Po dwóch miesiącach znowu zawitała do nas Dorota :) Korzysta z ostatnich dni wakacji, bo za chwilę będzie musiała gnębić studentów na sesji poprawkowej, ale na razie jeszcze się relaksuje u nas. Przyjechała przedwczoraj i zostaje do niedzieli. I jak zwykle jest fajnie! :)
Nie widziałyśmy się od lipca, więc od razu mogłyśmy skomentować zmiany w swoim wyglądzie- ja zauważyłam jej rozjaśnione gruzińskim słońcem włosy i opaleniznę (była z Juską i jeszcze jedną koleżanką na wakacjach w Gruzji), ona to, że schudłam (!) a przynajmniej w niektórych partiach ciała, no bo w brzuchu to może nie :)
Franek zadowolony, bo miał się z kim w środę piwa (niejednego) napić. I tak sobie siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Potem Franek został oddelegowany do spania w drugim pokoju. A właściwie sam się oddelegował - ponieważ miał wolny czwartek, to chciał sobie jeszcze w środę wieczorem posiedzieć przy komputerze i telewizorze. Normalnie tego nie lubię, bo nie lubię się sama kłaść (ale też rozumiem, że jak musi wstawać o 3 do pracy albo gdy kończy o 23, to nie bardzo ma okazję obejrzeć jakiś film na przykład, więc jakoś to przełykam), ale tym razem ta odprawa była dla mnie zupełnie bezbolesna, bo nie spałam sama, tylko oczywiście z Dorotą:) I tak już zostało. A niech się Franuś trochę stęskni za żonką w łóżku! :)
Ja sobie lubię przed snem pogadać i oczywiście rozmawiamy z Frankiem, ale nie tak często jakbym chciała, bo:
a) przez część dni w miesiącu chodzi na popołudniówki, więc kładę się sama
b) przez pozostałą część kładzie się bardzo wcześnie - około 21, a ja wtedy jeszcze zazwyczaj albo czytam albo siedzę przy komputerze,
c) kiedy kładzie się o 22, to już nie ma siły gadać, zwłaszcza, że w perspektywie ma pobudkę za pięć godzin
d) kiedy jest w domu, to zazwyczaj chce sobie coś obejrzeć - patrz wyżej :)
Bardzo sobie cenię te wieczory, kiedy możemy porozmawiać przed snem, ale szkoda, że nie są codziennie :)
W każdym razie teraz przypomniały mi się stare dobre czasy, kiedy to z Dorotą gadałyśmy tuż przed snem (oczywiście, kiedy żadna z nas nie musiała się niczego uczyć albo nie była na jakiejś imprezie). Kładziemy się, gasimy światło i niby idziemy spać, ale przypomina nam się jeszcze sto tematów do obgadania :) A potem rano budzimy się obie bardzo wczesne - ale o tym już kiedyś Wam pisałam :) I dalej gadamy przy śniadaniu - to znaczy ja jem, a Dorota tylko siedzi, bo ma ten brzydki zwyczaj niejadania śniadań.
Wczoraj pojechałyśmy na basen, a dzisiaj Dorota spotkała się ze swoim znajomym profesorem z Warszawy i jak zwykle spotkanie skończyło się tym, że wróciła chwiejnym krokiem do domu :P Teraz padła. Nie wiem, czy dzisiaj sobie przed snem pogadamy :D Ale może jeszcze ożyje.
Jutro Franek idzie do pracy a my pojedziemy na miasto. Połazimy trochę - zapowiadają ładną pogodę... Musimy też kupić jakiś drobiazg na urodziny mojej koleżanki z pracy - tej Kasi, o której już tu pisałam parę razy, bo zaprosiła nas na jutro na imprezę. Pojedziemy we trójkę. Kasia już się cieszy, że wreszcie będzie miała okazję poznać "tę legendarną Dorotę" :P, tyle już o niej naopowiadałam :)
Ale idziemy tylko na część domowo-biesiadną, która skończy się w okolicach 22:30. Później towarzystwo jedzie do centrum na imprezę. My nie, bo Franek w niedzielę pracuje, Dorota też musi być w formie, bo w niedzielny wieczór musi już być w Poznaniu na innej imprezie urodzinowej, a ja to wiadomo :P Czy ktoś widział kiedyś ciężarną na imprezie w klubie? :D
Hmmm.... nie przypominam sobie, żeby moja siostra była w klubie z którymś brzuchem. Ale nie wyglądałabyś pewnie dziwnie ;)
OdpowiedzUsuń:)) Ja jeszcze spokojnie ten brzuch mogłabym zamaskować, ale co to za frajda iść na imprezę i nie móc się nawet napić :P Nie wspominając już o jakimś niewinnym flircie ;)
UsuńNo żadna frajda :P jeszcze gorzej iść na imprezę do pracy, jak ja dziś :P dj będzie, jedzenie, wódeczka, a ja z tymi talerzami latać będę...beznadzieja :D
UsuńCiąża flirtów nie wyklucza :D
Ja nie miałam chyba nigdy tej "przyjemności" pracować na imprezie, ale potrafię sobie wyobrazić, ze nie jest to aż takie fajne - chciałoby sie pewnie skubnąć tego i owego... :)
UsuńA to prawda :P No ale jednak jakoś tak głupio :) Przyznawać się facetowi z którym się trochę flirtuje, ze ma się męża (nigdy tego nie ukrywam, nie ściągam obrączki ani nic z tych rzeczy, ani nie robię zadnych złudnych nadziei) jeszcze jakoś przejdzie, ale mówić mu, że w dodatku się jest w ciąży to już jakoś dziwacznie. Jeszcze pomyśli, że chcę go wrobić w ojcostwo haha! :)
Ja widzialam! Moja kolezanka byla w 6 miesiacu gdy sie spotkalysmy w klubie oczywiscie w sali dla niepalacych w oddzielnej czesci i tylko przy stoliki bo parkiet byl niebezpieczny ale impreza byla
OdpowiedzUsuńTeraz na szczęście sale dla niepalących to właściwie standard i to palący muszą sobie iść gdzie indziej, co mi bardzo odpowiada :) No, ale tak jak napisałam Szczęściarze - chyba jednak za dobrze bym się na całonocnej imprezie nie bawiła bez wspomagania ;)
Usuńno to udanego trojkatnego weekendu :)
OdpowiedzUsuńa z ta ciezarna w klubie to pewnie bys sie zdziwila :)
Dzieki :)
UsuńAkurat to pytanie zadałam z przymrużeniem oka, zresztą po mnie nadal cały czas nie widać ciąży, więc zupełnie nie w tym rzecz, a w tym, ze i tak nie mogłabym ani pić, ani za bardzo poszaleć ;)
spoko spoko, wiem o co chidzilo :)
Usuń:)))
Usuńfajna ta twoja przyjazn z dorota:)
OdpowiedzUsuńOd lat się z Małżem w łożnicy mijamy! Bo on skowronek, a ja sowa. Ale czasem...
OdpowiedzUsuńNo to u nas właśnie tak samo - tyle, że na odwrót :) Bo to ja skowronek. Dlatego cieszy mnie, ze ze względu na pracę i Franek musi się stać czasem skowronkiem
UsuńAch, też mi się przypomniały różne wyjazdy, obozy i nocne Polek rozmowy aż do późnej nocy. Fajne to były czasy :)
OdpowiedzUsuńTo prawda ;) Dlatego cieszę się, ze mam czasami okazję to powtórzyć z Dorotą :)
Usuń