*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 8 maja 2014

Koślawe dialogi część któraśtam

Wspominałam już kiedyś, że nie lubię pogaduszek u kosmetyczki, czy fryzjera. Nie przepadam za tym, że na przykład fryzjerka ciągnie mnie za język i usiłuje wciągnąć w rozmowę. Rozumiem trochę to, że chce po prostu być uprzejma, ale mnie bardziej krępuje sztuczna konwersacja niż milczenie. Niemniej jednak i tak uważam, że zagadywanie przez osoby świadczące tego rodzaju usługi to i tak pikuś w porównaniu do tego, kiedy to w towarzyską pogawędkę usiłuje wciągnąć nas stomatolog. Gdy siedzimy na jego fotelu rzecz jasna. Z otwartym szeroko otworem gębowym - również rzecz jasna :) To tak tytułem wstępu :)

Wieczorną toaletę załatwiamy zazwyczaj z Frankiem razem, bo przy okazji sobie możemy porozmawiać o minionym dniu, wymienić poglądy, tudzież wyszorować plecy :) 
Ostatnio poszłam się umyć, a Franek przydreptał chwilę później. Tak się złożyło, że akurat kiedy się kąpałam, on stał przy umywalce z zaciśniętymi ustami i się golił. Szans na nawiązanie konwersacji większych nie ma, bo słyszę tylko "MHM" albo w ogóle nic i dopiero po wszystkim: "no nie mogłaś poczekać z tymi pytaniami? przecież widzisz, że się golę" 
Ale okazuje się, że nie działa to w drugą stronę, bo kiedy się zamieniliśmy stanowiskami i stanęłam przed umywalką, żeby umyć zęby usłyszałam:

F: Zrobiłaś sobie dzisiaj śniadanie do pracy?
M: Yhy...
F: Co sobie zrobiłaś?
M: Hahake..
F: Z czym kanapkę?
M: Hekieh
F: Z serkiem? I z czym jeszcze?
M: Ohihohem
F: A, z pomidorem.. I jeszcze z czymś?
M: Hahyha
F: Z pasztetem?
M: HAHYHA!
F: Z papryką? A z wędliną nie?
M: E
F: A dlaczego nie? Przecież kupiłem.
M: Ahohaa e eh
F: Jak to zapomniałaś, że jest, przecież ci mówiłem!
M: (kończąc szczotkowanie) - nie mogłeś poczekać z tą rozmową??
F: No, ale o co chodzi? Przecież się dogadaliśmy.

Istotnie, prawie można powiedzieć, że rozumiemy się bez słów :)

70 komentarzy:

  1. Szorowanie plecków jest superaśne. Sama się nie domyję, zwłaszcza odkąd mam to czarne mydło, które nie jest mydłem, tylko mazią ;)))

    Przypomniałaś mi o tych dialogo-monologach u dentysty :))) Nie wiem skąd się im to bierze, ale nieraz w takich sytuacjach myślałam sobie, że przydałoby się mieć wyciąganą szczękę. On by się nad nią biedził i reperował zęby, a w międzyczasie moglibyśmy sobie porozmawiać ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Ja mam normalne mydło, a też nie potrafię :P

      Ty wiesz, że ja nigdy na to nie wpadłam? :) Rzeczywiście, to mogłoby byc całkiem niezłe rozwiązanie :P
      Ale też się zastanawiam, skąd dentystom się to bierze.

      Usuń
  2. Dociekliwość Męża Karmiciela;))
    Zwyczaje mamy całkiem zbliżone i poziom komunikacji też;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, świetne określenie :)
      Widzę, że wiesz o czym piszę. Ale cóż, widocznie znowu trzeba to zwalić na 15 września :P

      Usuń
    2. Określenie z życia wzięte;) Mój Karmiciel prowadzi pełny monitoring tego co do paszczy wkładam, bo nie dość, ze musi wszystko wiedzieć to jeszcze ma durny zwyczaj wgapiania się we mnie gdy jem i określania na podstawie mojej mimiki stopnia zadowolenia moich kubków smakowych, a że ja nie znoszę gdy mi się ktoś do michy gapi to musi biedak się z tym kryć;)

      Usuń
    3. To Krzychu tez tak robi- sprawdza stopień zadowolenia kubków smakowych, w dodatku zadajac do tego milion pytan typu: dobre? za mało soli? za duzo soli? dodac cos jeszcze? Bo zawsze jak cos gotuje to mi przychodzi z fragmentem tego i każe oceniać. Stoi przy tym nade mną jak ci wszyscy z kuchennych rewolacju, którzy czekaja na werdykt Magdy G.

      Usuń
    4. Iza, dokładnie tak samo wygląda to z MW!;) Nigdy nie mogę zjeść spokojnie bez zapewniania, ze mi smakuje, bądź udzielania konstrukcyjnych i wyważonych (!) uwag na temat tego co mógł zrobić lepiej. No ale czego się nie robi dla zdrowo najedzonego brzucha?;p

      Usuń
    5. No to mogą sobie ręce podac!:P wiesz, jak coś mi średnio smakuje to nie mogę powiedzieć tego zbyt dobitnie, bo ten albo sie obraża albo załamuje:D bawi mnie to strasznie. Pamiętam jak raz przesolił jajecznicę a ja jeszcze nie wiedząc, że nie mogę wypalić wprost, że jest niedobra, właśnie tak zrobiłam, dopiero był foch:D

      Oni chyba mają z apunkt honoru to swoje gotowanie:)

      Usuń
    6. Dziewczyny!
      Pokazałam Wasze komentarze Frankowi. Przeczytał i się zmieszał... To się go pytam, co on na to. A on: noooo... ale ja się wcale nie obrażam! :) A przecież ja niczego nie sugerowałam, ale jak widać - uderz w stół a nożyce się odezwą, Franek sam się przyznał, że jest dokładnie taki sam :)
      I ja potwierdzam - to jego baczne spojrzenie na mnie, kiedy biorę pierwszy kęs... :)) I te pytania później.

      Jednym słowem - nasze chłopy mogą zakładać klub! :)

      Usuń
    7. Aa, dodam jeszcze od siebie, że może faktycznie tak na amen to się nie obraża, ale jednak muszę uważać co mówię, gdy coś mi nie smakuje.. A przecież nie skłamię, bo mi następnym razem to samo zaserwuje, więc muszę kombinować, jak tu delikatnie powiedzieć, ze coś nie do końca..

      Usuń
    8. hahaha, czyli Franek następny:D

      No własnie, nie można piać z zachwytu jak cos jest nie tak, bo potem przyjdzie za to zapłacic:D

      Usuń
    9. No mówię - klub mogą zakładać :P
      Ano szczerość wszak zawsze jednak popłaca, byleby delikatnie do sprawy podchodzić :)

      Usuń
    10. Z moim problem jest taki, że może nie tyle się obrazi co gotów mi wtedy talerz z jedzeniem wziąć sprzed nosa, zawartość wyrzucić do kosza i gotować od nowa, co oczywiście trwa wieki gdy jest się głodnym;p Nie pomagają wtedy moje tłumaczenia, że jest to zjadliwe i że z głodu zjem nawet nieco przesolone mięso;)
      Spokojnie mogą zakładać Związek Karmicieli Żon Własnych, założyć jakiś blog z przepisami (i przechwałkami;P) forum wsparcia itd.;D

      Usuń
    11. Franek też się nie obraża, tylko tak widzę, po jego minie, że niezbyt mu przyjemnie (co jest w sumie zrozumiałe) i czasami coś skomentuje. No i też parę razy wpadł na to, żeby zabrać talerz, ale na szczęście nie wyrzucał jedzenia, bo by mnie to zabolałoby:) Jakoś udaje mi się go przekonać, zeby mi oddał, ale znam doskonale to, że nie da się potem absolutnie z tego wytłumaczyć, ze przecież i tak się zje, że to jakiś drobiazg itp
      Chciałabym widzieć te ich wzajemne rady i wymiany doświadczeń :P

      Usuń
    12. Flo, poprawka Żon Własnych i Żon niedoszłych:P

      Wiecie, wczoraj Krzychu zrobił na kolację smażone kiełbaski, z serem. Przyszedł, postawił na stole talerze i zaczęliśmy jeść. Po chwili "Zrobiłem z serem, a Ty nic nie mówisz" na co zaczełam się śmiać niemal histerycznie, bo zaraz sobie przypomniałam nasze rozmowy tutaj. Na okoliczność mojej rekacji, zaczął ze mnie wyciągać skąd ten atak śmiechu to mu powiedziałam o Franku i MW. Skomentował tylko "Już ich lubię". :D

      Usuń
    13. Widzisz Iza jak Wy w mojej świadomości funkcjonujecie? Jak stare i całkiem dobre małżeństwo;p
      He he, no to pisałam Ci, ze według MW Krzychu to "złoty człowiek" a Franek "jest bardzo w porządku" o reszcie ma różne zdanie, albo nie wyraża go w ogóle;P

      Usuń
    14. Tak, w mojej świadomości też :P
      :)))Franek jest bardzo powściągliwy, ale widzę, że czyta te komentarze z wielkim zadowoleniem - wiecie, z taką miną, jak kot, który zjadł kanarka, więc myslę, że jest całkiem zadowolony, że trafił na "swoich" :D

      Usuń
    15. Nie tylko w Twojej, często ktoś nas nazywa małżeństwem, choć dobrze wie, ze nim nie jestesmy:P

      Krzychu wtedy przeczytał ten twój komentarz, że jest złotym chłopek, nawet nie wiesz jaki dumny z siebie byl:p eh, ci faceci:P

      Usuń
    16. Nikt tak nie doceni jak facet faceta;D

      Usuń
    17. Znam doskonale tę minę kota, który zjadł kanarka:D

      Usuń
    18. Flo - Prawda? :) Nie to co my, te niedoceniające ;)
      Iza - Franek ma ją opanowaną do perfekcji :P Ale po prostu to określenie jest idealne na ten jego wyraz twarzy :)

      Usuń
    19. Wierz mi, Krzychu też. Faceci kochają wszelkie komplemety. Krzychu jak o sobie czyta dobre rzeczy w komentarzach na blogu to zawsze ma taka mine, a w realu wtedy, kiedy np przychodzą do nas jacys goscie i chwalą jego dania. Widze, jak wtedy niemal rośnie:DDD

      Usuń
    20. Franek też kocha komplementy, ale w życiu się do tego nie przyzna. Oficjalnie to takie "phi" :) No, chyba, że ja go chwalę, to wtedy się już ze swoim zadowoleniem nie kryje :P

      Usuń
    21. No, Krzychu też się z tym ukrywa, ale znam go juz tyle lat, że widze jego reakcje:)

      Usuń
    22. Z nami jest tak samo :)

      Usuń
  3. kwiczałam ze śmiechu czytając to :D :D
    Krzysiek mój też :D
    doooobreee :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) No to fajnie, że Was to też rozbawiło, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to zdecydowanie komizm sytuacyjny i może być niedostrzegany dla osób postronnych. Ale mimo wszystko fajnie mi się potem to czyta kiedy wracam do starych postów, więc lubię te momenty utrwalać.

      Usuń
    2. ale ja uwielbiam taki komizm sytuacyjny, wiele takich sytuacji z Krzyśkiem mamy i naprawdę fajnie się do tego wraca :))
      hahyha i hahaka z ohihohem najlepsza :D

      Usuń
    3. :) Myślę, że wszystkie pary mają takich sytuacji wiele, być może nawet codziennie :) Ale czasami niełatwo jest uchwycić moment.

      Usuń
  4. Najbardziej rozbawiła mnie ta powtórzona równie wyraźnie, a głośniej HAHYHA!;-))

    To u nas ja wchodzę w rolę Franka- bez dwóch zdań- żona i matka karmicielka:-P 'Zjadłeś kanapki? Co jadłaś w przedszkolu na obiad? A jaka była zupa?;-) Co będziecie jeść na kolację?'..;-)

    Na szczęście nie mam takich spostrzeżeń odnośnie fryzjerów, najpierw chodziłam latami do jednej, teraz chodzę do innej i zawsze ta rozmowa jest dość naturalna. A jak się nie chce gadać to po prostu sobie milczymy. Z kolei fryzjerka do której chodzi Andrzej i Amelka to w ogóle skupia się tylko na tym co ma zrobić i ładnie uśmiecha;-)
    Ale co do stomatologów to muszę przyznać Ci rację- tak się jeden ze mną kiedyś 'ugadywał', tyle pytań miał podczas plombowania.. Na podstawie mojej mimiki wiedział wszystko o co zapytał bo sam sobie odpowiedział:-P;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt, że zrozumiał :P

      Nie wiem jakby było, gdybyśmy mieli dzieci, wydaje mi się dość naturalne, że wtedy też weszłabym w tę rolę, ale jak na razie to na razie Franek jest w tym pierwszy :) On ma to chyba po swoim tacie, bo ten też ciągle za mną chodzi i pyta, co bym zjadła. W każdym razie, ja się Franka też pytam czy coś jadł i kiedy, ale chyba nie aż tak szczegółowo.

      Ja teraz też chodze cały czas do jednej fryzjerki, więc wygląda to trochę inaczej. Ale bywałam u różnych - i u różnych kosmetyczek i mi się zdarzało właśnie, że nie miałam ochoty rozmawiać, a one niezrażone kontynuowały. Przy czym muszę przyznać, ze chyba kosmetyczki w tym przodowały :)

      Usuń
  5. - Co takiego ekscytujacego tam jest? zapytal mnie krzychu widzac, ze czytam (tego posta):D

    Haha, pisz czesciej takie rzeczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, ze jestem zdziwiona, że Wam się to podoba, raczej myślałam, że sobie pomyślicie (Ty z Wielkopolski więc na pewno zrozumiesz :)) - ale suchar! :P Bo wydawało mi się, że to może nie być takie zabawne dla osób postronnych, jak było dla mnie.

      Usuń
    2. No co Ty, wystarczylo sobie wyobrazić tę sytuacje:D

      Zresztą mówię Ci, nawet Krzychu, nie wiedząc, co czytam się skapnął, ze coś zabawnego i dopytywał.

      Usuń
    3. :)) To fajnie, że tak to odbieracie :)

      Usuń
  6. Ciekawy dialog :) Ważne że się dogadaliście bo dogatywanie się to podstawa :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest najważniejsze :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Nie ma to jak umieć dogadać się w każdy sposób :-) Fajna scenka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszak solidna nić porozumienia to podstawa związku :P
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  8. Heh u mnie nie ma opcji załatwienia toalety razem, aczkolwiek kąpiel się zdarza raz na jakiś czas, gdy K. myje np. zęby, ale my chyba nigdy nie rozmawiamy w tym czasie chociaż może warto byłoby spróbować. Ciekawe co by z tego wynikło;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie ma opcji - bo sie nie składa, czy po prostu sobie tego nie wyobrażasz? :)
      Wiesz, u nas te rozmowy raczej wychodzą spontanicznie, jakoś tak to dobry moment na podsumowanie minionego dnia :)

      Usuń
    2. O ile dla mnie to raczej nie byłoby problemem to K. jak twierdzi chce zachować trochę inytymności. Wspólna kąpiel czy prysznic to co innego, ale potrzeby fizjologiczne nie ma takiej opcji. W sumie już do tego przywykłam i sama sobie nie wyobrażam robienia tego przy K.:D

      Usuń
    3. Aha, rozumiem :)
      No u nas oczywiście też nie jest tak, że latamy razem na każde siknięcie :P W zasadzie tylko ta wieczorna toaleta jest wspólna (choć tez oczywiście nie codziennie, bo to nie przymus ;))

      Usuń
  9. Mnie jakiś czas temu dentysta pytał czy boli, jak bardzo, czy znieczulenie. A miałam nie tylko waciki i sączek, ale jeszcze jakieś druty do kanałowego :D Zastanawiam się, czy w domu z żoną też tak rozmawiają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dentyści w tej kwestii są czasami nie do pobicia :) Ale właśnie trafne spostrzeżenie apropos tego stomatologa i jego żony :P
      Gdyby Franek był dentystą, zdecydowanie pomyślałabym, że przynosi pracę do domu :P

      Usuń
    2. Mnie to spotyka za każdym razem. Jeszcze mój ulubiony stomatolog lubi pytać, co u mnie itp. I weź tu człowieku podtrzymuj rozmowę :D
      Ciekawe jakby wtedy wyglądały Wasze sprzeczki :D

      Usuń
    3. Ja chodzę do szkolnej koleżanki mojej teściowej, ale ze względu na to, że właściwie rzadko mam problem z zębami, to chodzę tylko na kontrole raz w roku. Więc dentystka zawsze się pyta co słychać u teściowej i co nowego u nas - i oczywiście czasami również wtedy, gdy ja już siedzę z rozdziawioną paszczą :)

      Usuń
  10. Boskie! Przy papryce śmiałam się w głos :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha, piękne :D
    Z dialogami u dentysty się nie spotkałam, za mało czasu spędzam na fotelu, ale to też świetny pomysł, pogadać sobie z pacjentem, podczas gdy się mu grzebie w ustach :)
    A u fryzjera nie lubię, kiedy nawet chciałabym kontynuować rozmowę, ale huk suszarek i tak wszystko zagłusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Ja też za długo na tych dentystycznych fotelach nie siedzę - tyle co średnio raz w roku na wizycie kontrolnej. Ale, że zazwyczaj nic nie trzeba robić, to robiąc "przegląd" moja dentystka postanawia zapytać, co u mnie słychać :)

      Ja zazwyczaj chodzę do małych salonów, gdzie jest jedna - góra dwie fryzjerki, więc nie jest tak głośno. Ale za tymi pogawędkami nie przepadam.

      Usuń
  12. nieźle :D:D uśmiałam się :D
    my tak mamy jak leżymy w łóżku rozmawiamy i zaczynamy przysypiać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      W łóżku to my raczej nie gadamy :) Ja często zasypiam ledwo przyłożę głowę do poduszki, a Franek jakoś za wieczornymi pogawędkami nie przepada - mimo, że mnie czasami bierze na nie ochota :)

      Usuń
  13. humor mi poprawiłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  14. jak Wy się dogadaliście :D siedzę tutaj i cieszę jak mysz na widok sera :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Koślawe dialogi są najlepsze :)
    Ale fajnie byłoby jakby Franek zrobił Ci to śniadanko do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no po prostu jesteś mistrzynią szukania dziury w całym :) Zawsze znajdziesz jakieś "ale", o czymkolwiek by się nie napisało.
      Franek śniadanie robi mi bardzo często, o czym wiesz, bo czytasz tego bloga już dość długo, a ja wielokrotnie o tym pisałam (ale przecież to nic nadzwyczajnego i w ogóle standard, więc nie ma o czym pisać :)). Ale tak się składa, ze Bozia i mnie dwie rączki dała i potrafię się sama obsłużyć i wcale nie uważam, ze mąż ma koło mnie skakać codziennie :)

      Usuń
    2. Niektóre kobiety lubią i wręcz tego wymagają, żeby świat się wokół nich kręcił. No, ale nie było to w notce, więc nie komentuję więcej ;)

      Usuń
    3. Czyli rozumiem, że Ty do takich osób należysz? :) Wtedy rzeczywiście te dwa komentarze się składają w całość. Bo w innym wypadku kompletnie nie rozumiem o co może Ci chodzić

      Usuń
  16. wow-jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. hahhahah..jestescie boscy :)) hahaha...cudne to jest :)
    odrazu poprawila mi ta notka humor :)..w tę jesienną, deszczową wiosnę ;)
    Proszę częsciej o takie "perełki" :)

    Pozdrawiam Ciebie i Franka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się, że tak na Ciebie ta notka podziałała :)
      A wiesz, u nas całkiem wiosenna aura - chłodno co prawda, ale jednak nie pada a przez większość czasu nawet jest słonecznie.
      Dziękuję! Również pozdrawiamy.

      Usuń