W ubiegłym tygodniu "kredki margaretki" obchodziły kolejne urodziny. Piszę już sześć lat, z czego dwa na blogspocie. Może to i nie tak dużo, ale jednak jak sobie pomyślę, ile może się wydarzyć przez ten czas i jak wiele zmienić, to stwierdzam, że to kawał czasu. Zawsze z tej okazji mam ochotę na chwilę się zatrzymać i podumać nad tym moim pisaniem. A że do napisania takiej refleksyjnej notki potrzebny jest względny spokój, zazwyczaj powstaje z opóźnieniem.
Pytania jak długo zamierzam pisać tego bloga oraz czy może powinnam sobie dać z tym spokój pojawiają się od czasu do czasu w mojej głowie. Na pierwsze odpowiedzi nie znalazłam :) Jeśli chodzi o drugie - ostatnio zastanawiam się nad tym jakby mniej. Chyba już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że jednak chcę pisać - nawet kiedy chwilowo nie mam na to czasu albo ogarnia mnie lekkie zmęczenie, wolę zrobić sobie przerwę niż zamykać bloga. Potrafię bez tego żyć, ale jednak wydaje mi się, że po tylu latach po prostu by mi tego brakowało. Dlatego też odpowiadając na pytanie w tytule - nie, na pewno nie nadszedł. Ba! Nawet nie jest blisko :P Nie żegnam się ani z Wam ani z tym miejscem i na razie nie potrafię sobie wyobrazić, że nie miałabym gdzie się "wypisać". Przez te lata tak bardzo weszło mi to w krew, że na pewno odczuwałabym pustkę, której nie potrafiłabym niczym wypełnić.
Moje pisanie bardzo się zmieniło przez ten czas - o czym mogę się przekonać czytając moje dawne notki przy okazji przenoszenia mojego archiwum ze strony onetu. (Idzie mi to powoli, ale idzie. Kiedyś pewnie skończę :)) Ja sama też się zmieniłam, co powtarzam chyba co rok. Nie wiem, czy są to zmiany na lepsze, czy gorsze, ale raczej nieodwracalne. Tym, co w tych zmianach dotyczących blogowiska zapisuję na plus, jest złapanie dystansu. Długo na to czekałam, ale już od przynajmniej roku rzeczywiście potrafię nie podchodzić już tak emocjonalnie do wielu spraw związanych z blogiem i komentarzami, jak kiedyś. Nie analizuję każdego słowa, nie przejmuję się aż tak bardzo, potrafię odpuścić. Z tym spokojem jest mi zdecydowanie wygodniej. Ale blogosfera też się zmieniła i jestem pewna, że Wy też to zauważacie. Chyba łatwiej jest o ten dystans, bo relacje, które się teraz tu nawiązują są jednak nieco innego typu - chyba o nie trudniej, niż to było kiedyś. Szkoda.
Jedna z osób, do których od czasu do czasu zaglądam napisała kiedyś w komentarzu u innej osoby, że czyta już tylko nieliczne z blogów, które zawsze odwiedzała i że ich autorzy i tak nie zauważają zniknięcia czytelnika. Nieprawda! Nie wiem jak Wy, ale ja to zawsze zauważam. Dość szybko odnotowuję, że ktoś, kto dotychczas regularnie komentował nagle milknie. Oczywiście nieraz jest to spowodowane czymś konkretnym - jakimiś wydarzeniami w życiu, brakiem czasu itd. Ale czasami dzieje się to tak po prostu... I wtedy jest mi trochę żal. Zwłaszcza, gdy dotyczy to blogerki, z którą miałam lub mam dobre i bliskie relacje. Żal, gdy znikają blogi albo komentarze od "pewniaków" :) Osób, które zawsze miały coś do powiedzenia, które zostawiały dobre słowo, o których wiedziałam, że były.
Nie zrozumcie mnie źle - ja absolutnie nie wymagam od nikogo komentowania na każdy temat i nie mam nic przeciwko cichym czytelnikom (ale jest mi miło, jak się przywitają :)) Ale z wieloma z Was miałam okazję na ten temat rozmawiać i zazwyczaj zgadzamy się co do tego, że jednak takie rozmowy pod postem wiele wnoszą - o ile nie w samą dyskusję, to w zacieśnianie relacji :)
Jednakże sama mam sobie wiele do zarzucenia i wcale nie mam zamiaru się wybielać. Prawda jest taka, że choć staram się jak mogę, nie potrafię powrócić do dawnej aktywności i też nie komentuję zawsze i wszędzie, gdzie bywam :( Ostatnimi czasy miewałam też okresy dłuższego lub krótszego przestoju. Objawiały się moją nieobecnością tutaj, ale też u Was. I dzisiaj właśnie, w związku z tą kolejną rocznicą, chciałam tak ze szczerego serca podziękować tym z Was, które są ze mną, czytają moje notki i je komentują mimo wszystko :) Mimo moich dłuższych nieobecności, mimo mojego milczenia, mimo rozluźniającego się czasami kontaktu (choć gdy zauważam coś takiego, staram się jednak zadziałać). Nietrudno mi zauważyć, kto odwiedza mojego bloga tylko w ramach rewizyty, a kto zagląda i odzywa się nawet wtedy, gdy ja milczę przez dłuższy czas. Nie mam pretensji do tych pierwszych - blogosfera jest po prostu oparta na wzajemności, ale tym bardziej doceniam obecność tej drugiej grupy i jeszcze raz Wam dziękuję :)
Od czasu do czasu rzucam okiem na statystyki, które tu sobie zamieściłam (wiadomo, że margolka bez cyferek by się nie obeszła :)) i widzę, że dziennie zagląda tutaj nawet około 100 osób. Ale nie śledzę tego jakoś bardzo skrupulatnie i nie wiem, kogo ta setka obejmuje :) Dlatego też mam do Was prośbę - zróbcie mi ten prezent rocznicowy i się odezwijcie :) To prośba do wszystkich - i do innych blogerek i do tych, które swojego bloga nie mają; do tych, z którymi się znam już kilka lat oraz do tych, które czytają po cichu.
Po prostu dajcie mi znać, kto tu jeszcze zagląda, chciałabym wiedzieć, dla kogo jeszcze piszę :)
Margolka jasne, że ZAWSZE tu zaglądam jak tylko zobaczę, że jest nowa notka ;-) Nie zawsze zostawię ślad, ale zawsze pomyślę o Tobie o Was i co tam się dzieje w okolicach Poznania i nie tylko ;-) Ściskam bardzo mocno z okazji rocznicy :-*
OdpowiedzUsuńCieszę się Virdu :) Rozumiem to, że nie zawsze jest czas czy nawet chęci, żeby zostawiać komentarz, ale miło mi, że nadal jesteś i że o nas myślisz ;) Odściskuję
UsuńUfff troche sie przeraziłam jak zobaczyłam tytuł;) Ja zaglądam dość często. Na pewno zawsze kiedy widzę tytuł nowego posta;) Nie zawsze mam coś do powiedzenia, ale czytam;)
OdpowiedzUsuńHmm, rzeczywiście uświadomiłyście mi, że tytuł mógł coś zasugerować :P A chodziło mi o to, że przy okazji takiej rocznicy zawsze nachodzą mnie tego rodzaju refleksje i takie pytania również. Ale tym razem wyjątkowo pewna byłam odpowiedzi ;)
UsuńFajnie, że jesteś. I rozumiem - ja też do Ciebie wpadam i potem wypadam, bo akurat nie mam okazji albo weny, żeby coś po sobie pozostawić.
I ja zawsze czytam :) I ogólnie jestem :)
OdpowiedzUsuńTo miło mi :) Mam wrażenie, że Ciebie dawno "nie widziałam", ale może to dlatego, że po prostu mniej piszesz :)
UsuńOj, ostatnio piszę już prawie tak jak 'kiedyś'. Tylko Ciebie u mnie nie widuję prawie wcale. Ale oczywiście nie mam żalu ;)
UsuńW kwietniu rzeczywiście pisałaś trochę więcej, ale po prostu w świadomości mi zostało to, że jest Ciebie mniej. I dlatego napisałam o wrażeniu, a nie o tym, że CIę nie widziałam, albo, że myślałam, że Cię nie ma.
UsuńNatomiast ja u Ciebie nie opusciłam ani jednej notki przynajmniej od lutego (specjalnie to sprawdziłam przed chwilą). Nawet gdy u siebie pisałam mało, to do Ciebie zaglądałam i ostatni raz "nadrabiać" musiałam chyba w styczniu. Zaglądam zazwyczaj przez linki u MK. Przyznaję, że gdy był czas, że nie odpowiadałaś na komentarze, to mnie to trochę zniechęciło i odzywałam się rzadziej (zawsze tak mam, u każdego) - ale ostatnio w ogóle wszędzie bardzo wybiórczo komentowałam notki, bo było u mnie gorzej z czasem i nie zawsze miałam coś do powiedzenia. Ale przyjmuję to skarcenie na klatę :)
Nie, nie, to absolutnie nie było skarcenie! Zauważyłam tylko, że nawet jeśli piszesz, to komentujesz rzadziej. Wiadomo, pozostawiony ślad po sobie daje 'dowód', że kto u nas był, że czytał. Ale sama przyznaję, że robiłam ostatnio podobnie jak Ty - odwiedzam, czytam, ale nie zawsze komentuję.
UsuńA za nieodpowiadanie na komentarze szczerze przepraszam. Sama bardzo nie lubię, kiedy ktoś zostawia bez echa to, co do niego mówię, więc rozumiem i wiem, że może to irytować. Przyjmijmy, że miałam wtedy taki czas. Teraz staram się nadrabiać ;)
Myślałam, że było :) Nie że zaraz foch, ale taki leciutki przytyk - a że wiem, że jest słuszny, (to znaczy z tym dawaniem znaku, bo podejrzenie o to, ze nie bywam, byłoby bardzo krzywdzące, bo jestem na bieżąco:)) - to przyjęłam to z godnością :P
UsuńTak, zdecydowanie masz rację, że ostatnio rozkręciłam się u siebie, ale u Was już niekoniecznie. Musiałabym i nad tym popracować. Ale też widzę, że wiele z Was ma podobnie - to chyba przez to, że nieraz czyta się za pomocą telefonów czy tabletów, a wtedy komentować niewygodnie, albo przy okazji innych czynności (na przykład podczas jedzenia - ja tak często mam:P) W ogóle nie wiem z czego to wynika, bo doskonale pamiętam, że na przykład chciałam skomentować Twoją notkę o tym, że chciałabyś wcześniej wstawać - a dlaczego tego nie zrobiłam nie mam pojęcia :)
Wiesz, mnie to nie zirytowało, ale własnie lekko zniechęciło. Rozumiałam to - bo widziałam po prostu że w ogóle piszesz mniej, a przecież i mnie czasami takie zniechęcenie blogowe dopadało, więc nie miałam pretensji, ale jednak to sprawiło, że odzywałam się mniej.
Jestem u Ciebie dzień w dzień. I zawsze, gdy dłużej milczysz, odczuwam leciutki niepokój, jak o bliską sercu osobę. Troszkę nawet tak do Ciebie podchodzę, jak do blogowej córki...
OdpowiedzUsuńZgago, bardzo, bardzo miło mi czytać Twoje słowa - zwłaszcza, że mam podobne odczucia w stosunku do Ciebie. Jesteś dla mnie swego rodzaju mentorką, ale kimś bliższym niż niedostępny idol :) Zawsze się liczę z Twoim zdaniem.
UsuńPaulina z Wrocławia. Czytam już parę lat, pewnie ok. 3. Nigdy nie komentuję, bo mam wrażenie, że i tak nie powiem nic mądrego. Nie mam swojego bloga. Ale czytam, czytam z zainteresowaniem i zaglądam prawie codziennie.
OdpowiedzUsuńCześć Paulino :)
UsuńRozumiem, że nie każdy lubi komentować i nie każdy ma coś do powiedzenia w danej sprawie. Dlatego nie oburzam się na osoby czytające bez słowa, ale lubię wiedzieć, że takie są :) Cieszę się, że dałaś znać.
Ja też już się zaniepokoiłam, czy może zamykasz bloga... Ale na szczęście nie :) Jestem, czytam, a z komentarzami faktycznie ostatnio u mnie kiepsko, ale czasami nawet ciężko powiedzieć, czemu tak jest. No i mam nadzieję, że zaglądasz do mnie prywatnie ;)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nic z tych rzeczy :) Nie twierdzę, że nigdy to nie nastąpi, ale na razie w ogóle nie przychodzi mi to do głowy i ewentualne wątpliwości już od dłuższego czasu mnie nie nachodzą.
UsuńRzeczywiście, czasami tak jest, że nie wiadomo nawet dlaczego się słowa nie zostawi..
No właśnie nie! Nie mogę do Ciebie wejść, ale myślałam, że kiedy zakończyłaś działalność publicznego bloga, to i z tamtym skończyłaś. Napisałaś co prawda coś w stylu, że wiemy gdzie Cię szukać, ale pomyślałam, że może ja nie mam tam dostępu! Miałam do Ciebie się odezwać w tej sprawie na maila, ale dosłownie chwilę później dowiedziałam się o śmierci babci Franka no i wyleciało mi to z głowy! W takim razie na którego maila mogłabym napisać?
Dziwne, bo Twojego maila cały czas mam dodanego do moich "prywatnych czytelników", a jednak nie możesz mnie odwiedzić... Nadal aktywny jest mój adres mailowy miletta.blog@gmail.com - prześlij tam jeszcze raz kontakt mailowy do siebie (może z innej poczty niż onet.pl?), to ponownie wyślę Ci zaproszenie :)
UsuńW ogóle ten komunikat jest inny niż w przypadku, gdy rzeczywiście nie mam dostępu do czyjegoś bloga- stąd też moja myśl o tym, że po prostu zawiesiłaś tę stronę. Wiesz, co a spróbuj może wysłać zaproszenie na ten adres margolka.frankowska@gmail.com - ja wtedy klikam, że przyjmuję zaproszenie na innym koncie, ale choć to jest adres onetowski, to konto jest na google (m.in na nim się loguje, żeby pisać tutaj) więc powinno zadziałać...
UsuńWysłałam zaproszenie, mam nadzieję, że teraz już będzie działać wszystko jak trzeba :)
UsuńZadziałało :)
UsuńEjjj! Jaka ja jestem guupia! Cały czas miałam ten dostęp prawdopodobnie! Tylko adres mam źle zalinkowany!
UsuńZdarza się najlepszym ;)))
Usuń:) margolko, chciałam Ci jeszcze napisać, że ja również "znam Cię" jeszcze z czasów onetu :) żeby móc zaglądać do Twojego (zamkniętego przez pewien okres) zakątka sieci prosiłam o Cię zaproszenie, ale z innego maila, bo nie miałam wtedy jeszcze swojego bloga. To tak żebyś wiedziała, że czytam Cię od kilku lat ;)
UsuńTaak? :):) A jak się wtedy przedstawiałaś? :) I jakiego maila podalaś? ;) Tak z ciekawości pytam, żeby sprawdzić, czy pamiętam :)
UsuńTo miło, bo tak jak wspomniałam, cenię sobie szczególnie te długotrwałe wiadomości - wiem, że dość dobrze mnie znacie i jest mi raźniej z tym, że wybaczacie mi moje słabości, bo przecież w przeciwnym razie by Was nie było :)
Tak, tak :) ona_nieznajoma@interia.eu ;) A jak się przedstawiłam wtedy? Właśnie ona_nieznajoma. No i jeszcze wcześniej zdarzyło mi się kilka razy zostawić u Ciebie na onecie komentarze podpisane moim prawdziwym imieniem ;) Jeśli jesteś ciekawa, to znajdziesz me imię na prywatnym blogu ;P
UsuńA daj spokój z tymi słabościami ;) Ja tam bardzo u Ciebie cenię zwłaszcza to, jaka jesteś w komentarzach pod notkami ;) I myślę, że to jest jeden z powodów, dla których ludzie lubią u Ciebie komentować :)
Aaa, no to pewnie, że pamiętam i kojarzę :)) Fajnie, że z osoby nieznajomej i anonimowej stałaś się tą, o której już co nie co wiem i z którą sobie rozmawiam na różne tematy:)
UsuńNa pewno poszukam :) Bo mam zamiar przeczytać te notki, które opuściłam przez moje gapiostwo.
To bardzo miłe co piszesz. Dziękuję Ci za te słowa. Choć wydaje mi się, że niektórzy właśnie mogą mnie odbierać jako osobę arogancką (przez to, że jestem dość pewna siebie a przede wszystkim swojego zdania) albo przynajmniej zarozumiałą. A do tego jestem przekorna
Staram się dawać do zrozumienia, że każdy może mieć swoje zdanie i nie musi się zgadzać ze mną, ale ja i tak będę bronić swojej opinii i jej nie zmienię - i ktoś mi właśnie kiedyś zarzucił, że tak naprawdę narzucam innym w ten sposób swoją opinię.
Ja też się cieszę, że teraz rozmawiamy inaczej, niż gdy nie miałam swojego bloga :)
UsuńI jest mi bardzo miło, że należysz do osób, które chcą mnie poznać bliżej ;) Pomimo tego poślizgu ;P Ale oczywiście rozumiem i zapraszam do nadrobienia zaległości :)
Nawiązując do tego, o czym pisałyśmy u mnie - specjalnie wróciłam do tych notek z pytaniami do Ciebie i odpowiedziami (na szczęście całkiem szybko je znalazłam;) ), bo tam miałam niezły pogląd na Twoje komentarze ;) I mi się nie wydajesz zarozumiała, a Twoje ostrzejsze odpowiedzi nie biorą się z niczego, tylko jednak są odbiciem czyjejś... hmm bezczelności, braku wyczucia czy taktu. Widać, że po prostu piszesz to, co myślisz ;) Ale robisz to w sposób asertywny, Nie zauważyłam, żebyś w którymś miejscu narzucała komuś swoją opinię - wprost przeciwnie - akceptujesz i rozumiesz, że można myśleć inaczej, choć nie zawsze jest się w stanie pojąć tok czyjegoś rozumowania, ale podkreślasz to w sposób kulturalny :) Czy jesteś przekorna? - faktycznie, można to wyłapać, ale dla mnie to jest raczej zabawne, jak czasem się z kimś droczysz ;P
No poślizgi mi się niestety zdarzają - tak jak i przestoje, ale walczę z tym :)
UsuńMam wrażenie, że naprawdę bardzo dobrze rozumiesz moje intencje przy komentowaniu, bo rzeczywiście wydaje mi się, że bardzo trafnie to wszystko opisałaś. Ja faktycznie jestem asertywna, ale staram się być wobec innych kulturalna i nienarzucająca się, ale mam też świadomość tego, że czasami moja odpowiedź jest obcesowa bądź niezbyt uprzejma - ale wiele zależy od tego, w jaki sposob ktoś się do mnie zwraca oraz od danej osoby również... Bo jakby nie było - tak jak w życiu tak i tutaj przecież nie wszystkich traktuję na równi - tak się po prostu nie da, bo ilu ludzi tyle charakterów a co za tym idzie, tyle rodzajów sympatii. Bądź nie.
A moja przekora też uaktywnia się tylko w niektórych przypadkach :) Są po prostu słowa, zdarzenia, zachowania i osoby, które właśnie tak na mnie działają, ze mam ochotę coś powiedzieć/zrobić na przekór :)
Ze swojej strony przyznam, że coraz częściej zaglądam na blogi, żeby przeczytać notkę, a niekoniecznie napiszę komentarz - nie chcę pisać na odczepnę, żeby było, że coś napisałam, a bez większego sensu. I przyznam szczerze, że teraz też miałam tak zrobić, bo weszłam tu do Ciebie przed wyłączeniem komputera :))) Cieszę się bardzo, że tytuł jest nieco przewrotny. To prawda, zmieniamy się, zmienia się nasze patrzenie na blogowanie i w ogóle na wszystko. Ten dystans jest zarówno zły i dobry. Wiem, odkryłam Amerykę :)))
OdpowiedzUsuńWiem, o czym piszesz, bo mam podobnie i dlatego właśnie napisałam, ze nie mam zamiaru się wybielać :) W każdym razie Ty rzeczywiście należysz do grona tych "pewniaków", o których wspomniałam i zauważalne było, że odzywasz się rzadziej, jednak oczywiście nie doszukiwałam się w tym niczego złego. Przyznaję, że lekki żal za tamtymi wymianami opinii trochę jest, ale wiem, że tak po prostu bywa i że ja sama też się tak nie angażuję jak kiedyś (głównie z braku czasu) :) Bo właśnie jest tak jak napisałaś - dystans ma swoje bardzo dobre strony, ale powoduje też skutki uboczne w postaci mniejszego zaangażowania. Ale pozwól, że zapytam Cię tak z czystej ciekawości, czy Twoja mniejsza aktywność wynika z braku czasu, chęci, czy może to właśnie mój blog zmienił charakter i trudniej się go komentuje (pytam bo oczywiście trudno mi to stwierdzić, bo nie stoję z boku)
UsuńZ tym tytułem wyszło mi zupełnie przypadkiem, ale w sumie stwierdzam, że może nawet fajnie :P Odrobina emocji nie zaszkodzi, a dzięki temu dowiedziałam się, że wiele osob jednak nie chciałoby, zeby to pożegnanie nastąpiło :)
Hm... Myślę, że Twój blog zmienił nieco charakter, ale to dlatego, że i Ty się zmieniłaś. Jesteś już na innym etapie życia, dojrzałaś (oczywiście, nie znaczy to, że wcześniej byłaś niedojrzała ;))) patrzysz inaczej na pewne sprawy i nie piszesz już tak beztrosko. Ale to widzę u innych i u siebie też - kiedyś pisało się o pierdołach i pierdółkach, dziś przybyło problemów, poszerzyły się horyzonty, widzimy nieraz więcej niż byśmy chcieli.
UsuńOsobiście piszę rzadziej z braku czasu, choć przy komputerze siedzę o wiele dłużej niż kiedyś. Szukam informacji do artykułów, piszę te prezentacje i teksty turystyczne, a potem marzę tylko o tym, żeby odejść od biurka i wyłożyć się na łóżku. Sam P. mówił mi niedawno, że widać, że zaniedbałam blog i blogowanie. Staram się, ale czasem po prostu mam dość klawiatury, a nie chcę traktować tego jak obowiązku, bo przecież nie o to chodzi. Ogólnie zdziadziałam, praktycznie z nikim się nie umawiam i trudno mnie wyciągnąć na miasto. Trzeba z tym walczyć. Jeszcze pół miesiąca ciężkiej harówki i powinno być lepiej :)))
Jasne, to nawet ja widzę, że ten blog się zmienił :) Nawet gdybym chciała, to nie potrafiłabym pisać tak, jak kiedys - między innymi z tych powodów, które wymieniłaś. Mam inne problemy, inne życie, ja jestem inna. Ale miałam na myśli, czy zmienił się w tym sensie, że teraz trudniej Ci go komentować - (bo na przykład nie masz nic do powiedzenia na dany temat albo jest mało inspirujący :P) - czy po prostu taką masz ostatnio tendencję, że bardziej biernie podchodzisz do blogosfery w ogóle (ja tak czasami mam)
UsuńU mnie też nieraz to Franek się dziwił, że rzadziej pisałam i chociaż czasami mi z powodu bloga dokucza, to kiedy wspominałam coś o tym, że może powinnam przestać pisać albo że czuję lekkie zniechęcenie, to właśnie on mnie jakoś motywował swoim zdziwieniem i może nawet lekkim rozczarowaniem :)
Rozumiem Cię doskonale - ja też codziennie pracuję po osiem godzin tylko przy komputerze, ale ta praca ma zupełnie inny charakter. Ty żyjesz z pisania, więc wcale się nie dziwię, że w chwili wolnej pisanie może niekoniecznie Cię relaksować :)
Taką mam ostatnio tendencję :))) Jestem ciekawa co u Was słychać, ale nierzadko poczytam, zastanowię się chwilę, nieraz nawet zacznę pisać komentarz, a potem go kasuję, bo zdaję sobie sprawę, że nie napisałam nic mądrego, tylko takie pitu pitu :))) A nieraz wystarczy mi się tylko wyspać i od razu jestem chętna do dyskusji, wypytywania o jakieś szczegóły-szczególiki z notki i w ogóle. I komentarz ciągnie się jak rolka papieru ;)))
UsuńNa fali Twojego posta przejrzałam sobie dziś kilka starych notek z mojego bloga - takich hen hen, z 2010 roku i wcześniej. Nieźle się przy nich ubawiłam, a pisałam wtedy w sumie o niczym. Dziś piszę zupełnie inaczej, nudniej, ciężej :))) Po części nie mam o czym, bo moje życie zrobiło się strasznie monotonne, a po części straciłam gdzieś tę lekkość pisania. Taka mała dygresja a propos zmian w blogowaniu, patrzeniu na rzeczywistość i sam blog :)))
Taka tendencyjna więc jesteś.. :P Rozumiem. No to ja mam właściwie tak samo, chociaż kiedy mam więcej czasu i taki wewnętrzny luz, że nie mam na blogach żadnych zaległości itd (choć ostatnio trudno mi go osiągnąć), to się nawet nie przejmuję i komentuję na zasadzie "pitu pitu" :D
UsuńNie zauważyłam tej utraty lekkości i nudy. Ale rzeczywiście - ciężej jest w odniesieniu do tematyki. Można by powiedzieć, że piszesz teraz bardziej z sensem (nie żeby było bez sensu kiedyś :P, ale chodzi mi, że notka teraz ma zwykle konkretny temat a nie jest o wszystkim i o niczym) - brakuje mi z jednej strony tych swobodnych notek pozornie o niczym, ale z drugiej strony sama po sobie widzę, że jak czasami siadam, zeby napisać coś mało konkretnego albo o tym, co jadłam na śniadanie i ile razy byłam siku :P to sobie myślę, że kto to będzie czytał i odpuszczam. A przecież u innych mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Dla mnie !
OdpowiedzUsuń:))))
Cieszę się, że jesteś!
UsuńFajnie, że jest dla kogo ;)
lubie czytac ten ciekawy mily blog napisala kaska
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło w takim razie :) I oczywiście nadal zapraszam ;)
UsuńMarta z Dublina:) czytam od kilku lat, nigdy nie komentuje :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCześć :)
UsuńJasne, nie zawsze trzeba komentować, ja to doskonale rozumiem i nie wymagam tego od czytelników, ale lubię wiedzieć, ze są, stąd od czasu do czasu taka inicjatywa z mojej strony, żebyście dały znać :)
Wszystkiego najlepszego dla bloga i Autorki :-)
OdpowiedzUsuńNastraszyłaś tym tytułem :-P
Dziękuję bardzo ;))
UsuńTak, jak napisałam Dziewczynom powyżej, jakoś nie pomyślałam o tym, że to tak zabrzmi :P To znaczy, to niby oczywiste, ale jakoś nie zwróciłam na to uwagi :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPaulina z Siedlec, czytam od 2 lat, regularnie Cię odwiedzam i z przyjemnością czytam nowe notki ;)
OdpowiedzUsuńWitaj :) W takim razie przyjemnie mi Cię gościć, cieszę się, że dałaś znać i zapraszam do zaglądania w dalszym ciągu.
UsuńJa oczywiście jestem też :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Truskawko!
UsuńJestem ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie :):) Odhaczona! :P
UsuńMiewam podobne refelksje i też żal mi osób, które odchodza, znikają, wiele znajomości przez prawie 7 lat mojego blogowania się zakończyło. teraz tak naprawdę zostałą mi garstka osób, bo choć dostęp ma chyba z 80, to regularnie odwiedza mnie kilka/ kilkanaście.
OdpowiedzUsuńJedyną opcja na nawiazanie nowych znajomości byłoby odblokowanie bloga, ale tego nie chcę, za dobrze mi tak jak jest teraz i choć z jednej strony trace możliwość poznawania nowych osób, to wole już tę garstkę sprawdzonych ludzi:)
A wiesz, że się wystraszyłam jak przeczytałam ten tytuł?!
No to jest szmat czasu i w zasadzie nic dziwnego, że niektóre znajomości się konczą albo rozluźniają. Ale w takim razie tym bardziej się cieszę, że jest kilka z Was z którymi "trzymam się" cały czas i jest mniej więcej tak samo przez te wszystkie lata. Bo urwanie znajomości to jedno, ale najbardziej jest żal, gdy z kimś się było dość blisko a tu potem trach i nagle kontakt zerwany nie wiadomo, dlaczego.
UsuńA może odwiedza Cię dużo więcej, tylko się po prostu nie odzywają? Niemniej jednak faktem jest, że często dostęp chce wiele osób, a potem nie zaglądają.
Mój blog nie jest zablokowany, więc ja akurat jestem otwarta na nowe znajomości i całkiem niedawno dwie takie "nabyłam" :P Z tym, że akurat obie dziewczyny miały zablokowane blogi, więc cieszę się, że to one się odezwały. Bo właśnie to wygląda często tak, że inicjatywa musi należeć do tych zablokowanych osób, jako że nie da się do nich dotrzeć. No i zdecydowanie kiedyś ta "wędrówka ludów" na blogowisku była zdecydowanie częstsza i bardziej oczywista. Teraz środowiska trochę się pozamykały, a szkoda.
No właśnie Dziewczyny mnie uświadomiły, że to zabrzmiało "groźnie" :P Ale nawet teraz się z tego cieszę, bo to miło wiedzieć, że wizja mojego zniknięcia jednak trochę Was przestrasza :)
zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości notki, z każdym słowem - jakbym czytała o sobie :)) chociaż ja już trochę odpuszczam, nie zwracam tak uwagi na komentarze, ale w sumie to jest temat na oddzielną notkę :D
OdpowiedzUsuńblogosfera się zmieniła, my się zmieniłyśmy, ludzie się zmienili - lata lecą, charaktery człowiekowi się zmieniają.
Jestem tutaj codziennie, nie zawsze jednak komentuję.
Meila Ci napisałam też niedawno odnośnie zmiany adresu :)
To miło, że rozumiesz, co miałam na myśli.
UsuńWiesz, tak jak napisałam, nauczyłam się już dystansu do blogosfery, co może też oznaczać, że również czasami odpuszczam. Natomiast jeśli chodzi o komentarze - ja zwracam na nie uwagę w tym sensie, że są one jednak ważne dla pielęgnowania relacji. Nigdy nie uważałam, ze każdy ma się bezwarunkowo odzywać - wręcz przeciwnie, nie mam nic przeciwko cichym czytelnikom. Ale lubię te dyskusje pod notkami, bo często są one uzupełnieniem posta, no i właśnie dzięki nim można się lepiej poznać i dbać o znajomość.
Tak, to zupełnie naturalne że zmienia się blogosfera, skoro my same widzimy, że i nasz blog i stosunek do niego się zmienił.
Tak, dostałam maila! Miałam Ci odpowiedzieć, ale problem z moim mailem jest taki, że wiadomości są przekierowane na inny adres i żeby odpisać, muszę się logować na innym koncie, a w pracy nie bardzo mogę (w domu generalnie mniej czasu spędzam przy komputerze). Ale odpowiem! :) Tak czy inaczej trafiłam, choć też jeszcze się chyba nawet nie odezwałam :/ Sama nie wiem dlaczego.
ooooooo to ja jestem z tych komentujących nieregularnie :) nie mam już na to tyle czasu co kiedyś i wpadam sporadycznie często podczas śniadania jak teraz albo robiąc coś innego w międzyczasie i wtedy nie mam z reguły czasu albo wolnych rąk do skomentowania więc czytam i wychodzę, za jakiś czas wracam i jestem zdziwiona, że nie skomentowałam a przecież czytałam ...
OdpowiedzUsuńCzęsto właśnie się na tym łapię, że czytam ale nie komentuję z braku czasu ;/ u siebie zresztą też nie bywam regularnie i nie zawsze odpisuję szybko na komentarze ... ale oczywiście bywam, czytuję, i życzę kolejnych lat :)
Polly, doskonale wiem, o czym piszesz, bo mam tak samo :P Zwłaszcza z tym zdziwieniem, gdy szukam pod notką swojego komentarza - a tu go nie ma i uświadamiam sobie, ze chyba tylko pomyślałam o tym, co napisać, ale tego nie zrobiłam :D Bo ja właśnie też częściej teraz zaglądam na blogi tak "przy okazji" albo przez telefon i wtedy nie mam jak komentować. I też często przy jedzeniu :P
UsuńDlatego rozumiem Cię i wiem, że tak czasami po prostu jest, że się na blogach - również swoim bywa mniej. Ale fajnie, że w ogóle nadal jesteś, bo można powiedzieć, że Ty też do "starej" ekipy należysz ;)
Odwiedzam Cię regularnie od 3 lat, pamiętam jeszcze czasy na Onecie ;) i bardzo lubię to kolorowe miejsce w blogosferze :) pozdrawiam Emi
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się, że nadal jesteś i że moje kolory Ci odpowiadają :P Ja też do Ciebie zaglądam, ale już się daaawno nie odzywałam :/ Muszę to zmienić, ale ile razy zaczynam się ogarniać z odwiedzinami regularnymi i komentowaniem, to coś się dzieje u mnie w pracy albo w życiu takiego, ze znowu gubię wątek.
UsuńHmmm, choć tak dzisiaj to się zastanawiam, czy dobrze kombinuję, że Ty to Ty? :) Piszesz swojego bloga?
UsuńJa zaglądam :) nie zawsze komentuje ale z notkami jestem na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńDzięki Wrześniowa :) Kurczę, ja się biję w piersi, ze u Ciebie już się dawno nie odzywałam :( Przepraszam - też zaglądam, ale zazwyczaj tylko tak wpadam i wypadam.
UsuńA zaglądam, zaglądam, jeszcze za czasów onetu czytałam ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi :)) Osoby które wraz ze mną przeniosły się z Onetu są mi chyba szczególnie bliskie, bo znają również to moje wcześniejsze wydanie :)
UsuńJestem i cieszę się, że nawet nie próbujesz znikać;) Pod większością tych blogowych refleksji mogłabym się podpisać. Jest już zdecydowanie inaczej niż kiedyś i kiedyś (bo ja pamiętam jeszcze bardziej zamierzchłe czasy). Tego nowego nurtu blogowania (lifestyle, parentings i inne "cuda") to już w ogóle nie ogarniam, dlatego cieszę się, ze coś z tamtej blogosfery jeszcze zostało i, ze mogę być czyimś czytelnikiem bez bycia fanem jego strony na fb;p Staram się być wciąż aktywna, ale przyznaję, ze nie zawsze mi to wychodzi, bo często czytam przez telefon, a wtedy po prostu nie komentuję. Paradoksalnie takie udogodnienia jak łatwy dostęp wfi czy portale społecznościowe, które miały ułatwić kontakt tak naprawdę wpływają na rozluźnienie relacji.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, teraz nawet nie próbuję :P Nie mówię, że nigdy mnie nie nawiedzały takie myśli, ale od jakiegoś czasu się ich zupełnie pozbyłam i czuję, że nawet kiedy nie mam czasu, czy też weny pisać, to nie jest czas, żeby rezygnować z tego zupełnie.
UsuńCzasami żałuję, że i ja tych "zamierzchłych" czasów nie pamiętam i że zaczęłam pisać o dwa lata za późno :P Ale cóż, czasu nie cofnę ;)
I się cieszę, że trochę Was z tego początkowego okresu mojego blogowania zostało. Bo ja też nie umiem się wczuć już w te nowe blogowe klimaty :)
O tak, masz rację z tym telefonem! Ja mam tak samo - nie umiem komentować na telefonie, czy nawet tablecie i wtedy tylko czytam.
Trzy lata za późno, bo mi zaraz stuknie 9 lat;p Nie wiem, czy by Ci się spodobało, bo wtedy jakakolwiek interakcja z czytelnikami to była rzadkość, blogi stylem przypominały takie prawdziwe pamiętniki pisane dla samego siebie tyle, ze na klawiaturze, a nie do zeszytu;) Mi najbardziej podobały się lata 2008-2010, wtedy poznawałam większość z Was i te relacje były wtedy naprawdę intensywne;)
UsuńA mi się właśnie kojarzyło jakoś, że te lata zanim zaczęłam pisać to był ten fajny czas - ale w sumie podstaw do takiego myślenia nie miałam :) Można więc powiedzieć, że wstrzeliłam się w sam raz :P A napisałam o tym roku 2006 bo często zastanawiam się, jak wyglądałby mój blog, gdybym opisywała tamten czasu kiedy szalałam z koleżankami na studiach, zaczęłam pracować, poznałam Franka i zamieszkałam w Hiszpanii. Zreszta ja do pisania bloga przymierzałam się jeszcze jako nastolatka, kiedy to w ogóle nie było popularne, ale jakoś nie umiałam zacząć :P Chyba musiałam poczytać trochę cudzych blogów, zeby się zorientować, że nie ma żadnych reguł :)
UsuńAle chyba rzeczywiście to po 2010 zaczęło się cos powoli zmieniać.
Zagladam :)
OdpowiedzUsuńDawniej było inaczej... obowiązkowy łańcuszek do obskoczenia codziennie :) Teraz "poluję " na notki w linkach i wtedy wchodzę. Czasem na komentarz braknie czas, bo w międzyczasie coś się wydarzy :D Ot, życie matki :P
Cieszę się :)
UsuńO znam to - też swego czasu leciałam po kolei przez wszystkie linki - choć miałam je podzielone na kategorie tych bardziej i mniej aktywnych osób :) Teraz zaglądam już bardzo wyrywkowo :( Ja z kolei mogłabym powiedzieć - ot życie zapracowanej kierowniczki :P Bo u mnie to głównie praca wpłynęła na ten brak czasu
W dodatku nie wiem od jakiego już czasu mam w moich linkach totalny bałagan i to sprawy nie ułatwia.
Ja jestem regularnie od lat...nie wiem ilu..5 na pewno:) Kawał czasu:)
OdpowiedzUsuńWat
Oj faktycznie sporo czasu się juz na pewno znamy! Tak jak już wspominałam powyżej, z tym z Was, które towarzyszycie mi już wiele lat czuję się szczególnie związana - zwłaszcza, że wiecie, jaka byłam kiedys :) No i cieszę się, że nawet pomimo tego, że sama już tyle czasu nie piszesz, ciągle jesteś... :)
UsuńWczoraj aż sama wróciłam do swojego bloga:) Dawno mnie tak nie było. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do pisania.
UsuńMam teraz trudny okres i chciałam zobaczyć, jakie emocje towarzyszyły mi przy poprzednim, jak sobie z nim poradziłam. Dobrze było poczytać, co wtedy czułam.
Przepraszam, że nie odpisałam na Twojego ostatniego maila.
Ale jestem, czekam, czytam, martwię się, cieszę, trzymam kciuki, zżyłam się z Wami;)
Wat
Mimo, że nie umiem sobie na chwilę obecną wyobrazić, że ot tak po prostu przestałabym pisać, to potrafię sobie wyobrazić, że można wiedzieć, że się już do tego pisania nie wróci.. A na siłę się po prostu nie da. Choć oczywiście chętnie bym zaglądała :)
UsuńHmm, nie brzmi to najlepiej, czy powód jest rownież ten sam, co wtedy? W każdym razie przykro mi to czytać, ale gdybyś chciała się "wygadać" to mój mail jest do Twojej dyspozycji. I nie szkodzi, że nie odpisałaś - ja wiem jak to jest, że czasami się po prostu nie składa. Sama mam kilka zaległości w tej kwestii. Ale cieszę się, że jesteś mimo wszystko, naprawdę :)
i ja dalej tutaj jestem :)
OdpowiedzUsuńchoć po cichu to jednak jestem...
Bardzo się cieszę M, dobrze wiedzieć, że jesteś, bo przyznaję, że myślałam nieraz, czy jeszcze tu bywasz. Szkoda, że już nie piszesz, ale wiem, że kilka razy próbowałaś powrócić na blogowisko - skoro się nie do końca udało, to widocznie po prostu nie nadszedł czas. Ja to rozumiem, bo wiem, że czasami po prostu człowiek chce, ale mu nie wychodzi.
UsuńCzytam i zaglądam regularnie :)
OdpowiedzUsuńJestem i ja.. ale mam nadzieję, że o tym wiesz;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie miałam takie podejrzenia co do Ciebie.. :)
UsuńJa jestem i czytam regularnie, za każdym razem, kiedy mam dostęp do internetu (czasem nawet w telefonie) wchodze na Twojego bloga i sprawdzam czy pojawiło się już coś nowego ;)) Niestety nie zawsze daje o sobie znać pod notką, czasami wynika to z tego, że jest to tylko "szybki przegląd newsów" i nie mam już kiedy skomentować a czasami dlatego, że zwyczajnie w świecie nie wiem co napisać a wole milczeć niż napisać coś bez sensu ;p
OdpowiedzUsuńZ okazji rocznicy wszystkiego , co najlepsze i bardzo się cieszę, że nie zamierzasz kończyć pisać, bo (moge to śmiało "powiedzieć" ) uwielbiam Twój blog ! ;)
Wiem bardzo dobrze o czym piszesz, bo ja właśnie najczęściej wpadam na Wasze blogi tak w ramach "przeglądu" - na przykład podczas posiłków w pracy albo przez telefon. No i wtedy rzeczywiście komentowanie nie bardzo wychodzi.
UsuńDziękuję :) Nie, nie zamierzam przestawać - nie mowię, że nigdy, bo przecież tego nie wiem, ale ostatnio takie mysli mnie nie nachodzą.
Bardzo mi miło! Nie spodziewałam się, że ktoś go może uwielbiać :))
hehe a jednak ;D czyta mi się go jak dobrą książkę i dlatego zawsze czekam na więcej i więcej ;))
UsuńZawstydzasz mnie :P
UsuńJa tez regularnie podczytuje juz od dluzszego czasu :)Dominika
OdpowiedzUsuńDziękuję, że się odezwałaś :) I zapraszam w dalszym ciągu.
Usuńjestem jestem, mniej lub bardziej regularnie ale jestem :)
OdpowiedzUsuńkolejnych lat szczęśliwego blogowania ;)
O, jesteś?:) Bardzo się cieszę, bo przecież Ty to w ogóle jesteś "najstarszą" moją współblogerką i zawsze będę miała sentyment do Ciebie - a myślałam, że ostatnio raczej nie bywasz - z wiadomych powodów. WIem, ile masz na głowie, więc tym bardziej dziękuję, ze zaglądasz ;)
Usuńczytam czytam czytam od joli
OdpowiedzUsuńCześć Jolu :)
UsuńNo mało zawału nie dostałam przez ten tytuł. Chcesz mnie kobieto doprowadzić do zawału? Nie udaje mi się zajrzeć na blogi codziennie, ale jesteś w moim absolutnym topie. Z resztą, przecież wiesz :*
OdpowiedzUsuńOj tam, trochę emocji nie zaszkodzi :P Ale tak, jak juz pisałam wyżej, efekt ten był niezamierzony :)
UsuńJa właściwie zaglądam codziennie, ale dość wyrywkowo i w ramach codziennej "prasówki" :)
Bardzo mi miło Polu :*, zwłaszcza, że i Ty w topie jesteś, choć żałuję, że nie piszesz częściej :)
Po komentarzach widać, że dla sporego grona piszesz. Gdybyś miała przestać, żal byłby ogromny, pewnie nie tylko mój.
OdpowiedzUsuńZatem niech nowy blogowy rok będzie pełen dobrych słów i nowych notek :)
No właśnie przyznam, że odzew mnie niesamowicie zaskoczył! Bo naprawdę wydawało mi się, że ze względu na mój spadek aktywności kilka miesiący temu, który chyba dopiero niedawno się skończył, wiele osób odeszło.
UsuńI jest mi naprawdę miło, że cały czas jesteście :) Dziękuję!
Ja tam się cieszę, że nie zawieszasz bloga czy coś w tym stylu:) Czytam, ujawniam się i nie mam zamiaru znikać!
OdpowiedzUsuńNic w tym stylu :) Cieszę się, że sie ujawniłaś i dzięki temu zyskałam nową blogową znajomość.
UsuńCzytam :) Trafiłam tu z "Kulinarnych szaleństw Margarytki" około grudnia zeszłego roku (wtedy to za jednym zamachem przeczytałam całego bloga od końca do początku :) ). Nie komentuję, bo cóż... taki ze mnie typ człowieka - jak nie mam czegoś wartościowego do powiedzenia - w sensie służyć pomocą, doświadczeniem lub sama pytać o coś, to nie piszę (to jest może mój 10 komentarz w życiu na jakiejkolwiek stronie, przez 15 lat bytności w internecie!). W każdym razie czytam i podoba mi się tu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
Witaj Asiu! Bardzo mi miło w takim razie, że postanowiłaś ten dziesiąty komentarz zostawić u mnie :) Doskonale rozumiem, że ktoś lubi być tylko biernym obserwatorem i nie mam nic przeciwko - ale lubię wiedzieć, ze ktoś zagląda, stąd moja inicjatywa w tej notce. A komentowanie dla samego komentowania też mija się z celem, więc jeśli ktoś tego nie czuje, to jak najbardziej ma prawo do czytania w milczeniu, bo przecież mój blog jest publiczny.
UsuńI bardzo mi miło, że sięgnęłaś nawet do archiwum :) Ja sama gdy do kogoś trafiam też lubię zobaczyć jak ktoś pisał kiedyś i jaką jest osobą. Cenię sobie osoby, które zostają ze mną na dłużej i które właśnie znajdują nawet czas, zeby przeczytać dawne notki, bo wiem, że to że czytają, nie jest tak całkiem przypadkowe.
Pozdrawiam również :)
Odwiedzam i podczytuję może nie codziennie, ale w miarę regularnie. Ciekawe miejsce, najbardziej spodobało mi się "Ogłoszenie" na samym początku - niejednokrotnie miałam ochotę je skopiować i umieścić u siebie, gdy mój blog co jakiś czas przeżywa najazd komentatorów-kosmitów. :P
OdpowiedzUsuńA, no i siłą rzeczy najbardziej interesujące dla mnie były posty około-ślubne i jak piszesz o Waszej relacji. Inspirujące. :D
Pozdrawiam!
Ja na szczęście czasy najazdów kosmitów mam już chyba za sobą ;) Odkąd jestem na blogspocie zdecydowanie mi się to nie zdarza. W każdym razie myślę, że mogłabym CI na takie okazje ogłoszenie wypożyczyć :P
UsuńMiło mi, że zaglądasz (i to zrozumiałe, że nie codziennie). Ja też byłam już u Ciebie! Ale się nigdy nie odezwałam :( Muszę się wreszcie zmobilizować.
Oj, żałuję, że nadal nie mogę pisać okołoślubnie :P
Pozdrawiam również :)
Po Cichu. eM
OdpowiedzUsuń10000000lat z okazji rocznicy :)
Tym bardziej dziękuję za odezwę ;))
UsuńTyle czasu to nie wiem, czy dam radę pisać, ale zrobię, co będę mogła :P
Jestem, czytam :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi :) Zwłaszcza, że to już całkiem sporo czasu, a Ty nadal jesteś :)
UsuńPozdrawiam również.
Ja też wróciłam na początku kwietnia po około 2 miesięcznej nieobecności - praca praca praca plus brak neta w domu :(
OdpowiedzUsuńAle nadrobiłam zaległości i teraz jestem na bieżąco i ściskam mocno!
O Tobie też często myślałam - w sensie zastanawiałam się, czy jeszcze zaglądasz :) Wiem, że z czasem jest u Ciebie kiepsko. Ale tym bardziej się cieszę, że jesteś nadal!
UsuńOdściskuję:)
ja jestem i ja zaglądam :D tylko nie zawsze mam czas na komentowanie :) a nie wiem czy zauważyłaś kwiaty? specjalnie dla Ciebie się pojawiły wiadomo gdzie :)
OdpowiedzUsuńO żesz, widzisz! Zapomniałam skomentować :( Widziałam, ale "przez telefon" a jak korzystam w ten sposób z internetu to nie umiem za bardzo komentować. No a później wyleciało mi z głowy! Śliczny ten Twój parapet :) I f ajnie wyglądają te ozdóbki w doniczkach. Jeszcze się wrócę do tej notki, więc możesz liczyć na mój komentarz, choć z takim opóźnieniem.
UsuńFajnie, że jesteś - no i że dałaś znać i dzięki temu mogłam Cię poznać :)
Pierwsza myśl po przeczytaniu tytułu była taka, że to dziwne, ostatnio się bardziej uaktywniłaś, a tu nagle pożegnanie? nieee, to musi być dla przekory... ;)
OdpowiedzUsuń:)) O, takie logiczne podejście mi się bardzo podoba :) Chyba właśnie dlatego nie spodziewałam się, że ktoś faktycznie może pomyśleć, że nie będę już pisać, bo nic ostatnio na to nie wskazywało :)
UsuńOdmeldowuję się. Wprawdzie z blogiem mi ostatnio mało po drodze, ale bywam i sama z pisania zrezygnować nie zamierzam. Czasem się wentyl przydaje, choćby raz na miesiąc.
OdpowiedzUsuńOdhaczam obecność :D A tak serio - cieszę się bardzo, że jesteś - nie tylko u mnie, ale i u siebie, nawet pomimo tego, że właśnie trochę inną drogą kroczysz. A jednak ciągle jesteś, już od tylu lat.. :) I obyś była!
Usuńmelduję się jako stała czytelniczka:) Nie zawsze zostawiam komentarz gdyż nie zawsze mam coś sensownego do dodania pod Twoimi postami, ale zaglądam minimum raz na tydzień. To już od kilku lat nawyk:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Wiesz, należysz do grona tych osób, których zniknięcie zauważyłabym na pewno! Od tylu lat już przecież pod moimi notkami znajduję komentarze od Ciebie - a i bez Twojego zbioru złotych myśli byłoby mi łyso :) Więc cieszę się, że jesteś! A że komentarz nie pojawia się pod każdą notką naprawdę nie ma większego znaczenia :)
UsuńPisz długo Małgosiu:) pięknie się Ciebie czyta.zaglądam na Twojego bloga praktycznie codziennie i niecierpliwie czekam na nowy post gdy go nie ma:) Pozdrawiam - stała czytelniczka Dorota:)
OdpowiedzUsuńBędę się starać! :) Wasze komentarze chyba dały mi jakiegoś kopa, bo nie spodziewałam się takiego odzewu i nabrałam jeszcze większego entuzjazmu.
UsuńBardzo mi miło, dziękuję i również pozdrawiam :)
Pewnie że zaglądam i gratuluję wytrwałości w blogowaniu :))
OdpowiedzUsuńTwoja obecność bardzo mnie cieszy - zwłaszcza, że sama już nie piszesz (a szkoda!, na szczęście Twoje maile mi to wynagradzają - odpowiem! tylko proszę o chwilę cierpliwości)
UsuńI dziękuję ;)
Spokojnie, jestem ostatnią osobą, która może wymagać i oczekiwać szybkiej odpowiedzi, bo sama miałam ogon... ale w końcu się wzięłam i jaką ulgę poczułam :))
UsuńTo się cieszę:)I wiem o jaką ulgę
UsuńCi chodzi:)
Ja zaglądam często, kiedyś pisałam bloga (insula-poesis) z wierszami, potem miałam przerwę w blogowaniu. To, co teraz pisuję na swoim blogu, dalekie jest od regularności. Ale bez względu na moje blogowanie, do Ciebie często zaglądam zawsze :) Pamiętam jeszcze czasy Onetu. "Franka na okresie próbnym"...;) Oj, zadziało się przez te parę lat zadziało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No jasne, że pamiętam Ciebie i Twojego bloga. I tak jak pisałam już wyżej komuś, czuję się szczególnie związana z tymi z Was, które pamiętają jeszcze i mnie i Franka właśnie z tamtych czasów...
UsuńAle to teraz gdzies piszesz, czy nie? A jeśli tak, to można prosić o adres? :)
Tak, piszę czasami tutaj : http://wspomniennik.blogspot.com/
UsuńWszystko jest takie "w budowie"- niestety nie mam czasu, żeby dostosować szablon i na inne takie estetyczne kwestie. Może w czasie wakacji coś się uda z tym zrobić. Gdybym chciała zacząć od formy, to pewnie blog ruszyłby kilka lat później ;)
Dzięki za adres :) Będę zaglądać.
UsuńRozumiem Cię, bo mi też bardzo duzo czasu zajęło zanim dostosowałam szablon do moich potrzeb i zrobiło się tak, jak chciała.
Ja też zaglądam :) Wprawdzie nie ma już na blogach tej magii co dawniej, ale... to jednak jest fajne hobby :)
OdpowiedzUsuńNie ma, to prawda. Widzę, że wszystkie to odczuwacie - wiedziałam, że mnie zrozumiecie :) Ale masz rację, mimo wszystko coś fajnego w tym pisaniu jest.
UsuńZaglądam cały czas czasem komentuje a czasem tylko przeczytam ale jestem.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja, więc rozumiem. Kiedyś komentowałam wszystko - teraz często tylko przeglądam blogi. Ale najważniejsze, że cały czas nadal jesteście :)
UsuńProdszę , jak ten czas leci.
OdpowiedzUsuńUwielbiam pisać tak, jak i Ty i cieszę się , że mogę to robić na blogu
Pozdrawiam serdecznie:)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
O, jak miło wiedzieć, że i Ty jesteś :) Zwłaszcza, że Twojego bloga podczytuję już wyjątkowo po cichu:)
UsuńTo blogowisko to jednak fajna sprawa -choć zmieniło się bardzo z upływem czasu... Ale miło, że niektóre osoby niezmiennie są :)
ja też zaglądam tu codziennie w poszukiwaniu nowych notek, i za każdym razem gdy je znajduję to buzia sama mi się uśmiecha :) pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych lat pisania! Iskiereczka
OdpowiedzUsuńCieszę się, że i Ty jesteś już od paru lat (choć nie wiem kiedy to minęło) Ciebie z kolei mogę zaliczyć do tych cichych 'czytaczy', których jednak kojarzę :) A co u Ciebie?
UsuńDziękuję i również pozdrawiam.
tak , to już kilka lat... nie mam pojęcia kiedy to zleciało... masz rację jestem raczej z tych "cichych czytaczy", ponieważ najczęściej czytam Twoje notki na telefonie i nie mam opcji by komentować niestety. U mnie wszytsko dobrze, dziękuję :) pozdrawiam! Iskiereczka
UsuńJa też nie mam pojęcia :)
UsuńAle mimo, że jesteś "cicha" to jednak Cię kojarzę, jakieś tam skojarzenie z Twoją osobą mam - i właśnie o coś takiego mi chodzi ;) Nie wymagam komentowania każdej notki, ale lubię wiedzieć, kto zagląda, lubię kogoś właśnie "kojarzyć" :)
I doskonale wiem, co masz na myśli - ja też przez to, że często przeglądam blogi przez telefon, nie komentuję.
I ja tez wiernie czytam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi :)
UsuńWpadam od czasu do czasu :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO, dobrze wiedzieć :) Naprawdę mi miło i pozdrawiam również!
UsuńI ja się melduje, co prawda z lekkim poślizgiem ale jednak :D
OdpowiedzUsuńCzytam, wiernie czytam i nie komentuje ;P
Pozdrawiam serdecznie
achna79 :)
Oczywiście Cię kojarzę :) I cieszę się, że jesteś nadal :)
UsuńPozdrawiam również
Witaj :) Gratuluje kolejnej rocznicy ;)
OdpowiedzUsuńja jestem...czytam "po cichu"...wiec i dla mnie piszesz :)
Przyznaje się bez bicia...ostatnio jakos zaniedbalam swojego bloga :( ..zaniedbalam odwiedzanie tych blogow, ktore czytam...ale bije sie w piers..(auuuuaaa:P )..i jak napisalam u siebie...bede powolutku starala sie wracac w ta jak to nazywasz "blogosferę".. :)
Pozdrawiam :)
A dziękuję :)
UsuńI cieszę się, że jesteś ze mną ten kolejny rok. No rzeczywiście coś ostatnio słabo u Ciebie z pisaniem. Ale rozumiem też że czasami tak jest. Mam nadzieję, że maprawdę zostaniesz na dłużej! :)
Hej. Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, ale odzywam się :) Taki ze mnie cichutki czytelnik, który bywał także na Twoim onetowskim blogu.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Jasne, że Cię pamiętam :) Właściwie pamiętam i kojarzę wszystkie z Was, które się odzywały w historii mojego blogowania ;) Mam tylko problem z osobami, które podpisują się imieniem - bo przecież Kaś, czy Aś jest sporo i potem nie wiem, która się odzywa tym razem :)
UsuńPozdrawiam również.
Ja też nadal regularnie zaglądam bo bardzo lubię Cię czytać:) Nie mogłam jednak wcześniej zostawić tego komentarza bo przez jakiś czas nie miałam dostępu do internetu. Ponad rok temu wysłałam Ci też maila ale nie odpisałaś. Ciekawa jestem czy w ogóle go dostałaś? I czy pamiętasz mnie w ogóle jeszcze? Pisz , pisz bo naprawdę fajnie się Ciebie czyta:) Pozdrawiam. Anissa- a.adamczyk0@vp.pl
OdpowiedzUsuńFajnie, że się odezwałaś - jasne, ze Cię pamiętam! W ogóle jeśli ktoś się odzywa - nawet jeśli nie pisze swojego bloga - to ja zawsze kojarzę taką osobę. A jak jeszcze do tego dochodzi wymiana maili, to już w ogóle nie ma szans, żebym zapomniała :)
UsuńA co do maila - wiesz, nie będę nic wymyślać, ja po prostu zapomniałam :( Przepraszam. Znalazłam tego maila - dostałam go w zeszłym roku pod koniec kwietnia a więc tuż przez moją przeprowadzką. Byłam zajęta po prostu pakowaniem się i zamykaniem spraw służbowych a potem przyjechałam tu - nie miałam internetu, pochłonęły mnie sprawy bieżące i zupełnie wyleciało mi z głowy. Po prostu myślałam, ze na tego maila już odpowiedziałam - pewnie dlatego, ze w głowie wiele razy układałam sobie odpowiedź - aż w końcu wydawało mi się, że to faktycznie zrobiłam.
Jeszcze raz przepraszam :( Ale odezwę się.
Ale nic się nie stało, naprawdę, nie masz za co przepraszać;) Każdemu zdarza się przecież zapomnieć, zwłaszcza, że wtedy miałaś rzeczywiście sporo spraw na głowie. Ja po prostu zastanawiałam się czy ten mail w ogóle dotarł do Ciebie i stąd moje pytanie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie i Franka. Anissa
Uff, cieszę się, że się nie gniewasz.. No naprawdę wyleciało mi z głowy. Ale dobrze, że się przypomniałaś :) Cieszę się, że nadal mamy kontakt.
UsuńMy również pozdrawiamy :)