Muszę przyznać, że kompletnie nie spodziewałam się takiego odzewu na poprzednią notkę! Ja naprawdę myślałam, że ze względu na moje blogowe rozleniwienie, które trwało przez czas jakiś (wszak dopiero ostatnio zaczęłam powracać na dawne tory - przynajmniej jeśli chodzi o pisanie), wiele osób się wykruszyło i że nie ma Was, odwiedzających aż tak dużo.
Przyznaję też, że jakoś nie wpadłam na to, że tytuł notki, choć pozornie oczywisty, większości z Was jednoznacznie nasunie na myśl, że rzeczywiście kończę pisać :) Stało się tak dlatego, że tytuł powstał na samym początku - jako coś w rodzaju hipotezy, ale, że od razu miałam gotową odpowiedź, to nie spojrzałam na to z innej perspektywy :P Poza tym chyba sugerowałam się tym, że skoro ostatnio jednak zaczęłam się na nowo rozkręcać, to żadna z Was na serio tego nie weźmie :D Ale ostatecznie myślę sobie, że nieco emocji nie zaszkodzi, przynajmniej się zrobiło małe poruszenie na tym moim kolorowym poletku.
Bardzo Wam dziękuję Dziewczyny, że się odezwałyście, dziękuję za wszelkie dowody sympatii i miłe słowa. Mam potwierdzenie, że te z Was, które podejrzewałam o regularne odwiedziny, rzeczywiście cały czas są :) Dzięki temu wiem, że znajomość zawarta na blogu może trwać latami, ciągle ewoluować i się umacniać. Przecież już tak wiele o sobie wiemy...
Ale fajnie mi było się przekonać o tym, że jest sporo osób, o których myślałam, że już nie zaglądają - bo albo zamilkły u siebie, albo właśnie nie zamilkły i dzięki temu wiem, że mają urwanie głowy, więc nie spodziewałam się, że mogą mieć czas na czytanie moich głupot ;) A jednak jesteście!
Zrobiło mi się też bardzo miło, że wiele osób, o których istnieniu dowiedziałam się dopiero przy okazji przenosin na blogspot, gdy prosiłam o namiary, a które nie piszą swojego bloga, nadal jest! Wydaje mi się, że to szczególna sytuacja, bo jednak chyba łatwiej utrzymać relacje i "zatrzymać" czytelników, gdy ta interakcja zachodzi i na moim i na ich blogu. Tymczasem Wy jesteście tak po prostu, żeby przeczytać to, co mam do powiedzenia - często już od kilku lat.
Cieszę się też, że nowe osoby nadal się tu pojawiają - zarówno te piszące, jak i tylko czytające. Niektóre z Was odezwały się już jakiś czas temu, inne dopiero teraz. Nawiązywanie nowych znajomości na blogowisku jest teraz dużo trudniejsze niż kiedyś, bo wiele blogów jest zablokowanych. Dlatego często jest tak, że to osoba mająca bloga "sprywatyzowanego" :P musi pierwsza wyjść z inicjatywą. Fajnie, że się odzywacie i dzięki temu mam okazję nawiązać nowe, ciekawe znajomości.
Oczywiście potwierdziły się też niestety moje przypuszczenia, że zniknęło (przynajmniej z mojego bloga :P) kilka blogerek, z którymi znam się już sporo czasu i które regularnie czytuję (i nadal mam zamiar, bo po prostu lubię, niezależnie od tego, czy zaglądają do mnie:)) - ale tak po prostu bywa. Trudno. Na pewno każda z Was ma taki lekki zawód na koncie.
Tak już ostatecznie podsumowując wszystko to, co pisałam Wam w komentarzach, chciałam jeszcze dodać, że mam ogromny sentyment do tych znajomości, zawartych jeszcze za czasów onetowskich - bo wiecie, jaka byłam kiedyś i byłyście świadkami mojej ewolucji oraz wielu rewolucji w moim życiu :) Poza tym bardzo sobie cenię fakt, że gdy trafiacie tu przypadkiem (i zostajecie na dłużej!-to cieszy), macie ochotę poświęcić swój czas na przeczytanie archiwalnych notek i w ten sposób trochę lepiej mnie poznać. Sama robię tak bardzo często.
Jednym słowem - fajnie, że jesteście i wszystkie jesteście mile widziane :)
A żeby tych słodkości stało się zadość (to Wy wprawiłyście mnie w taki nastrój - serio, serio:)) - niesamowicie mnie zmotywowałyście do dalszej pisaniny! Te wszystkie komentarze i przyjazne słowa dały mi jakiegoś kopa i teraz nabrałam jeszcze większej chęci na pisanie. Myślę, że utrzyma się to u mnie przez dłuższy czas (choć oczywiście wszystko muszę godzić z moim życiem w realu, a czas nie jest z gumy, ale będę robić co w mojej mocy) - już teraz mam kilka pomysłów na to, o czym chciałabym opowiedzieć.
No i wreszcie zabiorę się za zrobienie jakiejś porządnej linkowni! Bo to mi zdecydowanie utrudnia regularne zaglądanie do Was! Kiedyś jak miałam ładnie wszystko wypisane, to codziennie leciałam po kolei, a teraz zawsze z doskoku. Adresów mam bez liku i to mi utrudniało porządkowanie ich, ale teraz będę miała punkt wyjścia, bo zacznę od tych z Was, które się ostatnio odezwały. Słowo Margolki, że wreszcie sobie wszystko ogarnę!
I tym sposobem moja zupełnie spontaniczna inicjatywa zmieniła lekko moje nastawienie i chyba dodała mi skrzydeł (zobaczymy jak daleko na nich dolecę:P). Spodobało mi się - następny spis powszechny za dwa lata!:P(dotrwam? :) na chwilę obecną czuję, że tak)
Wybaczcie mi tę chwilę słabości (lub słodkości:P)- rozczuliłam się po prostu :) Ale wychodzę z założenia, że od czasu do czasu, trzeba coś miłego - nawet jeśli to oczywiste - po prostu powiedzieć. Nie, żebym nigdy nie mówiła... oj no wiecie o co mi chodzi, nie:)?, teraz już uciekam, zanim się do końca zaplączę :)
Powiem Ci, że tytuł poprzedniej notki również mnie zmylił :D ale odetchnęłam z ulgą, że będziesz pisać dalej :))
OdpowiedzUsuńTo było niechcący :P Ale przyjmijmy, że zrobiłam prima aprilis albo raczej - ultima aprilis :P
Usuńha ha .. ja wiedziałam, że nie znikasz z bloga ale jak wczoraj zerknęłam co mi odpisałaś i zobaczyłam grubo ponad 100 komentarzy to też się zdziwiłam :D
OdpowiedzUsuńNiektóre dziewczyny przyznały że dały się trochę złapać, ale cieszy mnie że ta ilość komentarzy to przede wszystkim odpowiedź na moją prośbę :) na co dzień ilości tych odwiedzających nie widać, bo jednego dnia odezwie się ta osoba, drugiego inna, ale okazuje się, ze obie są. I to motywuje jednak.
UsuńZ tej notki aż bije radość hehe ;D da się wyczuć Twoją masę energii doprawdy hehe ;))
OdpowiedzUsuńNo widzisz, bo tak to jest, że ja jestem napędzana pozytywną energią i dobrym słowem :) Zawsze tak miałam, że kiedy usłyszę od kogoś coś miłego, to mnie to bardzo podnosi na duchu i zachęca do działania.
Usuńi tak trzymaj :))
OdpowiedzUsuń:) Postaram się.
Usuńno. jak ja jux wracam to Ty odejsc nue mozesz!:-)
OdpowiedzUsuńNo to jest argument! :)
UsuńTeż tak mi się wydaje, że lepsszego argumentu nie ma :-) swoją drogą z obecnego miejsca zamieszkania mam dwie godziny drogi do Was :-)
UsuńNo to teraz obie musimy pisać i bywać ;))
UsuńWynika z tego, że Polska nie jest aż taka duża - wyobraź sobie, że jest nawet tu jedna blogerka dokładnie z tego miasta, w ktorym teraz mieszkam - i nie mam na myśli Warszawy, bo stamtąd to pewnie znalazłoby się więcej :)
Margolka samo życie!!!
OdpowiedzUsuńCzasami przychodzi taki dzień że gubimy sens
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Jasne. Choć na razie chyba mam go na oku ;)
UsuńFajnie, że tak dobrze na Ciebie wpłynęło napisanie takiego posta i te komentarze:)
OdpowiedzUsuńNapisałaś, że podejrzewałaś że jestem- ale chyba nie jest aż tak źle z tym moim komentowaniem?;) Staram się być tu i odezwać jak najczęśćiej:) Bo dla mnie też te wieloletnie blogowe relacje są ważne..
Bardzo dobrze - bo na mnie zawsze dobrze działa miłe słowo :) Tak już mam, że wtedy bardziej mi się chce i nastrój mi się poprawia :P
UsuńOj, nie wyszło mi :) To miał być taki przekorny żart - bo Ciebie "widzę" i wiem, że jesteś i się odzywasz i było to dla mnie tak oczywiste, że napisałam, że mam takie podejrzenia - ale może trzeba było napisać, że Cię nie kojarzę i wtedy byś zrozumiała moją intencję :P... Hmmm, wiesz o co mi chodzi? :)
Tak pomyślałam, że to pewnie forma żartobliwa, ale wolałam się upewnić;-) Bo inaczej rozmawia się twarzą w twarz, gdy widać i słychać tą formę 'z przymrużeniem oka' a inaczej czyta;-)
UsuńOczywiście, masz rację - na piśmie tego nigdy nie słychać i nie widać :) Zwłaszca jeśli chodzi o żarty - wielokrotnie się już na tym złapałam, zwłaszcza, że nie jestem pierwsza, jeśli chodzi o żartowanie :)
UsuńAle cieszę się, że jednak zrozumiałaś moją intencję.
Też po tytule to samo myślałam :D
OdpowiedzUsuńAi, ai... Kojarzę Cię :) Ale już nie jestem pewna czy z mojego własnego bloga, czy z jakiegoś innego? :)) Oświecisz mnie?
UsuńJa też jestem, choć ostatnio zbyt często ogranicza się to do biernego zaglądania (czytanie). Dołączam się zatem do spisu powszechnego :)
OdpowiedzUsuńMnie też poprzedni tytuł zaniepokoił :) notkę oczywiście przeczytałam (uspokoiła mnie:) ), ale nie pozostawiłam po sobie śladu.
Dołączona :P
UsuńJa też ostatnio choć u siebie piszę więcej, to u Was raczej tylko czytam. Ale chciałabym to zmienić.
Jedna mała prośba, a jaki odzew, widać, trzeba uważać z tymi prośbami :P
OdpowiedzUsuńAkurat z tą cieszę się, że nie uważałam, bo mogłam się mile zaskoczyć ;)
UsuńNo i widzisz! Jak Cię zbiorowo kochamy!
OdpowiedzUsuńWłaśnie widzę i jest mi bardzo miło ;)
Usuń:) widzisz, ile nas tu jest:)
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie to bardzo - ale pozytywnie.
UsuńDobrze, że nie miałam czasu przeczytać wcześniejszej notki przed pojawieniem się tej wyjaśniającej, bo po co miałabym się niepotrzebnie denerwować, że kolejna ze "starych wyjadaczek" chce odejść? :P Ja ostatnio baaardzo rzadko komentuję Twoje notki, bo choć na czytanie jeszcze wystarcza mi czasu, to na komentowanie zwykle jest go zbyt mało :( no ale jeszcze tylko pozamykam zlecenia, ogarnę się i za 2 tygodnie będę tak na bieżąco, jak tylko może być bezrobotna młoda mężatka :P
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy miałabyś się czym denerwować, bo ja od razu na wstępie praktycznie napisałam, ze nie zamierzam przestawać pisać :)
UsuńTak, jesteś właśnie jedną z tych osób, ktorych nieobecność zdecydowanie jest dla mnie widoczna i o których pisałam, że szkoda mi tej znajomości. Ale wiem, że czasami tak po prostu jest.
Tak właśnie myślałam, bardzo "do siebie" odebrałam te słowa ;P chwilowo mogę mieć na to bardzo niewielki wpływ, trochę się wycofałam z blogowego świata i ciężko jest się wdrożyć tak na nowo, zwłaszcza, że czas często na to nie pozwala, ale pracuję nad tym.
UsuńAle, że które dokładnie? Bo nie jestem pewna? :)
UsuńNo tak, rozumiem, bo powroty zawsze są nieco trudne. Ale jak ja dałam radę, to Ty tym bardziej :)
Nie mialam wczesniej okazji przeczytac poprzedniej notki, ale dzis nadrobilam i rowniez melduje swoja stala obecnosc na Twoim blogu, niestety rzadko potwierdzona komentarzem :( Bije sie w piers i obiecuje poprawe :) Dobrze, ze jestes i nie zamierzasz zniknac.
OdpowiedzUsuńW takim razie miło, że dałaś znać, że ciągle jesteś :) Cieszę się :)
UsuńJa też się biję w piersi i chciałabym się wreszcie ogarnąć z jakimś porządkiem w odwiedzaniu Was.