Zrobiliśmy krok do przodu. Tym razem nadzieja nie okazała się całkowicie płonna. Po dwóch tygodniach oczekiwania już wiemy - Franek od poniedziałku zaczyna pracę.
Dwa tygodnie temu był umówiony na rozmowę do jednej z warszawskich - "Zielonych" firm - niech już tak zostanie, mimo, że w Warszawie zielone nie są :) Ostatecznie go nie przyjęli, a kiedy zapytał jaki jest powód, otwarcie mu powiedzieli, że zasugerowali się tym, że w poprzednim miejscu pracy przez długi czas był na zwolnieniu. Na nic zdał się dowód w postaci świadectwa pracy z poznańskiej Zielonej Firmy, że ta nieobecność wynikała ze specyfiki pracy i wcześniej Frankowi nie zdarzało się dużo chorować. To by było na tyle jeśli chodzi o korzystanie z L4, które przecież się należy nie dla własnego widzimisię, tylko dlatego, że naprawdę jest ono konieczne. Osoby, które dziwiły się, gdy martwiłam się, że Franek będzie długo na zwolnieniu, chyba są w stanie zrozumieć teraz, dlaczego podtrzymuję swoją opinię, że pracodawcy patrzą krzywo na chorujących pracowników - niezależnie od tego, czy chorują naprawdę, czy kombinują?
Na ten temat jednak jeszcze być może kiedyś będzie okazja, żeby się trochę rozpisać. Teraz wracam do sedna.
Byliśmy nieco rozczarowani, ale o dziwo Franek przyjął tę sytuację bardzo dobrze. Wręcz zadowolony był, że miał taką rozmowę za sobą i chyba dodało mu to trochę skrzydeł, bo następnego dnia poszedł do drugiej "Zielonej" firmy. Tam zaproponowali mu udział w trzydniowym szkoleniu, z którego oczywiście skorzystał. Kiedy zdał już wszystkie testy, które były tam do zaliczenia, zapisano go na dwutygodniową praktykę, która w praktyce :) wyglądała tak, że w ciągu czternastu dni musiał zaliczyć sześć dni za kierownicą autobusu pod okiem tak zwanego patrona.
Wczoraj zaliczono mu ostatni dzień i dzisiaj podpisał umowę.
Cieszymy się oczywiście, choć z radości nie skaczemy. Być może dlatego, że doświadczenia ostatnich miesięcy nauczyły nas powściągliwości jeśli chodzi o radość. Ale bardziej dlatego, że cała ta sytuacja ma kilka haczyków. Umowa jest tylko umową na zlecenie (na razie tylko na miesiąc z możliwością przedłużenia). Podobno po trzech miesiącach można ubiegać się o umowę na stałe, ale nia pewno nie ma mowy o nieokreślonym czasie zatrudnienia. Zlecenie może też mieć swoje dobre strony - jak na przykład to, że Franek będzie mógł decydować o tym, które dni będzie miał wolne. Ale nie wiemy do końca z czym wiąże się ten brak grafiku - bo jeśli tylko z tym, że Franek sam będzie musiał umawiać z planistą dni, w które chce pracować, to nam to odpowiada. Gorzej jeśli okaże się, że na przykład będzie czekał tydzień, bo nie było dla niego kursu. Ale tego nie wiemy, więc nie nastawiamy się źle.Poza tym można powiedzieć, że system kar jest mocno rozbudowany :) Bardzo mocno Można oberwać prawie za wszystko i to są naprawdę wysokie kwoty. Mówimy o setkach złotych. Generalnie w tej firmie jest bardzo duża rotacja pracowników, a to jednak też o czymś świadczy i to raczej nie o czymś pozytywnym. No i firma jest prywatna, z gatunku tych, co oszczędzają na wszystkim, a najbardziej na wynagrodzeniu dla pracownika :)
Ale są też dobre strony i tego się trzymamy. Pracuje tam kilka osób na stałe (oczywiście nie na czas nieokreślony) i twierdzą, że nie jest tak źle i w wielu sprawach można się dogadać - jak na przykład godziny pracy. Przede wszystkim jednak chodzi o to, że ta praca po prostu JEST! I to jeszcze taka, która Frankowi po prostu sprawia przyjemność. Kiedy odbywał te praktyki, wracał do domu co prawda zmęczony, ale oczy mu się świeciły! Opowiadał o wszystkim z entuzjazmem i satysfakcją :) Cieszył się, że po półrocznej przerwie nie miał w ogóle problemu z prowadzeniem autobusu, nie popełniał żadncyh błędów. Patroni chwalili go i mówili, że sporo mają osób, które radzą sobie raczej kiepsko, a w przypadku Franka widać, że wie o co chodzi w tym zawodzie :) Franek nie należy do osób, które lubią siebie chwalić i prędzej można mu zarzucić brak wiary we własne umiejętności niż przesadną pewność siebie, dlatego cieszę się, że tak do tego podchodzi, bo widzę, że dzięki temu jest mniej zestresowany i czuje się pewniej.
Bardzo chciałabym, żeby to był nareszcie jakiś początek dobrego. Być może pieniędzy z tego dużych nie będzie, ale na szczęście możemy sobie pozwolić na to, żeby stwierdzić, że nie o wynagrodzenie chodzi. Chodzi o to, żeby Franek się czymś zajął - a jeśli ma to być zajęcie, które sprawia mu radość i satysfakcję, to świetnie! Będzie to dla niego też okazja, aby zdobyć doświadczenie w jeżdżeniu po Warszawie i poznawaniu miasta. Być może będzie miał większe szanse, aby w przyszłości ubiegać się o posadę w warszawskiej państwowej "Zielonej" firmie (na razie wszystkim mówią, żeby czekać). Póki co myślę, że naprawdę dobrze się złożyło - zajezdnia jest akurat blisko Podwarszawia, godziny na razie będzie mógł sobie Franek ustalać, a przede wszystkim będzie robił to, co lubi. Mam tylko nadzieję, że firma będzie po prostu uczciwa i jeśli Franek będzie sumiennym pracownikiem (a w to nie wątpię) to nie będzie miał z nią problemów.
Podsumowując - tak jak w tytule. Chwilami bardzo się cieszę, ale nie popadam w euforię, bo jednocześnie mam bardzo dużo ogromnych obaw. Mam nadzieję, że rozwieją się po tym jak Franek zacznie pracować...
Przyznaję, że to chyba również był powód mojej niemocy blogowej w ostatnim czasie. Ta sprawa cały czas nad nami wisiała. Nie miałam ochoty o tym pisać, a z kolei pisanie o czymś innym w ogóle mi nie szło. Dlatego mam nadzieję, że ten wpis przełamie moje milczenie :) Bo jeśli to nie pomoże, to chyba jestem już stracona dla blogowego świata :)
trzymam kciuki, by franek byl zadowolony:)
OdpowiedzUsuńJa też. Dzięki :)
UsuńZ samej wykonywanej pracy pewnie będzie zadowolony, mam tyklo obawy co do firmy, ale mam nadzieję, że są niepotrzebne.
cieszę się, że praca się znalazła - zawsze to lepsze niż siedzenie w domu :)
OdpowiedzUsuń3majcie się ciepło !
Pewnie, że lepsze. Ale w ogóle samo znalezienie pracy przez Franka było naszym celem. Tak naprawdę to jest jedna z dwóch rzeczy od której uzależniamy całe mnóstwo innych spraw.
UsuńWy też :)
Najważniejsze, że Franek wyjdzie z domu, złapie trochę doświadczenia. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim naprawdę się cieszę, że ta praca jest i to właśnie w zawodzie. To na pewno są same plusy. Pytanie tylko, czy w tej firmie wszystko będzie w porządku i również mam nadzieję, że jakoś to się ułoży.
UsuńBardzo się ciesze z takiego obrotu spraw, obawy obawami, ale ważne, że ruszyło do przodu!;)
OdpowiedzUsuńNie jesteś stracona, bo wciąż wiemy gdzie Cię znaleźć;p
Dzięki :) Tak, ja też myślę, że to ważne, że ruszyliśmy z miejsca i mam nadzieję, że już do tego punktu nie wrócimy.. Oraz na to, że obawy okażą się tylko asekuracją.
Usuń:))) No dobrze, może z Wami nie zginę :P
zatem powodzenia :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTrzymam kciuki by od tego momentu wszystko pięknie zaczęło się układać:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Meg ;)
UsuńNo i super ! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaczyna się wam pomalutku układać. Aż po tej notce jakoś tak się sama do siebie uśmiechnęłam ;)
OdpowiedzUsuńAle z tym L4 to wielka niesprawiedliwość, przez ludzką głupotę i lenistwo cierpią później niewinnni uczciwi ludzie...
Ważne jednak , że udało się z tą pracą ;))
Mimo wszystko nadal trzymam kciuki , żeby już było tylko lepiej i żeby z dnia na dzień było u was coraz więcej słoneczka , tak w życiu jak i za oknem (bo u mnie za oknem pięknie świeci na tą chwilę ) ;))
P.S. Nie dziwie się , że nie pisałaś, ja też nie lubie pisać o czymś, co nie jest pewne, bo gdy się nie uda, odczuwam wtedy nie dość , że rozczarowanie, to jeszcze muszę to odkręcać , tłumaczyć i czytając wtedy swoje nadzieje, czuje się jakoś "naiwnie" ;))
Buziaki ! ;)
Miło mi, że cieszy się z nami :) Mam nadzieję, że rzeczywiście teraz już zacznie nam się jakoś układać, nie oczekuję wiele, po prostu chciałabym odrobinę pewności.
UsuńNo właśnei i dlatego taka jestem cięta, gdy słyszę, że ktoś sobie "załatwi L4"
Tak, ja właśnie też tego nie lubię z tego powodu. Dla mnie zapeszanie nie polega na tym, że jak o czymś powiem głośno, to się nie stanie, tylko właśnie na tym, że jak coś pójdzie nie tak, to będę musiała jeszcze tłumaczyć co i jak, a tego nie znoszę. Dlatego wolę nie pisać/mowić wcale. Rzeczywiście, jak zawsze doskonale się i w tej kwestii rozumiemy :)
Dokładnie tak ! ;))) Też tego nie znosze ;))
Usuń:))
UsuńMoże przez to, że moja branża jest daleka od prywatnego sektora, to nie spotkałam się do tej pory z takimi nieprzyjemnymi 'akcjami' odnośnie L4, tak jak Ci pisałam już kiedyś odnośnie tego tematu. Dlatego ciężko mi sobie wyobrazić taką rozmowę jaką miał Franek w tej pierwszej firmie. Ale jak widać tak się po prostu dzieje i przykro się aż robi z tego powodu.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jednak że praca jest. Czasami naprawdę nie ważne jaka (choć oczywiście dobrze że w zawodzie) i za ile. Bycie czynnym zawodowo, tak zwane 'pójście między ludzi' dobrze wpływa na człowieka. Dlatego czasem dziwię się niektórym, kiedy spotykam się ze stwierdzeniem że jakaś praca się nie opłaca. Na pewno takie są, ale trzeba brać też pod uwagę inne, zupełnie różne od finansowych kwestie.
Powodzenia!
Ja się z tym spotkałam również w państwowej firmie. Daleko szukać nie muszę, bo w jednym roku Franek dostał obniżoną ocenę okresową za to, że w miał jakieś 10 dni zwolenienia w ciągu roku (a był wtedy naprawdę chory, leżał z gorączką 40st)
UsuńDla mnie to jest zupełnie niezrozumiałe, ale tak jak już pisałam przy okazji tamtej dyskusji, ze uważam, że to właśnie przez osoby, które tego nadużywają.
Oczywiście, że często nieważne jaka to praca, ale w naszym wypadku, akurat Frankowi bardzo zależało na tym, żeby to była właśnie praca kierowcy, bo było mu bardzo źle z tym, że sam zrezygnował z tego, co lubił robić.On to naprawdę lubi i w tym wypadku akurat na pewno na tym nie zarobimy, ale dla mnie ważniejsze jest na ten moment to, że Franek będzie zadowolony (juz się cieszy) i że będzie miał możliwość zdobycia doświadczenia.
Dzięki!
Najważniejsze, ze praca z tych co Franek lubi i umie dobrze wykonać. No i, ze jest! Bo dużo łatwiej jest szukać nowej pracy z pozycji zatrudnionego niż bezrobotnego. Jako pracodawca to poniekąd rozumiem obawy innego pracodawcy przy zatrudnianiu osoby będącej długi czas na zwolnieniu. Szczególnie wtedy gdy charakter pracy wymaga zastępstwa. To zawsze komplikuje i co tu dużo mówić, podwaja koszty. Podejrzewam, że mieli innych kandydatów.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby już teraz wszystko toczyło się bez żadnych zawirowań!
Powodzenia dla Franka :)
Tak, to w tym momencie jest dla nas bardzo ważne. Zwłaszcza dla Franka, bo żal mi go było jak widziałam, ze naprawdę jest mu przykro, że nie pracuje już w Zielonej Firmie i w ogóle nie miał pomysłu na siebie w innej pracy.
UsuńJa niby potrafię zrozumiec takie argumenty, ale i tak uważam, ze to nie w porządku. Gdyby każdy tak podchodził do sprawy, to osoba, która chorowała, w zasadzie traci szanse na jakiekolwiek zatrudnienie w przyszłości. A tu sprawa była poważna, bo lekarz po prostu powiedział Frankowi, że nie może wykonywać takiej pracy, w przeciwnym wypadku za parę miesięcy musiałby się poddać operacji kręgosłupa. Natomiast nie widział przeciwwskazań do pracy kierowcy. Franek usilował wytlumaczyć to w tamtej firmie i pokazywał nawet świadectwo pracy z poprzedniego miejsca zatrudnienia, gdzie w ciągu ponad trzech lat wykorzystał tylko około 20 dni chorobowgo, ale nie miało to dla nich znaczenia.
Bardzo bym chciała, zeby wreszcie naprawdę zaczęło się toczyć!
Dziekuję, przekażę.
Przyszli pracodawcy są mega przerwżliwieni. Każdy może zachorować, nawet z dnia na dzień, ale niestety jest tak, ze konkurencja na rynku pracy i wygrywaja 20latkowie z 10letnim doswiadczeniem i zdrowi jak ryba. Wspolczuje Frankowi, bo co nnego jak ktos sciemnia z l4, a co innego jak tego l4 naprawde potrzebowal. niesprawiedliwe to.
UsuńDlatego właśnie nieznoszę ściemniaczy, bo potem jeszcze dodatkowo "psują opinię" tym uczciwym chorującym.
UsuńZgadzam się, to nie fair.
pierwsze koty za płoty, może ta firma nie okaże się taka zła jak ją malują... tego Wam życzę...
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Oby tak było! Liczę po prostu na to, ze skoro Franek będzie się przykładał i robił to, co do niego należy (w Zielonej Firmie w Poznaniu był często chwalony przez kierownictwo), to nic złego go tam nie spotka..
UsuńDobra wiadomość :) Zawsze to jakiś krok do przodu, coś już jest, i to coś, co Franek lubi, więc pozostaje trzymać kciuki, żeby się dobrze układało :)
OdpowiedzUsuńTak, dobra :) Nareszcie.. Oczywiście, że to na początek jest naprawdę fajna sprawa i w zupełności nam wystarczy, jeśli tylko nie będzie żadnych pważnych problemów.
UsuńTrzymaj, będziemy wdzięczni :)
Coś się ruszyło, super :)
OdpowiedzUsuńTak, ja też się z tego cieszę :)
UsuńTo i ja 3mam! Za frankowe ,,zagnieżdżenie się''!
OdpowiedzUsuńDzięki Zgago, trzymaj, bo to się nam przyda!
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńJednak fakt-firma prywatna, to nie państwówka, w której można sobie pozwolić na wiele więcej i mieć jeszcze dużo profitów.
Również nauczyłam się podchodzić z dystansem do wielu spraw, a przede wszystkim do planów. Lepiej być mile zaskoczonym, niż się boleśnie rozczarować.
Dzięki.
UsuńAkurat tu nie do końca się zgodzę, bo to wszystko zależy o jakiej branży i o jakim rodzaju pracy rozmawiamy. Moja firma jest prywatna a mam tu naprawdę świetne warunki i nie sądzę, zeby ktoś w państwowej firmie mógł liczyć na pewne przywileje, które dla mnie są naprawdę bardzo korzystne.
Dystans do planów miałam zawsze. Teraz nabrałam go jeszcze do emocji - a w szcególności radości i entuzjazmu.
Po pierwsze - GRATULUJĘ :)
OdpowiedzUsuńPo drugie, mój A. ma znajomych w "zielonej" warszawskiej firmie, co prawda na szynach, ale zawsze. Może podpytać o coś? :>
Napisz mi maila jakby co!
aga-zyrafa@wp.pl
Dziękujemy :)
UsuńAle rozumiem, że piszesz o państwowej zielonej firmie? Na razie skupiamy się na tej prywatnej, ale docelowo oczywiście Franek wolałby zatrudnić się tam. Dziękuję :*, będę pamiętać. W zasadzie najważniejsza informacja dla nas to byłaby taka, ze kogoś szukają, więc gdybyś coś wiedziała na ten temat, to daj znać :) Na razie wszystkim (bo inni, z którymi Franek spotykał się podczas rekrutacji też tam się starali i usłyszeli to samo) mówią, że na razie trzeba czekać, bo nikogo nie potrzebują.
Ps. Chyba że jakoś przy okazji miałabyś możliwosc dowiedzieć się, czy jest coś na co zwracają tam szczególną uwagę , to będę wdzięczna :) Ale to tak naprawdę bez presji :)
No więc tak, ja dowiedziałam się (wiesz, co prawda znajomy znajomego, bo my obracamy się raczej w "szynowym" świecie) że właśnie w MZA potrzebują, więc może warto złożyć papiery? Niestety mój A. nie ma dobrego zdania o tych prywaciarzach :( Co nie zmienia faktu, że trzymam kciuki żeby było dobrze :)
UsuńWięc może potrzebują na tramwaje, bo na autobusy właśnie nie potrzebują - i to jest wiadomość z pierwszej ręki, bo Franek dowiaduje się bezpośrednio w kadrach :) Papiery Franek już złożył jaki czas temu i cały czas są u nich. Po prostu mówią, zeby czekać.
UsuńMy tak samo nie mamy wcale dobrego zdania o tych firmach i właśnie stąd te wszystkie obawy o których w ogóle wspomniałam. Ale jest to jakaś opcja, bo na przykład w Poznaniu w ogóle nie ma alternatywy.
Ps. No i dziękuję :)
UsuńAa, jeszcze tak mi przyszło do głowy - piszesz, że A. nie ma dobrego zdania, - mial styczność z tymi firmami? Albo zna bezpośrdednio kogoś, kto tam pracował i się skarżył?
UsuńWoooow, ale cudowna wiadomość! Cieszę się bardzo, że Franek wraca do pracy i to jeszcze takiej :)) niech zdobywa kolejne doświadczenia, które potem na pewno zaowocują :))
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.. Bardzo bym chciała tego w każdym razie..
UsuńŚwietnie, że Franek ma pracę;)))
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę ;)
Usuń