Nie ma zbyt wielu osób, z którymi rozmawiałabym na temat wyprawki dla Tasiemca, ale z kimkolwiek bym nie rozmawiała, powtarza się zawsze jedno zdanie "i tak na pewno kupicie coś, co okaże się niepotrzebne" :) No i przyznam, że trudno mi w to nie uwierzyć :) Bo przecież mimo wszystko - pomimo wszelkich list i zaleceń, działamy na razie trochę po omacku, więc wydaje mi się chyba naturalne, że człowiek lubi się czasami zabezpieczyć na wyrost.
Mamy kilka takich wyprawkowych list - ze szkoły rodzenia, z internetu, z książki. Ale i tak nie trzymamy się ich sztywno. Nie kupiliśmy wszystkiego, co jest tam wymienione, po prostu zastanowiliśmy się, co na pewno będzie potrzebne "na już", a z czym będzie można poczekać. Przecież teraz żyjemy w takich czasach, że w każdym momencie można do sklepu wyskoczyć, a my z okna mamy widok na Tesco 24h, a na przeciwko naszego bloku jest apteka. Dlatego też z wielu rzeczy na razie zrezygnowaliśmy i po prostu zobaczymy, co faktycznie będzie potrzebne. Bo przecież w każdej rodzinie i u każdego dziecka sprawdza się coś innego. I tak u jednej znajomej pary niepotrzebny był laktator, u innej sterylizator do butelek, u jeszcze innej podgrzewacz albo aspirator. Akurat żadnej z tych wymienionych rzeczy nie mamy ;), ale pewnie okaże się, że zaopatrzyliśmy się w jakąś inną rzecz, która teraz wydaje nam się ważna, a potem będzie zbędna.
Na tę chwilę jest jedna rzecz, o której myślę, że jest niepotrzebna, ale jednak po długich przemyśleniach zdecydowaliśmy się na jej zakup... Kupiliśmy monitor oddechu dziecka. Niemały to wydatek i dlatego właśnie zastanawialiśmy się (zwłaszcza ja), czy ma sens, ale ostatecznie, jak już się za dużo zaczęłam nad tym zastanawiać, to stwierdziłam, że lepiej, żeby ten wydatek okazał się absolutnie zbędny, niż gdybym kiedyś miała sobie wyrzucać, że szkoda mi było na niego pieniędzy i doszło do tragedii.
Pierwszy raz o monitorze oddechu usłyszeliśmy na kursie pierwszej pomocy. Bo o zespole nagłej śmierci łóżeczkowej oczywiście słyszeliśmy już wcześniej, ale na kursie dowiedzieliśmy się na ten temat trochę więcej. Nie, absolutnie nikt nas nie straszył. Ratownik po prostu podał dane (które wcale nie były jakoś szczególnie zatrważające, choć gdy sobie człowiek zda sprawę z tego, że za każdą cyfrą kryje się czyjś osobisty dramat to już się takie stają) i powiedział, że przyczyny nie są do końca znane oraz że zdarzyły się przypadki, kiedy taki monitor oddechu spełnił swoją rolę i uratował jakieś dziecko, choć oczywiście jeszcze częściej nic złego się nie działo.
Wtedy przeszło nam przez myśl, że może warto w coś takiego zainwestować - tak dla świętego spokoju, ale to była tylko czysto hipotetyczna myśl. Temat powrócił tydzień temu, kiedy zamykaliśmy już listę zakupów. Zapytałam Franka, co robimy i on stwierdził, że będzie spokojniejszy, jeśli będziemy ten monitor mieli. Ja się długo wahałam - szukałam w internecie informacji na ten temat, ale niespecjalnie mi to pomogło, bo znalazłam wiarygodne artykuły zarówno "za" jak i "przeciw".
Prawda jest taka, że jeśli chodzi o takie sprawy, to Franek jest u nas większym panikarzem (ma to chyba po tacie:P) :) Chociaż wcale nie narzekam, bo dobrze, że myśli o takich rzeczach. To on sprawdza po sto razy, czy wszystko jest powyłączane, to on boi się zapalać świeczki, zastanawia się, gdzie może dojść do zwarcia, zakręca wszystkie kurki przed wyjazdem itp.
Myślę, że też duży wpływ na jego decyzję miało zachowanie jego brata, bratowej i mamy bratowej po tym, jak urodziła się Chrześniaczka. To już naszym zdaniem grube przegięcie było, bo oni w ogóle są na punkcie swoich dzieci zeschizowani trochę, ale wyobraźcie sobie, że przez pół roku oni dyżurowali przy łóżeczku na zmianę dosłownie każdej nocy! I pilnowali, czy dziecko oddycha. Wiele razy nam opowiadali o tym, jakie to było męczące. Ale jednak nie spali, tylko czuwali. To już podchodziło pod paranoję, ale Franek powiedział, że woli kupić takie urządzenie, niż miałoby się okazać, że jemu też odbije i nie będzie mógł spać po nocach, bo będzie się zastanawiać, czy dziecko oddycha - zwłaszcza, że ma takie, a nie inne godziny pracy.
Poza tym w rodzinie Franka - dalszej co prawda, ale jednak robi wrażenie - był właśnie taki przypadek, że niemowlę umarło we śnie i właściwie nie wiadomo dlaczego.
Znając siebie oraz moich najbliższych, jestem zazwyczaj bardzo przezorna, ale raczej bym nie panikowała. Pewnie nawet do głowy by mi nie przyszło takie czuwanie. Ale jak już się temat pojawił i zaczęłam o tym myśleć, to oczywiście różne rzeczy do głowy mi przychodziły i raz zasiane w umyśle ziarenko niepokoju trudno było ot tak po prostu wymieść. Dlatego skapitulowałam. Mamy monitor oddechu. Nadal sądzę, że pewnie obeszlibyśmy się bez niego, ale można powiedzieć, że zapłaciliśmy za spokojniejszy sen (nasz :)). I jeśli okaże się, że zakup jest niepotrzebny, to w tym wypadku akurat bardzo dobrze :)
faktycznie w tej kwestii lepiej dmuchać na zimne.
OdpowiedzUsuńNa początku tak nie myślałam, ale później stwierdziłam, że lepiej wydać te pieniądze, niż później nie daj Boże wyrzucać sobie, że człowiek chciał zaoszczędzić.. Nadal uważam, ze to wydatek trochę nieuzasadniony (nie ma żadnych wskazań), ale jednak jak mamy być spokojniejsi, to czemu nie.
UsuńZa święty spokój warto zapłacić. Skoro takie urządzenie wymyślono to czemu nie skorzystać. A tak z ciekawości to jak to działa? Dziecko się jakoś podpina do tego i leży oplątane kablami, zaczyna piszczeć jak przestaje oddychać ?
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście, czasami warto...
UsuńNie, nie ma takich kabelków :) Wtedy to chyba byłoby trochę bez sensu, bo z kolei istniałoby ryzyko, że dziecko się w nie zaplącze i udusi ;) Pod materacyk wkłada się specjalne maty, które wyczuwają oddech a gdzieś niedaleko takie niewielkie urządzenie (coś jak niania elektroniczna). Nieregularny oddech lub bezdech u niemowląt jest dość normalny, ale kiedy trwa za długo, to urządzenie najpierw wibruje, żeby przebudzić dziecko i zmusić je do oddychania, a jeśli to nie pomaga, to włącza się także dźwięk. Jeszcze dokładnie nie wiemy, bo to urządzenie dotarło dopiero przedwczoraj i jeszcze nie mieliśmy okazji przeanalizować instrukcji.
Uważam, że jeśli stać Was na taki wydatek, to rzeczywiście, lepiej mieć niepotrzebnie, niż sobie potem wyrzucać, że się nie kupiło. A poza tym święty spokój jest bezcenny.
OdpowiedzUsuńTak właśnie sobie pomyślałam... Oszczędziliśmy na innych rzeczach (choćby na wózku :)), to mogliśmy wydać na to urządzenie. Zresztą Franek tego dnia właśnie dostał premię świąteczną, więc powiedział, że w takim razie on funduje :P
UsuńSwietna sprawa, nie bedziesz zalowac
OdpowiedzUsuńCześć ;)
UsuńTak? Korzystałaś/korzystasz z takiego urządzenia? Dobrze poznać opinię kogoś, kto faktycznie je zna :) Mam nadzieję, ze rzeczywiście nie będziemy żałować :)
Ja nie mam pojęcia jak to działa, ale pewnie też będę chciała to mieć, ponieważ zdarzyło mi się ostatnio kilka razy sprawdzać, czy Saba oddycha :P wiem, że pies to nie dziecko, a ja już schizuję! ps. czy ja Ci odpisałam na maila? bo wiem, że pisałam z pracy sms i nie pamiętam czy zdążyłam go do końca napisać i wysłać :P
OdpowiedzUsuńTak mniej więcej opisałam to wyżej w komentarzu do agawu :)
UsuńJa akurat nie sprawdzałam, czy pies oddycha :P po pierwsze dlatego, że on sobie i tak po cichutku pochrapywał, a po drugie chyba właśnie dlatego, że nie jest to dla mnie typowe. Ale rozumiem, że można się o psa bać tak samo jak o dziecko :))
Dostałam tylko wczoraj maila, jeśli pisałaś coś dzisiaj, to nie :))
Gdyby przytrafił nam się wcześniak, to bez wahania kupiłabym ten monitor (dzieci urodzone przedwcześnie to te z grupy podwyższonego ryzyka). A tak- nie kupiliśmy. Ale jak Wy jesteście przez ten zakup spokojniejsi, to popieram całkowicie :)
OdpowiedzUsuńMy nie jesteśmy w grupie ryzyka - bo ani wcześniak nam się nie urodził (przez dwa tygodnie może to być jeszcze dziecko urodzone przedwcześnie, bo chyba jest takie rozróżnienie ale się nie urodzi, bo mu nie wolno :)), ani nie paliłam papierosów, ani nie cierpimy na bezdechy itp. Ale jednak Franek od razu był za, a ja im dłużej o tym myślałam, tym bardziej stwierdzałam, że w zasadzie tylko koszt mnie powstrzymuje, a przecież nie jest tak, że nas na to nie stać...
UsuńWszelkie te rzeczy, które wymieniłaś też nie znajdują się na naszej liście, ale chociaż o nich myślałam tworząc ją. Natomiast monitor oddechu w ogóle u nas nie był brany pod uwagę. Nie wiem na 100 % czy nie zmienię zdania np. po szkole rodzenia, choć nie sądzę. Mam dość sztywne zapatrywania na ten temat. Ale jeśli komuś lepiej się będzie spało, jeśli takie urządzenie zakupi, to czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńNa naszej liście się znajdują, tylko nie uważamy, że to są rzeczy pierwszej potrzeby. Będzie jeszcze czas, żeby je zakupić (lub nie, jeśli okażą się niepotrzebne)
UsuńCo do monitora - m nie braliśmy tego pod uwagę, bo nie wiedzieliśmy, ze jest coś takiego. Ale po warsztatach z pierwszej pomocy było inaczej, bo dały nam one do myślenia. Akurat SIDS to było coś, co zawsze trochę mnie przerażało, choć na pewno nie w moim stylu byłoby takie postępowanie jak szwagra i raczej bym nie zarywała nocy. Ale doskonale rozumiem Franka, ktory mógłby się tym martwić (skoro martwi się nawet, że ja się w nocy uduszę :)). Moją jedyną wątpliwością nie były poglądy (nie do konca wiem, czy sztywne zapatrywania oznaczają u Ciebie po prostu to, ze nie zmienisz zdania, czy coś jeszcze), tylko koszt, ale nie jest aż tak wysoki, żeby faktycznie mocno nas taki wydatek zabolał. Za odzież czy buty pewnie bym tyle zapłaciła :)
Jak pisałam u siebie, my mamy taką listę 'must have', do której należą rzeczy absolutnie niezbędne w pierwszych dniach życia dziecka. Ale jeśli zajdzie taka potrzeba, to i laktator zakupimy, czy inną rzecz, która na razie wydaje nam się niepotrzebna. Nie kupujemy na pierwszy ogień rzeczy, które mogą się przydać, tylko po to, by się zabezpieczyć. Idąc tym tokiem, musielibyśmy mieć jeszcze naprawdę mnóstwo innych rzeczy.
UsuńZ racji mojego zawodu uczestniczyłam już kilkukrotnie w warsztatach i kursach z pierwszej pomocy dla dzieci, w tym dla niemowląt i nikt monitora oddechu nie wymieniał jako urządzenia, o którym warto byłoby pomyśleć. Ale rozumiem to, że komuś takie urządzenie w domu przyniesie jakiś rodzaj spokoju. Ja osobiście jestem raczej, a nawet bardzo sceptycznie nastawiona do tego typu rzeczy.
Ja zajęłam się robieniem listy dopiero niecały miesiąc temu - od razu podzieliłam ją na trzy części -to co jest potrzebne do szpitala, w pierwszych dniach w domu i później. W zasadzie zrobiliśmy zakupy w trzech rzutach, ale jeśli chodzi o rzeczy z ostatniej listy, to tylko się zorientowaliśmy jaki jest wybór i ceny, żeby w razie potrzeby Franek mógł wyskoczyć i dokonać takiego zakupu sam.
UsuńTen ratownik wymieniał kilka różnych urządzeń, czy też elementów wyposażenia apteczki, które warto byłoby mieć, a nie są obowiązkowe, ale my akurat tylko nad tym się poważnie zastanawialiśmy, ze względu na wagę problemu. Rozumiem, ale dlaczego? Uważasz, ze to nie działa, czy chodzi o coś innego? Bo ja też jestem sceptyczna, nawet bardzo (stąd moje długie wahanie), ale nie wynika to z niewiary w to, że takie urządzenie ma sens, tylko raczej z tego, że takie zabezpieczanie się nie leży w mojej naturze zazwyczaj (przynajmniej nie w takich przypadkach)
Ja mam jedną listę, all in one :)
UsuńUrządzenie na pewno działa i spełnia swoje zadanie, nie zaprzeczam temu. Tyle, że ja właśnie podobnie do Ciebie nie mam w zwyczaju się tak zabezpieczać wszystkim 'w razie w'. Równie dobrze musiałabym robić czy zakupić jeszcze sporo innych rzeczy, by czuć się bezpieczniejsza. Tak samo jest w życiu codziennym, bo nie chodzi tylko o dziecko. Trochę podobnie, jak pisałam na temat fotelików samochodowych.
Nie wiem, według mnie to wygląda tak: dziś monitor oddechu, bezpieczny fotelik z maximum gwiazdek bezpieczeństwa, a jutro żłobek z monitoringiem, później kontrola rodzicielska na wszelkim możliwym etapie. Może przesadzam, ale zdecydowanie takie zachowanie nie jest w moim stylu. Nie mam tu na myśli wyśmiewać, czy negować taki rodzaj postępowania. To po prostu moje zdanie :)
Dla mnie bardziej przejrzysty jest podział.
UsuńWierz mi, daleka jestem od tego, zeby popadać w jakąś paranoję i jednak mimo wszystko, mimo moich wątpliwości taki monitoring oddechu jest dla mnie czymś innym niż żłobek z monitoringiem i taka kontrola o której wspominasz. Ale rzeczywiście, to wyjaśniałoby teraz co oznacza to słowo "sztywne", którego użylaś w pierwszym komentarzu. To ja jednak jestem bardziej elastyczna i do niektórych kwestii przywiązuję większą wagę, do innych mniejszą, na inne nie zwracam uwagi w ogóle.
Dla mnie popadanie może nie w paranoję, ale może bardziej w jakąś lekką przesadę czy nadopiekuńczość to już jest kupienie monitora oddechu. Nie wiem, pewnie to świetne urządzenie, które doskonale spełnia swoją rolę i jest bardzo przydatne. Do tego chroni bezpieczeństwo niemowlęcia oraz poniekąd jego rodziców. Dla mnie jednak zdecydowanie odpada, mimo wszystko.
UsuńNo to niech będzie, ze przesadzamy i jesteśmy nadopiekuńczy :) Bo może jesteśmy (chociaż nadal nie uważam, że to oznacza, że tak jest w każdej kwestii)
UsuńPrawdę mówiąc spodziewałam się takiej opinii po tej notce :)
Ale ja nie mówię, że przesadzacie :) Ja mówię tylko o sobie. Że dla mnie to by to oznaczało :) Bo to ja mam takie podejście.
UsuńZ tego, co widzę, to sporo osób pochwala taki zakup, mało jest opinii podobnych do mojej, nawet jeśli są przeciwko takiemu zakupowi.
Dla mnie to trochę to samo, ale przecież to nie jest niezgodne z prawdą, więc się nie bulwersuję :) Obiektywnie rzecz biorąc pewnie przesadzamy, sama tak trochę uważam, ale po prostu mieliśmy ostatecznie swoje powody. Chodzi mi tylko o to, że to się nie przekłada na inne aspekty.
UsuńNiekoniecznie. Mnie się wydaje, że jest tak samo wiele opinii za, co przeciw. Dlatego właśnie nie bardzo mogliśmy się opierać na nich, tylko musieliśmy polegać na swojej intuicji
Margolko, akurat Wam nie można zarzucić tej nadmiernej paniki, ja to wiem :) Najważniejsze, że przemyśleliście sprawę i postąpiliście w zgodzie ze sobą i dobrze się z tym czujecie. Takich decyzji nie należy podejmować pod wpływem opinii, więc dobrze zrobiliście :)
UsuńOby monitor okazał się niepotrzebny :)
Wiesz, ja myślę, że wszyscy rodzice w pewnych kwestiach (różnych dla każdego) bywają lekko przewrażliwieni i panikują może niepotrzebnie - pewnie będziemy mieli jeszcze wiele okazji, żeby się o tym przekonać :)
UsuńPrawdę mówiąc jestem prawie pewna, ze to zakup na wyrost :) Ale po tych wszystkich analizach i nakręcaniu się (co tu dużo mówić) stwierdziłam, ze nie będę kusić losu.
Miałam o śmierci łóżeczkowej na studiach i jest to straszne, dlatego jeśli będzie nas stać na taki wydatek to sama pewnie bym w takie urządzenie zainwestowała, dlatego całkowicie popieram Wasz wybór ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle to nawet nie wiedziałam, że takie coś istnieje ;p
Ja o tym słyszałam kilkakrotnie i rzeczywiście, też uważam, że to straszne, mimo, że dane naprawdę nie są jakieś szczególnie przerażające. Ale sam fakt, że ot tak można stracić zdrowe dziecko jest straszny. Co do ceny - to, że jest wysoka jest oczywiście oceną subiektywną, wydawało mi się to dużo, ale z drugiej strony w weekend wydałam połowę tej kwoty na ubrania, a jakiś czas temu zapłaciłam więcej za kurtkę, więc stwierdziłam, ze bez sensu żałować na coś takiego podczas gdy na swoje zachcianki znajduję pieniądze :)
UsuńJeżeli macie się czuć spokojniejsi - to był to dobry zakup :) My zrezygnowaliśmy, kuzynka mi odradziła. Przy moim chrześniaku się nie sprawdził i bardzo szybko przestali go używać. Natomiast jeśli chodzi o Twoją listę to w naszym przypadku nie sprawdziły się: laktator i podgrzewacz do butelek. Myślę, że to kwestia indywidualna. Franek wysysał ze mnie cały pokarm, nie było co odciągać. Podgrzewacz dostaliśmy i użyliśmy góra dwa razy. Nawet jak Bąbel mleka nie dopił, to na następne karmienie robiło mu się świeże. Z kolei aspirator świetnie sprawdza się przy katarze, a dla mnie osobiście sterylizator do butelek to jedna z kilku rzeczy (oprócz wózka, przewijaka, pampersów), bez której trudno byłoby mi się obejść :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim na pewno Franek się będzie spokojniejszy, skoro nawet mnie potrafi obudzić w środku nocy, bo stwierdza, że jestem za bardzo wtulona w poduszkę :) Nam nikt nie doradzał ani nie odradzał - nie znamy nikogo, kto faktycznie by z tego korzystał. Ale czytałam w internecie najróżniejsze opinie i oczywiście były takie, że zakup jest niepotrzebny i szybko się go odstawia.. Zaryzykowaliśmy - trudno, liczymy się z tym, że może to okaże się bez sensu:)
UsuńMasz rację, to kwestia bardzo indywidualna, dlatego kierowaliśmy się przede wszystkim swoimi zwyczajami i przemyśleniami. Co do laktatora, to nie zdecydowaliśmy się na razie, bo przecież nawet nie wiem, czy będę mogła karmić (moja mama na przykład nie miała pokarmu), w razie czego będzie można szybko kupić. Sterylizator miała kuzynka mojego męża i nieużywany oddała jego bratu i on też nie użył :) (oni wyparzali po prostu butelki) My po prostu zobaczymy jak będzie u nas i co okaże się dla nas wygodne. Co do aspiratora - domyślam się, że jest bardzo użyteczny, ale właśnie stwierdziłam, że jak dziecko będzie miało katar, to w każdej chwili będzie można go nabyć :)
Dokładnie, dzisiaj takie czasy, że w razie czego szybko można polecieć do sklepu i w każdej chwili coś dokupić. Szczególnie kiedy ma się sklep pod nosem. My niestety mieszkamy w małym mieście i trudno jest z dostępnością pewnych towarów, ale mimo tego nie odczuliśmy jakoś dotkliwie ich braku, mimo, że nie kupowaliśmy wszystkiego od razu :) U nas np. sterylizator okazał się bardzo przydatny, szczególnie kiedy musiałam przestać karmić piersią. Mamy taki, który wkłada się do mikrofalówki, więc to dodatkowa wygoda, bo nie muszę nad nim stać. Z tego samego powodu nie przydał nam się podgrzewacz - bo mleka robiliśmy ciepłe, a niedopite wylewaliśmy, a słoiczki podgrzewałam w mikrofalówce :) Na szczęście to co się nie przydaje zawsze można odsprzedać, czy oddać bardziej potrzebującym. My tak zrobiliśmy - oddaliśmy znajomym, którzy robili szlachetną paczkę dla potrzebującej rodziny z niemowlakiem :)
UsuńTo fakt, że w małych miastach jest trochę gorzej z dostępnością, niemniej jednak też nie najgorzej, jak sama potwierdzasz :) Ale my to już w ogóle mamy komfortową sytuację z tym Tesco tuż obok, które otwarte jest całą dobę.
UsuńJeśli chodzi o te sterylizatory i podgrzewacze, to na razie kompletnie nie wiem, czy u nas by się sprawdzały, czy nie:) Dlatego musimy po prostu sprawdzić jak nam będzie najwygodniej i jakie będziemy mieli zwyczaje, bo tak w ciemno trudno oszacować - szczególnie, że Twoje doświadczenie tylko potwierdza, że u każdego sprawdza się coś innego :)
Dobrze zrobiliście!
OdpowiedzUsuń:) Dobrze wiedzieć :)
UsuńMy przy pierwszym synu nie mieliśmy. Przy drugim kupiliśmy, bo w szpitalu nam zalecali. Póki co wydatek niepotrzebny, choć pierwsze noce wsłuchiwałam się w niego bez przerwy, czy aby na pewno jest wszystko ok, no ale u nas też inna sytuacja była, bo ja widziałam w szpitalu jak dziecię czasem przestawało oddychać i siniało. W normalnej sytuacji byśmy nie kupili;)
OdpowiedzUsuńMy jak na razie jesteśmy w całkowicie normalnej sytuacji i nic nie wskazuje na to, żebyśmy mieli być w grupie ryzyka. Dlatego też można powiedzieć, że w naszym przypadku ten zakup jest całkowicie nieuzasadniony, ale tak, jak pisałam, im więcej o tym myślałam, tym bardziej myślałam sobie, czy przypadkiem nie będę kusiła losu upierając się przy tym, żeby go nie dokonywać. Ja przypuszczam, że u nas to nie będzie potrzebne, ale kupiliśmy sobie trochę spokoju - taka jest prawda :)
UsuńJa baaaardzo długo i dogłębnie siedzialam nad lista wyprawkowa i staralam się uwzglednic minimum, minimum... :-)
OdpowiedzUsuńDlatego u mnie na liście nie ma ani podgrzewacza, ani sterylizatora, ani karuzeli na lozeczko, ochraniaczy na boki, pościeli, lezaczka, laktator wpisalam ale sie zastanawiam nad nim czy kupowac przed czy po jak bedzie potrzebny, jednak kolezanka mi podarowala i jest, wiec nie narzekam tylko sie cieszę :-) Tak samo z rozkami... wiele osob pisze ze to kit, dlatego wolalam uszyc i zrobicje tak, ze w razie czego posluza jako kkocyki... Zabawek tez zadnych nie zapisywalam, to mozna kupic spokojnie pozniej jak dziecko zaczbie skupiac na czyms wzrok... Ja nawet butelek nie kupuje :-D Wzielam dwie male, szklane ze szpitala i licze ze na poczatek nie beda potrzebne :-) Aspirator kupilam bo to nie droga rzecz a jest bardzo potrzebna prY katarku ktory noworodki lubia czesto lapac :-)
No to ja mniej więcej tak samo :))) Może tylko długo zamieniłabym na intensywnie, bo trochę później się za to wzięłam, więc miałam mniej czasu :P Ale podejście zdecydowanie takie same.
UsuńI też nie mamy na liście żadnej z tych rzeczy, które wymieniłaś :) Akurat ochraniacze na boki i leżaczek dostaliśmy od brata Franka, ale mówił, że ochraniaczy w ogóle nie używali. A co do leżaczka - nie wiem, czy byśmy kupili, a tak zawsze będzie można przetestować, czy się u nas sprawdza :) My też wzięliśmy po prostu wszystko, co nam zostalo sprezentowane, bo dlaczego nie? :) Rożka też nie kupiliśmy - z tego samego powodu, podobno dla takich niemowlaków nie są najlepsze, bo słabo otulają. Lepiej sprawdzają się beciki, śpiworki lub zwykłe kocyki. I zabawek też nie mamy a co do butelek, to jedną dostaliśmy w szkole rodzenia i jedną szklaną dokupiliśmy.
A co do aspiratora to rzeczywiście nie jest drogi, ale zrobiliśmy rozpoznanie, że jest i w Tesco i w aptece na przeciwko, więc jak faktycznie się ten katarek pojawi, to będzie można kupić. Na razie tego nie zrobiliśmy, bo znam też przypadki, kiedy dzieci absolutnie nie pozwalały sobie czegoś takiego włożyć do nosa i wrzeszczały wniebogłosy (jestem na przykład takim przypadkiem, choć to oczywiście inne czasy były :P) Na laktatory popatrzyliśmy i w razie czego Franek wyskoczy, żeby go kupić. Wolałabym się najpierw zorientować, jak będzie u mnie przebiegała laktacja.
Ja ochraniacz w razie czego uszyję jak będzie potrzebny już w którymś tam miesiącu, bo wiadomo, że na początku dziecko śpi spokojnie i się nie przemieszcza... poza tym na początku to nasza Mała pewnie będzie spała w koszu mojżesza który dostaliśmy, bo tam będzie miała bardziej przytulnie i zawsze mogę go sobie przy łóżku postawić :)
UsuńLeżaczek miałam w planie kupić albo poprosić kogoś jako prezent np. na chrzciny czy coś, ale też dostaliśmy razem z matą edukacyjną, więc cieszę się, że nie musiałam na to pieniążków wydawać :)
Co do rożków to można opatulić szczelnie, więc nie zgodzę się, że nie otulają... no ale... ja że tak powiem mam już wprawę, bo tak opatulałyśmy dzieci w pracy... to też zależy od tego jaki rożek kupisz, bo są różne... Jak były faktycznie duże, to najpierw opatulałyśmy pieluszkami kempując dziecku rączki przy ciałku, a potem zawijałyśmy w rożki... spały jak susełki bite 3-4 godzinki aż do następnego karmienia :)
Właśnie - wszystko zależy od rodzaju rożka, bo te opinie, które przytoczyłam pochodziły od położnych, a więc one tym bardziej mają wprawę, a jednak twierdzą, że to się nie sprawdza :)
UsuńTo wszystko zależy od dziecka... jedno pokocha a inne znienawidzi... :)
UsuńMożliwe :)
UsuńTak, czy inaczej, nam akurat rożek nie jest potrzebny, bo mamy inne rzeczy :)
Co do aspiratora to przy pierwszym dziecku kupiliśmy dopiero wtedy, jak miał katar. I u nas to akurat był jeden z tych nietrafionych zakupów. Użyliśmy go zaledwie parę razy i to była szarpanina, bo tak jak Margolka pisze, mały nie dawał sobie nic wyciągnąć;P Dużo lepszy moim zdanie na katar jest inhalator i inhalacje z soli fizjologicznej, tylko to już większy wydatek, ale sprawdza się super. Kilka dni temu sama byłam przeziębiona, i inhalacje w dwa dni postawiły mnie zupełnie na nogi, zero kataru, a kobieta karmiąca to niewiele leków może:)
UsuńI leżaczek u nas też się sprawdził, bo mogłam małego ze sobą np do kuchni zabrać i coś spokojnie porobić, bo mały musiał mnie widzieć jak nie spał:) Sami byśmy pewnie nie kupili, bo ja minimalistką jestem i nie chciałam pierdół;P ale dostaliśmy, z czego się bardzo, bardzo cieszę.
Dzięki Żono, zawsze czuję się nieco pewniej, gdy ktoś swoim doświadczeniem potwierdza to, co jest tylko przypuszczeniem z mojej strony :)
UsuńWłaśnie z aspiratorem poczekamy dopóki nie okaże się naprawdę potrzebny - a może do tego czasu stwierdzimy, że inny sposób będzie lepszy (jak ten inhalator na przykład, z którego mogą korzystać też inni)
Liczę na ten leżaczek :) Wcześniej nie planowałam takiego zakupu na pewno, ale jak już go mamy, to mam nadzieję, że bardzo mi ułatwi sprawę, bo rzadko siedzę w sypialni (gdzie będzie łóżeczko) bo jest tam bardzo mało miejsca i oczami wyobraźni widziałam już że jak Tasiemiec nie bedzie spał, to go będę zabierać do innego pomieszczenia.
Leżaczek to bardzo dobra rzecz - u nas sprawdza się do dzisiaj. Intensywnie korzystałam z niego kiedy Franek był mały i lubił patrzeć, co robię, a i ja byłam spokojniejsza, kiedy miałam go pod ręką. Wiadomo, że z wózkiem nie w każdy zakątek domu wjadę, a z leżaczka Franek miał lepszy punkt obserwacyjny :) Drzemać też lubi w leżaczku, to dziś zdarza mu się tak zasypiać, bo tak się nauczył. Myślę, że będziesz zadowolona z podarunku :) Mata u nas również się super sprawdziła, ale to dopiero między 2 a 3 miesiącem życia Bąbla, więc właśnie warto poprosić kogoś o zakup w prezencie, jeżeli już ktoś pyta, a miałby kupić coś, co się nie przyda. Rożek dostaliśmy po Męża chrześniaku i nie użyliśmy ani razu! Śpiworka do spania też nie, bo Franek się wścieka, jak nie ma swobody ruchów ;)
UsuńChyba już jestem po Waszych opiniach, bo potwierdzają moje oczekiwania ;) Fajnie, ze dostaliśmy taki prezent.
UsuńA matę na pewno chciałabym Tasiemcowi sprawić (lub żeby ktoś mu ją sprawił :))! Uważam, ze to swietna sprawa! I na pewno aktywizuje dziecko.
My dostaliśmy becik i zobaczymy, czy nam się przyda. Oprócz tego mamy kocyki i robię śpiworek na szydełku, który w razie czego przerobię na kocyk, jeśli Tasiemcowi nie będzie odpowiadał ;)
Ja również zamierzam kupić inhalator ale dopiero jak się dziecko urodzi, gdy będzie potrzeby, bo taki inhalator zawsze się przyda, przy najmniejszym przeziębieniu... :)
UsuńTo prawda i w dodatku może być używany również przez "dużych" :)
UsuńOczywiście, jak najbardziej :) Czasem lepsze to niż jakieś lekarstwa... ;)
UsuńJa w zasadzie przy katarze zawsze robię sobie inhalacje :) Od lat nie używam kropli :)
UsuńPotwierdzam - inhakator jest bardzo pomocny przy infekcjach. Jako że często choruję, zakupiłam dla siebie w tym roku, ale jest też końcówka dla niemowląt w zestawie.
UsuńMy tez sie nad nim zastanawialiśmy i w sumie nie kupiliśmy... Zadecydowały zajęcia z pierwszej pomocy w szkole rodzenia. Prowadzaca (jest zarówno ratownikiem medycznym jaki i polozna pracująca na bloku porodowym) powiedziała ze o ile dziecko nie jest wcześniakiem itd. to ona by nie polecała bo jej prywatnym zdaniem nie do końca dobrze jak dziecko duza cześć doby leży na takich elektromagnetycznych płytkach, nie do końca wiadomo jaki to moze miec wpływ na jego zdrowie itd. Nie wiem czy to prawda, ale nas to przekonało. Taka kropka nad "i". Ale tez nie mam jakiegoś zdecydowanego poglądu w tej kwestii. Tez jestem zdania ze jak rodzic ma sie czuć spokojniejszy to niech kupi taki przyrząd:-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, sęk w tym, że nie ma jednoznacznej opinii na ten temat, tylko wszystko zależy od tego z kim się rozmawia lub co się czyta na ten temat. Nas nikt nie namawiał, ale też nie zniechęcał. Gdyby nie to, że Franek był raczej zdecydowany (i rozumiem doskonale jego motywację), to pewnie nie kupilibyśmy, bo ja z kolei nie byłam. Brakuje mi danych - myślę o tych wszystkich wadach i słabych stronach oraz o cenie, a jednocześnie o tych sytuacjach, kiedy to się okazało naprawdę zbawienne.. To drugie przeważyło, chyba po prostu bałam się, żeby los nie potraktował tego jako wyzwanie (trochę absurdalne, ale poniekąd tak to czuję :))
UsuńOby WAm sie nei przydał.
OdpowiedzUsuńMy nei kupilismy. Tez czytalam o tym wczesniej duzo, podobno o wiele czesciej dotyka to dzieci ktore sa wczesniakami. Moja urodizla sie o dziwo po terminie, potem prawie dwa tygodnei w szitalu i juz zapomnialam o zakupie;p
Nie wyobrazam sobei czuwac przy lozku tak kazdej nocy! Zwlaszcza ze Mala co godzine czy dwie dawala oznaki zycia zadajac mleka ;)
Oby :) Choć myślę, że tak będzie :) Jakoś wydaje mi się, że to typowy przykład tego, że jak się zabezpieczysz, to nic złego się nie stanie - jak z ubezpieczeniem na życie na przykład :P Więc lepiej czasami zapłacić za święty spokój :))
UsuńWcześniaki, dzieci matek palących itp są rzeczywiście w grupie ryzyka, więc nas to w ogóle nie dotyczy. Ale jednak się zdecydowaliśmy.
Ja też! W ogóle do głowy mi to nie przyszło i uważam to za dużą przesadę! :) Ale się zdarzyło :) Podobnie znam przypadek, kiedy koleżanka sprawdzała w nocy oddech dziecka przykładając mu lusterko do nosa. Więc kto wie, różnie może być - zabezpieczyliśmy się przed zwariowaniem :)