebie to nie poprawia mi to za bardzo humoru.

      Usuń
  6. Zgadzam się, że blogoterapia jest lepsza (i tańsza!) niż kołczing. Może komuś te nowomodne czary-mary potrzebne, ale nie Tobie. Mnie też nie... Idą lepsze dni, powoli, ale idą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj zdecydowanie mi niepotrzebne.
      Wolałabym, żeby trochę przyspieszyły, ale najważniejsze, żeby w ogóle dotarły!

      Usuń
  7. Oj, to nie dawaj się chorobie :) Więcej witaminki c i będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też staram się skupiać na tym, co jest tu i teraz. A smutki, no przychodzą, a później odchodzą.
    Powrotu do zdrowia życzę!

    A dlaczego nie wierzysz w coaching? Jestem ciekawa, bo jakoś też nie przepadam za zgrupowaniami, które zapewniają, że wychodząc z ich zajęć będziesz czuć się lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, gdy tu i teraz nie jest aż tak wymarzone - wtedy i trudniej się na nim skupić. Ale staram się. Tak, wiem, że zawsze w końcu odchodzą, ale kiedy są, to nic przyjemnego..

      Trudno nawet powiedzieć, żebym nie "wierzyła", bo to nawet nie tyle kwestia wiary, co po prostu wydaje mi się to bezsensem. Moim zdaniem ludzie znaleźli sobie sposób, żeby naciągać innych i postanawiają, że będa im radzić - we wszystkim. Mało tego- będą nawet wszystkim wmawiać, że tych rad potrzebują. Wkurza mnie sam pomysł, że kogoś trzeba uczyć jak ma żyć i jak ma być szczęśliwym. Wmawia się ludziom, ze są sierotami, które bez pomocy "coacha" nie znajdą pracy, nie znajdą współmałżonka, nie będą dobrze zarabiać i nie będą dobrze żyć. Niestety ci ze słabszą psychiką lub po prostu z mniejszą wiarą w siebie się na to nabierają.

      Usuń
  9. mnie dołek dopada zawsze przed okresem, zaczynam widzieć wszystko w ciemniejszych barwach, na szczęście trwa to ze 2 dni i mija...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety dopada kiedy chce :/ I wcale nie jest powiedziane, że potrwa np 2 dni.

      Usuń
  10. Każdy ma czasem gorszy dzień :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chyba teraz mam gorsze dni ....... Wszystko się komplikuje w najmniej oczekiwanym momencie, ech.
    Przytulam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  12. Każdy ma prawo do gorszych dni, a tym bardziej, gdy problemy ciągle zaprzastaja głowę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam napisać coś bardzo podobnego, więc tylko się pod tym podpiszę.

      Powrotu dawnej Margolki życzę :*

      Usuń
    2. No niestety problemy z głowy zejść nie chcą, a więc gorsze dni częściej się zdarzają niż kiedyś.
      Dzięki dziewczyny.

      Usuń
  13. Oj, jakoś mi blisko do tego poczucia niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć, bardzo dawno się nie udzielałam u Ciebie... Kilka lat to już będzie... Mam nadzieję, że weekend upłynął Ci w lepszej atmosferze. Raz lepiej, raz gorzej, grunt, żeby mieć wytrwałość i cierpliwość do przeżycia tego "gorzej".

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      rzeczywiście, zniknęłaś na bardzo dlugo :) Wróciłaś na dobre? Czy może tak tylko przelotem wpadłaś? :)
      Weekend był bardzo przyjemy :)

      Pozdrawiam również.

      Usuń