Wspominałam już kiedyś, że nie lubię pogaduszek u kosmetyczki, czy fryzjera. Nie przepadam za tym, że na przykład fryzjerka ciągnie mnie za język i usiłuje wciągnąć w rozmowę. Rozumiem trochę to, że chce po prostu być uprzejma, ale mnie bardziej krępuje sztuczna konwersacja niż milczenie. Niemniej jednak i tak uważam, że zagadywanie przez osoby świadczące tego rodzaju usługi to i tak pikuś w porównaniu do tego, kiedy to w towarzyską pogawędkę usiłuje wciągnąć nas stomatolog. Gdy siedzimy na jego fotelu rzecz jasna. Z otwartym szeroko otworem gębowym - również rzecz jasna :) To tak tytułem wstępu :)
Wieczorną toaletę załatwiamy zazwyczaj z Frankiem razem, bo przy okazji sobie możemy porozmawiać o minionym dniu, wymienić poglądy, tudzież wyszorować plecy :)
Ostatnio poszłam się umyć, a Franek przydreptał chwilę później. Tak się złożyło, że akurat kiedy się kąpałam, on stał przy umywalce z zaciśniętymi ustami i się golił. Szans na nawiązanie konwersacji większych nie ma, bo słyszę tylko "MHM" albo w ogóle nic i dopiero po wszystkim: "no nie mogłaś poczekać z tymi pytaniami? przecież widzisz, że się golę"
Ale okazuje się, że nie działa to w drugą stronę, bo kiedy się zamieniliśmy stanowiskami i stanęłam przed umywalką, żeby umyć zęby usłyszałam:
F: Zrobiłaś sobie dzisiaj śniadanie do pracy?
M: Yhy...
F: Co sobie zrobiłaś?
M: Hahake..
F: Z czym kanapkę?
M: Hekieh
F: Z serkiem? I z czym jeszcze?
M: Ohihohem
F: A, z pomidorem.. I jeszcze z czymś?
M: Hahyha
F: Z pasztetem?
M: HAHYHA!
F: Z papryką? A z wędliną nie?
M: E
F: A dlaczego nie? Przecież kupiłem.
M: Ahohaa e eh
F: Jak to zapomniałaś, że jest, przecież ci mówiłem!
M: (kończąc szczotkowanie) - nie mogłeś poczekać z tą rozmową??
F: No, ale o co chodzi? Przecież się dogadaliśmy.
Istotnie, prawie można powiedzieć, że rozumiemy się bez słów :)
Szorowanie plecków jest superaśne. Sama się nie domyję, zwłaszcza odkąd mam to czarne mydło, które nie jest mydłem, tylko mazią ;)))
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o tych dialogo-monologach u dentysty :))) Nie wiem skąd się im to bierze, ale nieraz w takich sytuacjach myślałam sobie, że przydałoby się mieć wyciąganą szczękę. On by się nad nią biedził i reperował zęby, a w międzyczasie moglibyśmy sobie porozmawiać ;)))
:)) Ja mam normalne mydło, a też nie potrafię :P
UsuńTy wiesz, że ja nigdy na to nie wpadłam? :) Rzeczywiście, to mogłoby byc całkiem niezłe rozwiązanie :P
Ale też się zastanawiam, skąd dentystom się to bierze.
Dociekliwość Męża Karmiciela;))
OdpowiedzUsuńZwyczaje mamy całkiem zbliżone i poziom komunikacji też;)
O tak, świetne określenie :)
UsuńWidzę, że wiesz o czym piszę. Ale cóż, widocznie znowu trzeba to zwalić na 15 września :P
Określenie z życia wzięte;) Mój Karmiciel prowadzi pełny monitoring tego co do paszczy wkładam, bo nie dość, ze musi wszystko wiedzieć to jeszcze ma durny zwyczaj wgapiania się we mnie gdy jem i określania na podstawie mojej mimiki stopnia zadowolenia moich kubków smakowych, a że ja nie znoszę gdy mi się ktoś do michy gapi to musi biedak się z tym kryć;)
UsuńTo Krzychu tez tak robi- sprawdza stopień zadowolenia kubków smakowych, w dodatku zadajac do tego milion pytan typu: dobre? za mało soli? za duzo soli? dodac cos jeszcze? Bo zawsze jak cos gotuje to mi przychodzi z fragmentem tego i każe oceniać. Stoi przy tym nade mną jak ci wszyscy z kuchennych rewolacju, którzy czekaja na werdykt Magdy G.
UsuńIza, dokładnie tak samo wygląda to z MW!;) Nigdy nie mogę zjeść spokojnie bez zapewniania, ze mi smakuje, bądź udzielania konstrukcyjnych i wyważonych (!) uwag na temat tego co mógł zrobić lepiej. No ale czego się nie robi dla zdrowo najedzonego brzucha?;p
UsuńNo to mogą sobie ręce podac!:P wiesz, jak coś mi średnio smakuje to nie mogę powiedzieć tego zbyt dobitnie, bo ten albo sie obraża albo załamuje:D bawi mnie to strasznie. Pamiętam jak raz przesolił jajecznicę a ja jeszcze nie wiedząc, że nie mogę wypalić wprost, że jest niedobra, właśnie tak zrobiłam, dopiero był foch:D
UsuńOni chyba mają z apunkt honoru to swoje gotowanie:)
Dziewczyny!
UsuńPokazałam Wasze komentarze Frankowi. Przeczytał i się zmieszał... To się go pytam, co on na to. A on: noooo... ale ja się wcale nie obrażam! :) A przecież ja niczego nie sugerowałam, ale jak widać - uderz w stół a nożyce się odezwą, Franek sam się przyznał, że jest dokładnie taki sam :)
I ja potwierdzam - to jego baczne spojrzenie na mnie, kiedy biorę pierwszy kęs... :)) I te pytania później.
Jednym słowem - nasze chłopy mogą zakładać klub! :)
Aa, dodam jeszcze od siebie, że może faktycznie tak na amen to się nie obraża, ale jednak muszę uważać co mówię, gdy coś mi nie smakuje.. A przecież nie skłamię, bo mi następnym razem to samo zaserwuje, więc muszę kombinować, jak tu delikatnie powiedzieć, ze coś nie do końca..
Usuńhahaha, czyli Franek następny:D
UsuńNo własnie, nie można piać z zachwytu jak cos jest nie tak, bo potem przyjdzie za to zapłacic:D
No mówię - klub mogą zakładać :P
UsuńAno szczerość wszak zawsze jednak popłaca, byleby delikatnie do sprawy podchodzić :)
Z moim problem jest taki, że może nie tyle się obrazi co gotów mi wtedy talerz z jedzeniem wziąć sprzed nosa, zawartość wyrzucić do kosza i gotować od nowa, co oczywiście trwa wieki gdy jest się głodnym;p Nie pomagają wtedy moje tłumaczenia, że jest to zjadliwe i że z głodu zjem nawet nieco przesolone mięso;)
UsuńSpokojnie mogą zakładać Związek Karmicieli Żon Własnych, założyć jakiś blog z przepisami (i przechwałkami;P) forum wsparcia itd.;D
Franek też się nie obraża, tylko tak widzę, po jego minie, że niezbyt mu przyjemnie (co jest w sumie zrozumiałe) i czasami coś skomentuje. No i też parę razy wpadł na to, żeby zabrać talerz, ale na szczęście nie wyrzucał jedzenia, bo by mnie to zabolałoby:) Jakoś udaje mi się go przekonać, zeby mi oddał, ale znam doskonale to, że nie da się potem absolutnie z tego wytłumaczyć, ze przecież i tak się zje, że to jakiś drobiazg itp
UsuńChciałabym widzieć te ich wzajemne rady i wymiany doświadczeń :P
Flo, poprawka Żon Własnych i Żon niedoszłych:P
UsuńWiecie, wczoraj Krzychu zrobił na kolację smażone kiełbaski, z serem. Przyszedł, postawił na stole talerze i zaczęliśmy jeść. Po chwili "Zrobiłem z serem, a Ty nic nie mówisz" na co zaczełam się śmiać niemal histerycznie, bo zaraz sobie przypomniałam nasze rozmowy tutaj. Na okoliczność mojej rekacji, zaczął ze mnie wyciągać skąd ten atak śmiechu to mu powiedziałam o Franku i MW. Skomentował tylko "Już ich lubię". :D
Widzisz Iza jak Wy w mojej świadomości funkcjonujecie? Jak stare i całkiem dobre małżeństwo;p
UsuńHe he, no to pisałam Ci, ze według MW Krzychu to "złoty człowiek" a Franek "jest bardzo w porządku" o reszcie ma różne zdanie, albo nie wyraża go w ogóle;P
Tak, w mojej świadomości też :P
Usuń:)))Franek jest bardzo powściągliwy, ale widzę, że czyta te komentarze z wielkim zadowoleniem - wiecie, z taką miną, jak kot, który zjadł kanarka, więc myslę, że jest całkiem zadowolony, że trafił na "swoich" :D
Nie tylko w Twojej, często ktoś nas nazywa małżeństwem, choć dobrze wie, ze nim nie jestesmy:P
UsuńKrzychu wtedy przeczytał ten twój komentarz, że jest złotym chłopek, nawet nie wiesz jaki dumny z siebie byl:p eh, ci faceci:P
Nikt tak nie doceni jak facet faceta;D
UsuńZnam doskonale tę minę kota, który zjadł kanarka:D
UsuńFlo - Prawda? :) Nie to co my, te niedoceniające ;)
UsuńIza - Franek ma ją opanowaną do perfekcji :P Ale po prostu to określenie jest idealne na ten jego wyraz twarzy :)
Wierz mi, Krzychu też. Faceci kochają wszelkie komplemety. Krzychu jak o sobie czyta dobre rzeczy w komentarzach na blogu to zawsze ma taka mine, a w realu wtedy, kiedy np przychodzą do nas jacys goscie i chwalą jego dania. Widze, jak wtedy niemal rośnie:DDD
UsuńFranek też kocha komplementy, ale w życiu się do tego nie przyzna. Oficjalnie to takie "phi" :) No, chyba, że ja go chwalę, to wtedy się już ze swoim zadowoleniem nie kryje :P
UsuńNo, Krzychu też się z tym ukrywa, ale znam go juz tyle lat, że widze jego reakcje:)
UsuńZ nami jest tak samo :)
Usuńkwiczałam ze śmiechu czytając to :D :D
OdpowiedzUsuńKrzysiek mój też :D
doooobreee :D
:)) No to fajnie, że Was to też rozbawiło, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to zdecydowanie komizm sytuacyjny i może być niedostrzegany dla osób postronnych. Ale mimo wszystko fajnie mi się potem to czyta kiedy wracam do starych postów, więc lubię te momenty utrwalać.
Usuńale ja uwielbiam taki komizm sytuacyjny, wiele takich sytuacji z Krzyśkiem mamy i naprawdę fajnie się do tego wraca :))
Usuńhahyha i hahaka z ohihohem najlepsza :D
:) Myślę, że wszystkie pary mają takich sytuacji wiele, być może nawet codziennie :) Ale czasami niełatwo jest uchwycić moment.
UsuńNajbardziej rozbawiła mnie ta powtórzona równie wyraźnie, a głośniej HAHYHA!;-))
OdpowiedzUsuńTo u nas ja wchodzę w rolę Franka- bez dwóch zdań- żona i matka karmicielka:-P 'Zjadłeś kanapki? Co jadłaś w przedszkolu na obiad? A jaka była zupa?;-) Co będziecie jeść na kolację?'..;-)
Na szczęście nie mam takich spostrzeżeń odnośnie fryzjerów, najpierw chodziłam latami do jednej, teraz chodzę do innej i zawsze ta rozmowa jest dość naturalna. A jak się nie chce gadać to po prostu sobie milczymy. Z kolei fryzjerka do której chodzi Andrzej i Amelka to w ogóle skupia się tylko na tym co ma zrobić i ładnie uśmiecha;-)
Ale co do stomatologów to muszę przyznać Ci rację- tak się jeden ze mną kiedyś 'ugadywał', tyle pytań miał podczas plombowania.. Na podstawie mojej mimiki wiedział wszystko o co zapytał bo sam sobie odpowiedział:-P;-)
Grunt, że zrozumiał :P
UsuńNie wiem jakby było, gdybyśmy mieli dzieci, wydaje mi się dość naturalne, że wtedy też weszłabym w tę rolę, ale jak na razie to na razie Franek jest w tym pierwszy :) On ma to chyba po swoim tacie, bo ten też ciągle za mną chodzi i pyta, co bym zjadła. W każdym razie, ja się Franka też pytam czy coś jadł i kiedy, ale chyba nie aż tak szczegółowo.
Ja teraz też chodze cały czas do jednej fryzjerki, więc wygląda to trochę inaczej. Ale bywałam u różnych - i u różnych kosmetyczek i mi się zdarzało właśnie, że nie miałam ochoty rozmawiać, a one niezrażone kontynuowały. Przy czym muszę przyznać, ze chyba kosmetyczki w tym przodowały :)
- Co takiego ekscytujacego tam jest? zapytal mnie krzychu widzac, ze czytam (tego posta):D
OdpowiedzUsuńHaha, pisz czesciej takie rzeczy:)
Przyznam, ze jestem zdziwiona, że Wam się to podoba, raczej myślałam, że sobie pomyślicie (Ty z Wielkopolski więc na pewno zrozumiesz :)) - ale suchar! :P Bo wydawało mi się, że to może nie być takie zabawne dla osób postronnych, jak było dla mnie.
UsuńNo co Ty, wystarczylo sobie wyobrazić tę sytuacje:D
UsuńZresztą mówię Ci, nawet Krzychu, nie wiedząc, co czytam się skapnął, ze coś zabawnego i dopytywał.
:)) To fajnie, że tak to odbieracie :)
UsuńCiekawy dialog :) Ważne że się dogadaliście bo dogatywanie się to podstawa :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, to jest najważniejsze :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
Nie ma to jak umieć dogadać się w każdy sposób :-) Fajna scenka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszak solidna nić porozumienia to podstawa związku :P
UsuńPozdrawiam również :)
Heh u mnie nie ma opcji załatwienia toalety razem, aczkolwiek kąpiel się zdarza raz na jakiś czas, gdy K. myje np. zęby, ale my chyba nigdy nie rozmawiamy w tym czasie chociaż może warto byłoby spróbować. Ciekawe co by z tego wynikło;P
OdpowiedzUsuńAle nie ma opcji - bo sie nie składa, czy po prostu sobie tego nie wyobrażasz? :)
UsuńWiesz, u nas te rozmowy raczej wychodzą spontanicznie, jakoś tak to dobry moment na podsumowanie minionego dnia :)
O ile dla mnie to raczej nie byłoby problemem to K. jak twierdzi chce zachować trochę inytymności. Wspólna kąpiel czy prysznic to co innego, ale potrzeby fizjologiczne nie ma takiej opcji. W sumie już do tego przywykłam i sama sobie nie wyobrażam robienia tego przy K.:D
UsuńAha, rozumiem :)
UsuńNo u nas oczywiście też nie jest tak, że latamy razem na każde siknięcie :P W zasadzie tylko ta wieczorna toaleta jest wspólna (choć tez oczywiście nie codziennie, bo to nie przymus ;))
Mnie jakiś czas temu dentysta pytał czy boli, jak bardzo, czy znieczulenie. A miałam nie tylko waciki i sączek, ale jeszcze jakieś druty do kanałowego :D Zastanawiam się, czy w domu z żoną też tak rozmawiają ;)
OdpowiedzUsuńDentyści w tej kwestii są czasami nie do pobicia :) Ale właśnie trafne spostrzeżenie apropos tego stomatologa i jego żony :P
UsuńGdyby Franek był dentystą, zdecydowanie pomyślałabym, że przynosi pracę do domu :P
Mnie to spotyka za każdym razem. Jeszcze mój ulubiony stomatolog lubi pytać, co u mnie itp. I weź tu człowieku podtrzymuj rozmowę :D
UsuńCiekawe jakby wtedy wyglądały Wasze sprzeczki :D
Ja chodzę do szkolnej koleżanki mojej teściowej, ale ze względu na to, że właściwie rzadko mam problem z zębami, to chodzę tylko na kontrole raz w roku. Więc dentystka zawsze się pyta co słychać u teściowej i co nowego u nas - i oczywiście czasami również wtedy, gdy ja już siedzę z rozdziawioną paszczą :)
UsuńBoskie! Przy papryce śmiałam się w głos :)
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się, ze Was rozbawiłam :)
UsuńHaha, piękne :D
OdpowiedzUsuńZ dialogami u dentysty się nie spotkałam, za mało czasu spędzam na fotelu, ale to też świetny pomysł, pogadać sobie z pacjentem, podczas gdy się mu grzebie w ustach :)
A u fryzjera nie lubię, kiedy nawet chciałabym kontynuować rozmowę, ale huk suszarek i tak wszystko zagłusza...
:)
UsuńJa też za długo na tych dentystycznych fotelach nie siedzę - tyle co średnio raz w roku na wizycie kontrolnej. Ale, że zazwyczaj nic nie trzeba robić, to robiąc "przegląd" moja dentystka postanawia zapytać, co u mnie słychać :)
Ja zazwyczaj chodzę do małych salonów, gdzie jest jedna - góra dwie fryzjerki, więc nie jest tak głośno. Ale za tymi pogawędkami nie przepadam.
LOL :D
OdpowiedzUsuń:))
Usuńnieźle :D:D uśmiałam się :D
OdpowiedzUsuńmy tak mamy jak leżymy w łóżku rozmawiamy i zaczynamy przysypiać :D
:))
UsuńW łóżku to my raczej nie gadamy :) Ja często zasypiam ledwo przyłożę głowę do poduszki, a Franek jakoś za wieczornymi pogawędkami nie przepada - mimo, że mnie czasami bierze na nie ochota :)
humor mi poprawiłaś :D
OdpowiedzUsuńTo cieszę się w takim razie ;)
Usuńjak Wy się dogadaliście :D siedzę tutaj i cieszę jak mysz na widok sera :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, no ale zrozumiał :P
UsuńCudne to!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKoślawe dialogi są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie byłoby jakby Franek zrobił Ci to śniadanko do pracy ;)
Nie, no po prostu jesteś mistrzynią szukania dziury w całym :) Zawsze znajdziesz jakieś "ale", o czymkolwiek by się nie napisało.
UsuńFranek śniadanie robi mi bardzo często, o czym wiesz, bo czytasz tego bloga już dość długo, a ja wielokrotnie o tym pisałam (ale przecież to nic nadzwyczajnego i w ogóle standard, więc nie ma o czym pisać :)). Ale tak się składa, ze Bozia i mnie dwie rączki dała i potrafię się sama obsłużyć i wcale nie uważam, ze mąż ma koło mnie skakać codziennie :)
Niektóre kobiety lubią i wręcz tego wymagają, żeby świat się wokół nich kręcił. No, ale nie było to w notce, więc nie komentuję więcej ;)
UsuńCzyli rozumiem, że Ty do takich osób należysz? :) Wtedy rzeczywiście te dwa komentarze się składają w całość. Bo w innym wypadku kompletnie nie rozumiem o co może Ci chodzić
Usuńwow-jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńCzego? ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhahhahah..jestescie boscy :)) hahaha...cudne to jest :)
OdpowiedzUsuńodrazu poprawila mi ta notka humor :)..w tę jesienną, deszczową wiosnę ;)
Proszę częsciej o takie "perełki" :)
Pozdrawiam Ciebie i Franka :)
No to cieszę się, że tak na Ciebie ta notka podziałała :)
UsuńA wiesz, u nas całkiem wiosenna aura - chłodno co prawda, ale jednak nie pada a przez większość czasu nawet jest słonecznie.
Dziękuję! Również pozdrawiamy.