W ubiegłym tygodniu byliśmy na kontrolnym USG w 31 tyg. Na szczęście okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - dziecko rozwija się prawidłowo, wszystkie narządy są sprawne i takie jak trzeba. Dzieciak nadal jest duży - nic się nie zmieniło od poprzedniego badania i nadal jest większy o trochę ponad tydzień. Oczywiście zaczęłam się martwić tym, że jest większy, ale dopytywałam lekarza i zapewniał mnie kilkakrotnie, że gdyby coś było nie tak, to by na pewno powiedział i że wszystko mieści się w normie :) Dziecko jest większe i może to być z powodu mojej cukrzycy, ale wcale nie musi. Rozmawiałam też później z jeszcze innym lekarzem, bo musiałam iść na nadprogramową wizytę i ten lekarz dokładnie poczytał wyniki i również potwierdził, że nie widzi niczego niepokojącego - to normalne, że dziecko może być tydzień lub dwa większe. Dopytałam o tę makrosomię, o której się naczytałam tyle, ale po pierwsze narządy są również proporcjonalne do wymiarów, a po drugie lekarz powiedział, że do tak poważnych wad dochodzi, jeśli wartości glikemii są naprawdę dużo przekroczone - np. w okolicach 200, a daleko mi do tego poziomu na szczęście.
Tasiemiec jest po prostu klasycznym przykładem tasiemca - on zwyczajnie wszystko co zjem zabiera dla siebie :P Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że waży 1700 gramów a ja na dzień dzisiejszy ważę o 1900 gramów więcej niż na początku kwietnia, czyli przed ciążą? :) Po prostu wszystko poszło nie w moje biodra a w Tasiemca :D Lekarz zresztą też mi powiedział, że skoro się nie obżeram, to naturalne jest, że nie tyłam od początku dużo a kiedy przeszłam na dietę cukrzycową, to ten przyrost ustał zupełnie i że to zazwyczaj jest tak, że im więcej się przytyje, tym dziecko jest mniejsze i na odwrót. No po prostu pasożyt i już :P
Poczułam się uspokojona i chyba naprawdę się cieszę z tego, że nie przytyłam :) Być może nie będę musiała się później męczyć ze zrzuceniem nadprogramowych kilogramów.
Właściwie to jest całkiem logiczne - ja od początku ciąży nie czułam potrzeby, żeby jeść więcej - co najwyżej wieczorami musiałam coś zjeść, choć normalnie tego nie robiłam, ale później nawet tej potrzeby już nie odczuwałam. A już na pewno nie musiałam zwiększać porcji jedzenia. Wiem, że niektóre kobiety mają w ciąży wilczy apetyt i ciągle chodzą głodne, ale u mnie tak wcale nie było - wręcz wkurzało mnie zawsze, że na przykład teściowa ciągle się martwiła, że ja tak mało jem (czytaj normalnie, a nie za dwoje). A mój organizm po prostu nie potrzebował więcej. W ostatnich tygodniach przed wykonaniem badania obciążenia glukozą zjadałam więcej słodyczy i w ogóle przyznaję, że miałam taką fazę na niezbyt zdrowe jedzenie, ale jak tylko to odstawiłam to po prostu zaczęłam chudnąć.
W ogóle to ostatnio zrobiłam comiesięczne pomiary swoich obwodów i okazało się, że od 8 października ubyło mi po jednym centymetrze w biodrach i pod biustem, 3 cm w udach za to przybył mi 1 centymetr w biuście i 3 cm w obwodzie brzucha. Myślę, że ten wynik można uznać za zadowalający :)
Zaczął się ósmy miesiąc i ja już naprawdę wyraźnie widzę swój ciążowy brzuch. Wreszcie się zaokrąglił, chociaż faktem jest, że w nie każdym ubraniu jest to widoczne. A jak ubiorę kurtkę, to już w ogóle jest zakryty. Ale jednak w większości sweterków moim zdaniem widać wyraźnie - przynajmniej dla mnie i dla osób wtajemniczonych, bo na razie jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś z niewtajemniczonych sam z siebie zauważył - czekam cały czas na ten pierwszy raz, że tak sobie zarymuję :) No ale chyba faktycznie na ósmy miesiąc to nie wyglądam. Od 9 kwietnia (ostatni pomiar przed ciążą) przybyło mi 12,5 cm w obwodzie brzucha i 10 w talii. Nie wiem sama, czy to dużo czy mało, ale wydaje mi się, że jak na ósmy miesiąc ciąży, to jednak nie tak wiele. Wobec tego naprawdę nie mam pojęcia gdzie się ten Dzieciak mieści. Chyba naprawdę ulokował się gdzieś pośród moich narządów wewnętrznych i dlatego ciągle chodzę sikać, i zmniejszył mi się żołądek :D Nie mam teraz pod ręką żadnych zdjęć, może wrzucę przy następnej okazji.
W ogóle to nie zrobiłam żadnego podsumowania na koniec II trymestru, ale jakoś tak stwierdziłam, że nie ma o czym pisać :P Nic się nie działo - poza tą cukrzycą oczywiście. Innych zewnętrznych dolegliwości nadal nie miałam i nie mam - nawet całkowicie przeszły mi te chwilowe zasłabnięcia i brak tchu. To potwierdzałoby, że było to wynikiem cukrzycy, o której jeszcze wtedy nie wiedziałam - po prostu za mocno spadał mi poziom cukru we krwi i być może dochodziło do hipoglikemii. Odkąd mam zdiagnozowaną cukrzycę i stosuję dietę nie powtórzyło mi się to już ani razu. Nie miewam też uczucia ciężkości, zaparć i nawet zgaga mi minęła. Nie czuję się zmęczona, nie mam problemów ze snem ani nic mnie nie boli - ani kręgosłup ani stawy. Tak naprawdę tylko ta cukrzyca jest naprawdę dokuczliwa. Chociaż ostatnio (odpukać!) trochę mi się poprawiło i dzisiaj dzwoniłam na patologię ciąży, żeby się skonsultować, co z tą insuliną i powiedziano mi, że na razie nie ma takiej potrzeby i mam dalej się obserwować. Od sześciu dniu wartości glikemii są raczej w normie albo przekraczają ją tylko lekko - tak w granicach błędu. Raz tylko zdarzył mi się naprawdę wysoki pomiar po obiedzie i nie jestem pewna dlaczego, ale mogło to być spowodowane tym, że jakieś dwie godziny wcześniej mocno się stresowałam pewną sprawą. Od razu jestem w lepszym nastroju, kiedy widzę, że dieta znajduje swoje odzwierciedlenie w pomiarach i mam motywację, żeby się dalej jej trzymać. Oby tylko tak dalej...
A, no i jest jedna rzecz, która się zgadza z tym, co piszą w książkach - naprawdę mam ciągle ochotę na kefir, maślankę, twarożek, kwaśne mleko i jogurty naturalne - pewnie Tasiemiec zabiera mi wapń, więc go sobie uzupełniam :) Na szczęście te produkty nie są zabronione w mojej diecie (chyba, ze na I śniadanie), więc mogę je pochłaniać :)
A, no i jest jedna rzecz, która się zgadza z tym, co piszą w książkach - naprawdę mam ciągle ochotę na kefir, maślankę, twarożek, kwaśne mleko i jogurty naturalne - pewnie Tasiemiec zabiera mi wapń, więc go sobie uzupełniam :) Na szczęście te produkty nie są zabronione w mojej diecie (chyba, ze na I śniadanie), więc mogę je pochłaniać :)
Nie jestem jakoś bardzo szczęśliwa z powodu tego, że dziecko jest duże (chociaż wiele razy słyszałam, że czasami takie pomiary na USG nie mają wiele wspólnego z tym, jakie dziecko się faktycznie urodziło), chociaż podobno takie małe dziecko też czasem trudno urodzić, bo ma aż za dużo miejsca w kanale rodnym. Najlepsze są takie "standardowe", no więc ja mam nadzieję, że Tasiemiec mimo wszystko się w standardzie zmieści. Niech sobie jeszcze te dwa kilo przytyje - po kilogramie na miesiąc. Ale wolałabym, żeby nie więcej :)
Poza tym dowiedziałam się wreszcie co mnie tak kłuło pod żebrami z prawej strony! Wiele razy nie mogłam się zgiąć na prawo, bo miałam wrażenie, że coś twardego mi tam siedzi. Czasami ściskałam to miejsce dłonią i Tasiemiec się przesuwał, ale szybko wracał na to miejsce i dalej mnie blokował. Miałam obawy, że to główka, ale na szczęście USG pokazało, że główka jest na dole, jak należy (i niech już tak zostanie!), a dokładnie w tym miejscu, które pokazałam lekarzowi Dzieciak ma pupę! No i wszystko jasne! :) Ale teraz przynajmniej już się aż tak bardzo nie boję tego przyciskania, bo w razie czego mogę mu dać po tyłku, żeby się przesunął :P (Żebyście widziały minę Franka, kiedy nagle ni z tego ni z owego krzyknęłam: no rusz ten tyłek wreszcie!, chwilę to zajęło, zanim się zorientował, ze to nie było do niego :P)
Ale dzisiaj mam względny spokój, bo Tasiemiec cały czas operuje swoją pupą w centralnej części mojego brzucha :) Cały dzień się wierci. W ogóle to ostatnio bardzo się zdziwiłam, kiedy usłyszałam, że np. chrześniaczka Franka w brzuchu swojej mamy prawie wcale się nie ruszała, a moja mama też wspomina, że czuła jakieś tam pojedyncze ruchy, ale nie jakoś szczególnie często, podczas gdy Tasiemiec to się rusza niemal non stop i wydawało mi się to normalne :) W ogóle to się zdziwiłam, że miałam zalecone liczenie ruchów dziecka, bo jak ja niby mam liczyć coś, co się dzieje bez przerwy? :P Czasami nawet wtedy, kiedy chodzę.
Muszę przyznać, że na razie to dziecko jest dla mnie bardzo łaskawe - dba o moją figurę, dokazuje w dzień a w nocy daje mi pospać. Bo słyszałam, że dzieci najczęściej ruszają się, kiedy mama kładzie się spać, a tymczasem mój Tasiemiec chyba kładzie się ze mną, bo mam wrażenie, że w nocy to się rusza bardzo rzadko. A nawet jeśli to albo tak, że ja tego wcale nie czuję, albo po prostu mnie to nie budzi i ewentualnie mam jakiś sen związany z tym rozpychaniem się.
Zostały nam jeszcze dwa miesiące do rozwiązania. Dojrzeliśmy do tego, żeby zacząć planować niektóre rzeczy i w miniony weekend poczyniliśmy pewne przygotowania do przyjścia tego dziecka na świat. Kto pamięta nasze przygotowania do ślubu ten wie, że w tych sprawach jesteśmy raczej stoikami i choć nigdy nam się nie spieszy, to zawsze ze wszystkim zdążymy :)
Margolko, niczym się nie martw. Nasza Mała też wybiegała o tydzień do przodu,a długość kości udowej zawsze była o 2 do przodu. Każdy maluch rozwija się w swoim indywidualnym tempie. Na ostatnim usg w sobotę (a to 38 tc) różnica w większości pomiarów wynosiła tylko kilka dni.
OdpowiedzUsuńDziękuję, kolejne potwierdzenie, że to dość normalne tylko dobrze mi zrobi :)) Oczywiście wiem, że każde dziecko się rozwija we własnym tempie, tylko denerwuję się przez tą cukrzycę i pewnie dlatego trochę jestem przewrażliwiona.
UsuńPrzewrażliwienia nie neguję. Sama coś o tym wiem :P Żona mojego brata ciotecznego też miała stwierdzoną cukrzycę ciążową. Straszono ją dużym dzieckiem, a urodziła kruszynkę - 50 cm i 2800 g. Skoro lekarz mówi, że jest ok, na pewno tak jest. Chociaż z drugiej strony wiem, jak głowa matki wariuje, heh :)
UsuńNo to doskonale mnie rozumiesz :) Ale na szczęście Wy tutaj trochę mnie pocieszyłyście - choćby podawaniem takich przykładów z życia wziętych :) Nie wiem, jak będzie u mnie, to się okaże, ale właśnie teraz mam zamiar się trzymać tego, co mówił lekarz - a nawet dwóch :)
UsuńNo to same dobre wieści nam tu obwieściłaś :)
OdpowiedzUsuńMoja kruszynka też w nocy ładnie daje mi pospać, powierci się tylko na dobranoc troszkę i grzecznie idzie spać i nad ranem, gdy idę do WC również da o sobie znać, a poza tym, jest bardzo spokojna, choć ma dni, że jest bardziej aktywna, ale póki jej ruchy sprawiają mi przyjemność, to cieszę się :)
Ty zaczęłaś 8 miesiąc, a ja w piątek zaczynam 7... ale ten czas szybko leci :)
:)
UsuńTasiemiec też wieczorem trochę się powierci a potem szybko idzie spać. A rano wstaje dopiero razem ze mną :P Chyba ze dwa razy mi się zdarzylo, że w nocy przez sen czułam, że się trochę rozpycha, ale nie obudziło mnie to. Ale ogólnie to rusza się naprawdę bardzo dużo - jest sporo dni, że niemal bez przerwy. Zazwyczaj też mi te ruchy w ogóle nie przeszkadzają - chyba, że się za bardzo na dole kręci :))
Świetnie, że wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńU mnie usg zawsze wskazuje różnicę 1-3 dni w wielkości dziecka, jeśli chodzi o normy, więc też standardowo.
Ty zaczynasz 8 miesiąc, a ja za chwilę 6.
I też jeszcze nie doświadczyłam wilczego głodu. A wręcz przeciwnie - odkąd jestem w ciąży jem mniejsze porcje, które mi w zupełności wystarczają. Tylko w I trymestrze były chwile, w których musiałam natychmiast coś zjeść. Teraz pod tym względem jestem całkiem "normalna" ;)
Hehe, i nawet z tym nabiałem też się u mnie zgadza, bo właśnie mam fazę ;)
Ja nie robię pomiarów obwodów, a jedynie kontroluję wagę, która nadal jest na minusie, choć wcale nie patrzę na to, czy jem tak bardzo zdrowo czy nie. Dzid bierze, co mama daje :P
Moje dziecko rusza się codziennie, raz mocniej, raz słabiej, ale myślę, że ogólnie można zaliczyć te jego ruchy do tych delikatniejszych. Zupełnie mi w niczym nie przeszkadzają. Ale wyjaśnia się też i to - te dość słabe ruchy i późne i czucie - łożysko mam na przedniej ścianie.
Wybacz, że zrobiłam sobie u Ciebie takie porównanie, ale pierwsze co, to automatycznie mi się takie myśli nasuwały ;)
U nas do 24go tygodnia też różnica wynosiła raptem kilka dni (wcześniej nawet wszystko się "zgadzało" co do dnia) aż do tego ostatniego nadprogramowego USG. Ciekawe jest to, że właśnie wtedy przestałam przybierać na wadze i schudłam, więc potwierdza się to, co powiedział lekarz :)
UsuńJa właśnie zawsze jadłam małe porcje - i to mi się w ciąży nie zmieniło, ale dla niektórych to było bardzo dziwne, że nie mam jakiegoś wilczego apetytu. Teraz na diecie muszę jeść trochę więcej niż mam ochotę, no ale jak trzeba, to trzeba. A i tak chudnę.
Być może nie przyszłoby mi do głowy ani mierzenie się, ani ważenie, gdyby nie to, że ja to po prostu robiłam regularnie już przed ciążą. Ale teraz nawet się cieszę, bo przynajmniej mam jakieś porównanie.
Tasiemiec rusza się prawie bez przerwy, ale też nie jakoś szczególnie gwałtownie. Ze dwa razy może się zdarzyło, ze faktycznie mnie coś trochę zabolało, czasami kopie, ale najczęściej po prostu się przesuwa. Dzisiaj właściwie cały czas krąży mi po brzuchu. Franek w takich sytuacjach kładzie mi rękę na brzuchu i liczy okrążenia :P
M. ciągle mi chce trzymać rękę na brzuchu, bo wyraźnie zazdrości mi tego, że mogę czuć te ruchy, ale mnie to już czasem denerwuje :P On jeszcze nie dostąpił zaszczytu kopniaka ;)
UsuńFranek raczej mi nie zazdrości - ale często się dziwi tym ruchom, kiedy je widzi (bo Tasiemiec się tak rozpycha, że zazwyczaj nawet nie trzeba brzucha dotykać, wszystko widać :)), a kopniaków to się ze dwa razy nawet przestraszył :P I krzyczy na Dzieciaka, ze ma się uspokoić i nie kopać mamy, chociaż mnie to zazwyczaj nie przeszkadza :)
UsuńNo to może nie dokładnie zazdrość taka typowa. Chodziło mi o to, że M. też chciałby takie coś poczuć chociaż raz. I stąd ta jego ręka często wędrująca na moim brzuchu.
UsuńU mnie nie widać ruchów gołym okiem, a do niedawna sama nie czułam ich nawet pod ręką, nawet teraz generalnie się to rzadko zdarza.
Tak, ja się domyśliłam, że o to chodziło. Ale właśnie Franek nie ma czegoś takiego - wiem, ze niektórzy faceci trochę to tak odczuwają, że chcieliby zobaczyć jak to jest, ale u Franka się z tym nigdy nie spotkałam. On jest chyba zadowolony z tego stanu rzeczy i takiego podziału :P
UsuńU mnie dość szybko było czuć te ruchy "od zewnątrz" - w zasadzie na równi z tym, kiedy ja je poczułam no i też dość szybko stały się widoczne.
Myślę, że to zależy od ułożenia łożyska. Ja mam na przedniej ścianie i wszędzie gdzie o tym czytałam - jest to powód późnego czucia ruchów oraz tego, że są one słabiej odczuwane. Ale "podobno" poród jest prostszy :D Ciekawe ile w tym prawdy ;)
UsuńTo możliwe, że tak jest - nie znam się na tym za bardzo, więc trudno mi powiedzieć :))
UsuńMoja tez przekraczala normy, a na ostatnim USG przed porodem wskaznik pokazal ponad 4kg! Wtedy sie wystraszylam ze ejdnak bedzie cesarka, na szczescie okazalo sie ze USG sie mylilo i mala miala 3650.
OdpowiedzUsuńCo do ruchow to moja byla aktywna o 10.00 gdy pilam w pracy goraca czekolade po porannym spotkaniu i o 3 nad ranem co jzu fajne nei bylo ;p
Cos czuje, ze wiele kobiet bedzie Ci zazdroscilo sylwetki po ciazy ;)
No właśnie słyszałam od położnych, że tym USG aż tak bardzo nie można się sugerować, bo błędy wynoszą nawet pół kilo. Mam nadzieję, że Tasiemiec będzie się mieścił w 3-4kilogramach, choć niestety nie mam na to wpływu :)
UsuńGdyby nasz Dzieciak był tak aktywny w nocy jak w ciągu dnia, to na pewno nie zmrużyłabym oka :P Swoją drogą zobaczymy jak będzie dzisiaj, bo tak bardzo się wierci, ze aż mi trudno uwierzyć, że tak po prostu pójdzie spać :P
Ja będę zadowolona, jeśli będzie tak, jak przed ciążą i nie będę miała zbyt dużo kilogramów do zrzucenia, bo to zawsze jest moja bolączka - bardzo zwracałam na to uwagę, mimo, że nie mam jakiejś idealnej figury.
Z pewnoscia zaraz po porodzie nei bedziesz miala calkowicie plaskiego brzucha ale sadze ze szybko wrocisz do formy. U mnei na sali byla dziewczyna ktora po porodzie miala tak wielki brzuch ze wygladala jakby wcale nei urodzila ! Ale nei narzekala bo jak sama mowila po miesiacu wyglada jzu normalnie ;)
UsuńDziecko swoje wazy do tego lozysko, a do tego jeszcze wody plodowe. JA akurat ich mialam malo ale kolezanka co przytyla 17 kg w ciazy mowi ze bylo ich multum i po porodzie zostalo jej tylko 5 kg do zrzucenia.
Tak wiec spokojnie, do tej pory waga nei wzrosla Ci dwukrotnie, dbasz o siebie, nie jesz za dwoje tylko dla dwojga i nei sadze bys 24h/dobe lezala przed TV ;)
Mi po porodzie zostaly jedynie wspomnienia w postaci zielono-czarnych siniakow na tylku (podobno nawet 3 lata sie utrzymuja) i Korniszona;p Nie wiem co gorsze ;)
Tak wiem o tym, że to nie jest tak, że dziecko wyskakuje i brzuch wygląda, jakby nic w nim nie siedzialo :) Ale spoko, ja nigdy całkiem płaskiego brzucha nie miałam, a teraz aż tak bardzo mi nie urósł i na przykład w kurtce go nie widać, więc jakoś to przeżyję :))
UsuńNo właśnie, wiem, że jeszcze trzeba doliczyć całą resztę oprócz dziecka, dlatego zastanawiam się, jak to ostatecznie wagowo mi wyjdzie :) Ale jakby tak nawet wyszło nieco mniej, to płakac nie będę - wystarczyło by 2 mniej niż przed ciążą :P
O, ten mit, że trzeba jeść za dwoje to mnie strasznie wkurza. Ile niby mam w siebie wciskać, skoro wcale nie mam ochoty na zwiększone porcje?
Siniaki?! A o tym to nie słyszałam :))
:-) A wiesz, że miałam Cię zapytać czy dojrzeliście już do przygotowań, zakupów itd..;-)
OdpowiedzUsuńAktywność maluchów w brzuchu jest różna- nawet jeśli chodzi o dzieci tych samych rodziców;-) Chyba pisałam Ci, że Amelka była takim właśnie leniuchem, przy którym musiałam się mocno skupić, by jakieś ruchy naliczyć.. A Ala była i jest wiercipiętą, którą czułam niemal bez przerwy!:-)
To niesamowite, jak Ty mało przytyłaś.. A wręcz schudłaś, bo oprócz dziecka waży też przecież mięsień macicy i wody płodowe! Jak jeszcze będziesz karmić po porodzie to wymiana garderoby murowana..;-)
Wiesz, ja chyba od początku wiedziałam, że tak właśnie będzie, że po prostu przyjdzie czas, kiedy zaczniemy o tym wszystkim myśleć realnie i wtedy zabierzemy się za jakieś zakupy. Po prostu nie jesteśmy emocjonalni i to pewnie dlatego. To zainteresowanie samo przyszło :)
UsuńA ósmy miesiąc (chociaż nie wyznaczaliśmy sobie żadnej konkretnej daty) jakoś tak wydawał mi się zawsze rozsądnym terminem ;) Nie za wcześnie (żeby sobie przestrzeni nie zagracać), ale też tak, zeby zdążyć z tym, co najważniejsze. Poza tym od początku zakladaliśmy, że przed świętami chcemy mieć to mniej więcej z głowy :)
No właśnie podczas rozmowy ze szwagierką się o tym dowiedziałam, bo byłam przekonana, że to normalne, że dziecko się cały czas rusza! :) jeśli kolejne miałoby być mniej ruchliwe, to pewnie będę się stresować, czy wszystko jest ok :) Właśnie szwagierka tak miała, ze pierwsze dziecko było bardzo mało ruchliwe, a drugie dokazywało, no i przyznała, że dobrze, że to w tę stronę, bo w przeciwnym razie by się denerwowała.
Ja się też dziwię - to, że brzuch mi duży nie urósł jeszcze jakoś rozumiem, bo wydaje mi się, że naprawdę te moje mięśnie brzucha mogą go trzymać i macica się jakoś inaczej rozlożyła, a nie wypchnęła na zewnątrz. Ale waga mnie zaskakuje, bo choć bardzo nie chciałam przytyć za dużo i przekroczyć 60 kg, to zakładałam, że te 8 przytyję.A ja naprawdę wcale się nie pilnowałam. Teraz zresztą też się pilnuję tylko pod względem węglowodanów i wręcz staram się zjeść coś, co jest dozwolone, ale bardziej kaloryczne. Ale jak widać Tasiemiec wszystko zagarnia :P
Jak przybyłam rodzić Pierworodnego, pani położna spytała: - Po której stronie częściej kopało dziecko? - Po prawej. - No to chłopak na sto procent!
OdpowiedzUsuńTo były czasy bez usg, a jednak położna się nie pomyliła... I to nie tylko u mnie, ale i u pięciu pozostałych rodzących w tym dniu. Ciekawostka taka!
To rzeczywiście ciekawostka :)
UsuńTylko ciekawa jestem, czy chodziło o takie typowe kopniaki, czy ogólnie ruchy - bo ja kopniaki to prędzej po lewej stronie czuję, a po prawej właśnie to rozpychanie się :) W ogóle to Tasiemiec ma dni, że wierci się we wszystkie strony, ale siedzi mu się najwygodniej po prawej.
Spokojnie, Patryk miał równiutki 4 kilo, a wylazl ze mnie bardzo szybko i bezproblemowo, a koleżanki coreczka miala tylko 2700 a trzeba bylo kleszczy użyć, waga więc chyba nie jest najistotniejsza:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zawsze mi się wydawało, że takie małe dzieci najszybciej wychodzą, a tymczasem szkoła rodzenia mnie z tego myślenia wyleczyła - pokazano nam symulację, jak dziecko przechodzi przez kanał rodny i po prostu jak jest małe, to ma więcej luzu i może się zwyczajnie gdzieś zaklinować (może właśnie dlatego w przypadku Twojej koleżanki były użyte te kleszcze). Dlatego wyleczyłam się z malutkiego dziecka i mam nadzieję, że Tasiemiec będzie ważył 3500-4000 :) Ale wolałabym jednak nie więcej.
Usuńtez sie martwiłam, bo wiedzialam, ze Patryk nie bedzie malutkim dzidizusiem, ze nie dam rady go urodzic, ze jakies kleszcze albo inne proznociagi, tymczasem wyszedł tak szybko i bezboleśnie, ze w szoku byłam.
UsuńTo mam nadzieję, że i w naszym przypadku tak będzie. A jak Tasiemiec jeszcze się okaże takim rezolutnym dzieckiem jak Patryk, to już w ogóle nie mam nic przeciwko :P
UsuńProponuje dużo seksu przed porodem:P
UsuńAle to na wielkość czy na rezolutność? :P
Usuńna wywołanie porodu i przyspeiszenie całej akcji:P
UsuńNo, ale jeśli już to dopiero w styczniu, bo Tasiemiec ma zakazy wychodzenia w roku 2014 :) A generalnie i tak mi się nie spieszy tak bardzo (chociaż chyba lepiej byłoby urodzić chociaż dzień przed terminem, żeby był koziorożec a nie wodnik:P), a obawiam się, ze ze względu na moją cukrzycę trzeba będzie ten poród wywoływać albo coś i tego bardzo chciałabym uniknąć.
Usuńja myślę, że w ogóle całkiem prawdopodobna bedzie cesarka, bo czesto w przypadku cukrzycy robia.
UsuńWeź mnie nie strasz :( Ja rozmawiałam z położnymi i mówiły, że to wcale nie jest takie pewne ani jakoś szczególnie prawdopodobne - wszystko zależy od rozwoju choroby, od wyników, od dziecka i wielu innych rzeczy. Wiem, że jest takie ryzyko, ale mam nadzieję, że jednak jakoś uda się tego uniknąć
Usuńno ale spokojnie, wiele kobiet ma cc i zyja, to rutynowa operacja jakby nie bylo:)
UsuńWiem o tym, ale wolałabym tego uniknąć. Nie boję się samej operacji w ogóle (miałam już kiedyś nawet taką pod narkozą i źle tego nie wspominam :)), tylko po prostu uważam, ze przy cc zaburzone są niektóre procesy, które występują przy porodzie naturalnym. Poza tym wydaje mi się, ze dłużej się później dochodzi do siebie.
UsuńDlatego tak się właśnie boję o zbyt duże dziecko, bo wtedy na pewno będą chcieli robić cc, zwłaszcza, że jestem dość drobnej budowy.
A najbardziej to się boję, ze zacznę rodzić siłami natury, będę się męczyć a ostatecznie i tak zdecydują o cc i wtedy już będę podwójnie wymęczona :(
Ja akurat cc bym sie nie bałą, nawet przecież chciałam je mieć. I porod naturalny i cc maja swoje plusy i minusy, ważne, zeby Tobie i dziaciakowi nic sie nie stało:) Jak dla mnie to już zadna opcja nie wchodzi w grę, nie chcialabym rodzic ani naturalnie ani przez cc, bo w ogóle nie chce już macierzynstwa w zadnym wydaniu:)
UsuńWcale nie często robią CC przy cukrzycy, mnóstwo jest kobiet, które rodzą naturalnie dzieciaczki ze średnią wagą ok 3500g, więc nic się nie martw i nie nakręcaj... ;) To wszystko zależy od końcowej wagi maluszka ale też od Twoich predyspozycji, czy zdołasz urodzić dzieciątko ważące ok 4kg. Także bądź dobrej myśli i na razie się nie nakręcaj, zobaczysz, jak to się potoczy już przy końcówce ;)
UsuńIza - tak, ja znam doskonale Twoje podejście do porodu i wiem, że Ty miałaś takie preferencje. Mnie się kiedyś też wydawało, że cesarka jest lepsza, potem nie miałam zdania, a teraz jednak po prostu wolałabym naturę. Nie wiem dlaczego, takie po prostu mam przekonanie. Ale pewnie masz rację, ze jedno i drugie ma swoje plusy i minusy. Moja mama na przykład dwa razy rodziła naturalnie, ale miała też operację podobną do cc i mówi, że o wiele lepiej dochodziła do siebie po tej operacji niż po porodach, które wspomina bardzo źle (ale to też były inne czasy)
UsuńKasia - dziękuję :) To samo słyszałam od położnych i właśnie nastawiłam się, że może nie będzie tak źle i dziecko nie będzie za duże. Fakt, ze trochę się tego boję, bo z kolei znam dwa przykłady, kiedy przy dzieciach powyżej 4kg nie zdecydowano się na cc i źle się to odbiło na tych noworodkach, więc oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku - na siłę się zapierać nie będę, ale jednak na tę chwilę jestem zdeterminowana, zeby rodzić naturalnie.
Dziękuję za pocieszenie i będę czekać na to, co będzie :) No i będę tej dobrej myśli :P W końcu po to tak bardzo pilnuję tej diety, zeby tylko nie zaszkodzić :)
Moja mama mnie rodziła przez vacuum, a moja siostre przez cc i mimo, ze porod vacuum nie nalezy do najłatwiejszych to twierdzi, ze jkaby miala wybierac to wlansie to by wolala nic cc, bo po cc dostala silnego krwotoku i prawie zmarla. no ale takie cos to akurat przy kazdej operacji sie moze zdarzyc.
UsuńDokładnie tak... ;) Uwierz mi, byłam przy nie jednym porodzie i dzieci mam cukrzycowych wcale nie rodzą się takie duże... ;) Więc główka do góry, nie rozmyślaj o najgorszym, nastaw się pozytywnie, bo u Ciebie może być całkiem inaczej i urodzisz bez problemu naturalnie, a przynajmniej nie ma ku temu póki co przeciwwskazań ;)
UsuńBo Vacum to poród naturalny, sęk w tym że po prostu dzieciątko pomagają wyciągnąć za pomocą próżnociągu i jeśli ktoś najgorzej miałby to odczuć, to jest to właśnie dziecko, u mamy raczej nie zmienia to poczucia, że jest coś inaczej (jedynie moment włożenia tego urządzenia jest dość nieprzyjemny), bo dziecko przechodzi przez kanał rodny tak czy inaczej... a CC, to operacja, a każda operacja niesie ze sobą ryzyko, jakby nie było...
UsuńNie wiem czy kobieta rodzaca faktycznie nie odczuwa tego vacuum, bo moja mama mowi, ze byla cala porozrywana po tym.... ja sama zdania nie mam bo rodzilam bez czegos tkaiego
UsuńIza - no właśnie, tak naprawdę wiele zależy od doświadczeń w trakcie i po, więc ja się nie zarzekam i tak jak napisałam Kasi, nie będę się zapierać, jeśli to okazałoby się konieczne. Ale na chwilę obecną czuję po prostu, że wolałabym poród naturalny. A komplikacje mogą się zdarzyć zawsze i tego nie da się przewidzieć. Wiadomo, ze najlepszy jest poród bezproblemowy - zarówno sn jak i cc.
UsuńKasia - no to wierzę i podnoszę głowę :) Takie słowa zawsze na mnie działają lepiej, bo jak ktoś mnie pociesza pozytywnie to jakoś bardziej biorę to do siebie niż jak ktoś próbuje mnie zmotywować na przykład strasząc konsekwencjami :P Nastawię się pozytywnie, a jak będzie, to zobaczymy, bo tego nie przewidzi nikt. Ale zdecydowanie lepiej jest mi z myślą, że cc "grozi mi" tak samo jak każdej innej kobiecie, a nie że jestem na nią skazana ze względu na cukrzycę i już.
UsuńNajlepiej to w ogóle adoptpwać, bez 9miesiecznego zamartwiania sie:)
UsuńIza być może tak samo Twoja mama mogłaby być porozrywana i bez Vacum, nie raz się tak zdarza podczas porodu SN. Jedne dzieciaczki wychodzą bez problemu, mamy nie trzeba nacinać, ani krocze nawet samo nie pęka, a inne dzieci niestety pozostawiają po sobie takie, a nie inne ślady i potrzebne jest szycie...
UsuńNo ale, to się łatwo pisze... a każdy, naprawdę każdy poród czy to naturalny, czy VE, czy CC jest inny.
Kasiu, a TY położna jestes? Tak pytam, bo wyzej napisalas, ze widzialas wiele porodow:) moj syn mial 4 kg i bylam nacieta i zszyta potem, ale zle tego nie wspominam:) a mam podobno byla poekana w kazda strone i bylo ciezko ja poszyc przez to.
UsuńAbsolutnie, to że masz cukrzycę na pewno nie jest przeciwwskazaniem do porodu naturalnego... a tym bardziej cukrzycę regulowaną dietą... ;)
UsuńPo prostu podczas porodu lekarze na pewno będą mieli to na uwadze, na pewno będziesz miała mierzony cukier i dziecko 2h po porodzie (u nas w szpitalu tak jest), również będzie miało mierzony cukier, przez ukłucie w piętkę - żebyś nie była zdziwiona :P
Jestem pielęgniarką, ale pracowałam (bo obecnie jestem na L4) w szpitalu ginekologiczno-położniczym i byłam niejednokrotnie przy porodzie czy SN, czy VE, czy CC, tak więc napatrzyłam się na to sporo :)
UsuńSzczerze powiedziawszy nie wiem od czego to zależy, że jedna mama wyjdzie bez szwanku z porodu, a inną porozrywa na wszystkie strony... :(
Pewnie od elastycznosci skory, wagi dziecka i nie wiadomo od czego jeszcze:)
UsuńIza, swego czasu myślałam na temat adopcji i stwierdziłam, że tak teoretycznie (bo wiadomo, że w praktyce różnie może ostatecznie być) to całkiem niezłe rozwiązanie :) Ale póki co ciąża nie jest dla mnie jakimś strasznym przeżyciem, więc na razie nie narzekam :)
UsuńKasia - to dla mnie naprawdę dobra wiadomość, że będę traktowana "normalnie" choć z uwzględnieniem tej cukrzycy - bo wiadomo, że tak jak piszesz, pewnie będę pod jakąś szczególną opieką w niektórych aspektach, ale to przecież dobrze. Ostatnio lekarz bardzo mnie pocieszył mówiąc, że sam fakt, że pilnuję diety daje bardzo dużo i że nawet jeśli wyniki nie zawsze są wzorowe, to sam fakt zdrowego odżywiania się ma bardzo duży pozytywny wpływ na dziecko i że dopiero naprawdę wysokie wartości mają poważne konsekwencje.
Tak, w szkole rodzenia mówili o tym kłuciu w piętkę :) Może nie odnośnie cukrzycy, ale nie jest to dla mnie coś zupełnie nowego.
Na pewno wszystko zależy właśnie od indywidualnych predyspozycji każdej kobiety i trzeba zawsze pamiętać o tym, że każdy poród jest inny, każda historia jest inna i nie należy się za bardzo porównywać. Dlatego właśnie wsłuchałam się w siebie i na razie "wierzę" w ten poród siłami natury, bo mam jakieś przeczucie, że dam sobie radę.
A tak a propos nacinania krocza - początkowo byłam bardzo na nie i myślałam o tym, że absolutnie bym się na to nie zgodziła. Ale potem usłyszałam, ze czasami lepiej wyrazić zgodę na to nacięcie niż pozwolić, żeby wszystko samo pękło, bo wtedy dzieje się to w sposób niekontrolowany. Więc kolejny mój pogląd został zweryfikowany - właśnie dzięki zajęciom w szkole rodzenia :) Teraz już się nie będę tego aż tak bardzo bała w razie czego.
No ja tez byłam na nie, ze jak to naciecie w takim miejscu i w ogóle, ale ostatecznie nawet tak na logike, łatwije cos zszyc jak jest rowno ciete niz jak porozrywane. naciecie samo nie boli w ogóle, a szycie tez nie, bo ma sie znieczulenie, moje mnie trzymalo ponad 12 godzin, lekarz chyba mnie polubil i dal konska dawke:D inna spraw,a ktora mnie przkeonala, polozna natnie w odpowiedni spsob, a samo pekniecie mzoe siegac az do dobytu i to juz brzmi dosc groznie;/
UsuńWłaśnie, dokładnie to samo mnie przekonało. Między innymi dlatego właśnie cieszę się z udziału w tych zajeciach, bo dowiedziałam się naprawdę bardzo wiele podobnych rzeczy, które zweryfikowały moje podejście i pozwoliły oswoić niektóre lęki.
UsuńA, no i właśnie słyszałam, ze samego nacięcia się praktycznie nie czuje.
Usuńja się ogólnie bałam wszystkiego, dlatego moj gin mi zaproponowal tę szkołę. ona naprawde dużo daje, bez kitu. bo człowiek sie naczyta w necie albo od kolezanek sie naslucha strasznych histroii, a tak idzie i sie dowiaduje od komepetentnych osob.
UsuńDokładnie.
UsuńA poza tym nam jeszcze to dało jeszcze jedno - usystematyzowanie pewnych informacji pozwoliło nam jakoś logicznie i praktycznie (a wiadomo, że tak lubimy najbardziej:)) do tego podejść. Myślę, ze w dużej mierze to własnie dlatego wreszcie dojrzeliśmy do tego, żeby się zająć przygotowaniami do przyjścia tego dziecka na świat, bo wcześniej po prostu tego nie czuliśmy. A kiedy okazało się, że można do tego podejść jakoś z głową bez nadmiernego emocjonowania się, to od razu jest nam łatwiej, bo mamy jakiś punkt zaczepienia i wiemy od czego zacząć.
My po prostu - pewnie inaczej niż większość rodziców - najpierw zajęliśmy się robieniem miejsca w szufladach, zasięgnięcia pewnych opinii (z rzetelnych źródeł), zdobywaniem wiedzy teoretyczno-praktycznej i teraz dopiero wzięliśmy się za kupowanie :)
I słusznie, bo my popełniliśmy ten błąd, ze pojechaliśmy do sklepu i pani nam nawciskała mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, które potem leżały w szafie i na nic sie nie przydały, choc pani w sklepie przekonywała, że są absolutnie neizbedne:P zobaczyłą frajerów to skorzystała zokazji, by ich oskubać do ottaniego grosza:P
UsuńNa szkole rodzenia dostaliśmy też mnóstwo różnych probek ksmetykow dla dzieci, pameprsów, kremów itd, dzięki czemu wiedzieliśmy, że coś na Patryka działa ok, a coś źle i dzieki temu wiedzielismy już, czego nie kupować w pełnowymiarowych opakowaniach. Na pewno gdyby szkola rodzenia była przed nasyzmi zakupami, to bylibysmy duzo madrzejsi nie tylko o te kosmetyki i pameprsy:)
Tak, właśnie na zajęciach widziałam, ze wielu rodziców popełniło ten błąd, bo w niektórych sprawach się wypowiadali lub zadawali konkretne pytania i z tego wynikało, że pewne rzeczy, które kupili były albo niepotrzebne, albo niezbyt polecane, albo po prostu przepłacili.
UsuńMy też dostaliśmy dużo próbek :) I w ogóle własnie listę potrzebnych rzeczy itd, więc będzie nam łatwiej.
Jesli mogę polecić cos od siebie, to na pewno pieluchy Dada z Biedronki, naprawdę bardzo dobre i kosmetyki Bubchen- drozsza wersja lub Babysdream z Rossmanna, tansza wersja. Oczywiscie wszystko pod warunkiem, że Wasze dziecko nie bedzie mieć ucuzlenia tfu tfu!:)
UsuńZ tym nacięciem krocza to nie jest tak, że jak podpiszesz zgodę to Cię natną... Tą decyzję podejmuje położna już w ostatniej fazie porodu, przy wydobywaniu główki... jeżeli widzi, że główka bez problemu się urodzi, nie robi nic, jeśli jest ryzyko, że możesz pęknąć, to dopiero wtedy decyduje o nacięciu i Cię o tym informuje... :)
UsuńA ciuszki gorąco polecam z Lidla seria Lupilu, dość tanie, bardzo dobre jakosciowo, do dziś je kupuję Patrykowi:)
UsuńMy już jesteśmy na pieluszki Dada już od dawna nastawieni, bo wiemy, że są niedrogie i dobre, ale właśnie Franka kolegi dziecko jest na nie uczulone, ale mamy nadzieję, że nas to nie dotknie i odpukujemy :))
UsuńCo do ubrań - na razie kupiliśmy bardzo niewiele - w Pepco i w Tesco, bo są stosunkowo niedrogie te ubrania (nie to co w Smyku na przykład), ale o Lidlu nie pomyślałam. Musimy się w takim razie tam też wybrać
Kasia - tak, tak, ja wiem, ze to tak wygląda (właśnie też nam w szkole rodzenia mowili), nie miałam na myśli wyrażania zgody na piśmie czy coś takiego, tylko ogólnie samo to, że wcześniej byłam bardzo na nie i wyobrażałam sobie, że za żadne skarby bym się na to nie zgodziła, a teraz wiem, że nie ma sensu się wzbraniać, bo to nie jest takie straszne. Gdyby zaszła taka konieczność, to teraz już wiem, jak do tego podchodzić i że położna nie jest wredną babą, która idzie na łatwiznę, tylko chce dobrze :)
UsuńTylko musicie czatowac na ulotki, bo to nie ejst tak, ze te ciuszki sa zawsze, raz są raz nie ma, ale mówię Ci, nigdy sie nie przejechalam na nich, Patryk z nich wyrasta, a one nadal wygladaja jak nowe, choć są naprawde takie- przykladowo pizama 17 zł, komplet dwoch bluzek 19 zl, nie kupisz za tyle w zadnym smyku czy 51015 czy innym takim.
UsuńTak, ja wiem - to tak jak w Biedronce.
UsuńTe Smyki i 5-10-15 fajne są, ale właśnie cholernie drogie. Widziałam tam oliwkę dla niemowląt Johnsona (smaruję się nią na brzuchu) za 16 zł a w Biedronce kupuję ją chyba za 7 czy 9 zł (w zależności od tego, czy jest promocja, czy nie)
poza tym tak naprawd enie ma sensu kupowac dziecku bodow za 30 zl, które za miesiac i tak beda już za małe, bo niemowlaki tak szybko rosna niestyty
UsuńDokładnie, też wyszliśmy z takiego założenia. Kupiliśmy na razie dwa zestawy - jeden dwa w jednym i drugi trzy w jednym oraz kaftanik.
Usuńpokażesz nam tu te zakupy?:)
UsuńNie myślałam o tym, bo wiesz, jak mi się ciężko zabrać za zrobienie jakichkolwiek zdjęć :) No, ale nie wykluczam, może będzie taka notka.
Usuńwiesz co Margolka, ja tez myslalam kiedyś na długo przed ciaza, ze się nie dam naciac, ale po zajęciach w szkole rodzenia podpisałam zgode i naprawdę mnie nacieli. I tak naprawdę nawet tego nie poczułam :) dopiero po kilku dniach szwy skutecznie mi o tym przypominaly :)
Usuńa ubranka tescowe i lidlowe sa naprawdę super. My w smyku kupiliśmy niewiele, glownie wielopaki spioszkow i body
No właśnie dlatego piszę, że ta szkoła rodzenia wiele rzeczy mi uświadomiła, bo wcześniej wystarczyło, ze gdzieś przypadkiem natknęłam się na jakąś nierzetelną informację i miałam mylne wyobrażenie na jakiś temat. Dlatego teraz już wiem, ze nie ma się czego bać i nie byłoby to dla mnie problemem - a bólu to ja się w ogóle nie bałam (bo wyobrażałam sobie, że tego się nie czuje, skoro sam poród i tak boli wystarczająco mocno), tylko raczej tego, co jest później.
UsuńAle nie wiem, czy to faktycznie jest tak,że się zawsze podpisuje zgodę albo nie, pewnie wiele zależy od szpitala i sytuacji - tak, jak napisała wyżej Kasia, często jak przychodzi co do czego, to położna decyduje i informuje rodzącą (tak nam też mówili w szkole rodzenia)
My na razie nie kupiliśmy w Smyku nic i nie wiem, czy się skusimy, bo jednak ceny trochę nas odstraszają. I tłumy. I jeszcze bałagan w tych sklepach, bo mam wrażenie, że tam tyle jest tego naładowane, że ciężko cokolwiek znaleźć ;P
Od wczoraj właśnie jest promocja w Lidlu, można kupić fajne bodziaczki ;) Polecam kupić więcej bodziaczków i śpioszków, naprawdę się przydadzą, zwłaszcza rodzicom pierwszego dziecka... czasem nawet przy przebieraniu się brudzą ciuszki, czasem pieluszki przeciekają... a w zimie różnie jest z praniem i schnięciem, więc dobrze mieć w zapasie troszkę więcej ;)
UsuńTak, właśnie wiem, bo od razu weszłam na stronę sklepu i z zaskoczeniem stwierdziłam, że jest taka promocja. Tylko najwcześniej jutro będziemy mogli pojechać i boję się, czy coś jeszcze będzie, bo wiem, że przy tego rodzaju promocjach to zawsze wszystko szybko schodzi.
UsuńTrochę tego kupimy, tylko mam dylemat z rozmiarem - wiem, że na noworodka kupuje się zazwyczaj ten 56, ale trochę mi szkoda kupować za dużo w tym rozmiarze, bo wiem, że szybko wyrośnie (o ile od początku nie urodzi się własnie większy) no i na razie kupujemy tak 56 albo 62
No i dobrze... mniejszych chyba nie ma sensu kupować... ja bym kupiła kilka 56 i jak już to więcej 62 :)
UsuńA, no to fajnie się tak skonsultować :) My właśnie też z takiego założenia wyszliśmy - np. kaftanik mamy 62 bo w razie czego rękawki można podwinąć, a śpiochy 56, bo wyglądały na dość duże. Trochę się bałam, że z kolei jak się dziecko urodzi jednak mniejsze (53 cm na przykład) to się utopi w tym rozmiarze 62, ale w zasadzie przecież teraz można szybko wyskoczyć do sklepu (w sensie nie ja, ale Franek :P) i dokupić.
UsuńDobrze wiedzieć, że myślisz podobnie :)
Dokładnie tak... :) Weź też pod uwagę to, że rozmiar, rozmiarowi nie jest równy... I np. TESCOwe ubranko 56 może być o wiele mniejsze niż to z H&M ;) Myślę, że z czasem same sobie to poukładamy w głowie i nie będzie nam potrzebna rozmiarówka, będzie wystarczyło tylko, ze spojrzymy na ubranko i będziemy wiedziały, że jest ok, za duże lub za małe :D
UsuńJa pierwsze dziecko rodziłam cc drugie sn i zdecydowanie sn lepiej zniosłam, i fizycznie i psychicznie. Tylko też prawda że ja miałam maleńkie dziecko przecież i poród wspomagany wziernikiem, ale jak teraz czytam, że małe dzieci trudniej się rodzi... B) Ale i cesarkę da się przeżyć. W ogóle do porodu warto podejść jak do zadania do wykonania. Boli, ale przecież każdy skurcz przybliża Cię do spotkania z dzieciaczkiem:) Zupełnie inaczej się to wtedy znosi, wiem co mówię, bo kiedy na podtrzymaniu leżałam ze skurczami to bolały cholernie że płakałam z bólu, ale najgorsze właśnie było to, że nie mogłam ich w żaden sposób wykorzystać i że miałam świadomość, że one są bezcelowe i że ich wręcz nie powinno być... jak już rodziłam na porodówce to wiadomo bolało bardziej ale dużo lepiej to zniosłam wiedząc że te bóle po coś są i mogę je wykorzystać żeby urodzić dziecko. Korzystaj z rad położnej one naprawdę wiedzą co robią.
UsuńJa akurat nie miałam za dużo do gadania podczas swojego porodu bo poród wcześniaczy rządzi się swoimi prawami i musi być po prostu jak najmniej obciążający dla dziecka i nawet nie wiem kiedy byłam nacięta. Dowiedziałam się o tym dopiero przy zszywaniu:)))
Ja do szkoły rodzenia wprawdzie nie chodziłam, ale dużo czytałam, tylko nie na jakiś tam przypadkowych forach, tylko bardziej fachowe artykuły i książki:)))
A wagą maluszka się póki co nie przejmuj, przyjdzie na to czas później jak już, bo różnie z tym usg bywa, jak mówią dziewczyny:)
Ps: Ja też zostawiałam zakupy na później, tk jak ty, i wyszło na to że przy pierwszym dziecku jak rodziłam nawet nie miałam torby spakowanej... bo po prostu od 32 tyg miałam ciążę podtrzymywaną w szpitalu.. i tak w drugiej ciąży spakowałam się w 20 tyg chyba, chociaż jak się okazało przy takich wcześniakach torba dla dziecka na niewiele się przydaje;)
Powodzenia:*
Kasia: Tak, właśnie dlatego trochę na oko też ocenialiśmy, bo może być tak, ze rozmiarówka jest różna. I na pewno później nabierzemy w tym wprawy :)
UsuńŻona:
UsuńPotwierdzasz również teorię, że po prostu wszystko zależy od doświadczeń..
No właśnie ja kiedyś zawsze myślałam, że małe dzieci szybko się rodzą, a tymczasem okazało się, że jednak trochę się myliłam.
Oczywiście, że cc też da się przeżyć i jeśli byłaby taka konieczność, to na pewno bym się nie upierała, ale lepiej mi, kiedy wiem, że nie jestem z góry skazana na brak wyboru.
Takie mam właśnie podejście (przynajmniej na razie) i póki co właśnie podchodzę do porodu zadaniowo i stosunkowo pozytywnie jestem nastawiona. Myślę sobie, że dam radę...
Myślę, że w ogóle kiedy poród staje się w jakiś sposób niestandardowy (a wcześniaczy na pewno takim jest) to te wszystkie procedury wyglądają zupełnie inaczej i czasami nikt się rodzącej o nic nie pyta, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Z tym też trzeba się liczyć.
My się cieszymy, że braliśmy udział w szkole rodzenia, bo naprawdę wiele nam dała i te położne własnie wiele nam mądrych rzeczy powiedziały. Ale wcale nie uważam, ze to jedyna słuszna forma zdobywania wiedzy :) Nam po prostu taka właśnie odpowiadała, bo jakoś z książkami było nam nie po drodze, a tak naprawdę najważniejsze, żeby każdy znalazł swój własny sposób :)
Tak, właśnie mnie już pocieszyłyście, że nie ma co aż tak bardzo na tę wagę z USG patrzeć :)
Ps. Rozumiem co masz na myśli.. Wiesz, ja oczywiście liczę się z tym, że nie mając tej torby już spakowanej, czy nawet dopiero teraz zabierając sę za zakupy, ryzykuję tym, że w razie czego będę nieprzygotowana. Ale z drugiej strony - nie myśli sie przeciez o tym, bo człowiek popadłby w paranoję, gdyby zakładał, że na pewno urodzi przedwcześnie, jeśli nie ma żadnych wskazań ku temu. Różnie bywa i ja doskonale o tym wiem. Ale Tasiemiec ma zakaz wychodzenia w roku 2014 :P
A tymczasem - teraz są takie czasy, że w razie czego można skompletować wyprawkę w 20 minut wchodząc do jednego sklepu. Nie ma wtedy czasu na zastanawianie się i porównywanie, ale to jest wlaśnie ryzyko, które podejmujemy, bo po prostu wcześniej w ogóle nie czuliśmy tego tematu. Nie kręciły nas te wszystkie ubranka, nie rozmawialiśmy o tym, samo dziecko było dla nas totalną abstrakcją. Jednym słowem musieliśmy poczekać, aż będziemy gotowi na takie zakupy.
Nie dziękuję ;))
Ajajaj a ja wcale nie miałam tego na myśli:))) Po prostu tak wspominam jak u nas było:) I teraz tak się z rozrzewnieniem wspomina tą torbę pakowaną naprędce przez męża:))) Ja jestem szczególny przypadek po prostu:)
Usuń:)) Wiedziałam, ze piszesz o sobie i wspominasz jak to bylo, ale myślałam, że też przy okazji sugerujesz, że może powinnam się pospieszyć :P (po prostu wiem, że niektóre mamy mają tendencję do doradzania i chyba dlatego:))
UsuńTak naprawdę każdy może się takim szczególnym przypadkiem stać, ale nie ma co tego zakładać na samym początku :) A jeśli chodzi o nas, to w sumie i tak będziemy przygotowani nawet szybciej, niż wszędzie zalecają, bo już na 6-5 tyg przed przewidywaną datą porodu - ze względu na święta. Wtedy nie chcemy już o tym myśleć.
ja tak tylko jedna rzecz wtrace odnośnie rozmiarow ubranek. Juniorowi kupiliśmy kilka szt 56, a reszte 62. Pewnego razu z ciekawości porownalismy te 56 i 62. Nie roznily się absolutnie niczym - tylko rozmiarem na metce :) I później kupowaliśmy już tylko 62 :) Mimo, ze Junior miał 53 cm jak się urodzil, to nawet w nich nie plywal
UsuńMy też porównaliśmy i jest troszeczkę różnica w długości, ale nieduża. Ale generalnie jesteśmy skłonni kupować raczej ten większy rozmiar i tylko jedną rzecz na razie mamy 56 - plus jeszcze parę ubranek, które dostaliśmy w spadku od Franka brata, ale jeszcze dokładnie tego nie obejrzeliśmy, więc nie wiem dokładnie ile. Możliwe więc, że już nie będziemy nic w 56 kupować. Bo wydaje mi się, że jak ubranko jest trochę większe, to da się coś z tym zrobić - podwinąć rękawki itp, a na odwrót już nic się nie zrobi
UsuńNie, nie, dla mnie też to był odpowiedni czas- wcześniej też czułam, że szybko:) Ja nie jestem maniaczką kupowania :) Tyle że Antek nas zaskoczył:) I też myślę, że to nas uchroniło przed niepotrzebnymi zakupami, bo kupowaliśmy już tylko to, co było na gwałt potrzebne.
UsuńNo i na pewno nie można zakładać, że będzie źle, w końcu ogromna większość porodów odbywa się bez komplikacji i o czasie :) W drugiej ciąży też jak długo było to możliwe zakładałam że będzie ok, a torbę spakowałam dopiero jak zaczęła skracać się szyjka, wtedy dopiero się załamałam i przestałam wierzyć że będzie dobrze.
Ściskam :)
No to rozumiesz, co mam na myśli :)) Po prostu podchodzimy do tego mocno praktycznie i wcześniej nie czuliśmy potrzeby, zeby takie zakupy robić. Teraz powoli się za to zabieramy, bo wiemy, że już coraz bliżej terminu, więc należy sie przygotować :)
UsuńAle właśnie, wydaje mi się, ze jak się robi zakupy z dużym wyprzedzeniem, to kupuje się sporo niepotrzebnych rzeczy - zaobserwowałam to na przykład u ludzi w szkole rodzenia. Niektóre rzeczy kupowali w ciemno albo pod wpływem reklam i teraz trochę żałują.
Dokładnie - większość jednak jest w porządku. A przyspieszenie lub komplikacja zawsze się może trafić i może wypaść na każdego... Liczę się z tym, chociaz naprawdę grudzień nie wchodzi w grę jak dla mnie! :)
Odściskuję ;))
Uważaj na siebie i tasiemca. ...
OdpowiedzUsuńCały czas uważam :) Ach, jak ja się poświęcam - z tym jedzeniem w szczególności :)
UsuńAle te słowa to tak po prostu z życzliwości, czy może coś Ci się przyśniło? :P
Życzliwość. Jak się przysnisz to Ci napiszę. A myślisz juz o panowaniu torby do szpitala???
UsuńDziękuję, to miłe ;) Choć po Twojej przygodzie z babcią przestraszyłam się, ze może miałaś jakiś proroczy sen ze mną w roli głównej :)))
UsuńNa razie jeszcze nie mam za bardzo co do niej spakować, bo nie wszystko mamy - skończyliśmy zajęcia w szkole rodzenia, jesteśmy więc bogatsi o wiedzę teoretyczną i teraz będziemy stosować ją w praktyce :) Wszyscy zalecają spakowanie torby tak 3 tyg przed terminem - ja to pewnie zrobię trochę wcześniej, tak, żeby przed świętami mieć spokój. Wczoraj z Frankiem rozmawialiśmy, że pewnie jakoś za 2-3 tyg się tym zajmiemy. Tak więc myślimy o tym, choć ze spokojem
Na te pomiary dziecka to też trzeba brać poprawkę, bo nigdy nie są one tak rzetelne, raczej szacunkowe. Piszę oczywiście o wadze. Znajoma, która rodziła tydzień przede mną, miała mieć 4-kilogramowego bobasa (według USG) i okazało się, że mała urodziła się 2900 g :) Także nic się nie martw, na pewno wszystko jest tak, jak być powinno :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Tasiemiec daje Ci pospać w nocy. Mnie często ruchy Franka budziły, no i jego skoki na moim pęcherzu były najgorsze, bo biegałam do toalety co godzinę.
Tak, właśnie słyszałam już wiele razy, ze w szczególności waga, ale również długość są pomiarami bardzo szacunkowymi i USG zwyczajnie może się mylić. Dlatego aż tak się nie przejmuję - ulżyło mi, gdy usłyszałam, ze proporcje są w porządku. Ale dziwi mnie reakcja niektórych osób, gdy mówię, że dziecko waży 1,8 kg - "aż tyle???" "ale duże"!! Trochę mnie to dziwi, bo to dziecko przecież aż tak ogromne nie jest, skoro jest na poziomie 32/33 tyg (a ja jestem 31/32) - to raptem 300gramów różnicy (które zresztą mam zaznaczone na badaniu jako margines błędu). A przecież poród za dwa miesiące, no to kiedyś to dziecko rosnąć musi :)
UsuńMnie czasami Tasiemiec też uciska na pęcherz i wtedy mnie denerwuje, ale w nocy to naprawdę śpi. Ale i tak wstaję - chociaż to chyba przez infekcję, którą miałam, bo teraz ją leczę i jest lepiej :)
nagle ni z tego ni z owego krzyknęłam: no rusz ten tyłek wreszcie! - takie smaczki to dla mnie, prawda? Bo wiesz, że mnie rozbawiasz? Dziękówka;)
OdpowiedzUsuńHaha, tak, specjalnie dla Ciebie ;)) Cieszę się wobec tego, że Cię to rozbawiło :P
Usuńaz z ciekawości sprawdziłam ile mój Junior wazyl na tym etapie ciąży i powiem Ci, ze Tasiemiec jest raczej standardowy. Na początku 8 miesiąca Junior wazyl dokładnie 1920g, wiec nawet więcej niż Tasiemiec, a urodzil się standardowy 53cm i 3700g. Poza tym czasem pomiary to jedno, a rzeczywistość drugie, choć akurat w naszym przypadku były trafione idealnie. Nie boj nic, dasz rade :)
OdpowiedzUsuńI co macie już jakiś wozek na oku?
Mi się właśnie tak wydawało, że wcale aż tak dużo od tej normy nie odbiega, bo co to jest te 300 gramów (taki mam wpisany zresztą margines błędu na badaniu). Ale wiele osób na tę informację reagowało szczerym zdziwieniem i szokiem, że "aż tyle?? ale duże dziecko!" A przecież to jednak ósmy miesiąc, no to chyba najwyższa pora, zeby dziecko urosło.
UsuńI właśnie wiem, że takie pomiary są obarczone czasami nawet sporym błędem. Mam nadzieję, że Tasiemiec się urodzi równie standardowy, jak Junior :))
Kupiliśmy już w sobotę - tzn zamówiliśmy (2-3 tyg oczekiwania) i wpłaciliśmy zaliczkę. Nam to jak zwykle takie rzeczy dość sprawnie idą - jak przed ślubem :P Wystarczy wstępny rekonesans i zazwyczaj za drugim razem już mamy decyzję :)
Wózkiem to i ja się zainteresowałam. Na jakim u Was stanęło?
UsuńMy się w ogóle wcześniej nie interesowaliśmy :) Dopiero niedawno poszliśmy do jednego sklepu, żeby w ogóle się zorientować jak to wygląda i ile się czeka, a za drugim razem już w zasadzie poszliśmy z zamiarem zakupu i zdecydowaliśmy się na ten, który za pierwszym razem oglądaliśmy marki Bebetto. Z nami to tak zawsze :P za wiele nie kombinujemy, tylko chyba się kierujemy przeczuciem.
UsuńBebetto dobra firma, też już byłam zdecydowana na tą markę ale po przetestowaniu po sklepie zrezygnowałam, bo mnie wkurzały te trzeszczące przednie kółka przez ten system zapamiętywania :)
UsuńNam się od razu spodobał. Patrzyliśmy jeszcze na wózki zagranicznych firm, ale w ogóle nam nie odpowiadały. Tak naprawdę podobał nam się jeszcze jeden model innej polskiej firmy, ale ze względów praktycznych z niego zrezygnowaliśmy (pewnie kiedyś o tym więcej napiszę). W każdym razie nie wiedziałam nawet o tym systemie, bo w sumie tym się nie zainteresowaliśmy, ale jak testowaliśmy to nie skrzypiało nam raczej nic. W każdym razie my i tak chcieliśmy kupić wózek z kołami, które nie są skrętne, a ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak na ten, więc przypuszczam, że zazwyczaj będę jeździć z kołami zablokowanymi i tylko przy niektórych okazjach je odblokowywać.
UsuńAle mi chodziło o to, że ja Waszym wyborem wózka się zainteresowałam ;) Bo na nasz też jakoś jeszcze takiej konkretnej weny brak ;) Napisz notkę, będę chłonąć ;)
UsuńAaa! Gupia :))
UsuńMy nie mieliśmy żadnej konkretnej weny :) Po prostu poszliśmy do sklepu i w zasadzie po tej pierwszej wizycie już wiedzieliśmy na co zwrócić uwagę. Kiedy szliśmy drugi raz to nie mieliśmy podjętej żadnej decyzji, ale od razu skierowaliśmy się do tych wózków, ktore oglądaliśmy ostatnio i zaczęśliśmy się przyglądać szczegółom. Trochę czasu tam spędziliśmy, ale podjęliśmy decyzję kierując się chyba trochę intuicją (no i rzecz jasna rozsądkiem w paru kwestiach) - bo przecież tych wózków jest multum i obeszło się bez kolejnych wizyt i zbędnych rozważań, które pewnie niczego nowego by nie wniosły :)
Możliwe, że napiszę - ale wiesz jak to ze mną jest, ja to o wielu rzeczach chciałabym pisać :P
Z tego co już się skromnie interesowałam to właśnie chyba wózki przyprawiają mnie o największą niechęć do głębszego interesowania się nimi. Jest tego tyle, że szok, do tego te wszystkie parametry. Człowiek głupieje od samego zastanawiania się ;P Więc myślę, że Wasze podejście jest dobre - nie zastanawiać się za dużo i brać póki coś się podoba ;)
UsuńJa jednak nalegam na pisanie ;) Nie koniecznie o wózkach, tak po prostu ;)
My wózek mamy też polski, roan maritę :) Jesteśmy zadowoleni i nie kupiłabym innego. Choć parę mankamentów ma :)
Usuńha! My tez mamy Bebetto :) a jaki macie model? Bo my Luca kolor cappuccino :) Mysle, ze będziesz zadowolona, my jesteśmy baaardzo zadowoleni :)
UsuńIDA:
UsuńMy też tak mieliśmy. Kiedy przechodziliśmy koło jakiegoś sklepu, gdzie były dziecięce akcesoria (w tym wózki), jeszcze szybciej stamtąd wychodziliśmy, bo nas to irytowało. Dlatego właśnei stwierdziliśmy, że chyba nie jesteśmy na to gotowi.
Później doszliśmy do wniosku, że dojrzeliśmy chyba już do tego, żeby się rozejrzeć. Obejrzeliśmy też jakiś materiał na YT i zastanowiliśmy się, co dla nas jest istotne. I naprawdę jakoś szybko poczuliśmy, co nam odpowiada.
Właśnie wybór jest ogromny, więc tak naprawdę jakbyśmy zaczęli oglądać to jeden, to drugi, to dziesiąty, to na pewno okazałoby się, że jest coraz trudniej, bo człowiek się zaczyna już nad wszystkim zastanawiać. Dlatego postawiliśmy na to pierwsze wrażenie i odczucie :)
Haha, ok, pisać będę :) I dobrze, że nie nalegasz, bo im bardziej czuję presję, żeby o czymś napisać, bo ktoś czeka, tym trudniej mi się za to zabrać :)
ŻONA:
UsuńPolskie wózki jednak moim zdaniem są pod wieloma względami lepsze - choćby cenowo i lepszym dostosowaniem do naszych warunków - co jest istotne szczególnie zimą.
A mankamenty, cóż... wydaje mi się, że tak naprawdę każdy wózek jakiś będzie miał. Ważne, zeby za bardzo nie doskwierał :)
KFIATUSZEK:
Usuń:)))) Luca :) Ale nie jestem pewna jaki kolor, bo nie mieliśmy nazw, tylko numery. Ale prawdę mówiąc ja ten kolor określiłam jako "kawa z mlekiem", więc może to jest właśnie to cappuccino i mamy dokładnie ten sam model :) A jeśli nie, to bardzo podobny.
Jakoś tak od razu oboje się do tego wózka przekonaliśmy i później stwierdziliśmy, że nie ma co kombinować :)
Polskie wózki są na polskie drogi przede wszystkim:))) a my kupiliśmy swój w komisie więc w ogóle cenowo super wyszło:)
UsuńNo właśnie, to też. Ale poza tym wydaje mi się, że lepiej chronią przed zimnem, a dla nas to jest jednak istotne, skoro urodzi się zimowe dziecko.
Usuńno to widze, ze gust znow mamy podobny :) Będziecie zadowoleni z wozka, naprawdę jest super, szczególnie jako gondola - dobrze zabudowana, fajnie oslania dziecko, wygodnie się jeździ, ja tam wad nie znalazłam :)
UsuńNasz kolor to 148 na srebrnej ramie
W takim razie nie musisz sobie tego wózka wyobrażać, tylko go sobie pooglądaj w domu i już wiesz, jaki kupiliśmy :) My też wybraliśmy 148 i też na tej ramie.
UsuńWłaśnie gondola nam się bardzo podobała, bo była taka zgrabna i sprawiała wrażenie ciepłej - takiej otulającej dziecko. W spacerówce podobało nam się m.in to, że buda jest bardzo długa.
Trochę ten wózek ma mały koszyk w porównaniu z innymi i tylko z tego powodu się chwilę wahałam, ale szybko stwierdziłam, ze ja i tak dużych zakupów sama nigdy nie robię, a wszystkie kosze są najwyżej na 3kg, więc co ja niby takiego będę tam wozić, że mi nie wystarczy :)
no to macie piękny wozek ;)
UsuńGondola jest super, przejezdzilismy w niej cala jesien i zime i spisala się na medal. Duza buda w spacerówce to tez super sprawa, bo latem swietnie oslania od slonca, a jesienią od wiatru. Jedyne co to ta wkladka w spacerówce trochę zjezdza, ale nie jest to dla nas jakies strasznie uciążliwe. Zreszta można ja po prostu przyszyć i po problemie. A co do kosza, to fakt, nie jest jakiś super wielki, ale tak jak mówisz, na wielkie zakupy się nim nie wybierasz, a na podstawowe rzeczy w zupelnosci wystarcza. Plusem jest to, ze jest zapinany od góry, wiec ani się do niego nie chlapie, ani nikt nie będzie Ci zagladal co wieziesz :P
Wypada chyba powiedzieć - Wy też :P
UsuńWłaśnie też wydaje mi się, ze gondola będzie fajna i akurat w naszym przypadku się sprawdzi, bo będzie użytkowana zimą i wiosną.
Wiesz, ja myślę, że w każdym wózku tak naprawdę do jakiegoś drobiazgu można się przyczepić - grunt, żeby to nie była żadna poważna sprawa. Jak ze wszystkim :)
Dokładnie, też sobie pomyślałam, ze to wystarczy. No i to jest rzeczywiście plus, że jest zapinany.
Nic się nie przejmuj wielkością. Nasz Mały był też większy o ok tydzień i oczywiście urodzil się duży ale zupełnie zdrowy. Najciekawsze jest to, że z tego co piszesz Ty mało się zaokrągliłaś ;) ale pewnie taka Twoja "uroda" :) ja w 9 mcu zostałam zapytana czy będą bliźniaki :D no comment ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie już mnie przekonałyście, że nie ma co się tym aż tak bardzo przejmować :) Trochę mnie pocieszyłyście.
UsuńTak, rzeczywiście raczej się nie zaokrągliłam - to znaczy na brzuchu tak :) I ja to widzę (choć inni nie bardzo więc pewnie ten brzuch nie jest za bardzo ośmiomiesięczny), ale tak poza tym to raczej mi ciała nie przybyło. Nie wiem z czego to wynika. Moja mama też jest drobna, ale jednak w ciąży 8kg przytyła i miała wyraźny brzuch, więc to nie geny. Może naprawdę to kwestia tego, że dużo ćwiczyłam? No i na pewno po prostu takie mam predyspozycje
o rany ... powiem Ci,że jak bym była w ciąży teraz to bym przestała już dawno czytać Twoje wpisy bo nie wiem co to za fenomen ale u nikogo z moich znajomych ciąża tak nie wyglądała. Koleżanka z pracy co ma termin na styczeń od miesiąca ma problem siadać i wstawać na krześle, boli ją kręgosłup i plecy no i ma duuuuuży brzuch mimo, że ona sama raczej nie przytyła w innych miejscach ... a u Ciebie ??? nie boli, mało widać i nadwagi nie będzie ... no masakra jakaś :D
OdpowiedzUsuńAle cóż ja mogę? :) Sama nie mam pojęcia, dlaczego moja ciąża jest taka niestandardowa, zwłaszcza, że zawsze bardzo się jej obawiałam - właśnie tych fizycznych dolegliwości, tycia itp.. Ale może to naprawdę kwestia tego, że moje ciało jest wytrenowane i może naprawdę moje psychiczne nastawienie pt. nie dam sobie wmówić, że w ciąży trzeba się czuć gorzej pomagają? Trudno mi powiedzieć, ale faktem jest, że naprawdę niewiele mi dolega - ale za to od środka się sypię, patrz: cukrzyca. Widocznie coś jednak musi się ciężarnej przytrafić, nie ma tak dobrze. Gdyby nie to, to mogłabym być w ciąży nawet tak długo jak slonice :P
UsuńHmm jakby tu się włączyć do rozmowy o porodzie, pieluszkach i szkole rodzenia....
OdpowiedzUsuńDbaj o siebie. Martwisz się, co zrozumiałe, ale fajnie, ze masz tez dystans do siebie. Tasiemiec :))
Rozumiem... Sama czasami nie wiem, co powiedzieć, bo tak bardzo temat jest mi odległy. I całkiem niedawno tak było właśnie przy tematach ciążowo-dziecięcych.. Życzę Ci ze szczerego serca, żebyś i Ty za jakiś czas mogła sobie na te tematy pogadać.
UsuńDbam, oj dbam - nie podejrzewałabym siebie o taką determinację, ale jednak wiem, że jak mus, to mus.
:))
Wiesz co sobie właśnie pomyślałam? Że fajnie, że jesteś w ciąży i że mogę sobie o tym poczytać ;D Uśmiałam się z tego klepania Tasiemca po tyłku :)))
OdpowiedzUsuńAle, co odnotowałam ze smutkiem, mam chyba kłopoty z myśleniem, bo rozkminiałam to zdanie: "to zazwyczaj jest tak, że im więcej się przytyje, tym dziecko jest mniejsze i na odwrót" chyba z kwadrans. Nie od razu zwizualizowałam sobie w łepetynie, że podbieracie sobie nawzajem jedzenie ;))) Za dużo pracy chyba, bo nie myślę logicznie... ;)))
No coś Ty, serio? :))) To mnie zaskoczyłaś :) Ale pozytywnie oczywiście ;) Dobrze, że Cię to tak na amen nie nudzi :P
UsuńHaha, no widzisz, ale grunt, że ostateczny rezultat tych przemyśleń jest pozytywny :) Swoją drogą nie sądziłam, ze to zdanie może kogoś wprowadzić w konsternację, ale jak tak poczytałam, to rzeczywiście jak się spojrzy od innej strony to można nie zrozumieć :)
No to faktycznie dobrze Ci w ciąży :P Moja mama mówiła mi że ja też za wiele się nie ruszałam - ot, leń :P
OdpowiedzUsuńNo, gdyby nie ta cukrzyca, to bym nie narzekała :))
UsuńTo Tasiemiec według mojej mamy chyba ADHD będzie miał :P, skoro tak ciągle wierzga
Gratuluję tego "nietycia"- nie wiem w sumie komu lub czemu: Tobie, genom, czy jeszcze innemu przypadkowi ;) Myślę, ze taki mało dający się we znaki przebieg ciąży jest marzeniem wielu kobiet :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na zdjęcia :)
:) Ja też nie wiem, ale chyba raczej nie genom :) Po mamie co prawda odziedziczyłam sylwetkę i dość drobną budowę (co nie znaczy, że jestem jakaś szczególnie szczupła - moja mama jest ode mnie jeszcze drobniejsza), ale akurat w ciąży przytyła 8kg (co wyszło jej na dobre, bo przed ciążą ważyła tylko 38kg, a po 43 i zostało jej do dziś - nie może więcej przytyć, choćby nie wiem jak się starała :)) i brzuch miała, więc to nie po mamie :) Nie wiem po kim.
UsuńMoże i tak, ale jakby tak wiedziały, ile wyrzeczeń kosztuje mnie ta cała cukrzyca, to zapewne stwierdziłyby, ze już wolą ten swój duży brzuch :)
Dziekuję ;)