W związku z nową pracą Franka kupiliśmy sobie zabawkę. Oto i ona:
Nie planowaliśmy tego początkowo, ale Franek już od dawna mówił, że najbardziej boi się tego, że nie zna Warszawy. Miał wykupiony bilet miesięczny i od listopada kilka razy w tygodniu jeździł po Warszawie różnymi liniami autobusowymi. Czasami - w weekendy - zabierałam się z nim :) On siedział z mapą na kolanach i wyglądał przez okno, ja siedziałam obok i czytałam książkę :) Spędzaliśmy tak nawet kilka godzin i bardzo mi się to podobało. Kiedy spadł śnieg było gorzej, bo autobusy były bardzo brudne i przez okno nic nie było widać, więc Franek na chwilę odpuścił. Czasami jechał gdzieś samochodem, innym razem po prostu się przeszedł. Ale i tak było to dla niego stresujące, bo przecież Poznaniakiem był od urodzenia, a i tak wszystkich rejonów Poznania nie znał, bo na przykład na Piątkowo nigdy nie miał potrzeby się zapuszczać. Jednak kiedy przyszło mu jeździć po nieznanych terenach, przyszło mu to dość łatwo.
Nie potrafił sobie wyobrazić podobnej sytuacji w Warszawie. To było zresztą głównym powodem tego, dlaczego tak długo zwlekał ze złożeniem podania do "Zielonych" Firm. Ale w końcu się udało, został przyjęty i nie miał wyboru, musiał się z tym zmierzyć. Podczas praktyk jeździł z patronem, więc nie było problemu, bo w razie czego ten mu podpowiadał. Niektóre linie były łatwe, inne trudniejsze. Przyznaję, że wcale się nie dziwię, że się Franek denerwował, bo jednego dnia wybraliśmy się samochodem na przejażdżkę po trasie linii, która jeździła po ursynowskich osiedlach i miałam mapę przed sobą a i tak były momenty, kiedy nie byłam pewna, czy dobrze jedziemy! Linia była mocno pokręcona (dosłownie, bo wiła się małymi uliczkami) a budynki dookoła wyglądały tak samo.
Franek już od dawna wspominał o zakupie nawigacji, ale ja nie byłam przekonana do tego pomysłu. Potem okazało się, że w autobusach i tak nie można jej mieć, więc nie było o czym mówić. Ale wtedy Franek napomknął o jakimś smarfonie a ostatecznie stwierdziliśmy, że tablet będzie najlepszym zakupem! Nie dość, że dzięki niemu i aplikacji "jak dojadę", którą sobie ściągnął, a która oprócz tego, że pokazuje trasę i przystanki, to zaznacza również aktualną lokalizację Franek czuje się zdecydowanie spokojniejszy, to jeszcze tablet przyda się nam na co dzień. Zwłaszcza, że nasze laptopy lekko niedomagają - w moim są problemy z baterią, wystarczy, że lekko poruszę kabelek i już mi się komputer wyłącza. Frankowa Toshiba szybko się przegrzewa. Mam co prawda bardzo zgrabny komputer firmowy, ale codziennie go do domu nie zabieram.
Jesteśmy więc teraz w posiadaniu tego cacka i można powiedzieć, że jesteśmy teraz bardzo nowocześni :P Swoją drogą zawsze zdumiewa mnie, jak ta technologia zasuwa. Kto by pomyślał, że będzie można sobie w torebce nosić coś, co wygląda jak notes, a w rzeczywistości będzie nam umożliwiało połączenie się z internetem w każdej chwili i z każdego miejsca. To niby takie naturalne w naszych czasach, a jednak jak się nad tym bardziej zastanawiam, to i tak się dziwię :)
A tymczasem Franek ma za sobą dwa dni pracy. Wczoraj jeździł przez samo centrum Warszawy i bardzo się stresował - nawet pomimo "jak dojadę". Przynajmniej na początku, bo mówi, że jak już dwa razy przejechał, to wiedział, że się nie pomyli. Dzisiaj było lepiej, bo miał krótką trasę, w dodatku w kształcie kółeczka. W czwartek i piątek czekają go linie bardziej skompliwkowane, ale myślę, że będzie coraz lepiej. Wiadomo, że jak jedzie pierwszy raz, to się stresuje, ale ja tam w niego wierzę. Ma tableta, ma swoje rozpiski i mapki, więc na pewno da radę.
A ja mam poczucie, że wszystko wróciło do normy :P Znowu o trzeciej nad ranem słyszę jak przez mgłę budzik Franka, a potem czuję, że całuje mnie w czoło, albo w policzek i wychodzi i z pokoju. Kiedy wychodzi z domu, zazwyczaj już nie odnotowuję :) Później mam cały ranek dla siebie i nie denerwuję się, że on śpi :) Znowu odbieram telefony w ciągu dnia, bo kiedy Franek ma przerwę, to zawsze dzwoni.
Jeszcze tylko muszę Franka przekonać, żeby od czasu do czasu też na popołudniówkę poszedł :P Ale na wszystko przyjdzie czas.
Na razie bardzo podoba mi się ta nasza nowa-stara rzeczywistość i mam nadzieję, że to będzie trwalo!
Pierwsza, pierwsza ! ;))
OdpowiedzUsuńNo to gratuluje zakupu i jeszcze raz frankowej pracy ;)) Z dnia na dzień na pewno będzie mu szło coraz to lepiej ;)
No to witam spowrotem w "naszej" rzeczywistości , choć ja dołączyłam do niej później niż Ty ;)) A co do tych telefonów podczas przerwy to mogę powiedzieć "skąd ja to znam?" hehe , zawsze wiem, że jak nie podbioore to za pare minut może być już za późno , bo będzie już miał odjazd ;))
Trzymam kciuki za te bardziej skomplikowane linie ;)) Buziaki ;)
:)) Zawsze mnie zastanawia to, ze to aż taki powód do radości :P:P
UsuńDziękujemy :) Tak, ja też myślę, że z dnia na dzień będzie mu szło coraz lepiej - początki zawsze są trudne i stresujace - w każdej pracy. Potem już się ze wszystkim oswoi a i linie będą mu znane, więc nie będzie się bał, że pomyli drogę.
Rzeczywiście tak jest, że trzeba być "na zawołanie" w tym wypadku, jeśli się chce porozmawiać. Ale to całkiem fajne jest. Gorzej, jak jest jakaś pilna sprawa a trzeba czekać na przerwę.
Dzięki, trzymaj :)
Noo jak jest pilna sprawa, to jest to czasami bardzo fustrujące. Heheh no jest fajne jest, szczególnie jak odbieram telefon a tu słysze "Wikusia (bo tak się mój Kamil do mnie zwraca - nie wiem skąd mu się "Wikusia" wymyśliła ;p) , mam tylko minutkę, bo byłem opóźniony , ja zadzwonie jak dojade , Kocham Cię , dobra musze już jechać pa " ;D
UsuńAle też faktem jest, że wiele jest zawodów, czy też stanowisk pracy, że nie można telefonu odbierać - na przykład jak Franek pracował w magazynie, to w ogóle nie miał jak do mnie dzwonić. Więc i tak jestem zadowolona, pilne sprawy nie zdarzają się znowu aż tak często i zazwyczaj i tak nie czekam aż tak długo ;))
UsuńTak, znam to :) Do mnie też Franek czasami dzwoni na pół minuty i to jest naprawdę miłe ;)
mnie tez to zawsze zadziwia, ze jeszcze 10 lat temu miec tel z kolorowym wyswietlaczem to dopiero bylo cos, a teraz tabley, smartfony, szok po prostu:)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle miałam jako pierwsza w całej klasie komórkę :) Wyprosiłam, zeby się rodzice zgodzili - i to dopiero była fascynacja! Taką zwykłą Nokię 3310 :)
UsuńCiekawe co będzie za rok, dwa, pięc... :)
czyżbyście jechali trasą 136? ta to ma dopiero trasę dookoła świata :D - właśnie po ursynowie hehe :)
OdpowiedzUsuńNie, to jest linia obsługiwana przez innego przewoźnika. Ale znam ją, bo kiedyś nią jechaliśmy - jest długa, rzeczywiscie, ale nie aż taka trudna, bo przez większą część prowadzi po głównych drogach - zwłaszcza na początku. Tamta cały czas snuje się między osiedlami i kilkakrotnie przecina Al. KEN w ogóle po niej nie jadąc i to powoduje, że można się naprawdę zgubić.
UsuńSuper;) Gdy po przerwie wracałam do pracy to ta znana rzeczywistość, porządek dnia i drobne rytuały do których jednocześnie powracaliśmy cieszyła mnie najbardziej;)
OdpowiedzUsuńJa co prawda patrzę na to z innej perspektywy, bo to Franek wrócił do pracy, ale myślę, że odczucia są dokładnie takie same :) To naprawdę cieszy i daje pewne poczucie spokoju. Fajna jest świadomość tego, że jest jakiś porządek :) Teraz mam tylko nadzieję, że tak już pozostanie!
UsuńTe cuda techniki czasem bardzo ułatwiają życie :)
OdpowiedzUsuńPewnie, ze tak ;)
UsuńAle miło czyta się o Waszych radościach. Codzienność, rutyna i stabilność bardzo cieszy prawda? :)
OdpowiedzUsuńMnie się miło pisze.. I bardzo chciałabym o tym móc pisać częściej... Pewnie, że cieszy - zawsze mnie cieszyła i zawsze do tego dążyłam. Powtarzałam zawsze, że rutyna to dla mnie coś fajnego i nie kojarzy mi się negatywnie ani z nudą. Może stabilizacja to jeszcze nie jest, ale mam nadzieję, że wreszcie uda nam się wejść na tą drogę..
UsuńTechnika jest fascynująca i zawsze mnie zaskakuje:P zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńMnie również :)
UsuńTechnika też mnie zadziwia, ale zastanowiło mnie czemu nawigacji nie można mieć w autobusie, a tableta już tak? W końcu ta aplikacja "jak dojade" to coś a' la nawigacja? Chyba, że się mylę.
OdpowiedzUsuńNa tablecie rzeczywiście to działa trochę jak nawigacja, ale ogólnie to jest aplikacja dla osób korzystających z komunikacji miejskiej - pokazuje, czym gdzie dojechać uwzględniając rozkład jazdy itp.
UsuńNawigacji nie można mieć ze względu na jakieś przepisy, nie jestem pewna dokładnie, jakie, ale nie chodzi o to, że nie można mieć samego urządzenia, tylko nawigację trzeba mieć cały czas podłączoną do zasilania - i to jest zabronione, a nie sam fakt jej posiadania. Tablet nie musi być podłączony.
Ale w sumie na dobre to wyszło, bo na nawigacji Franek sam musiałby każdego dnia ustalać konkretną trasę (bo przecież pokazałaby najkrótszą drogę z pkt A do B a nie trasę autobusu) - a tu ma od razu zaznaczoną trasę linii :)
Rozumiem. Myslalam ze nie mozna miec dlatego ze to ulatwiloby prace kierowcom, ktorzy wg pracodawcow powinni znac trase na pamiec.
UsuńNa nawigacji chyba tez sie raczej da ustawic trase tak zeby nie byla najkrotsza;) Przynajmniej K. w swojej cos takiego mial.
Wtedy pewnie jasno byłoby to okreslone, a tymczasem nie ma na ten temat zapisu, natomiast jest mowa właśnie o tym korzystaniu z zasilania. Nie wiem, dlaczego to przeszkadza, ale widocznie tak jest.
UsuńPewnie, ze się da - ale żeby ustawić konkretną trasę dla autobusu (które przecież czasami jeżdżą zupełnie na około albo po jakichś zakamarkach) trzeba by to zawsze robić ręcznie. Zajmowałoby to bardzo dużo czasu a i tak zawsze człowiek by się zastanawiał, czy się nie pomylił. Ten program ma wszystkie linie autobusowe czy tramwajowe już wpisane (łącznie z rozkładami), więc jest łatwiej.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMi pękła szybka w tablecie i nie ukrywam że odczuwam jego brak dosyć poważnie :D My właśnie ostatnio sprzedaliśmy nawigację bo oboje mamy w telefonach i tylko leżała i się kurzyła :P Choć mi nie potrzebne żadne takie bajery, mam mega orientacje i nigdy się jeszcze nie zgubiłam, nawet w Wiedniu, kiedy ciotka mnie zostawiła w centrum a ja musiałam wrócić sama na obrzeża i to w dodatku metrem z którym nie miałam wcześniej styczności :P
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Franka :) Powodzenia!
Mnie brak tableta nie doskwierał i na razie też jakoś bardzo dużo z niego nie korzystam, ale pewnie z czasem się do niego bardzo przyzwyczaję.
UsuńJa też mam dobrą orientację i dlatego nigdy nam nawigacja potrzebna nie była - Franek tak samo nie ma problemu, zeby gdziekolwiek dotrzeć i szybko zapamiętuje lokalizacje.
Ale to jest zupełnie inna sprawa gdzieś dojechać, a dojechać gdzieś po konkretnej trasie, gdy się nie zna miasta i trzeba uwzglęniać przystanki. Jednak Franek nie jedzie jako pasażer a jako kierowca, który jest odpowiedzialny za to, żeby jechać po wyznaczonej trasie (błąd to 700 zł kary). W takim wypadku nawet dobra orientacja może nie pomóc bo po prostu nie sposób zapamiętać trasy ponad 100 linii.
Dzięki!
O, słusznie-bardzo dobra uwaga na koniec-oby to trwało!
OdpowiedzUsuńPowodzenia dla Franka.
Skoro laptop już gaśnie przy lekkim poruszenia kabelka to powiem Ci, że to oznacza powolny koniec jego użytkowania.
Cóż, wiadomo, że jeśli coś zaczyna się nam wreszcie po roku układać, to chciałabym, żeby trwało i mam na to nadzieję (w zasadzie tylko nadzieję mogę mieć)
UsuńNo to coś długi jest ten powolny koniec, bo ten laptop tak ma już prawie dwa lata :) A od jakichś czterech nie funkcjonuje na samej baterii tylko na zasilaniu.
Z każdym dniem będzie czuł się pewniej- to jasne.
OdpowiedzUsuńDzisiejsze technologie naprawdę ułatwiają życie, choć nie wszystkie i nie każdemu są potrzebne :) Nasz tablet najczęściej używa 2 letni Pędraczek ;D Nas czeka zakup nowego telewizora, i wiem, że kupimy smart, bo choć do niedawna uważałam, ze nie jest mi to potrzebne ( 5 lat temu), jeśli w domu są 2 laptopy i stacjonarny komputer, to jednak teraz stwierdziłam, ze jak muszę zakupić to już zainwestuję, a przynajmniej bardziej luksusowo będę oglądać coś, czego nie obejrzałam w czasie emisji programowej, nie mówiąc już o innych funkcjach takiego telewizora.
Też myślę, ze tak będzie - przecież pozna trasy i wtedy nie bedzie się już stresował, ze coś pomyli.
UsuńWłaśnie- ja nie jestem z tych, którzy muszą mieć coś nowego od razu jak się pojawi na rynku :) Wręcz przeciwnie - zazwyczaj nabywam coś, kiedy już dawno jest bardzo powszechne :) Tak naprawdę tylko jeśli stwierdzam, ze coś jest mi faktycznie potrzebne, to zastanawiam się nad zakupem
My jak na razie mamy stary telewizor - taki z "tyłkiem" jeszcze (choć nie aż tak stary, bo dziesięcioletni:P) - póki co nie potrzebujemy innego, skoro ten służy. Ale fakt, ze gdybym i tak miała kupować no to już z tych nowocześniejszych.
Trzymam mocno kciuki za tę pracę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Uważaj na ten kabel. Mam podobny problem, obchodzę się z laptopem jak z jajkiem. Takie nagłe wyłączenie psuje dysk, szwagier mnie uczulił.
Dzięki :)
UsuńJa też obchodzę się jak z jajkiem, ale nie dlatego, że tak się o niego boję, tylko strasznie mnie wkurza, gdy muszę go od nowa włączać :) Z baterią w tym laptopie mam już problem od czterech lat, a od jakichś dwóch kabel mi nie styka właśnie, ale na razie jakoś sobie radzę i staram się go za wiele nie ruszać :) Na dysku na szczęście nie mam żadnych istotnych danych ;)
To ja proponuję wymienić baterię. Koszt nie jest wielki, zwłaszcza jeśli nie będzie oryginalna, a jednak uchroni to komputer przed trwałymi zniszczeniami (dyski są dużo droższe). A ten który się grzeje dobrze byłoby oddać na przeczyszczenie wentylatora (lub wymianę, bo może być już zepsuty). Przegrzewanie również może doprowadzić do uszkodzenia dysku (u mnie tak się stało), zatem warto troszkę się zaopiekować laptopami, a mogą jeszcze długo posłużyć. No chyba, że Wam nie zależy, bo teraz tablet będzie królował :)
UsuńGratuluję pracy Frankowi i mam nadzieję, że rzeczywiście wkrótce będziecie mogli odczuwać stabilizację.
Nie, tablet raczej nie będzie królował, bo kupowaliśmy go z założeniem, że będzie służył w podróży i awaryjnie w domu - lub jeśli któryś z komputerów nam padnie.
UsuńW moim laptopie to nie jest kwestia ani baterii, ani kabla. Dowiadywałam się i naprawa, czy też wymiana tego okazała się nieopłacalna, bo to coś skomplikowanego, problem leży w miejscu, gdzie kabel łączy się z baterią.
Natomiast komputer Franka był czyszczony i oddawany do naprawy. Wiemy, że przegrzewanie nie jest niczym dobrym io dlatego zawsze pilnujemy temperatury oraz tego, żeby był przewiew (np laptop stoi na podwyższeniu albo w taki sposób, że wentylator znajduje się poza stołem) Mamy też w rodzinie speca od informatyki, więc z wszelkimi problemami się do niego zgłaszamy.
Nasze laptopy to nie są najnowsze sprzęty, mają już sporo lat jak na komputery i gdyby nam nie zależało, to już dawno byśmy je wymienili. Ale jednak dbamy o nie, sprawdzamy, co da się zrobić i analizujemy, co jest opłacalne a co nie (bo przy takim sprzęcie parametry są przecież bardzo istotne i nie chcemy inwestować w coś, co niedługo być może i tak zmienialibyśmy na nowocześniejsze) Nie jest tak, że nimi poniewieramy i w ogóle nas nie obchodzi, jak się sprawują :) Po prostu chcemy z nich korzystać jak najdłużej (pomimo wszelkich niedogodności), żeby nie kupować nowych dla zachcianki, ale jednocześnie liczymy się z tym, że po trzech-pięciu latach zazwyczaj laptopy nadają się do wymiany (jeśli chodzi o ich parametry) - a nasze są zdecydowanie starsze. Na dyskach nie mamy żadnych szczególnie istotnych danych - a nawet jeśli, to mamy ich kopie :)
Dziękujemy :). Ja również mam taką nadzieję
:) bardzo cieszą mnie takie wieści :) mam nadzieję, że Franek będzie zadowolony z pracy, pracodawcy okażą się uczciwymi ludźmi, a Ty będziesz spokojniejsza i zaczniesz zaglądać tu częściej :))
OdpowiedzUsuńMnie równeiż, chociaż przyznam, że całyc zas jestem nastawiona mocno asekuracynie, bo jednak ostatni rok dał nam po tyłu i wiele razy okazaywało się, że nasza radość jest przedwczesna.
UsuńFranek z pracy już jest zadowolony, on to po prostu lubi :) Oby tylko rzeczywiście firma była uczciwa.
Staram się pracować nad tym częstszym zaglądaniem ;):)
No o wilku mowa, bo my się właśnie nad kupnem tableta zastanawiamy. Jak się użytkuje? Fajny?
OdpowiedzUsuńA Franek na pewno sobie poradzi. Tym bardziej, że ma w takiej pracy doświadczenie i pewnie predyspozycje. Trzymam za niego kciuki.
Mamy go dopiero od tygodnia, ale na razie nie narzekamy :) Myślę, że to fajna sprawa - wygodny i łatwy dostęp do internetu to dzisiaj już nie luksus a niemal coś oczywistego, więc i my z tego korzystamy. Na pewno przydał się Frankowi w pracy, a o innych korzyściach pewnie się jeszcze przekonamy - przypuszczam, że teraz dużo rzadziej będę na weekend zabierać swojego służbowego laptopa :)
UsuńTeż myslę, że sobie poradzi. No i widzę ile mu to sprawia radości, więc myślę, że to jest jeden z głównych motywatorów. Ale trzymaj, bo w końcu to dopiero początki :)
No! I tak 3mać!
OdpowiedzUsuńBędziemy się starać, mam nadzieję, że będzie nam dane :)
UsuńTablet to fajna zabawka. :) Dla mnie akurat średnio potrzebny, ale ogólnie wygodny i poręczny.
OdpowiedzUsuńNawigacji też nie lubię, chociaż czasami w obcym miejscu się przydaje. Na dłuższych trasach można jechać po znakach, gorzej trafić gdzieś precyzyjnie albo np. ominąć korek na autostradzie. Ja akurat lubię jechać na wyczucie, na azymut albo po znakach, ale nie zawsze mi to wychodzi - zdarzyło mi się dzięki temu odkryć lepsze trasy albo lepiej poznać okolice, ale zdarzyło mi się też na drodze, którą znam i miliard razy nią jeździłam, wyprowadzić kolegę w takie okolice, że żadne z nas nie miało pojęcia, gdzie jesteśmy, a do tego było ciemno (potem jechał na nawigacji, mimo że mówiłam, że już wiem) :)
Franek poważnie podchodzi do swojej pracy, zorientował się trochę w trasach, ma tą aplikację na tablecie, więc musi być dobrze :)
Ja też nie uważałam, że ten sprzęt jest nam niezbędny, ale kiedy Franek dostał tę pracę, to faktycznie okazało się to fajnym rozwiązaniem - już wcześniej myślałam o tym, że zamiast kupować nowego laptopa lepiej zainwestować w tableta (bo w końcu jeszcze laptop dycha, poza tym na razie mamy dwa plus mój słuzbowy, może w przyszłości wystarczy nam jeden plus tablet) Jestem zadowolona, bo myślę, że będzie często bardzo przydatny.
UsuńRównież nawigacji nie lubię, też myślę, że bywa użyteczna, ale szkoda mi było na ten zakup pieniędzy. To już lepiej było kupić tablet.
Tak, myślę, że zwłaszcza to pierwsze o czym wspomniałaś ma duże znaczenie, bo jednak podejście Franka jest bardzo pozytywne - widać, że on to bardzo lubi. Dlatego mam nadzieję, że naprawdę będzie dobrze ;)
Ja nawet jak ma GPS to jak jade pierwszy raz nieznana trasa to sie denewuje;p
OdpowiedzUsuńTRzymam kciuki by bylo caly czas dobrze, a nawet lepiej.
Ja tak mam gdy jadę po raz pierwszy w dużym mieście - np. jak gdzieś miałam jechać w Poznaniu sama samochodem, to dzień wcześniej jechałam tą trasą z Frankiem :)
UsuńKciuki się na pewno przydadzą, trzymaj, dzięki! :)
:)) a ja się nadal dzielnie trzymam i ani neta w komórce ani nawet tv już nie mamy ;D
OdpowiedzUsuńTrzymasz się? :)) Ale czyżbyś uważała technologie nowoczesne za coś negatywnego? :)
UsuńMy telewizji nie mieliśmy przez pół roku, w ostatnim mieszkaniu - nie mieliśmy dekodera i nie widziałam potrzeby, żeby go kupować. Ale w tym mieszkaniu jest kablówka, więc nie widziałam powodu, żeby z niej rezygnować ;)
trzymam się w postanowieniu, że takie unowocześnienia nie są mi potrzebne :) w pracy wszyscy którzy mają neta w komórce zamiast pracować siedzą na FB albo innych portalach. Ja na szczęście jestem od tego wolna :)
UsuńA wiesz, to jest zupełnie inna sprawa - ja służbowy telefon też mam z dostępem do internetu, a w ogóle nie siedzę na żadnych facebookach itp. Korzystam z tego internetu tylko jak jestem gdzieś na mieście na przykład i coś muszę sprawdzić. Uzależnienie od internetu i różnych portali to zupełnie inna sprawa ;)
UsuńJa też nie należę do osób, które od razu kupują wszystko nowe, co się tylko na rynku pokaże. Wręcz przeciwnie. Ale też uważam, ze wszystko jest dla ludzi i nie upieram się przy starych rozwiazaniach dla samej zasady :) Dopóki tablet nie był nam potrzebny to go nie kupowaliśmy mimo, że u mojej mamy widziałam, ze to fajna sprawa. Ale teraz okazał się bardzo przydatny i nie załuję zakupu - bo nie dokonaliśmy go dla posiadania nowego gadżetu.
A dałabym sobie rękę odciąć, że mieszkaliście na Piątkowie, nie wiem dlaczego, ale gdy pisaliście o Poznaniu to ta dzielnica wydawała mi się tą w której mieszkaliście. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńNo nie, na Piątkowie nigdy nie mieszkaliśmy, nawet nie w pobliżu ;))
Pozdrawiam również :)
Powoli małymi kroczkami do przodu
OdpowiedzUsuńOby tak właśnie było..
Usuńpodziwiam za bycie kierowcą autobusów w Warszawie, gdzie tyle samochódow, skrzyzowan...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia :)
MIędzy innymi dlatego właśnie się Franek bał - to znaczy, może nie tyle tego dużego ruchu i skrzyżowań, co tego, że to ogromne miasto i ma bardzo długie trasy autobusowe. Ale jeśli chodzi o samo jeżdżenie po Warszawie to Franek od początku nie miał z tym żadnego problemu i od razu jak tylko przyjechał bez niczego wsiadał w samochód i jechał do samego centrum :)
UsuńPozdrawiam również!