Szykujemy wczoraj wieczorem spóźniony obiad. To znaczy Franek szykuje, a ja się kąpię. Przychodzi do łazienki i pyta się mnie:
F: Ile chcesz paluszków rybnych?
M: Hmm... normalnie zjadłabym trzy, ale jakoś teraz tak późno się zrobiło to nie mam ochoty.. Dwa!
Za chwilę wychodzę z łazienki i reaguję na wezwanie Franka, że mam sobie nakładać. Jakoś tak mi zapachniało i ładnie zawyglądało... Nałożyłam sobie trzy... Patrzę na Franka i czekam na jego reakcję:
F: Wiedziałem, że trzeba usmażyć jednego więcej. Zawsze tak jest.
Po chwili nakłada mi ziemniaki:
M: Ee, coś za mało, jeszcze mi nałóż..
F: Nie zjesz!
M: Zjem, jednak jestem głodna. Mogę trochę wziąć od ciebie? No nie żałuj miii...
F: Echh.. no dobra, tylko potem nie zdychaj, że się za bardzo najadłaś. Ty zawsze jesz oczami!
Po 10 minutach:
M: Franuuuś.... Weźmiesz ode mnie troszkę ziemniaczków, bo ja już nie mogę...?
F: (spoglądając na mój talerz) Wiesz, że to jest właśnie ta porcja, której ci "pożałowałem" ?
Ach, jak on mnie dobrze zna :) Wszak miał czas, żeby mnie poznać - dziś właśnie mija osiem lat od naszego pierwszego spotkania, a że czasu nie marnowaliśmy, to również od czasu naszego "bycia razem". I to o tym ma być dzisiejsza notka :)
Jutro zaczynamy kolejny, dziewiąty już wspólny rok. Tym samym zdałam sobie sprawę z tego, że w ubiegłym roku w mojej notce "Szczęśliwa siódemka, czy kryzys siódmego roku" zwyczajnie popełniłam błąd w obliczeniach :) Bo owszem, rocznica była siódma, ale rozpoczynający się wspólny rok, nad którym się zastanawiałam był już ósmy :) Jaki był?
Trudny. Oj, bardzo trudny, zwłaszcza na początku. W lipcu 2013 wydawało się, że wychodzimy na prostą, pojawiła się propozycja pracy dla Franka, wszystko zmierzało ku temu, że znowu będziemy razem. Ale później okazało się, że tak naprawdę czekają nas bardzo trudne miesiące. Ech, nawet nie chce mi się do tego wracać :(
To był też trudny rok dla nas jako małżeństwa. Może nie kryzysowy, ale bywały naprawdę trudne dni, kiedy nie potrafiliśmy sie porozumieć i odnaleźć. Franek był zmęczony swoją chorobą a później bezrobociem. Ja cały czas martwiłam się tym, co będzie. Trudno było nam dojrzeć jakieś perspektywy. Oboje byliśmy sfrustrowani i nie potrafiliśmy się wzajemnie pocieszyć. Za Franka mówić nie mogę, ale wiem, jak czułam się ja - potrzebowałam pocieszenia, przytulenia i słów, że jakoś się ułoży - ale potrzebowałam tego ciągle. A Frankowi się wydawało, że jak już raz to powiedział, to powinnam przestać się martwić i dlaczego ja znowu płaczę..?
Ale pomimo tych ciężkich czasów było też wiele dobrych dni między nami - na pewno więcej. Nie zwątpiliśmy w siebie. Ja nie miałam pretensji do Franka, że nie ma pracy, on nie miał do mnie żalu, że to przeze mnie dla mnie zrezygnował z tej, którą tak lubił... A przecież mogło się tak zdarzyć. Być może mieliśmy przejściowe kłopoty ze zrozumieniem swoich wzajemnych potrzeb emocjonalnych, ale nie kłóciliśmy się wcale dużo i nasz związek funkcjonował całkiem harmonijnie.
Mam nadzieję, że to już za nami...Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie zmierzało w dobrym kierunku i najgorsze naprawdę za nami. To co było, znowu przetrwaliśmy. Pewnie wiele jeszcze prób nas czeka, ale przezwyciężając te przeciwności losu z ostatniego roku dołożyliśmy kolejną cegiełkę, aby wzmocnić tę budowlę, jaką jesteśmy MY.
Podsumowując - mimo, że nie siódmy :) - to był kryzysowy rok, ale tak życiowo, a nie dla naszego związku.
Świętować pewnie jakoś szczególnie nie będziemy, bo jak zawsze w lipcu mamy kumulację małych uroczystości i zazwyczaj wszystkie obchodzimy w dniu moich urodzin. Poza tym teraz waga tego dnia nieco się zmniejszyła, bo ważniejsza jest dla nas rocznica ślubu. Niemniej jednak osiem wspólnie przeżytych lat to jest coś i warto o nich pamiętać :) Warto, by ten dzień był niezwykły w swej zwyczajności choćby przez pamięć o tym, że tylko zbieg okoliczności sprawił, że się spotkaliśmy. A z drugiej strony może i tak miało być, skoro tak szybko stwierdziliśmy, że coś między nami jest. Myślę, że zostanę przy tym, że widocznie ten zbieg okoliczności miał się wydarzyć i mało brakowało, aby było inaczej, ale jednak te lata wyglądały właśnie tak, a nie inaczej.
Szkoda, że nie mogę cofnąć się w czasie i powiedzieć tamtej Margolce, która o tej porze właśnie jechała do pracy i odliczała godziny do wieczornego świętowania z okazji pomyślnego zakończenia sesji z Dorotą, że tego własnie wieczoru, nie ruszając sie z domu pozna swojego przyszłego męża, a za osiem lat będzie spodziewającą się dziecka szefową "działu" logistyki w warszawskiej firmie.
Ciekawe jaką miałaby minę :P
Na ten rok i kolejne życzę nam tylko jednego - oby tak dalej... "Tamto" niech nie wraca...
:-) Wiem ze teraz najwazniejsze sa rocznice slubu ale te male swieta-rowniez sa wazne i mile. Wszystkiego najlepszego Wam zycze:-)
OdpowiedzUsuńNa pewno spore wyzwanie dla Waszego zwiazku to to co wydarzy sie w styczniu:-) Ale na pewno i ten test zdacie na szostke z plusem;-)
Tak, dlatego właśnie staramy sie o tym dniu pamiętać i uczcić go jakoś nawet bez szczególnego świętowania :)
UsuńNo na pewno tak... Ale mam nadzieję, że i z tym damy sobie radę. Wydaje mi się, że choć może nie bardziej rewolucyjne, to jednak mniej przyjemne sytuacje mamy za sobą i jakoś sobie z nimi poradziliśmy. Dlatego liczę na to, że i tu się jakoś odnajdziemy.
wow taki kawał czasu ???? 9 lat razem ????????? to tyle ile ja już bloguję :) znaczy, że jak ja stawiałam pierwsze blogowe kroki Ty poznałaś Franka :) nieźle. Kupa czasu ....
OdpowiedzUsuńA co do jedzenia ja mam to samo z tym, że Lu wieczorem pyta czy będę jadła kolację ja zerkam na zegarek a tam 20.00 więc mówię, że nie bo już późno. Po czym on za 10 minut siada obok i zaczyna jeść a ja zaczynam wgapiać się w jego talerz oczami kota ze Shreka i on wtedy mówi: wiedziałem, że mi zjesz więc zrobiłem o 2 kanapki więcej weź sobie :P
Ot, tak nas znają :D
:)) No nie - roczek mniej :) Bo dziewiąty rok właśnie nam się zaczyna, czyli wspólnych za sobą mamy osiem :) Ale to i tak wydaje mi się kupą czasu :P
UsuńHaha, no faktycznie dobrze nas znają :)) I moje oczy kota ze Shreka też Frankowi nie sa obce, zawsze mu coś podjadam, mimo, że wcześniej nie chciałam :)
Margolka, gratuluję rocznicy:) czeka was i tak wiele zmian za jakiś czas, ale dacie radę i za rok/ dwa / pięć znów napiszesz taką wspominkową notkę o tym, co było:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTak, na pewno czeka nas bardzo wiele bardzo dużych zmian. Ale jeśli chodzi o tę najbardziej oczywistą, to jednak zakładam, że to będzie pozytywna zmiana :) I mam nadzieję, że ze wszystkim jakoś damy radę..
Życie bywa przewrotne.
OdpowiedzUsuńKolejnych szczęśliwych rocznic!
Dzięki :)
UsuńAle chyba nie do końca wiem, o co chodzi z tą przewrotnością :)
Kryzysy były, są i będą. Ale mam wrażenie, że Wy oboje pojmujecie, co jest naprawdę ważne w życiu.
OdpowiedzUsuńTeraz wiem, dlaczego musiałaś zrezygnować z niektórych ćwiczeń. Ale tak do końca chyba nie jest to konieczne ;).
Gratuluję Ci dzidziusia, niech się zdrowo i pięknie rozwija!
Uściski Kochana!
A przynajmniej się staramy :)
UsuńTeraz już nie do końca i na początku też ćwiczyłam, ale w drugiej połowie I trymestru lekarz zalecił mi całkowite zrezygnowanie z wysilku, bo nie wszystko był tak, jak powinno.
Dziękuję :)
:)) przecudownych, kolejnych lat razem :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńPodejrzewam, że gdybyś mogła tak powiedzieć Margolce sprzed ośmiu lat, to spokoju raczej by nie miała, tylko by się przyglądała facetom i zastanawiała KTÓRY TO? ;P
OdpowiedzUsuńWszystkiego najnajnajlepszego i wielu łask Bożych na kolejne wspólne lata! :)
Pewnie bym się rozglądała w aktualnym miejscu pracy (i tak się rozglądałam, bo tam byli sami faceci :)), ale drugiej strony, miałoby być bez wychodzenia z domu... :) W każdym razie, lepiej chyba, że nie ma takiej możlwości - jeszcze zrobiłabym jakiś fałszywy ruch, który zmieniłby bieg wydarzeń :)
UsuńDziękujemy :)
Margolko, mam nadzieję że każdy kolejny rok będzie jeszcze lepszy. Przecież przed Wami jeszcze tyle pięknych chwil, związanych min. z potomkiem :) A w nowej roli na pewno się odnajdziecie, będę za Wam mocno trzymała kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że faktycznie kolejne lata będą lepsze - choć wystarczyłoby, gdyby byly po prostu na stałym poziomie dobre :))
UsuńPewnie wiele różnych ról jeszcze przed nami, mam nadzieję, że się we wszystkich odnajdziemy :)
nic dodać, nic ująć. To ja dołączam się do Twoich życzeń i niech tak będzie :)
OdpowiedzUsuńw takim razie oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje i wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to, że ostatnio piszesz tak często. Też bym tak chciała :) I choć nie zawsze komentuję, to zawsze czytam i przez ostatnic czas bardzo szeroko się uśmiecham :)
OdpowiedzUsuńU nas w sierpniu, czyli za chilę zacznie się ten osławiony siódmy rok. Ale zupełnie nie zwracam na to uwagi, bo każdy związek ma swój cykl, swój rytm. W każdym razie życzę Wam wszystkiego dobrego na kolejne lata :)
No, jak to napisałam jakiś już czas temu, ze snu zimowego się obudziłam gdzieś w okolicach marca i od tamtej pory piszę zdecydowanie więcej :) U mnie to wszystko zawsze zależy od czasu i okoliczności. Kiedyś tylko tak pisałam :)
UsuńJa zwracam na to uwagę, ale nie ze względu na jakieś przesądy (jak widać po zeszłorocznej notce, nawet tego nie dopilnowałam) tylko dlatego, że ważne są dla mnie te wszystkie kolejne wspólne lata i lubię je do siebie po prostu dodawać :)
Dzięki :)
Pamiętam, jeszcze na onecie byłaś bardzo aktywna i faktycznie, pisałaś z podpbną częstotliwością, jak teraz. Oczywiście, wszystko zależy od okoliczności jeśli chodzi o pisanie, ale też w dużej mierze od chęci. Bo mogą być sprzyjające okoliczności, podczas gdy pisać się już nie chce, czy traktuje się bloga po macoszemu.
UsuńOczywiście, ja też zwracam uwagę na ilość wspólnie spędzonych lat i także 'lubię' je liczyć, bo daty są dla mnie bardzo ważne. Chodziło mi o tą siódemkę i związane z nią przesądy. Na to się nie patrzę, bo z pewnością nie jest tak, że każdy związek dokładnie ma tak samo.
Możliwe, ale wiesz, że jeszcze mi się przez cały ten czas nie zdarzyło, żeby faktycznie brak chęci mnie blokował :) Najczęściej nie mam czasu i przez to mam pełną głowę a nie lubię pisać w biegu. Bywało, że zdarzyło się coś, co powodowało, że miałam kiepski nastrój lub z różnych powodów nie chciałam się czymś tu dzielić, ale chęci mnie jednak nigdy nie opuściły. Zawsze wiedziałam, ze chcę pisać i że na pewno jeszcze nie nadszedł kres mojego pisania :)
UsuńAle pewnie masz rację, że jak komuś sie nie chce, to większego sensu takie pisanie na siłę nie ma.
Aaa, to jak widać ja się tą siódemką wcale nie przejęłam, bo nie zauważyłam jej wtedy, kiedy powinnam :) Akurat w ten kryzys roku siódmego to ja w ogóle nie wierzę - już zupełnie niezależnie od tego, że każdy związek jest inny :)
Nie ruszając się z domu... no wiesz, jak można mieć takie szczęście?! :D
OdpowiedzUsuńHaha, jak widać, można ;)
UsuńCzyli potwierdziło się, że jak co komu pisane... Dobrze, że akurat w pozytywnym aspekcie! Najlepszego!
OdpowiedzUsuńNa to wygląda :) Dziękujemy.
UsuńO kurczę!
OdpowiedzUsuńJa dopiero teraz się dowiaduję ! [tak się cofnęłam i widzę, że multum notek mnie ominęło - wakacjowałam się]
Gratuluję dobrej nowiny !! :))
No i co do płci to ja Cię rozumiem. Zawsze marzyłam o dziewczynce, co w naszym przypadku było mało prawdopodobne, a jednak :) Choć (kiedyś o tym pisałam) jak gin powiedział, że to będzie dziwczynka, jakoś obojętne mi się to zrobiło, jednak teraz się zastanawiam czy to była na pewno obojętność... czy może spokój ducha ?
Teraz wszystkie dzieciate koleżanki marzą, żeby drugie dziecko było innej płci niż pierwsze, a ja... ja mam ten luksus, że już mi obojętne, mam Lile, teraz może być każdy :)))
Trzymam mocno kciuki, żeby wszystko było dobrze :))
Fajnie, że jesteś (a u siebie kiedy coś skrobniesz- albo raczej- nastukasz? :))
UsuńDziękuję :)
Ech, no dla mnie to byłaby najlepsza wiadomość.. Teraz wiele osób mi mówi (co świadczy o tym, że kompletnie nie rozumieją tego, co ja naprawdę czuję), że przy pierwszym dziecku to wszystko jedno i dopiero pry drugim człowiek sobie może myśleć, że wolałby to albo tamto... A u mnie jest tak, ze ja chcę pierwszą dziewczynkę a drugie to już mi jest absolutnie obojętne (jeśli spełniony jest ten pierwszy warunek)- nie musze mieć dziewczynki i chłopca. A więc tak samo, jak u Ciebie. Gorzej, jeśli teraz jednak ten chłopiec będzie..
Trzymaj, dzięki :)
Aż się zamyśliłam... Ciekawe, co mnie czeka za kilka lat ;)
OdpowiedzUsuń8 lat, kupa czasu! My jesteśmy razem prawie 5. Raz lepiej, raz gorzej, ważne, że razem! ;)
Życzę jeszcze wielu wspaniałych lat! :*
Haha, no, tego nie wie nikt :) No wiadomo, to zawsze tak jest, że raz lepiej, raz gorzej. Dziękujemy :)
UsuńTyle już za Wami, a pomyśl ile jeszcze przed! :) Jak w tej piosence- wszystko się może zdarzyć- ale ważne, że przez to wszystko przejdziecie razem :)
OdpowiedzUsuńOby tylko to "przed" było pozytywne :))
UsuńOjej.. to aż tak szybko zleciało..? Niby młoda jestem, a od dwóch lat jakoś mi wszystko ekspresowo ucieka... Aż strach pomyśleć, jak to będzie mknąć za dziesięć lat na przykład...;)
OdpowiedzUsuńWielu wspaniałych i wartych wspominania dni Wam życzę :D
Oj szybko, prawda? :)) Mnie też czas szybko płynie :) Ale wlaściwie chyba na to nie narzekam póki co ;)
UsuńDziękujemy :)
To ja się dołączam do Twoich własnych życzeń :) Tamta Margolka pewnie byłaby szczęśliwa, że jej życie tak się potoczy :)
OdpowiedzUsuńNo, pewne rzeczy mogłyby pójść trochę lepiej :P, ale porównując to, co jest teraz jeszcze z tym co było pół roku temu, to nie będę narzekać :)
Usuńwspólnego szczęścia dzielonego na troje :))
OdpowiedzUsuńCześć Meliso,
Usuńmiło, że wpadłaś :) Dziękuję - w imieniu naszej.. trójki :) Dopiero się przyzwyczajam ;)
Niech Ci się życzenia spełniają :) :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam się zastanawiać co było 8 lat temu i stanowczo wolę stan aktualny ;)
No, ja też :)
UsuńDzięki :)
nic, tylko pogratulować tak pięknej rocznicy :)
OdpowiedzUsuńz każdym rokiem uczycie się czegoś więcej,a i z każdym rokiem z ciężkich sytuacji będziecie wychodzić obronną ręką - czego wam życzę z całego serca!
Dziękujemy!
UsuńNa pewno każdy taki rok czegoś nowego nas uczy.. Mam nadzieję, że zawsze jakoś będziemy sobie radzić.