*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 15 lipca 2014

Post kaloryczny*

 *jeśli ktoś liczy na przepis na tort z bitą śmietaną, to niestety nie ten kierunek, przepisów w ogóle nie będzie :)

No! To teraz już mogę mówić, że naprawdę jestem w ciąży :P Wczoraj rano miałam po raz pierwszy (i mam nadzieję ostatni) bliskie spotkanie trzeciego stopnia z muszlą klozetową. Może to tak na pożegnanie (według niektórych źródeł oczywiście) tego zupełnie bezobjawowego pierwszego trymestru ? :)
Tasiemcowi zdecydowanie nie posmakował arbuz, którego zjadłam wczoraj na drugie śniadanie. W sumie to bardzo dziwne, że mnie tak nagle dopadło i tak sobie myślę, czy przypadkiem ten arbuz po prostu nie stał za długo w lodówce, a mój żołądek jest teraz mniej tolerancyjny...?

A poza tym w weekend znowu stwierdziłam, że spadła mi waga. W ramach eksperymentu postanowiłam policzyć, ile zjadam kalorii. W sobotę przez cały dzień zjadłam: twarożek z jogurtem, rzodkiewką i pomidorem, resztkę zupy ogórkowej z piątku, rosół z makaronem, kopytka okraszone masełkiem i cebulką, surówkę, arbuza z sałatą, garść chipsów i dwa "michałki". Policzyłam wszystko dokładnie, dwa razy, zaokrąglając do góry. I wiecie, ile wyszło? 1460. Dorzuciłam więc jeszcze tosta z żółtym serem i pomidorem. I tak podobno za mało. Podobno, bo w końcu nie wiem, jakie mam zapotrzebowanie kaloryczne. Jak to zwykle bywa, różne źródła podają różnie. Ostatecznie przyjmuję, że przy moim wzroście, wadze, wieku, wykonywanej pracy i umiarkowanej aktywności fizycznej (ćwiczenia minimum trzy razy w tygodniu, codziennie rower lub marsz do pracy) powinno to być około 1800 kcal. W pierwszym trymestrze podobno dorzucać nic nie trzeba a później od 170 do nawet 500 kalorii.

W normalnych warunkach naprawdę trudno mi przejeść te 1800 - nawet jeśli pozwalam sobie na słodycze, czy dania powszechnie uznane za kaloryczne. W ogóle wydaje mi się, że mój organizm wcale tyle nie potrzebuje, o czym świadczyć może fakt, że nie chudnę przy normalnym odżywianiu się nawet jeśli intensywnie ćwiczę. Ogólnie to mam przechlapane przy odchudzaniu :P No bo ileż można sobie odmówić? Poniżej 1000 kcal dziennie to w ogóle nawet nie należy schodzić, a to jest wcale nie tak dużo więcej, niż jadam normalnie, więc długo trwa, zanim zrzucę ten kilogram lub dwa.

No, ale chwilowo wygląda na to, że nie muszę się o to martwić, bo Tasiemiec za mnie odwala brudną robotę :P To z jednej strony całkiem fajnie, że jem jak zwykle lub nawet więcej, a waga spada. Z drugiej mam nadzieję, że się za długo nie utrzyma, bo to chyba raczej nie jest dobre dla Dzieciorka. Na razie się jeszcze nie martwię, bo tydzień temu wyszło, że rośnie w sam raz, zobaczymy, jak wyjdzie w tym miesiącu, bo podobno w czwartym to już powinno coś być widoczne. Cóż, może ja jestem po prostu pusta w środku i Tasiemiec ma dużo miejsca? :))
Eksperyment kontynuuję i na przykład dzisiaj obliczyłam sobie, że do godziny 16 zjem 705 kalorii (tost z dżemem, kanapka, budyń, banan,  rosół z makaronem) a gdzie ja jeszcze znajdę drugie tyle?? Drugie danie mi tego nie załatwi, ani nawet lekka kolacja. 
Wszędzie jest napisane, że w ciąży odchudzanie jest absolutnie zabronione - tylko co ja mam zrobić, jak się wcale nie odchudzam i jem normalnie a nadal tych kalorii jest za mało? :) Przecież nie będę na siłę się opychać, choć to ma swoje pozytywne strony, bo na przykład mogę sobie pozwolić na kebaba albo pizzę bez obaw, że to puste kalorie. Coś czuję, że Tasiemiec będzie umiał je zagospodarować :))

Nie jem więcej niż zazwyczaj, bo po prostu nie mieszczę. Nie chodzę głodna, bo uczucie głodu, gdy się pojawia jest tak dojmujące, że nie mogę go zignorować i zaraz muszę coś przekąsić. Pod tym względem może i jem trochę więcej niż zwykle, ale ogólnie nadal jadam kilka posiłków dziennie tak co 2-3 godziny. Jak już wspomniałam, musiałam dorzucić jeszcze kolację. Wczoraj ze względu na zjedzony o 19tej obiad ją sobie odpuściłam i w nocy byłam głodna :/

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy straciłam 1,5 kg zajadając się lodami, kopytkami, drożdżowym ciastem i kiełbaską z grilla, więc ogólnie nie narzekam :) Zwłaszcza, że w ostatnim miesiącu musiałam zrezygnować z ćwiczeń ze względu na wskazania medyczne. Ale w końcu jednak mój metabolizm chyba musi zwolnić i zacznę przybierać na wadze, choć mam nadzieję, że nie będzie to więcej, niż należy i że zbędny tłuszczyk mi się nie odłoży :)

Ps. A swoją drogą może któregoś dnia się zdziwię, jak się nagle z brzuchem obudzę? :))

80 komentarzy:

  1. Ja też na początku schudlan 2 kg i lekarka mówiła że tak często się zdarza a potem to już schudlam do. 47 bo nic nie mogłam przyswoić byłam strasznie zmęczona senna i wyglądałqm okropnie. I sądzę że tylko woda i ten chleb testowy z masłem spowodował że uniknęłam kroplowki A zapachy Cię nie drażnią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wymiotowałaś? Bo ja też słyszałam, że to normalne, ale właśnie przy wymiotach, a u mnie poza tą wczorajszą przygodą tego nie było. Nie, w ogóle żadne zapachy mnie nie drażnią, smaki też na mnie nie działają źle i tak naprawde poza kilkoma dniami, kiedy było mi lekko niedobrze (nawet nie wiem, czy wiązać to z ciążą) nie miałam żadnych tego rodzaju dolegliwości. Na początku trochę nie miałam apetytu, ale nie dlatego, ze mnie mdliło, tylko nie mialam ochoty na jedzenie, ale teraz wszystko wróciło do normy.

      Usuń
  2. To chyba lepsze niż objadanie się bez pamięci. Siostra tak sobie folgowała, a że miała się oszczędzać, bo dopadały ją skurcze, to dorobiła się cukrzycy ciążowej- taki skutek lodów ze snickersem i śmietaną wieczorami (aż sama bym to zjadła ;)). Nie jestem ekspertem, ale póki Ty się dobrze czujesz, masz ok wyniki badań i z dzieckiem również jest w porządku, to nie ma się czym martwić chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że nie ma się raczej czym martwić i póki co, to sie raczej nawet cieszę z tego, że tak sobie moge jeść a i tak waga mi spada :P Objadać się specjalnie nie objadam - mam czasami na coś ochotę, ale zawsze tak miałam, że nagle mnie na coś naszło.
      Staram się pilnować, żeby wieczorami słodyczy nie jadać, żeby sobie trzustki nie rozwalić właśnie, ale tak poza tym to słodkiego sobie specjalnie nie odmawiam, choć chyba bez przesady.

      Usuń
    2. Każdy ma czasami zachcianki, tak nas stworzono. Ale nudno by było bez nich ;)
      No znowu takie rygorystyczne nie na słodkości dobre chyba nie jest. Wszystko jest dla ludzi. Już starczy, że piwka nie pijesz ;)

      Usuń
    3. Właśnie :) Dlatego jak się mnie ktoś pyta, czy mam zachcianki, to się dziwię, bo mówię, że mam - ale to akurat nic nowego, bo zawsze miałam tak, ze potrafiłam stwierdzić, że umrę, jesli za chwilę nie zjem tego czy tamtego :P Pamiętam, jak rok temu 15 sierpnia (wszystko prawie pozamykane) jechalam specjalnie do Warszawy na rowerze, bo mi sie kanapki z Subwaya zachciało :P

      Ależ ja sobie absolutnie nigdy rygorystycznie żadnych słodkości nie odmawiam :) Jem słodkie może nie codziennie, ale na pewno kilka razy w tygodniu i często tak mam, że po obiedzie mam ochotę na jakąś czekoladkę. Tylko wieczorami słodyczy nie jadam (tak normalnie, nei tylko w ciąży), bo wiem, ze to właśnie rozregulowuje pracę trzustki. Zgadzam się, wszystko jest dla ludzi i nie kumam, jak ktoś z własnej woli sobie słodyczy odmawia :) Przecież nie trzeba zaraz tonami się zajadać

      Usuń
    4. Mam podobnie. Jak mi się czegoś zachce, to muszę to zjeść, bo mnie skręci. Ostatnio miałam ochotę na pizzę, ale nie miałam z kim jej zjeść :(

      Ja teraz znowu jestem na etapie ograniczania słodkości, bo trochę sobie pofolgowałam i mi przybyło, a nie umiem zmotywować się do ćwiczeń (brakuje mi Aktywnej Soboty ;)), ale lodów nie umiem sobie odmówić, uwielbiam je.
      Aha i ja wiem, że sobie nie narzucasz rygoru, napisałam to odnośnie do ludzi, którzy z tego całkowicie rezygnują, takie "nie i koniec". Wolę coś jeść częściej, ale w mniejszych ilościach niż raz na jakiś czas napaść na dział ze słodyczami i opychać się cały wieczór :D Pewnie wiesz, co mam na myśli.

      Usuń
    5. To rzeczywiście masz podobnie :D A z pizzą to faktycznie jest problem, bo samemu to ciężko ją przejeść.

      Oj, żebyś wiedziała, mi też strasznie brakuje Aktywnej Soboty i w ogóle ćwiczeń! Ostatni wycisk dałam sobie na początku maja, później codziennie bolał mnie brzuch (teraz już wiadomo, że to sprawka Tasiemca była), więc "na chwilę" odpuściłam. Potem zaczęłam ćwiczyć specjalne ćwiczenia tak codziennie po pół godziny, ale lekarz kazał mi na miesiąc przerwać. Ale ten miesiąc właśnei się kończy :))))
      No, ale do rzeczy - aa, to ja źle zrozumiałam :) Jasne, że wiem, co masz na myśli, bo mam dokładnie tak samo! I to nie tylko w odniesieniu do słodyczy, ale też np. fast foodów, czy jakiegoś ciężkostrawnego jedzenia. Po prostu wychodze z założenia, że lepiej od czasu do czasu w neiwielkich ilościach, niż całkowicie sobie odmawiać.

      Usuń
    6. Ps. A wiesz, że ostatnio kupilam sobei gazetę (Vita chyba) z płytą z ćwiczeniami Jillian :)) Musi poczekać na lepsze czasy, ale mam :)

      Usuń
    7. No właśnie. Ja nawet małej nie wcisnę sama ;)

      Szkoda, że nie mam kogo zwerbować do tego pomysłu. Jak jeszcze nam nie zakomunikowałaś nowiny, to nawet chciałam zaproponować ćwiczenia, ale chyba miałam nosa żeby tego nie robić ;)
      Ja ostatnio miałam ochotę na hamburgera, na festynie to było. Zapłaciłam kilka złotych za coś ohydnego. Nie wiem, gdzie iść, żeby zjeść pysznego.

      Kurde, nigdy moje oczy nie widzą takich gazet :|

      Usuń
    8. Że też jeszcze nikt nie wpadł na to, żeby na przykład połówki sprzedawać :P

      A wiesz, że Ci się przyznam, że trochę się bałam, że może zapytasz i zastanawiałam się, czy wtedy się wykręcać, czy napisać prawdę :P Ale Twój nos mi tego oszczędził :)) Zresztą samej też mi było głupio, że urwałam temat i może myślisz, że mi się odechciało :) Ale teraz już wszystko wiesz.
      Oj, strasznie ciężko gdzies dostać dobrego hamburgera/kebaba itp. Mnie rzadko coś takiego naprawdę smakuje. Ale ostatnio z Frankiem trafiliśmy na fajną turecką knajpkę koło nas i tam dobre jedzenie dają.

      Ja mam jakieś szczęście, bo nigdy ich nie wypatruję, a wpadną mi w oko. Tą Vitę to w Miasteczku przez przypadek trafiłam w sklepie, do którego nigdy nie chodzę. Ostatni egzemplarz (albo jedyny, bo to mały sklepik :))

      Usuń
    9. Albo kawałki, wtedy mogłabym brać na przykład dwa z innymi składnikami ;)

      Haha, prawie telepatyczne myśli :D Ale czuję, że napisałabyś prawdę ;)
      Za kebabami nie przepadam, ale hamburgery lubię. Jednak często odstrasza mnie ten straszny zapach z tych knajp. Starczy, że idę przez miasto i przejdę obok takiej, a mam dość :|

      Chyba zacznę w sklepie wypatrywać takich pisemek, a nie tych plotkarskich :P

      Usuń
    10. O, mnie też by to urządzało, bo się nigdy nie mogę zdecydować z czym chcę :P

      Bardzo możliwe ;) Jakoś głupio byłoby mi ściemniać :)
      Ja lubię kebab tortillę, ale musi być naprawdę dobrze zrobiony i bez nawalonego sosu, trudno dobrze trafić. Ja się trochę do tego zapachu przyzwyczaiłam, jak Franek w takiej pracował ;) Teraz można powiedzieć, że mam nawet sentyment do tego zapachu.

      No, może się trafi :) Shape też dość często dorzuca jakieś płyty :)

      Usuń
    11. Shape lubi Chodaka :D

      Oooo, to Franek umie robić fast foody? :) Fajnie! Robił Ci kiedyś w domu?

      Usuń
    12. To prawda :) Ale ja lubię jej ćwiczenia, więc nie przeszkadza mi to :))

      Umie, czasami robił, ale częściej robimy razem :) Muszę powiedzieć, że hamburger w domu z prawdziwej wołowiny to jest jednak coś :)

      Usuń
    13. Ps, I odpisałam Ci jeszcze na komentarz o piłce :)

      Usuń
    14. Mmmm, ale narobiłaś mi ochoty! Aż bym pojechała bo byłego, jego mama takie robiła :D

      Usuń
    15. Haha, to by się zdziwiła :P On pewnie też ;)

      Usuń
    16. No nie wiem czy ucieszyłby się na mój widok :D

      Usuń
    17. Mogłoby być ciekawie - wpadasz i mówisz, nie przejmuj się, ja tylko na hamburgera ;)

      Usuń
    18. Myślę, że mogłabym go nie zastać :D za to jego siostrę... taaaak.

      Usuń
    19. No wiesz, mogłybyście powspominać :P

      Usuń
  3. Też myślę, że nie musisz się martwić :) I ciesz się, że nie będziesz wyglądać jak wielka ciężarówka:) Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to się jeszcze okaże, jak będę wyglądać :P No, ale mam nadzieję, że jednak nie będzie źle :)) Póki co jestem zadowolona, że mogę jeść normalnie.

      Usuń
  4. Pierwsze 2 kg schudlam tak po prostu a kolejne 5 przez próby jedzenia i mycia zębów z pasty do zzębów tolerował tylko taka zielona z biedrzycki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na szczęście nie mam żadnych objawów nietolerancji, więc jest szansa, że te 5 kg mniej mnie ominie, bo to byłoby przegięcie :)

      Usuń
  5. To chyba normalne, wsystkie moje koleżanki na początku ciąży chudly nawet do 5 kg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale może miały mdłości i wymiotowały? Bo u mnie i bez tego jest spadek wagi.

      Usuń
  6. nie znam się, ale chyba nie ma co na siłę w siebie wpychać jedzenia - bo książki nakazują jadać 1800 kcal i więcej. Nie masz ochoty na większą ilość, nie jedz, zgłodniejesz - najedz się :)
    na przytycie jeszcze przyjdzie czas, a wtedy będziesz narzekać, że za szybko, że za dużo, że za ciężko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie dałabym rady na siłę :) Też myslę, że przyjdzie jeszcze czas na przybieranie na wadze, ale mam nadzieję, że jednak będzie w normie - ani za szybko, ani za dużo :)

      Usuń
    2. w sumie to dobrze, że termin masz na okres zimowy, bo podobno czas letni to jest katorga dla ciężarnych. Masz dużą szansę, że opuchlizna Cię ominie :))

      Usuń
    3. Ja myślę, że każdy mógłby znaleźć pozytywną stronę porodu w którejkolwiek porze roku :) Ja na przykład trochę żałuję tego stycznia, bo będe miała ogromny problem z ciepłym ubraniem, latem byłoby łatwiej z dużym brzuchem. A dla mnie zimno jest dużo gorsze niż gorąco.

      Tak czy inaczej, to wiele zależy od tolerancji - wiele nieciężarnych twierdzi, że katorgą są dla nich obecne temperatury a ja upały lubię i wcale mnie nie meczą, więc możliwe, że nawet w bardziej zaawansowanej ciąży aż tak by mi nie doskwierały, jak innym :) Pewnie każdy inaczej to traktuje i trzeba każdy przypadek rozpatrywać indywidualnie.

      Usuń
  7. Widzisz jak Dziecko o Ciebie dba? :) Nie chce żeby mama przez nie przytyła :)
    Życzę dużo sił! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Dorota też tak stwierdziła :)) Kochane dziecko ;))
      Dziękuję.

      Usuń
  8. Ja schudłam 7kg bez wymiotow bez mdlosci.

    Utylam 3.5kg w czasie ciąży.
    Dziecko ze mnie wyssalo duzo


    Hebamme

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja czytałam, że przybranie mniej niż 6-8 kg może być szkodliwe dla dziecka.. W takim razie niepotrzebne są te wszystkie uogólnienia i zalecenia odnośnie wagi..

      Usuń
  9. ale Ci dobrze. Ja tak nie miałam i od początku przybierałam na wadze. Ostatecznie przybyło mi 13 kg, z czego 10 zgubiłam w 2 tyg po porodzie, reszta jakoś sama spadła i wróciłam do wagi wyjściowej. Ty to będziesz musiała jeszcze nadrabiać jak tak dalej pójdzie. Nie martw sie, zaczniesz przybierać.
    A co do brzucha to w sumie tak jest, że pewnego dnia po prostu się z nim wstaje :) U mnie do połowy 5 miesiąca kompletnie nie było widać, że jestem w ciąży, aż pewnego dnia rano Mężu mówi "ej... ty brzuch masz" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że wróciłaś do tego, co było :)
      Ee, raczej nie sądzę, zeby doszło do tego, żebym musiała nadrabiać :) Raczej boję się, czy nagle waga nie ruszy mi z kopyta. Ale generalnie się tym nie martwię, odkąd zobaczyłam, że dziecko rośnie tak, jak powinno.
      No właściwie tak sobie to właśnie wyobrażam, ze po prostu pewnego dnia się pojawi :)

      Usuń
  10. Każdy organizm ma swój rytm, te wskazania kaloryczne też są orientacyjne, a do tego dochodzą jeszcze cechy indywidualne, metabolizm i tak dalej. Skoro lekarz nie mówi, że trzeba się niepokoić a i Ty czujesz się dobrze, to nie ma co wariować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na pewno każdy organizm ma inne potrzeby i inny metabolizm, ale te tabele nawet mimo tego że są orientacyjne, jakieś pojęcie jednak pewnie dają, bo wyobrazam sobie, ze mimo wszystko te widełki nie mogą być jakieś bardzo duże :)
      Daleka jestem od wariowania :) Raczej się cieszę na razie z takiego stanu rzeczy. Bardziej mnie interesuje, jakie jest faktycznie moje zapotrzebowanie na co dzień, bo jeśli to jest tak mało jak np 1500 to przechlapane, bo kilka dni większej wyżerki i już tyję, a zrzucić nie tak łatwo :D
      Chociaż też mi się wydaje, ze kiedyś musiało być inaczej, bo jednak bez większych problemów te 12 kg zrzuciłam.

      Usuń
    2. Jakie jest Twoje zapotrzebowanie to mógłby Ci pewnie tylko doświadczony dietetyk powiedzieć i to po wnikliwym wywiadzie. Bo przecież to zależy nie tylko od wieku i wymiarów, ale też od tego jaka jest na przykład Twoja historia żywienia na przestrzeni lat, przebyte choroby i tak dalej.

      Usuń
    3. Pewnie tak, ale nie zależy mi specjalnie na takiej wizycie :) Nie mam też jakichś problemów z wagą, dietą, czy zdrowiem. W zasadzie wystarcza mi to, czego dowiaduję się na własną rękę - dotychczas cały czas tak funkcjonowałam i jak chciałam to chudłam (bez rezygnowania z określonych grup produktów, bo to często w dietach jest błędem), a jak mi nie zalezało to nie -ale też nie tyłam :)

      Usuń
    4. Czyli jest dobrze tak, jak jest :)

      Usuń
  11. Możesz mi podarowac tego taseimca, chętnie przygarnę :d
    http://danse-encore.blogspot.com/ założyłam, jednak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, obawiam się, że musisz się postarać o własnego :P
      No i fajnie :)

      Usuń
  12. Całe szczęście czytałam po obiedzie (jedzonym o 21, ale co tam. Kolacja pewnie koło 2), więc nie burczało mi w brzuchu ;)))

    Tak sobie pomyślałam ile kobiet mogłoby być oburzonych, że nazywasz bejbika Tasiemcem czy Dzieciorkiem :))) Wiesz, tych, które niuniają i chrumkają na samą myśl o ślicznym różowiutkim dzieciaczku. Na jakimś forum okres opisuje się jako "@", a dziecko w brzuchu (w brzuszku, przepraszam) "fasolką". Słodko, nie powiem ;)))

    I tak sobie jeszcze pomyślałam podczas czytania, że muszę kupić nową wagę. Chcę się przekonać (ucieszyć), że przytyłam więcej niż te baaardzo drogie 580 gramów :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież ten post nawet nie był specjalnie apetyczny :))

      Przyznam, że z tym @ to miałam długo problem bo nie wiedziałam o co chodzi a teraz nadal nie kumam dlaczego właściwie tak się oznacza okres :) Taa, wiem, że ktoś się może oburzyć.. Cóż, nic na to nie poradzę, że jakoś inne określenia mi po prostu nie pasują i to nie są nazwy, które wymyśliłam na potrzeby bloga, tylko "na żywo" też tak mówię i nawet moja teściowa pyta o Tasiemca :P Jeśli ktoś się oburza, to znaczy, że kompletnie nie odczytuje moich intencji, bo przeciez nie robię tego z pogardą, czy obrzydzeniem. Myślę, że to działa na takiej samej zasadzie, jak to, ze Franek mówi na mnie "Klucho" albo "Glizdo" a ja się nie obrażam ani nie doszukuję podtekstu, tylko traktuję to jak "Misiaczka", podczas gdy innym się takie okreslenia bardzo źle kojarzą. Oj trudno, najwyżej jestem jakąś wyrodną przyszłą matką :)\

      Ja sobie parę lat temu zażyczyłam od Franka jako prezent i od tamtej pory waga mi służy :)

      Usuń
  13. Znam panią, która przez całą ciążę przytyła 0,5 kilo. Ale i takie, co zaliczyły po 30 z hakiem. Co dziewczyna, to przypadek. A Ty możesz się tylko cieszyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się spotkałam raczej z tymi przypadkami około 30 oraz umiarkowanymi. Nie słyszałam, wcześniej, że można przytyć tak niewiele bądź wcale... Po co więc te wszystkie normy, tylko stresują człowieka.

      Usuń
  14. Po tym wpisie jeszcze bardziej chcę być w ciąży! :P Potrzebuję schudnąć kilka kilo bez wyrzeczeń :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no wiesz, aż tak dobrze to nie ma, bo 1,5 to jednak nie kilka :P Myślę, że na to jednak nie mam co liczyć :))

      Usuń
    2. Oj tam, to chociaż miałabym pretekst: "nie mogę się odchudzać, bo jestem w ciąży" :P Nie no, żartuję :)

      Usuń
    3. :P Nie no, to zawsze jest jakaś wymówka, w dodatku prawdziwa ;)

      Usuń
  15. Ja tez na poczatku za kazdym razem chudlam,mimo iz nie wymiotowalam.. Potem waga powoli szla w gore ale nigdy nie mialam zamiaru jesc 'za dwoje';-) Nawet zbyt czesto nie mialam zachcianek. W efekcie nie tylam za duzo i wracalam migiem do swojej wagi po porodzie:-) U Ciebie pewnie tez tak bedzie;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bez sensu są te wszystkie "normy" i zalecenia. Tylko stresują człowieka :)Kiedy zobaczyłam, że dziecko rośnie prawidłowo, to się już tym brakiem przybierania na wadze nie przejmowałam, ale teraz sie przejmuję, że w najbliższym czasie to "nadrobię" (tak gdzies tez wyczytałam) :))

      Ja jestem głodna może częściej niż "normalnie', ale, zeby zaspokoić ten głód nie potrzebuję z kolei jakichś większych ilości jedzenia. Natomiast co do zachcianek - kiedy ktoś mnie o nie pyta, to odpowiadam, że mam - tak jak zawsze od kiedy pamiętam, bo ja zawsze miewałam zachcianki :))
      No mam nadzieję, że faktycznie nie będę tyła zbyt szybko i potem wrócę bez problemu do wagi.

      Usuń
  16. też schudłam na początku, a jaki płaski brzuch miałam, jak nigdy!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja płaskiego brzucha akurat nie miałam nigdy, więc teraz też na to nie liczę :) Taką mam budowę :)

      Usuń
    2. ja też, bo jestem typowym jabłkiem, po mamie i babci mojej. ale wtedy, przez kilka ty mialam:)

      Usuń
    3. A ja nie wiem, czym jestem, bo jakoś żadna z tych figur do mnie nie pasuje - jabłko też nie.
      No ja tez mam budowę po mamie. Moja mama waży 43 kg a też nie ma płaskiego brzucha :)

      Usuń
    4. Śmiać mi się kiedyś chciało, jak jedna blogerka się wymądrzała, że jak się tylko chce to można miec płaski brzuch, tylko trzeba odpowiednio ćwiczyć i nie jeść. Nie dała sobie powiedzieć, że wystający brzuch to niekoniecznie tłuszcz, który da się spalić albo mięśnie, które da się ukształtować :) Podałam jej przykład mojej mamy a ona na to, ze moja mama powinna się odchudzać :P

      Usuń
    5. odchudzac z 43 kilo?:P niezły pomysł, naprawde:D

      na pewne rzeczy sie nie ma wpływu, ja mam ten brzuch i nawet jakbym schudla 10 kg teraz to nogi beda jak aptyczki, cyckow zero, a brzuch i tak uwydatniony

      Usuń
  17. Prawda? :)) W dodatku pewnie schudłoby wszystko oprócz brzucha :P
    Dokładnie. Ja też mniej więcej tak bym wyglądała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy ważyłam 52- 3 kg, czyli 5-6 mniej niż teraz, również miałam "brzuszek", mniejszy, ale był, ale ręce, nogi, tyłek też były szczupleszje. Dla mnie chyba jedyne rozwiązanie to liposukcja:D

      Usuń
    2. Ale wiesz, niekoniecznie, bo ja przypuszczam, że to wcale nie jest tkanka tłuszczowa, tylko taka jest budowa struktur Twojego ciała. U mnie na przykład ten wystający brzuch to raczej skóra (choć na szczęście na razie nie jest obwisły:)) i pewnie narządy wewnętrzne, która akurat tak są ułożone :)
      A u mojej mamy to już w ogóle tłuszczu nie ma :P

      Usuń
  18. Kompletnie nie znam się na liczeniu kalorii, bo nigdy tego nie robiłam. Raczej wiem, co i w jakich ilościach jem, jednego dnia zjadłam za dużo, albo za mało, czyli raz zjadłam przez cały dzień tylko jabłko i do wieczora nic więcej, albo opróżniłam lodówkę wyjadając kiełbasę, cały chleb, sałatkę, kilo pomidorów i dwa banany, popijając kefirem. A kalorie? Kto by się tam przejmował i je liczył? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na przykład ja.
      Ja to akurat lubie wiedzieć i ta wiedza w jakiś sposób jest dla mnie istotna. I nie trzeba się na tym wcale znać, wystarczy miec internet.

      Natomiast sposób w jaki się odżywiasz jest chyba najgorszy z mozliwych :) Twój organizm nigdy nie wie, czego sie spodziewać przy takim nieregularnym dostarczaniu energii.

      Usuń
    2. Zgodzę się z Margolką...Źle się odżywiasz i nie wierzę, że Twoja figura nie cierpi przez to.

      Usuń
    3. Wyobraźcie sobie, że nie mam żadnych problemów z wagą i figurą. Cykle też mam regularne. Wszystko idealnie, jak w zegarku :)

      Usuń
    4. Niemniej jednak taki sposób odzywiania się jest po prostu niezdrowy, zeby nie powiedzieć zły. Rozregulowujesz sobie totalnie żołądek i przemianę materii. Być może teraz Twój metabolizm jeszcze jakoś nadąża, ale nie zdziwię się, jesli odbije się to na Tobie w przyszłości.

      Usuń
    5. Z przemianą materii też jest wszystko w porządku :)

      Mimo, jak to nazywasz złego odżywiania, nie mam żadnych problemów ze zdrowiem. Nie choruję, ani nic mi nie dolega. Odpukać mam nadzieję, że przyszłość tego nie zmieni ;)

      Usuń
    6. Ale ją sobie rozregulowujesz. Albo nawet nie wiesz, że coś jest nie w porządku.

      To jak się odżywiasz, to Twoja sprawa, ale moim zdaniem nie ma absolutnie powodu do dumy :) Zresztą takie objadanie się na zmianę z głodowkami brzmi jak typowe zaburzenia odżywiania. To nic dobrego jadać w taki sposób. A problemy ze zdrowiem spowodowane takim odżywianiem pojawiają się zazwyczaj później (na przykład cukrzyca)
      I to nie ja tak to nazywam :) Poczytaj sobie trochę na ten temat.
      Po prostu dbanie o siebie obejmuje różne aspekty naszego życia.

      Usuń
  19. Myślę, że z kaloriami i wagą to sprawa idywidualna. Ja początkowo jak wspominałam żyłam na sucharkach kilka razy zdarzyły się wymioty a teraz jem normalnie i zaczęłam przybierać na wadze. Nie jem za dwoje a przybieram na wadze ot taka dziwna logika ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no to na pewno jest sprawa indywidualna.
      Ale to akurat jest dla mnie w jakiś sposób logiczne, że je się normalnie a i tak się przybiera na wadze, no bo jednak woda się zatrzymuje i na pewno inne substancje też muszą się magazynować w organizmie a małe musi rosnąć, więc jakoś jest to dla mnie logiczne, mimo, że matematycznie nie jest ;)

      Usuń
  20. U kogoś też czytałam, że schudł w pierwszym trymestrze, więc pewnie nie ma się czym przejmować. Nawet lepiej, że nie masz zachcianek nie do pokonania na słodycze i niezdrowe przekąski, a o posiłki jak widać organizm potrafi się upominać. A moja mama jest przykładem, że kobieta może w ciąży dużo na wadze nie przybrać, prawie nie mieć brzucha i urodzić zaskakująco duże dziecko :D
    Poza tym jestem zdania, że tabelki sobie, a rzeczywistość sobie, nie wszystko da się zmierzyć i ująć we wzory, a organizm potrafi się dostosowywać do różnych warunków. Mnie się z kolei wydaje, że na takiej wyliczonej wartości zerowej raczej bym chudła i była głodna, nigdy nie byłam niejadkiem (tłumaczę sobie to tak, że jestem duża) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o te zachcianki, to ja je mam :) Tylko nie przypisuję ich ciąży, bo ja zawsze miałam zachcianki, odkąd pamiętam :) Zawsze było tak, że nagle miałam na coś ogromną ochotę i po prostu musiałam to zjeść :P
      Na pewno tabele nie odwzorowują w 100% czyjegoś zapotrzebowania, czy spalania kalorii, ale mimo wszystko wydaje mi się, że w większości są jednak dość wiarygodnym źródłem jeśli chodzi o takie domowe potrzeby, gdy nie ma się szczeólnie żadnych problemów z odżywianiem.
      Pisząc o wyliczonej wartości zerowej masz na myśli zjadanie tylu kalorii, ile jesteś w stanie spalić?

      Usuń
    2. Ale niektórzy mają podobno w ciąży szczególne zachcianki, albo może raczej w ciąży bardziej sobie pozwalają :)
      Tabele i wzory na pewno pomagają coś wyliczyć, ale na moje oko bardziej orientacyjnie. No i są różne współczynniki zależne od budowy czy aktywności, a ja nigdy nie wiem, jaki przyjąć :) Choć lepiej wiedzieć orientacyjnie niż wcale.
      Jeśli chodzi o wartość zerową, to właśnie o to mi chodziło. Wydaje mi się, że kiedy nie liczę, jem więcej niż wychodziłoby, że powinnam, ale nie tyję. Generalnie kiedy mnie przybywa, jestem mniej głodna, a jak zauważę schudnięcie, od razu bardziej :/

      Usuń
    3. A może po prostu na co dzień ich nie mają? :))
      W każdym razie u mnei to się wcale nie zmieniło - mam pełno zachcianek :) Tak jak od zawsze :P
      Na moje potrzeby te różne tabele były zawsze wystarczające i dostarczały mi tej wiedzy, której akurat chciałam :)
      Może psychika u Ciebie ma tak duże znaczenie? :)

      Usuń
  21. wszystko w swoim czasie, bo myślę że takowy na przytycie na bank przyjdzie

    OdpowiedzUsuń